Stefan H. VERSTAPPEN:"Inspirujące. Skuteczne. Ponadczasowe. Strategie Starożytnych Chin (1/5)"

"Inspirujące. Skuteczne. Ponadczasowe. Strategie Starożytnych Chin (1/5)"

Photo of Stefan H. VERSTAPPEN

Stefan H. VERSTAPPEN

Pisarz i podróżnik. Jego książki o Dalekim Wschodzie – szczególnie jego adaptacje strategii Sun Tzu do współczesności – są bestsellerami na amerykańskim rynku wydawniczym.

zobacz inne teksty Autora

W przypadku konfliktów, w które zaangażowana jest duża liczba ludzi, istnieje możliwość uśpienia czujności przeciwnika. Kiedy jest on pobudzony i zdradza oznaki zniecierpliwienia, należy udawać, że nie robi to na tobie żadnego wrażenia, i przyjąć spokojną, rozluźnioną postawę. Kiedy zauważysz, że ten nastrój udzielił się twojemu oponentowi, masz sposobność sięgnięcia po zwycięstwo, jeśli tylko przeprowadzisz silny i błyskawiczny atak. 

— Miyamoto Musashi

Poruszanie się wśród ciemności i cieni, przebywanie w odizolowanych miejscach czy wyszukiwanie osłony jedynie przyciągnie pełną podejrzliwości uwagę. Aby skłonić przeciwnika do opuszczenia gardy, należy działać otwarcie, ukrywając prawdziwe intencje pod płaszczykiem zwyczajnych, codziennych działań.

Strategia ta ma ponoć korzenie w historii, w której brał udział wywodzący się z dynastii T’ang cesarz T’ai Tsung. Władca prowadził kampanię przeciwko Koreańczykom, a jego generał doradził mu przeprawić się przez Morze Żółte na Półwysep Koreański, tak aby zaskoczyć wroga atakiem na jego tyłach. Cały plan miał tylko jeden słaby punkt — cesarz panicznie bał się otwartych akwenów wodnych. Generałowie użyli podstępu — udekorowali duży statek w taki sposób, by przypominał posiadłość ziemską, do tego wszędzie wokół rozwieszono sztandary zasłaniające widok na morze. Cesarzowi powiedziano, iż lokalny arystokrata przesłał mu serdeczne zaproszenie na obiad do swojej rezydencji, a kiedy władca znalazł się już na pokładzie, posiłek i gościna przeciągnęły się na całą noc, podczas gdy statek niepostrzeżenie postawił żagle. Następnego poranka okręt wraz z niczego nieświadomym imperatorem dotarł na miejsce.

A oto inne przykłady zastosowania tej strategii, z różnych epok:

Epoka Walczących Królestw, Chiny

W 225 roku p.n.e. królestwo Ch’in zbierające siły przez kilkaset lat poczuło się wystarczająco mocne, by w otwartej walce pokonać istniejących jeszcze przeciwników. Najpotężniejszym spośród pozostałych państw było królestwo Ch’u. Władca Ch’in wysłał sławnego generała nazwiskiem Wang Chien, by ten zaatakował i podbił Ch’u. Rok wcześniej takie same rozkazy otrzymał inny dowódca, Li Hsing, poniósł on jednak upokarzającą porażkę. Starszy i bardziej doświadczony Wang Chien nie miał zamiaru powtórzyć błędu poprzednika i nie zdecydował się na otwarty najazd na terytorium wroga. Zamiast tego zatrzymał swoje siły tuż przed granicą obydwu królestw i zbudował umocniony częstokół. Władca Ch’u zaapelował do swoich sojuszników o zmobilizowanie wszystkich dostępnych żołnierzy, a następnie w pośpiechu rozlokował ich po swojej stronie granicy. Podbudowani wcześniejszym zwycięstwem dowódcy Ch’u każdego dnia wyjeżdżali, by wyzwać przeciwnika do bitwy, Wang ignorował jednak ich drwiny. Widziano go natomiast, kiedy zażywał ze swoimi ludźmi kąpieli w pobliskich rzekach i jeziorach, a także urządzał niespieszne pikniki w lesie. Nocami odbywały się zabawy, którym towarzyszyły śpiewy i tańce. Oprócz tego Wang skupił wysiłki na podnoszeniu morale i umiejętności swoich żołnierzy.

