
Reset z Rosją, o ile niczego się nie uczymy
Mieszkańcy mojej części Europy, tej położonej między Rosją a Niemcami, mają powody, by w tak ważnym momencie przypominać pewne niewygodne dla pokusy resetu z Rosją fakty – pisze prof. Andrzej NOWAK
.Czy stoimy na progu nowego resetu z Rosją Putina? Czy zmierza do tego amerykański prezydent – nawiązując rozmowy z Moskwą w sprawie warunków pokoju z Ukrainą? A gdy tylko ten pokój nastanie, Niemcy skusi perspektywa powrotu do niedawnych „złotych czasów”, kiedy z Rosji płynął do ich gospodarki tani gaz, a przez Rosję szedł wielki eksport niemieckiego przemysłu do Chin? Francja wróci do retoryki „śmierci mózgowej NATO” i swej odwiecznej miłości do „wiecznej Rosji”? I oba najsilniejsze kraje Unii Europejskiej zechcą wreszcie przyjąć zaproszenie Kremla do geopolitycznego rewanżu na „przeklętych Jankesach”, którzy dwa razy już upokorzyli „starą Europę”, ratując przed samą sobą w I i II wojnie światowej?
Mieszkańcy mojej części Europy, tej położonej między Rosją a Niemcami, mają powody, by w tak ważnym momencie przypominać pewne niewygodne dla takiej pokusy resetu fakty. Ukraińcy mają obowiązek teraz przypominać to, co przecież tak niedawno działo się w Buczy – zbrodnie wojenne popełniane przez żołnierzy Putina na masową skalę przy „wyzwalaniu” okolic Kijowa albo los tysięcy dzieci ze wschodniej Ukrainy, uprowadzonych i wywiezionych w głąb Rosji w trakcie owego „wyzwalania”. Kilka krajów Europy Wschodniej – Finlandia, Litwa, Łotwa, Estonia, Polska, Rumunia – ma obowiązek, by stale przypominać ten akt polityczny, który utorował Hitlerowi drogę do II wojny, a Stalinowi pozwolił zabrać do spółki z Niemcami ziemie i mieszkańców tych właśnie krajów. To pakt Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku, który w sekretnym protokole między dwoma zbrodniczymi państwami ustalił granice rozbioru Europy Wschodniej.
Granice zaborów dokonanych przez imperium Stalina w wyniku tego paktu zostały następnie zatwierdzone przez jego nowych zachodnich aliantów, Churchilla i Roosevelta. Liderzy wolnego świata podeptali w ten sposób zasady zainicjowanej przez siebie cztery lata wcześniej Karty Atlantyckiej. Drugi jej punkt głosił zakaz dokonywania zmian terytorialnych bez zgody zainteresowanych narodów. Trzeci: prawo wszystkich narodów do wyboru formy własnego rządu i przewrócenie niepodległości wszystkich państw, które zostały jej w czasie wojny pozbawione. Ta zasada została pogrzebana na konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie, w lutym 1945 roku. Zwłaszcza prezydent amerykański, Roosevelt, nie zrobił wtedy nic, by chociaż ograniczyć Stalinowi możliwość sowietyzacji Polski i innych krajów – od Estonii po Bułgarię – zajmowanych w owym czasie przez Armię Czerwoną.
Co oznacza wkroczenie armii poszerzającej geopolityczne panowanie Moskwy na podstawie układów z partnerami, którzy dzielą Europę Wschodnią na strefy wpływów – najdrastyczniej pokazało doświadczenie wschodniej połowy Polski, „wyzwolonej” w ten sposób przez Armię Czerwoną we wrześniu 1939 roku. I o tym doświadczeniu ma obowiązek przypominać Polska. Streszcza to doświadczenie, choć oczywiście nie wyczerpuje go w całości, jedno słowo: Katyń.
