17 września 2025 kolejny pogrzeb ofiar zbrodni katyńskiej [IPN]

P.o. rzecznika prasowego IPN dr Rafał Kościański poinformował, że IPN organizuje uroczysty pogrzeb ofiar zbrodni katyńskiej. Odbędzie się 17 września w Katedrze Polowej WP. W krypcie katedry spoczną szczątki wydobyte podczas prac ekshumacyjnych w 1991 r. w Charkowie i przechowywane w Muzeum Katyńskim.

Pochówek 15 ofiar sowieckiej zbrodni

.Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz i wicemarszałek Senatu Maciej Żywno poinformowali, że szczątki polskich oficerów, ofiar zbrodni katyńskiej, ekshumowane ze zbiorowych mogił i przebadane, znajdą godne miejsce pochówku w Katedrze Polowej WP. Zgodę na pochówek wydał Instytut Pamięci Narodowej.

W komentarzu do tych zapowiedzi, IPN przypomniał, że nie prowadził on ekshumacji ofiar zbrodni katyńskiej. Prace pomiarowe, archeologiczno-sondażowe oraz archeologiczne w Katyniu, Charkowie, Miednoje i Bykowni przeprowadzili w latach 1994–2012, na potrzeby planowanej budowy cmentarzy wojennych, polscy specjaliści – w tym historycy i archeolodzy – na zlecenie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

Część szczątków ofiar zbrodni katyńskiej, wraz z towarzyszącymi im artefaktami grobowymi – jak wskazał Instytut – została przewieziona do Polski w celach badawczych.

IPN zaznaczył, że prokuratorzy Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie zabezpieczyli w ramach prowadzonego śledztwa szczątki ofiar zbrodni katyńskiej: dwunastu czaszek ofiar wydobytych w 1991 r. podczas prac ekshumacyjnych w Charkowie, prowadzonych pod nadzorem Naczelnej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej, które zostały przesłane do Polski w celu przeprowadzenia badań, a także trzech czaszek ofiar oraz materiału kostnego zabezpieczonych w śledztwie w Muzeum Katyńskim, jednej czaszki ofiary, podjętej w śledztwie z symbolicznego Grobu Policjanta Polskiego umiejscowionego na dziedzińcu Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach oraz jednej czaszki ofiary, podjętej w śledztwie z miejsca symbolicznego pochówku w Sanktuarium „Poległym i Pomordowanym na Wschodzie” Kościoła św. Karola Boromeusza w Warszawie i trzech czaszek ofiar oraz fragmentów kostnych, które najprawdopodobniej zostały przywiezione przez Niemców do Wrocławia po ekshumacji przeprowadzonej w Katyniu w 1943 r., a które zostały zabezpieczone w śledztwie w Zakładzie Medycyny Sądowej Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego.

Kto organizuje pogrzeb ofiar zbrodni katyńskiej?

.Jak wskazał IPN, badania genetyczne zostały zakończone, co umożliwia ich pochówek.

Poinformował także, że zorganizuje uroczystość pogrzebową piętnastu ofiar zbrodni katyńskiej, która odbędzie się 17 września w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie. W jej krypcie spoczną szczątki wydobyte podczas prac ekshumacyjnych w 1991 r. w Charkowie i przechowywane w Muzeum Katyńskim. O miejscu i terminie złożenia szczątków pozostałych ofiar IPN poinformuje w terminie późniejszym.

Do zbrodni katyńskiej doszło po sowieckiej agresji na Polskę, 17 września 1939 r., kiedy do niewoli w ZSRR dostało się ok. 15 tys. oficerów. Decyzja o ich wymordowaniu – jako wrogów komunizmu i Związku Radzieckiego – zapadła na najwyższym szczeblu. Zgodnie z dekretem władz ZSRR, podpisanym przez Stalina 5 marca 1940 r., NKWD zamordowało ok. 22 tys. obywateli polskich, w tym oficerów Wojska Polskiego, policjantów, funkcjonariuszy straży granicznej i służby więziennej oraz osoby cywilne należące do elit II Rzeczypospolitej Polskiej.

