Ulica Smocza. Stąd pochodziliby laureaci Nobla [Benny MER]

Ulica Smocza jest znacznie ciekawsza, niż na pierwszy rzut oka się wydaje. Dziś to kompletnie inna ulica, tak jak Warszawa jest kompletnie innym miastem. Ale zarówno w Smoczej, jak i w Warszawie jestem zakochany – mówi Benny Mer, autor książki „Smocza. Biografia żydowskiej ulicy w Warszawie”.
Smocza. Biografia żydowskiej ulicy w Warszawie
.Książkę Benny Mera „Smocza. Biografia żydowskiej ulicy w Warszawie” w przekładzie Piotra Pazińskiego wydało Czarne. Benny Mer (właśc. Benjamin Majersdorf) – izraelski dziennikarz, znawca kultury jidysz. Przez lata współpracował z dziennikiem „Haaretz”, był również redaktorem w magazynie „Dafke: Yiddishland and Its Culture”. Autor przekładów z jidysz, m.in. dzieł Szolema Alejchema i Awroma Suckewera oraz poezji dla dzieci.
Anna Kruszyńska: Dlaczego właśnie ulica Smocza stała się bohaterką pana książki?
Benny Mer: Smocza wydaje się nieco zlekceważoną ulicą. Bo to nie Nalewki, czyli główna ulica żydowskiej Warszawy, czy Krochmalna związana z Isaakiem Bashevisem i Izraelem Jehoszuą Singerami. Oczywiście, miała problemy związane z biedą i przestępstwami, ale była to ulica jak inne.
Wiedziałem także, że zamieszkiwało ją 50-60 tys. ludzi. To olbrzymia liczba! Nie mogli wszyscy być związani z przestępczością czy żyć w biedzie. Swoją książką chciałem pokazać najpierw sobie, a następnie czytelnikom, że była to ulica znacznie ciekawsza, niż na pierwszy rzut oka się wydaje. Jak każda inna ulica ma również swoją opowieść. Zwłaszcza że tak naprawdę nie mamy jej pozostałości.
Na początku chciałem stworzyć coś na kształt wystawy dotyczącej tej ulicy. Myślałem, aby wykorzystać do tego artefakty i fotografie. Ale było ich za mało. Miejsca, w których dawna Smocza jest wciąż silnie obecna, to prasa i literatura. Dlatego w książce często się do nich odwołuję.
Nie jest to chyba pierwsza ulica, która przychodzi na myśl, kiedy mówimy o żydowskiej Warszawie…
Benny Mer: Niewątpliwie Smocza jest jej częścią. Ale ulica to nie tylko kamienie, mury, domy. To przede wszystkim historia jej mieszkańców.
Kiedy pierwszy raz pan o niej usłyszał?
Benny Mer: Moje pierwsze wspomnienie ze Smoczą jest związane z jidyszowym poetą Binemem Hellerem. Pisał dużo o „swojej” – jak właśnie mówił o Smoczej – ulicy w latach 40., potem ten temat porzucił. Wrócił do niego wiele dekad po wojnie, na początku lat 80., kiedy mieszkał już w Tel Awiwie.
Napisał wówczas piękny wiersz o swojej siostrze Chai. Jest o dzieciństwie i dorastaniu na Smoczej, a kończy się informacją, że Chaja została zamordowana w Treblince. Heller był jedyną osobą, którą ją jeszcze pamiętała.
Binem Heller już nie żyje. Ale w symboliczny sposób chcę mu powiedzieć, że dziś dzieci ulicy Smoczej pamiętamy razem z nim.
Jednak nie wiemy zbyt wiele o Chajach…
Benny Mer: O niektórych z nich wiemy więcej, ale o większości nie jesteśmy w stanie powiedzieć nic. Bo ci ludzie znaleźli się w getcie i – tak jak Chaja – zginęli w Treblince.
Rozmawiamy więc o anonimowych mieszkańcach Smoczej. Ale na jednym z krańców ulicy znajduje się skwer Józefa Rotblata. Urodził się w 1908 roku i wychował na tej ulicy. Został fizykiem, uczestniczył w programie atomowym „Manhattan”. Potem zaangażował się w ruch antyatomowy i w 1995 roku otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Myślę, że gdyby nie wojna, ze Smoczej mogłoby pochodzić wielu przyszłych laureatów Nobla, także z dziedziny literatury.
Czy pana książkę można nazwać spacerownikiem po Smoczej?
Benny Mer: Kiedy zdecydowałem się na jej pisanie, pomyślałem, że najlepszą formą będzie coś na kształt przewodnika turystycznego. Opowieść rozpoczynam od numeru 1, na rogu Nowolipia, i idąc wzdłuż kolejnych numerów, kończę na numerze 62, na rogu Stawki. Idziemy więc od południa na północ.
Opowiadam, co się działo na Smoczej na przestrzeni wieków. Główny nacisk kładę na okres międzywojenny, ponieważ jest to ważny moment dla ulicy i jej mieszkańców. W tym czasie była to bowiem społeczność czasu wielkiej przemiany i niezwykłego rozwoju.
Gdzie szukał pan materiałów do swojej opowieści?
Benny Mer: Na stronie internetowej Stara Prasa Żydowska, której administratorami są Uniwersytet Telawiwski i izraelska Biblioteka Narodowa, znajdują się skany żydowskiej prasy. Było w czym wybierać, ponieważ w przedwojennej Warszawie ukazywało się codziennie dziewięć gazet w jidysz!