To punkt na mapie pod Smoleńskiem, w pół drogi między Moskwą i Mińskiem. Jedno z miejsc, gdzie na rozkaz władz Związku Sowieckiego dokonano w kwietniu 1940 roku zbrodni ludobójstwa na elicie narodu polskiego. Po sowieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 roku trafiło do niewoli kilkanaście tysięcy polskich oficerów. W większości byli to powołani pod broń w ostatnim momencie oficerowie rezerwy. W cywilu byli to nauczyciele, lekarze, adwokaci, artyści, urzędnicy. Stalin postanowił tę głowę Polski uciąć, by potem przyszyć nową, złożoną z jego agentów i posłusznych jego panowaniu marionetek. 5 marca 1940 roku Biuro Polityczne KC Partii Bolszewików, ze Stalinem na czele, podjęło decyzję: wszystkich rozstrzelać. Ta decyzja rozstrzygnęła los przetrzymywanych w obozach jenieckich 14 736 „byłych oficerów”. Politbiuro postanowiło dodatkowo, że należy rozstrzelać razem z nimi także większość z ponad 11 tysięcy aresztowanych na okupowanych ziemiach wschodniej Polski „kontrrewolucjonistów”. I to właśnie postanowienie zostało wykonane w ramach operacji nazwanej katyńską, od miejsca, gdzie odkryto już w 1943 r. groby zamordowanych. Katyń, a także ujawnione jako miejsca egzekucji dopiero po 1989 roku Charków i Twer – to trzy główne miejsca tej zbrodni, w których zamordowano łącznie 22 tysiące osób. Niemcy w tym czasie, dodajmy, robili to samo na zajętej przez siebie części Polski. W ramach tak zwanej „Intelligenzaktion” w masowych egzekucjach zabijali od 1939 roku dziesiątki tysięcy przedstawicieli polskich elit. Kiedy w 1943 r. odkryli pod Smoleńskiem masowe groby rozstrzelanych polskich oficerów, a specjalna komisja Czerwonego Krzyża ustaliła bez wątpienia fakt, że tego czynu dokonali Sowieci w roku 1940 – Stalin nie tylko zaprzeczył, ale oskarżył Polaków i ich legalny rząd na emigracji w Londynie o… współpracę z faszystami.
Czy zachodni partnerzy nie widzieli o tej zbrodni i o tym, kto jej dokonał? Wiedzieli. Prezydent Roosevelt został szczegółowo poinformowany przez specjalnego wysłannika na Bałkany, George’a H. Earle’a. Ale podobnie jak Churchill, nie chciał przyjąć tego faktu do wiadomości. Przypomniał mu o tym sam Stalin. Na konferencji w Teheranie w listopadzie 1943 roku rzucił w stronę swoich anglosaskich kolegów znaczącą sugestię: a może by tak rozstrzelać 50 do 100 tysięcy niemieckich oficerów? Byłby spokój z Niemcami… Roosevelt i Churchill nie podjęli tematu.
Dlaczego dzisiaj, 80 lat później, powinniśmy o tym przypominać? Nie dlatego, by przeczyć brutalnym prawom tzw. realizmu politycznego. Jeśli chce się naprawdę przerwać przelew krwi – nie naszej, tylko napadniętych Ukraińców, to trzeba albo zapewnić im szybkie i bezapelacyjne zwycięstwo, albo porozumieć się z napastnikiem, by wspólnie – z Ukrainą oczywiście przy stole, a nie na stole obrad – wynegocjować warunki rozejmu. Nie wolno jednak pomylić napastnika z partnerem ani dać sobie narzucić wielkie kłamstwo jako jeden z warunków takiego układu. Wielkim kłamstwem jest zamazanie odpowiedzialności za zbrodnie, pamięci o ofiarach – ale także pamięci o sprawcach. Dlaczego to ważne? Bo owa pamięć wyraża prawdę o istocie reżimu, który w Rosji znieprawia niestety kolejne już pokolenia: reżimu opartego na agresji wobec sąsiadów, skrywanej lub otwartej (częściej otwartej) nienawiści do Zachodu i stałym dążeniu do jego rozbicia, po plasterku. „Oddajcie nam kawałek prawdy, kawałek pamięci, kawałek Europy Wschodniej, potem Środkowej, oddajcie nam się w końcu w całości – to pomożemy wam obronić się przed tą straszną Ameryką…”. Tak wygląda ta „salami tactics”.
Kiedy Putin ogłosił na konferencji w Monachium w lutym 2007 roku nową zimną wojnę z Zachodem, a w sierpniu następnego roku najechał zbrojnie Gruzję, prezydent Polski, Lech Kaczyński starał się budzić pogrążoną w resecie Europę. W 70 rocznicę zbrodni katyńskiej chciał na jej miejscu przypomnieć nie tylko jej fakt, ale także fatalne skutki kłamstwa, które ma zamazywać zbrodnie, a nawet przerzucać odpowiedzialność na ofiary. Razem z delegacją państwową, łącznie 96 osób, nie doleciał jednak na tę uroczystość w Katyniu. Jego samolot 10 kwietnia 2010 roku roztrzaskał się tuż pod Smoleńskiem w niewyjaśnionych do dziś ostatecznie okolicznościach. Ówczesny rząd polski, z Donaldem Tuskiem na czele, całkowicie zaangażowany wtedy (razem z kanclerz Merkel) w reset z Putinem, przyjął tę wersję wydarzeń, jaką ustaliła komisja wyznaczona przez rosyjskiego dyktatora: komisja najlepszych specjalistów w dziedzinie kłamstwa.
.Nie przyniosło to nic dobrego. Otwarło drogę do dalszej agresji Putinowi. Polityczne negocjacje nie mogą oznaczać resetu pamięci, kompromisu prawdy i kłamstwa, bo taki kompromis oznacza ostatecznie zawsze sukces kłamstwa i wzmacnia agresora. O tym wołają dziś i zawsze – katyńskie groby.
Tekst ukazał się w nr 70 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].