Zbrodnia wyszła na jaw 13 kwietnia 1943 r. Przez wiele lat władze sowieckiej Rosji wypierały się odpowiedzialności za to ludobójstwo, przerzucając winę na III Rzeszę Niemiecką. Na oficjalne przyznanie się Moskwy do odpowiedzialności za zbrodnię katyńską trzeba było czekać prawie do końca istnienia Związku Radzieckiego. 13 kwietnia 1990 r. władze ZSRR przyznały się do zbrodni katyńskiej, określając ją jako „jedną z cięższych zbrodni stalinizmu”.

Fałszowanie Katynia

.85 lat temu Sowieci wymordowali polskich oficerów. Później robili wszystko, by zamordować również prawdę o tej zbrodni – pisze Karol POLEJOWSKI.

Ten widok ppłk John H. Van Vliet Jr. zapamiętał na całe życie. W masowych mogiłach leżały rozkładające się ciała w polskich mundurach oficerskich. Wszystkie ofiary „miały dziurę po kuli z tyłu głowy, w pobliżu szyi”, a część – ręce związane sznurkiem.

Van Vliet był w grupie amerykańskich i brytyjskich jeńców, których wiosną 1943 roku Niemcy przewieźli do Lasu Katyńskiego pod Smoleńskiem. Alianccy oficerowie stali się tam mimowolnymi świadkami ekshumacji nadzorowanych przez prof. Gerharda Buhtza. „Chciałem wierzyć, że cała sprawa była oszustwem” – przyznał później Van Vliet. Łudził się, że mordy są dziełem Niemców, próbujących zrzucić winę na Sowietów, by poróżnić ich z innymi państwami koalicji antyhitlerowskiej. Po głębszej analizie zmienił jednak zdanie. „Uważam, że zrobili to Rosjanie” – zaświadczył po odzyskaniu wolności i powrocie do USA.

Dla reputacji Związku Sowieckiego świadectwa takie jak to Van Vlieta – osób neutralnych w sprawie Katynia – były poważnym zagrożeniem. Po ujawnieniu przez Niemców zbrodni na tysiącach polskich oficerów Kreml nie zamierzał przyjmować odpowiedzialności. Sowieci postawili więc na nogi tajne służby i całą machinę propagandy, by przekonać świat do alternatywnej opowieści o niemieckiej winie. Tak narodziło się kłamstwo katyńskie, podtrzymywane przez długie lata.

Dwa potężne ciosy spadły na Polskę we wrześniu 1939 roku. Najpierw uderzył Wehrmacht, a kilkanaście dni później również Armia Czerwona. Totalitarne reżimy, których ideologie miały być nie do pogodzenia – nazistowska Rzesza Niemiecka i komunistyczny Związek Sowiecki – niewiele wcześniej zawarły diabelski pakt, by podzielić między siebie Europę Środkową. Połączonej agresji Wojsko Polskie nie było w stanie się przeciwstawić.

Ziemie polskie znalazły się pod podwójną okupacją. I Niemcy, i Sowieci zaprowadzili na zagarniętych terenach terror. Na Kresach Wschodnich, anektowanych przez ZSRS, jego symbolem stały się – prócz aresztowań – masowe wywózki ludności cywilnej na Syberię i w inne odległe rejony. Represje spadły zwłaszcza na polskie elity: inteligencję, służby mundurowe, urzędników, ziemian i bogatszych rolników wraz z rodzinami.

Pomysł, by bez sądu wymordować dwadzieścia kilka tysięcy osób – polskich jeńców wojennych i więźniów politycznych – 2 marca 1940 roku przedstawił dyktatorowi Józefowi Stalinowi jego zaufany człowiek, ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria. Szef NKWD argumentował, że chodzi o „zdeklarowanych i nierokujących nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej”. Jego wniosek po kilku dniach zatwierdziło Politbiuro.

Już 3 kwietnia z obozu w Kozielsku wyruszył do Katynia pierwszy transport jeńców przeznaczonych do rozstrzelania. Miejsc kaźni było więcej: prócz Lasu Katyńskiego także m.in. Charków, Kalinin (dziś Twer) i Kijów. W sumie w ciągu kilku tygodni Sowieci wymordowali co najmniej 21 768 osób, w tym oficerów Wojska Polskiego (wśród nich wielu rezerwistów, w cywilu pracujących w innych zawodach), policjantów i funkcjonariuszy innych służb mundurowych. Kilkaset ofiar było żydowskiego pochodzenia.

Rodziny pomordowanych nie otrzymały żadnych zawiadomień o śmierci bliskich. Gdy w pewnym momencie przestały otrzymywać od nich korespondencję, miały prawo wierzyć, że to tylko przejściowy brak kontaktu.