Po kilku miesiącach armia Ch’u zaczęła przejawiać znużenie tą grą. Jeden z dowódców Ch’u stwierdził:

— Wang Chien został tu przysłany, by zaatakować nasze terytorium, wygląda jednak na to, że się zestarzał i stracił serce do takich działań. To oczywiste, że nie ma zamiaru przypuścić ataku: jest tu tylko po to, by zachować twarz.

Inni przywódcy zgodzili się z tą opinią, w związku z czym wielu żołnierzy zostało odesłanych do swoich krajów. Wang Chien wytrzymał za swoją palisadą przez prawie cały rok, aż ostatni żołnierze Ch’u zrezygnowali z oczekiwania na jego atak i zlikwidowali swój obóz, by ruszyć w drogę powrotną do stolicy. To właśnie wtedy Wang rozkazał swoim ludziom wyruszyć znienacka i zaatakować wycofujące się siły Ch’u. Ponieważ armia znajdująca się w odwrocie jest bardzo podatna na atak, a dodatkowym aspektem był element zaskoczenia, siły Ch’u poniosły ogromne straty, a ich generał został zgładzony. Władca Ch’u nie zdążył ponownie zebrać swoich wojsk, tak więc Wang Chien błyskawicznie najechał i podbił całe królestwo. Cztery lata później władca Ch’in został pierwszym cesarzem Państwa Środka, przyjmując tytuł Ch’in Shih-huangti[1].

Epoka Walczących Królestw, Chiny

Kiedy ktoś przyzwyczai się do często powtarzanych działań, przestaje zdawać sobie z nich sprawę. Gdy przeciwnik nie będzie już zwracać na ciebie uwagi, nadszedł czas, by zaatakować.

Generał Li Mu został obarczony odpowiedzialnością za obronę przełęczy Yen-men przed Hsiung-nu[2], którzy nieustannie najeżdżali te tereny. Kiedy Li Mu przejął dowództwo, wszyscy spodziewali się, że pierwszym posunięciem z jego strony będą ataki na lokalne plemiona. Nic takiego jednak się nie wydarzyło — zamiast tego przywódca skupił się na szkoleniu żołnierzy pogranicza, upewniając się przy tym, że są oni odpowiednio żywieni i opłacani. Li Mu rozkazał również, by w razie ataku Hsiung-nu wszyscy wycofywali się do jednego z ufortyfikowanych miast rozrzuconych w okolicy, a potem ograniczali działania do obrony. Pod żadnym pozorem nie wolno było nawiązywać walki z wrogiem. Przez kilka kolejnych lat Hsiung-nu podczas każdego najazdu przekonywali się, iż ludność i żołnierze skryli się już za murami obronnymi, a na terenach wiejskich nie bardzo jest co łupić. Koniec końców nie tylko Hsiung-nu, ale również żołnierze Li Mu przyjęli, że chociaż człowiek ów jest szlachetnym przywódcą, cechuje go tchórzliwość. Wojska pogranicza po latach treningu bez wdawania się w bitwę nie mogły już doczekać się walki. Kiedy Li Mu dostrzegł u swoich ludzi taką chęć, zdecydował się działać. Najpierw wysłał swoich najlepszych żołnierzy, by w odległości kilku dni marszu zastawili zasadzkę na wroga, następnie pozwolił, by pasterze wypasali na łąkach stada zwierząt domowych pod okiem zaledwie kilku zbrojnych. Kiedy grupa jeźdźców Hsiung-nu natknęła się na bydło, przypuściła atak i zmusiła żołnierzy do ucieczki. Najeźdźcy przesłali do swojego władcy informację, iż Chińczycy opuścili to terytorium, pozostawiając po sobie stada bydła i słabo bronione wioski. Kiedy chan usłyszał te wieści, zgromadził nieprzebrane zastępy, by najechać teren Chin. Nie spodziewając się oporu ze strony „tchórzliwego” Li Mu, wrogowie łatwo dali się wciągnąć w zasadzkę, a życie straciło ponad sto tysięcy konnych wojowników Hsiung-nu. Przez kolejnych dziesięć lat nie pojawiła się ani jedna grupa koczowniczych najeźdźców, która odważyłaby się przekroczyć granicę[3].

