Putin zgodził się na spotkanie z Wołodymirem Zełenskim

Przywódca Rosji Władimir Putin zgodził się w rozmowie telefonicznej z prezydentem USA Donaldem Trumpem na rozpoczęcie kolejnego etapu procesu pokojowego, tj. na spotkanie z ukraińskim liderem Wołodymyrem Zełenskim – potwierdziła rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt.
„Amerykańscy żołnierze nie będzie stacjonować na terytorium Ukrainy w ramach gwarancji bezpieczeństwa”
.Jak dodała, sekretarz stanu USA Marco Rubio, wiceprezydent J.D. Vance i specjalny wysłannik prezydenta Steve Witkoff będą koordynować działania z Ukrainą i Rosją, by do spotkania Putina i Wołodymira Zełenskiego doszło jak najszybciej.
Karoline Leavitt podkreśliła, że po spotkaniu dwustronnym może odbyć się szczyt trójstronny, z udziałem prezydenta Donalda Trumpa.
Zaznaczyła, że omawiane są różne możliwe lokalizacje spotkania prezydenta Ukrainy z przywódcą Rosji. Dodała, że administracja USA już pracuje nad tym, by do tego spotkania doszło.
Pytana o to, czy Putin zaproponował Moskwę jako miejsce spotkania z Wołodymirem Zełenskim, odmówiła odpowiedzi. Nie potwierdziła też doniesień o tym, że jako jedno z miejsc trójstronnego spotkania rozważany jest Budapeszt. – Podamy szczegóły, gdy będzie to możliwe – zapowiedziała.
Rzeczniczka oświadczyła na konferencji prasowej, że amerykańscy żołnierze nie będzie stacjonować na terytorium Ukrainy w ramach gwarancji bezpieczeństwa. Zaznaczyła, że USA mogą pomóc w działaniach koordynacyjnych; możliwe są też inne środki w ramach gwarancji bezpieczeństwa.
Putina zgodził się na wstępne rozmowy pokojowe. Jakie będą jego żądania?
.Pytana o to, czy Rosja zgodzi się na obecność sił NATO na terytorium Ukrainy, zauważyła, że prezydent USA prowadzi rozmowy na ten temat z liderami Rosji i Ukrainy.
Karoline Leavitt dodała, że opracowane mają zostać ramy gwarancji bezpieczeństwa, które będą do zaakceptowania przez strony i które pomogą w zagwarantowaniu długotrwałego pokoju.
Podkreśliła też, ze obserwowane są postępy z obu stron, Rosji i Ukrainy, jeśli chodzi o proces pokojowy. Oceniła, że obie strony będą „trochę niezadowolone”, jeśli dojdzie do dobrego porozumienia pokojowego. – Prezydent Trump od zawsze mówi, że po to, by osiągnąć dobre porozumienie, obie strony będą musiały wyjść z tego trochę niezadowolone – powiedziała.
Donald Trump kręci kołem fortuny, a my się modlimy
.Cenę politycznego spektaklu na Alasce zapłacimy my, Europejczycy – pisze Edward LUCAS
Szczyt jeszcze się nie zaczął, a już wiadomo, kto wygrał. Władimir Putin wychodzi z izolacji, Ukraina ma zostać przyciśnięta do ściany, Europa zaś, zepchnięta na widownię, będzie zbierać resztki. Jeśli nie siedzisz przy stole, stajesz się daniem w menu.
Wygodnie byłoby zrzucić winę na Donalda Trumpa. Tak, jest impulsywny, mówi, co mu ślina na język przyniesie, i skupia się na sobie. Tak, jego rozmowy z Putinem to mieszanka tajemnicy i złych przeczuć. Tak, otaczają go bezradni, ulegli albo niebezpieczni doradcy. Tak, w polityce widzi raczej transakcje niż sojusze, a historię i geografię rozumie po dewelopersku. Ale to żadna nowość. Od dawna wiedzieliśmy, że bezpieczeństwo transatlantyckie czeka wstrząs. Przez trzy dekady ostrzegano nas też przed powrotem imperialnych ambicji Rosji. Mogliśmy zwiększyć wydatki na wojsko, odbudować siłę odstraszania, uprościć decyzje oraz wzmocnić wschodnią flankę. Nie zrobiliśmy nic. Najpierw zagrożenie wydawało się odległe. Potem – zbyt przytłaczające.