Losem oficerów zainteresowały się także władze RP na uchodźstwie. Po czerwcu 1941 roku, czyli niemieckiej napaści na ZSRS, ci ludzie teoretycznie powinni byli zostać zwolnieni. Stalin udawał, że nie ma pojęcia, co się z nimi stało. „Oni uciekli” – wmawiał gen. Władysławowi Sikorskiemu, polskiemu premierowi i Naczelnemu Wodzowi.

W kwietniu 1943 roku Niemcy ogłosili odkrycie w Katyniu masowych mogił polskich oficerów. Włożyli wiele wysiłku, by przekonać świat, że chodzi o ofiary NKWD. Na miejsce ekshumacji ściągnęli międzynarodową komisję lekarską, przedstawicieli Polskiego Czerwonego Krzyża i innych Polaków, a także jeńców z oflagów.

Sowieci odpowiedzieli kłamliwym komunikatem, w którym o zbrodnię oskarżyli Niemców. Tę wersję podżyrowała później tzw. komisja Burdenki, pracująca w Katyniu w styczniu 1944 roku – już po wyparciu Wehrmachtu z okolic Smoleńska przez Armię Czerwoną.

Władze sowieckie posunęły się wręcz do tego, że sprawę Katynia podniosły przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, sądzącym w latach 1945–1946 głównych dygnitarzy nazistowskich. „We wrześniu 1941 roku w Lesie Katyńskim, w pobliżu Smoleńska, hitlerowcy masowo wymordowali oficerów polskich – jeńców wojennych” – czytamy w akcie oskarżenia. „Dowody” okazały się jednak nic niewarte i w wyroku norymberskim sprawa została pominięta.

W czasie II wojny światowej mocarstwa zachodnie nie miały interesu, by przeciwstawiać się kłamstwu katyńskiemu. Stalin był im potrzebny jako sojusznik przeciwko Niemcom, a później Japonii. „Gdyby Hitler najechał piekło, w Izbie Gmin co najmniej życzliwie wspomniałbym o diable” – przyznał szczerze brytyjski premier Winston Churchill. Prezydent USA Franklin Roosevelt wierzył wręcz, że z sowieckim dyktatorem da się budować nowy ład światowy.

Sytuację zmieniła dopiero zimna wojna, zaostrzająca się na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych. W roku 1951 została powołana Specjalna Komisja Śledcza Kongresu Stanów Zjednoczonych do Zbadania Zbrodni Katyńskiej, znana jako komisja Maddena. Dokładnie przeanalizowała ona dostępne wówczas dokumenty i przesłuchała wielu świadków, w tym osoby, które w 1943 roku przyglądały się niemieckim ekshumacjom. Raport Maddena z grudnia 1952 roku odpowiedzialnością za zbrodnię katyńską jednoznacznie obciąża Związek Sowiecki.

Ani ten dokument, ani rzetelne opracowania polskiej emigracji na temat Katynia nie miały jednak szansy oficjalnie zaistnieć w krajach, które po II wojnie światowej znalazły się w strefie wpływów ZSRS. Komunistyczny rząd w Warszawie powtórzył w 1952 roku: „Wymordowanie w Katyniu tysięcy oficerów i żołnierzy polskich było dziełem zbrodniarzy hitlerowskich”.

Każdy, kto w Polsce „ludowej” głosił prawdę o Katyniu, był narażony na represje. Cenzura starannie dbała o to, by w środkach masowego przekazu pojawiały się tylko informacje zgodne z wersją sowiecką. Nawet sądy, które na wniosek rodzin pomordowanych orzekały w sprawach o uznanie za zmarłego, przyjmowały daty zgonu niezgodne z rzeczywistymi: 1941 lub później.

Przeciwko zakłamywaniu zbrodni katyńskiej dramatycznie zaprotestował Walenty Badylak. W marcu 1980 roku podpalił się na Rynku Głównym w Krakowie. W reżimowej prasie ukazały się lakoniczne wzmianki o śmierci chorego psychicznie emeryta. Ludzie wiedzieli jednak swoje – i w miejscu tragicznego zdarzenia stawiali znicze oraz kładli kwiaty.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/karol-polejowski-falszowanie-katynia

PAP/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 27 sierpnia 2025