Japońska historia ludowa

Żył sobie kiedyś samuraj, którego prześladował duży i mądry szczur panoszący się po jego domu. Wojownik był tak poirytowany tym faktem, że udał się do wioski, by kupić kota. Uliczny handlarz sprzedał mu zwierzę, które jego zdaniem miało złapać szczura. Faktycznie, kot był zadbany i w dobrej formie, szkodnik był jednak od niego szybszy — tak więc po tygodniu samuraj wrócił do handlarza i oddał mu zwierzę. Tym razem sprzedawca zaproponował mu dużego, burego kota i zapewnił, że żaden szczur nie zdoła uciec temu mistrzowi polowania. Gryzoń był jednak wystarczająco mądry, by trzymać się z dala od tego potężnego kota podwórkowego — w efekcie szkodnik przemieszczał się po domu w czasie, kiedy dachowiec spał. Gryzoń musiał ukrywać się przez pół dnia, ale przez drugą połowę znów miał zapewnioną swobodę. Samuraj oddał sprzedawcy i to zwierzę, a handlarz potrząsnął ze smutkiem głową — stwierdził, że dał mu swojego najlepszego kota, więc nic więcej nie da się już zrobić. Kiedy wojownik wracał do domu z otrzymanymi z powrotem pieniędzmi, natknął się na mnicha i postanowił zasięgnąć jego rady. Człowiek ów wysłuchał historii samuraja, a potem zaproponował mu, by skorzystał z usług kota mieszkającego na terenie świątyni. Zwierzak był stary i gruby, zdawał się też prawie nie zauważać faktu, że jest gdzieś niesiony przez pełnego powątpiewania wojownika. Przez kolejne dwa tygodnie kot zajmował się głównie spaniem w dzień i w nocy. Samuraj chciał oddać go do świątyni, jednak mnich nalegał, by zaczekać jeszcze jakiś czas, zapewniając przy tym, iż dni uciążliwego gryzonia są już policzone. Szczur tak przyzwyczaił się do obecności starego i leniwego kota, że szybko wrócił do swoich starych sztuczek, czasami pozwalając sobie wręcz na bezczelne bieganie wokół starego, śpiącego drapieżnika. Pewnego dnia szczur zajęty własnymi sprawami przechodził bez obaw obok kota, a ten szybko machnął łapą i przyszpilił gryzonia do podłogi. Szczur natychmiast zakończył swój żywot[4].

Podsumowanie

36STRA_okladka.ai

W trakcie bitwy najważniejszy jest element zaskoczenia. Nieufny przeciwnik najprawdopodobniej nie wpadnie w typowe pułapki, więc najpierw trzeba uśpić jego czujność. W tym celu należy zachowywać się tak, jakby nie święciło się nic nieprzewidzianego. Kiedy ktoś przyzwyczai się do często powtarzanych działań, przestaje zdawać sobie z nich sprawę[5]. Gdy przeciwnik nie będzie już zwracać na ciebie uwagi, nadszedł czas, by zaatakować.

Stefan H. Verstappen

Tekst pochodzi z książki „Trzydzieści sześć strategii starożytnych Chin”, wyd.Helion.

____________

[1] Źródło: Watson Burton (tłum.), Records of the Grand Historian of China (Shih Chi) [Zapiski historyka], Columbia University Press, New York 1961.

[2] Konni wojownicy prowadzący koczowniczy tryb życia, sprawujący władzę nad stepami centralnej Azji na północ i zachód od Chin.

[3] Źródło: Sawyer Ralph D. (tłum.), Unorthodox Strategies for the Everyday Warrior, Westview Press, Boulder 1996.

[4] Źródło: Deshimaru Taisen, The Zen Way to the Martial Arts, E.P. Dutton, New York 1982.

[5] Psychologia określa to zjawisko jako habituację: im częściej jesteśmy wystawiani na jakiś bodziec, tym słabiej na niego reagujemy.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 16 stycznia 2014