Dziś płacimy za samozadowolenie, skąpstwo i brak jedności. W świetle tej porażki reakcja Zachodu na poparcie dla Hitlera w 1930 r. wygląda niemal na pokazową lekcję dyplomacji. Owszem, Putin przeszacował swoje siły, planując „trzydniową” wojnę z Ukrainą w 2022 r. Mógł ją przegrać. Ale za bardzo baliśmy się tego, do czego to mogłoby doprowadzić. Dawkowaliśmy więc pomoc tak, by Ukraina wykrwawiała się powoli. W rezultacie, przez naszą słabość, ryzykowne posunięcie Putina i tak okazało się opłacalne.
Jedyną nadzieją jest urażona duma Donalda Trumpa – jeśli poczuje, że Putin nim manipuluje, może pokazać pazur i zwiększyć sankcje. Niestety, prezydent USA marzy o Pokojowej Nagrodzie Nobla. Dlatego zależy mu na ugodzie znacznie bardziej niż Putinowi, którego wojska i tak powoli posuwają się naprzód. Bardziej realny jest scenariusz odwrotny, czyli odcięcie wsparcia, by zmusić Kijów do podpisania marnego zawieszenia broni. Wtedy europejscy przywódcy staną przed wyborem: sprzeciwić się Waszyngtonowi i wesprzeć Ukrainę czy udawać, że porozumienie zawarte przez Trumpa i Putina to najlepsze, na co można liczyć.
Putin tylko na tym skorzysta. Utrwali zdobycze i zyska czas na przejęcie kolejnych. Niechlujny rozejm, nie mówiąc już o ustępstwach terytorialnych na rzecz Moskwy, oznaczać będzie zdradę i demoralizację Ukrainy, a Rosji da szansę na ponowne uruchomienie machiny wojennej i wznowienie działań zbrojnych w tym lub innym miejscu według własnego uznania. Jeśli Stany Zjednoczone poluzują sankcje, Unii trudno będzie utrzymać własne. Nie udało się zablokować gospodarki Kremla. Co więcej, zamiast odpowiadać za porwania dzieci oraz inne zbrodnie wojenne, Putin zostanie w Ameryce ugoszczony jak głowa państwa. „Rosja rozgrywa to perfekcyjnie” – powiedział Marko Mihkelson, szef komisji spraw zagranicznych w estońskim parlamencie. On wie, jak smakują decyzje podejmowane ponad głowami mniejszych narodów.
Coraz wyraźniej widać, że obrona zbiorowa to puste hasło. Liczą się tylko najwięksi (oraz kilku mistrzów w „zaklinaniu” Trumpa, jak fiński prezydent Alexander Stubb). W przyszłym miesiącu Pentagon zamierza ogłosić zmiany w rozmieszczeniu amerykańskich wojsk w Europie. Co, jeśli władze USA uznają, że satelity, tankowce powietrzne czy systemy obrony lepiej wykorzystać w regionie Indo-Pacyfiku? Wystarczy jeden komunikat prasowy, by poważnie osłabić naszą zdolność do powstrzymania Rosji.
W tym samym czasie Rosja i Białoruś rozpoczną ćwiczenia „Zapad” – skromniejsze niż zwykle, ale z atomowym podtekstem. NATO wprawdzie podjęło w końcu decyzję o wzmocnieniu obrony Bałtyku, lecz działa ospale. Zresztą Kreml nie potrzebuje uciekać się do frontalnego ataku. Sabotaż, prowokacje czy drony „zawieruszone” w przestrzeni powietrznej NATO wystarczą, by podważyć wiarę w sojusz, poróżnić państwa, sparaliżować polityków i zdeprymować opinię publiczną.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/edward-lucas-donald-trump-szczyt-na-alasce
PAP/MB