Stan gotowości w bazach USA w Europie podwyższony pierwszy raz od 10 lat

W niektórych amerykańskich bazach wojskowych w Europie podniesiono w ciągu weekendu stan gotowości do drugiego najwyższego poziomu. Wynika to z obawy o możliwość ataku terrorystycznego na personel lub obiekty militarne Stanów Zjednoczonych – poinformowała CNN.

Siły zbrojne Stanów Zjednocznych gotowe na ewentualne zagrożenie

.Według informacji urzędników amerykańskich, na które powołują się media, w bazach wojskowe USA, m.in. w Stuttgarcie w Niemczech, gdzie mieści się Dowództwo Europejskie USA (USEUCOM), podniesiono poziom alarmu do kategorii zwanej „Charlie”.

Armia wyjaśnia, że tego rodzaju rozwiazanie wprowadza się, „gdy wystąpi incydent lub napłyną informacje wskazujące na prawdopodobieństwo działań terrorystycznych lub ataku na personel lub obiekty wojskowe”.

CNN, w oparciu o swoje źródło podała, że takiego poziomu zagrożenia nie zauważono „przynajmniej od 10 lat”. Zwykle oznacza to, że wojsko otrzymało wiadomość o „aktywnym i wiarygodnym zagrożeniu”.

Stan gotowości amerykańskich żołnierzy

.Rzecznik USEUCOM, Dan Day, odmówił komentarza na temat specyficznych poziomów ochrony. Podkreślił w rozmowie z CNN, że ciągle ocenia się różne czynniki wpływające na bezpieczeństwo amerykańskiego personelu wojskowego za granicą i w razie potrzeby podejmuje dodatkowe kroki.

„Nie jest jasne, co wywołało podwyższone środki bezpieczeństwa, ale władze europejskie ostrzegły przed potencjalnym zagrożeniem terrorystycznym na kontynencie, zwłaszcza przed letnimi Igrzyskami Olimpijskimi w Paryżu w lipcu oraz w trakcie obecnych Mistrzostw Europy w piłce nożnej w Niemczech” – stwierdza CNN.

Zwracając uwagę na czynniki potencjalnie wpływające w miesiącach letnich na bezpieczeństwo amerykańskich żołnierzy i ich rodzin stacjonujących w Europie, Pentagon przyznał, że USEUCOM podwaja wysiłki w celu wzmożenia czujności. Z kolei Departament Stanu zaleca obywatelom USA w Niemczech zachowanie zwiększonej ostrożności w związku z zagrożeniem terrorystycznym.

Wyzwania dla Waszyngtonu

.Jake SULLIVAN pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze, że kiedy Joe Biden objął urząd prezydenta w 2021 r., uznano, że jego kraj stoi przed czterema głównymi wyzwaniami.

Pierwsze z nich wiąże się ze spustoszeniem amerykańskiej bazy przemysłowej. 

Filozofię inwestycji publicznych, która legła u podstaw amerykańskiego projektu nie tylko w latach powojennych, ale i w późniejszym okresie, zastąpiły pomysły cięć podatkowych, deregulacji, prywatyzacji przedkładanej nad działania publiczne i liberalizacji handlu postrzeganego jako cel sam w sobie. U podstaw tej polityki legło następujące założenie: rynek zawsze alokuje kapitał w sposób produktywny i skuteczny, niezależnie od tego, co robią nasi konkurenci, jak bardzo zwiększyły się wspólne zagrożenia i jak wiele zabezpieczeń usunęliśmy.

Drugim wyzwaniem była konieczność dostosowania się do nowego środowiska, naznaczonego konkurencją w obszarach geopolityki i bezpieczeństwa oraz wynikającymi z niej istotnymi reperkusjami gospodarczymi. 

Lwia część międzynarodowej polityki gospodarczej ostatnich dziesięcioleci opierała się na przeświadczeniu, że wraz z postępującą integracją gospodarczą narody stają się bardziej odpowiedzialne i otwarte, a globalny porządek zaczyna polegać w coraz większym stopniu na rozwiązaniach pokojowych i współpracy. Włączanie poszczególnych państw do tego systemu miało je zachęcić do przestrzegania zasad. Rzeczywistość okazała się inna, a opisana przesłanka sprawdziła się tylko w niektórych przypadkach. Kiedy prezydent Biden objął urząd, zastaliśmy sytuację, w której do międzynarodowego porządku gospodarczego włączono dużą gospodarkę nierynkową, i to w sposób, który doprowadził do powstania poważnych wyzwań.

Trzecim wyzwaniem są pogłębiający się kryzys klimatyczny i pilna potrzeba przeprowadzenia sprawiedliwej i wydajnej transformacji energetycznej.

Kiedy prezydent Biden objął urząd, pozostawaliśmy daleko w tyle w stosunku do naszych ambitnych celów klimatycznych i nie mieliśmy konkretnego planu zapewnienia dużej ilości stabilnej, taniej i czystej energii pomimo najlepszych starań administracji Obamy i Bidena.

Zbyt wielu ludzi uwierzyło, że musimy wybierać pomiędzy wzrostem gospodarczym a celami klimatycznymi. Prezydent Biden widzi to w zupełnie inny sposób. Jak często powtarza, kiedy słyszy „klimat”, myśli „miejsca pracy”. Uważa, że budowa gospodarki XXI wieku, opartej na czystej energii, jest jedną z największych szans rozwojowych obecnego stulecia. Aby jednak z tej szansy skorzystać, Ameryka potrzebuje świadomej i pragmatycznej strategii inwestycyjnej, która będzie sprzyjać innowacjom, obniży koszty i stworzy wartościowe miejsca pracy.

Naszym czwartym wyzwaniem były nierówności społeczne i szkody wyrządzone demokracji.

Otóż zakładano powszechnie, że wzrost wywołany czynnikami handlowymi będzie miał siłą rzeczy charakter inkluzywny. Innymi słowy, płynące z handlu zyski miały przypaść w udziale szerokim rzeszom społeczeństwa. W rzeczywistości nie trafiły one do wielu amerykańskich robotników. Straciła również amerykańska klasa średnia, podczas gdy bogatym powodziło się jak nigdy. Dodajmy do tego zjawisko zamierania aktywności w amerykańskich społecznościach produkcyjnych, w miarę jak innowacyjny przemysł przenosił się do obszarów metropolitalnych.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 1 lipca 2024