Turystyka w ogniu krytyki - tysiące osób protestują w Hiszpanii

W stolicy Majorki, Palmie miały miejsce anty-turystyczne demonstracje, które według różnych źródeł zgromadziły pomiędzy 20 a 50 tysiącami osób. Hiszpanie protestowali przeciwko negatywnemu wpływowi, jaki ma turystyka na warunki życia miejscowej ludności.
Mieszkańcy turystycznych miejscowości są coraz bardziej niezadowoleni
.W 2023 roku, Majorkę i pozostałe wyspy z jej archipelagu odwiedziło 17.8 miliona turystów. To rekordowa liczba, ale w tym roku eksperci szacują, że liczba odwiedzających może być nawet większa. I podczas gdy goście z całego świata zachwycają się hiszpańskimi wyspami, ich mieszkańcy mierzą się z stale pogarszającymi się warunkami życia. Ich zdaniem winna jest turystyka.
„Nasza wyspa nie jest na sprzedaż”, „Pora zmienić kurs i wprowadzić ograniczenia dla turystyki”, „Twój luksus, nasza bieda” – to tylko kilka z wielu sloganów, które widoczne były podczas manifestacji w Palmie. Protestujący zaznaczali, że ich protest nie wynika z nienawiści dla odwiedzających. Kwestią sporną jest ich ilość. W ocenie organizatorów demonstracji, 18 milionów turystów przy zaledwie 1.2 miliona mieszkańców to zbyt duże obciążenie dla lokalnej gospodarki.
Dla mieszkańców Majorki problemem są zwłaszcza ceny mieszkań. Ogromna ilość lokali na wynajem dla turystów sprawia, że Hiszpanie żyjący w tym regionie mają ogromne problemy z cenami i dostępnością nieruchomości. ”Z praktycznego punktu widzenia jest to legalna działalność gospodarcza. Jednak jako działalność gospodarcza powinna być ostatecznie uregulowana w taki sam sposób jak hotele” – mówił architekt i ekspert w dziedzinie urbanistyki Jose Maria Ezquiaga, który komentował protesty w hiszpańskich mediach.
Majorka to nie jedyne miejsce, gdzie miały miejsce protesty. Turystyka była krytykowana na transparentach i flagach także w Barcelonie oraz na Wyspach Kanaryjskich. Padały tam hasła takie jak „Uszanuj mój dom” i „wyspy nie są na sprzedaż”. Turystyka ma ogromny wpływ także na Barcelone, gdzie władze pod naciskiem protestów rozpoczęły starania legislacyjne, mające na celu poprawę warunków życia mieszkańców. Dane wskazują, że cynsze w Barcelonie wzrosły o 68 procent, w dużej mierze z powodu wzrastającej ilości mieszkań pod wynajem dla turystów. Burmistrz stolicy Katalonii Jaume Collboni ogłosił, że do 2028 r. zakończy wynajem apartamentów dla turystów, likwidując licencje na wynajem krótkoterminowy ponad 10 tys. mieszkań.
Włochy zwiększają opłaty za turystykę
.Dnia 14 lipca zakończyła się eksperymentalna faza pobierania opłaty za wstęp do miasta od turystów, którzy nie zatrzymywali się na miejscu na nocleg. Obowiązywała ona w wybrane 29 dni, począwszy od 25 kwietnia. Każda osoba wybierająca się do Wenecji musiała zarejestrować przyjazd i pobrać kod QR z potwierdzeniem wniesienia opłaty lub zwolnienia z niej.
Łącznie za wjazd zapłaciło w tym czasie prawie 450 tysięcy turystów.
Miejscowe władze wyjaśniły, że celem tej inicjatywy – pierwszej na świecie – jest uregulowanie napływu turystów i poprawa jakości życia mieszkańców Wenecji, przeżywającej oblężenie niemal przez cały rok.
„Początkowa faza wprowadzenia opłaty za wstęp do Wenecji była spektakularnym sukcesem. System funkcjonował sprawnie, a co najważniejsze – turyści okazali zrozumienie i aprobatę dla tej inicjatywy. Rozumieją potrzebę ochrony i poszanowania Wenecji, miasta równie wyjątkowego, co delikatnego” – powiedział Venturini, szef wydziału do spraw turystyki w zarządzie miasta.
Wyjaśnił, że pobieranie tej opłaty nie było „narzędziem do zarabiania pieniędzy”. „Przeciwnie, cała uzyskana suma pokryje głównie koszty związane z uruchomieniem tego systemu, a przychody zostaną przeznaczone na poprawę jakości życia mieszkańców i zwiedzania przez turystów zatrzymujących się w Wenecji na nocleg” – podkreślił.
Turystyka jako dziedzina ekonomii od zawsze była postrzegana jako koło napędowe gospodarki miejscowości turystycznych
.Oczekiwanie, że turysta zapłaci więcej za korzystanie z atrakcji turystycznej w zamian za możliwość ochrony i utrzymania tych miejsc w dobrej kondycji przez lokalnych mieszkańców, wydaje się moralnie uzasadnione. Na łamach Wszystko co Najważniejsze pise o tym Sally EVERETT, ekspert ds. turystyki i zrównoważonego rozwoju.
„Pamiętajmy, że niejednokrotnie miejscowości turystyczne utrzymują się głównie z wpływów pozyskanych od turystów” – pisze w swoim artykule.
Co więcej, nawet jeżeli podatek turystyczny na jedzenie, zakwaterowanie czy atrakcje może wydawać się nieuczciwy lub dyskryminujący, turystyka to nie transakcja jednostronna. Turyści często nadwerężają ograniczone możliwości lokalnych zasobów. Ze względów ekonomicznych można traktować wpływy z turystyki jako wsparcie i zapobieganie ubożenia miejsc w krajach z niewielkimi zasobami naturalnymi lub słabą gospodarką eksportową.
Zdolność turystyki do przenoszenia społecznych, kulturalnych i ekonomicznych korzyści również nie powinna pozostawać niedoceniona. Chojny napiwek lub chęć zapłaty parę złotych więcej za wejście do znanego miejsca to potwierdzenie, że mamy świadomość, jak dużym obciążeniem może być to dla słabej lokalnej infrastruktury lub lokalnej społeczności.
Świadomość pozytywnego wpływu turystyki na lokalny rynek jest bardzo ważna, jednak w wielu przypadkach opłaty dla turystów są nieuczciwie wykorzystywane i podnoszone do niebotycznych stawek. Staje się to niebezpieczne, kiedy za cztery lody turysta ma zapłacić kilkadziesiąt złotych. Jednak na szczęście są to przykłady ekstremalne i zwykły zdrowy rozsądek oraz rozpoznanie średnich cen za dany produkt mogą uratować nas od takiej sytuacji. Bardziej niepokojące stały się wyłudzenia i oszustwa, które objawiają się podmienianiem produktów na te gorszej jakości, fałszerstwami i jawną nieszczerością sprzedawców co do jakości i pochodzenia produktów z chęci maksymalnego wzbogacenia się na nieświadomych turystach, których podejrzliwość jest uśpiona przez ich wakacyjny nastrój.