Wystawa „Dom, do którego nie wrócę… Lwów 1944-1946” w Jarosławiu

Losy obywateli Polski, którzy w wyniku decyzji politycznych i zmieniających się granic państwowych musieli pod koniec II wojny światowej opuścić Lwów i Kresy Wschodnie, będzie można od niedzieli zobaczyć na wystawie „Dom, do którego nie wrócę… Lwów 1944-1946” w Jarosławiu.
Wystawa „Dom, do którego nie wrócę… Lwów 1944-1946”
.Wernisaż odbędzie się 2 sierpnia o godz. 17 w Muzeum w Jarosławiu Kamienica Orsettich. Kurator wystawy Bożena Buszta-Korman, kustosz w jarosławskim muzeum przypomniała, że w 1945 roku na mocy ustaleń między USA, Wielką Brytanią i ZSRR, wschodnia część II Rzeczypospolitej „na zawsze znalazła się poza jej granicami”. Ale przymusowe przesiedlenia na zachód mieszkających na tych terenach Polaków rozpoczęły się już jesienią 1944 roku.
Lwów, niegdyś jedno z najważniejszych miast w Polsce, ośrodek nauki, kultury i sztuki, stał się symbolem utraty Kresów – zauważyła Buszta-Korman. Ekspozycja „Dom, do którego nie wrócę… Lwów 1944-1946” to opowieść o losach obywateli polskich, którzy pod koniec II wojny światowej, na skutek decyzji politycznych, zmieniających się granic, zostali zmuszeni do opuszczenia Lwowa i Kresów Wschodnich.
Wystawa pokaże, jak mieszkało się w przedwojennym Lwowie i jak życie w mieście zmieniało się w okresie okupacji. – Dla Polaków, którzy tam mieszkali, miasto było domem; miejscem, w którym rodziły się marzenia, rozwijały pasje i budowano społeczności – zwróciła uwagę kurator. Dodała, że przymusowe opuszczenie domu nie było dla nich jedynie zmianą miejsca zamieszkania, ale przede wszystkim „dramatyczną utratą czegoś głębszego” – kontaktu z własnym dziedzictwem, historią i kulturą.
Na wystawie zebrano fotografie, dokumenty, przedmioty codziennego użytku i osobiste wspomnienia kilkunastu rodzin ewakuowanych ze Lwowa lub związanych z miastem, które następnie osiedliły się w Jarosławiu i okolicach. Koncentruje się ona nie na aspektach politycznych i historycznych, ale na losach konkretnych osób, na tym, jak ekspatriacja wpłynęła na ich życie, lęki, nadzieje i strategie przystosowawcze.
Wystawa przypominająca o wartościach, które należy pielęgnować
.Poprzez osobiste historie rodzin, które znalazły swój nowy dom w Jarosławiu i pobliskich miejscowościach, wystawa pobudza empatię i zrozumienie dla tych wszystkich ludzi, którzy przez lata musieli zmagać się z bolesnym wspomnieniem utraconej kresowej ojczyzny – podkreślił dyrektor jarosławskiego muzeum Konrad Sawiński. Wystawa „Dom, do którego nie wrócę… Lwów 1944-1946” potrwa do 31 października 2025. Wpisuje się ona w obchody 80. rocznicy ekspatriacji ludności polskiej z Kresów Wschodnich. Jest też częścią trwającego od 18 lipca w regionie Festiwalu Dziedzictwa Kresów, organizowanego przez województwo podkarpackie i Gminę Lubaczów.
Mateusz Werner, dyrektor Departamentu Kultury i Ochrony Dziedzictwa Narodowego urzędu marszałkowskiego w Rzeszowie zauważył, że ekspozycja jest nie tylko pamięcią o przeszłości, ale także przypomnieniem o wartościach, które należy pielęgnować, takich jak szacunek do tradycji, historia i kultura, które kształtują naszą tożsamość. „Wystawa oddaje hołd wszystkim tym, którzy musieli podjąć decyzję o rozstaniu z domem, a jednocześnie ich późniejsze losy dodatnio wpływały na dzieje polskich miast i miejscowości, w tym wielu z terenu dzisiejszego województwa podkarpackiego” – wskazał Werner.
Eksponaty prezentowane na wystawie pochodzą ze zbiorów Muzeum w Jarosławiu Kamienica Orsettich, Muzeum Regionalnego w Stalowej Woli, Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej w Przemyślu oraz osób prywatnych. Na ekspozycji wykorzystano także fotografie i materiały archiwalne z kolekcji Biblioteki Narodowej Ossolineum, Archiwum Państwowego w Przemyślu, Narodowego Archiwum Cyfrowego, Archiwum ONZ w Nowym Jorku oraz Instytutu Pamięci Narodowej – Oddział w Łodzi. Wystawa została sfinansowana głównie przez samorząd województwa podkarpackiego.
Ze Lwowa do Wrocławia – pomnik, który przeszedł przez historię
.Nieczęsto się zdarza, by pomnik miał ciekawszą biografię niż niejeden celebryta. A jednak monument Aleksandra Fredry to bohater niejednej przeprowadzki, politycznych zawirowań i kulturowych przemian. Jego historia to symboliczne lustro losów polskich ziem po II wojnie światowej – pisze Jolanta PAWNIK
Zacznijmy od początku. W 1897 roku na placu Akademickim we Lwowie stanął pomnik Aleksandra Fredry – autora Zemsty, Ślubów panieńskich i Pana Jowialskiego. To właśnie w tym mieście Fredro spędził sporą część życia. Lwów, będący wtedy częścią Galicji w zaborze austriackim, był intelektualnym i kulturalnym centrum, a sam Fredro – choć zmarł już w 1876 roku – pozostawał ważną postacią polskiej świadomości zbiorowej.
Autorem rzeźby był Leonard Marconi, znany lwowski artysta włoskiego pochodzenia. Monument przedstawiał Fredrę siedzącego na krześle, zamyślonego, z ręką opartą na lasce – tak, jakby właśnie wymyślił nową intrygę do komedii.
.Pomnik szybko stał się jednym z symboli miasta. Spotykano się „pod Fredrą”, organizowano tam manifestacje, składano kwiaty. Dla lwowian ten pomnik był czymś więcej niż tylko rzeźbą – był to pomnik codzienności, punkt odniesienia, swoista kotwica tożsamości.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jolanta-pawnik-ze-lwowa-do-wroclawia-pomnik-ktory-przeszedl-przez-historie/
PAP/MJ