Znalazłem tam wiele artykułów, a także opowiadań i wierszy o Smoczej – w jidysz, ale także po hebrajsku i po polsku.
Ale przede wszystkim chciałem zobaczyć to miejsce. Choć dzisiaj nic nie zostało już z dawnej Smoczej, to myślę, że świat tej ulicy nie ogranicza się wyłącznie do kamieni i murów. To coś znacznie więcej. Dziś Smocza jest światem dla samej siebie.
Zna pan historię Smoczej – co pan czuje, spacerując nią teraz?
Benny Mer: Kiedy kierowca taksówki pyta mnie na lotnisku, gdzie chciałbym jechać, zawsze chcę powiedzieć, że do Warszawy z 1938 roku. Wyczuwam w Warszawie napięcie między przeszłością a teraźniejszością. Jest ono bardzo ciekawe i sprawia, że miasto mnie fascynuje.
Widzę tu także dialog między historią a teraźniejszością. Na rogu Smoczej i Nowolipek znajduje się pomnik upamiętniający archiwistów z grupy Oneg Szabat, którzy stworzyli Podziemne Archiwum Getta Warszawskiego. Niedaleko jest także mural ukazujący dziennikarkę i działaczkę społeczną Rachelę Auerbach. Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy, byłem wzruszony, ponieważ wcześniej znałem już jej historię i teksty. Idąc z kolei na naszą rozmowę przez Smoczą, zobaczyłem po drodze nowy mural z jidyszową poetką Chavą Rosenfarb. To niezwykłe uczucie.
Nie chcę porównywać, co było i co teraz jest na Smoczej. Dzisiaj to kompletnie inna ulica, tak jak Warszawa jest kompletnie innym miastem. Ale zarówno w Smoczej, jak i w Warszawie jestem zakochany.
Ale ja szukam śladów miasta, którego już nie ma. Myślę, że również wy – mieszkańcy Warszawy – patrzycie w przeszłość i szukacie Warszawy, której już nie ma. To chyba jest nostalgia.
Czy pana książka jest wynikiem tej nostalgii?
Benny Mer: Muszę przyznać, że faktycznie tęsknię za przedwojenną Warszawą. Bo stolica wielkiej II Rzeczpospolitej była także stolicą Jidyszlandu. To tu znajdowała się pod względem wielkości druga na świecie społeczność żydowska. Było to niezwykle rozwijające miejsce.
Powiedział pan, że także my, współcześni mieszkańcy Warszawy, szukamy śladów dawnego miasta…
Benny Mer: Chciałbym zobaczyć, jaka jest recepcja mojej książki wśród polskich czytelników. Singer, który był polskim i jidyszowym pisarzem, napisał wspomnienia o Nalewkach. Są chętnie czytane. To, że większość źródeł dotyczących historii Smoczej jest w jidysz, sprawia, że nie są powszechnie znane.
Kiedy teraz przyjechałem do Warszawy, zobaczyłem makietę przedwojennej Warszawy, która znajduje się w al. „Solidarności”, niedaleko Teatru Kamienica. To dobrze zrobiona makieta, jednak nie ma w niej śladu żydowskiej Warszawy. Także przed wojną nie była ona często obecna w świadomości Polaków – nie znali ulic dzielnicy żydowskiej, uważali je za niebezpieczne, brudne i pełne przestępstw. Myślę, że bali się tam chodzić.
W Smoczej jak w soczewce skupia się cały świat?
Benny Mer: Na pewno cały żydowski świat. Pokazuje żydowskie życie w Warszawie oraz historię Polaków i Żydów w okresie międzywojennym.
Rozmawiała Anna Kruszyńska/PAP
Warszawa jako nowy Rzym
.Na temat historii Warszawy w XVIII wieku na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK w tekście „Warszawa jako nowy Rzym. W kręgu tradycji antyku„.
„Warszawa, podobnie jak inne stolice europejskie czasów nowożytnych, pretendowała do miana „nowego” Rzymu. Koncept „Warszawa jako nowy Rzym” wyrażał się przede wszystkim w tworzeniu projektów wpisanych w przestrzeń miejską i wznoszeniu budowli nawiązujących do rzymskich pierwowzorów, ale niekiedy również w ideach głoszonych przez animatorów życia duchowego i politycznego. W jednym z listów z lat 70. XVIII w. wysłanych do marszałka Sejmu Stanisława Małachowskiego Hugo Kołłątaj pisał: „Rzeczpospolita musi mieć […] swój Rzym, swoje pryncypalne miasto […]. Wszystko to mówi za Warszawą, aby ją Rzeczpospolita Polska swoim obrała Rzymem, aby ją uczyniła siedliskiem wolnego a powszechnego rządu”.
.”Ambitny pomysł, aby z Warszawy uczynić „swój Rzym”, narodził się na długo przed napisaniem cytowanego listu, choć wydaje się, że przed Kołłątajem nikt nie sformułował tej idei expressis verbis. Powstał jednak przynajmniej jeden projekt, który znakomicie zapowiadał oświeceniowe marzenie o wspaniałej i wielkiej Warszawie; stało się to na krótko przed połową XVII wieku. Utworzono wówczas odpowiednią przestrzeń ceremonialną i przede wszystkim zaczęto kreować Forum z pomnikami chwały oręża. Rolę drogi triumfalnej pełniło Krakowskie Przedmieście, Forum zaś, z kolumną Zygmunta III pośrodku, znalazło swoje miejsce na dzisiejszym placu Zamkowym” pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-jerzy-miziolek-warszawa-jako-nowy-rzym/
PAP/Anna Kruszyńska/MJ