Triumf wolności w Europie Wschodniej jest dziełem „Solidarności” [Michał PRZEPERSKI]

Wolność przyszła, bo pomogli w tym papież, Ronald Reagan, Margaret Thatcher i Michaił Gorbaczow, ale ostatecznie zrobili to Polacy: kartką wyborczą – mówili historycy podczas pierwszego dnia konferencji na temat wpływu „Solidarności” na przemiany w innych krajach Europy Wschodniej. Dr Michał Przeperski z Instytutu Historii PAN w Warszawie podkreślił kluczowe znaczenie działań Michaiła Gorbaczowa w procesie przemian lat 80. w Europie.

Wolność przyszła, bo pomogli w tym papież, Ronald Reagan, Margaret Thatcher i Michaił Gorbaczow, ale ostatecznie zrobili to Polacy: kartką wyborczą – mówili historycy podczas pierwszego dnia konferencji na temat wpływu „Solidarności” na przemiany w innych krajach Europy Wschodniej. Dr Michał Przeperski z Instytutu Historii PAN w Warszawie podkreślił kluczowe znaczenie działań Michaiła Gorbaczowa w procesie przemian lat 80. w Europie.

Michał Przeperski o Solidarności

.Dwudniową międzynarodową konferencję „Wolność zrodziła się w Polsce. „Solidarność” a rozwój sytuacji politycznej w Europie Środkowo-Wschodniej w latach osiemdziesiątych XX” w Centralnym Przystanku Historia im. Lecha Kaczyńskiego zorganizował Instytut Pamięci Narodowej.

„Dzisiejsze spotkanie ma wyjątkowe znaczenie. Zgromadziło przedstawicieli narodów, które dzielą doświadczenia komunistycznego zniewolenia, ale także wspólną drogę do wolności. „Solidarność” była czymś więcej niż związkiem zawodowym. Była ruchem społecznym: moralnym i duchowym przebudzeniem milionów ludzi, którzy wbrew przemocy i aparatowi państwa totalitarnego odważyli się upomnieć o swoje prawa (…). Niech to spotkanie będzie hołdem dla odwagi i determinacji ludzi, którzy 45 lat temu mieli odwagę powiedzieć „nie” komunistycznemu zniewoleniu” – napisał w liście do uczestników konferencji wiceprezes IPN Karol Polejowski.

Konferencję rozpoczął referat dr. Sebastiana Pilarskiego z IPN w Warszawie pt. „Na drodze do wolności. NSZZ „Solidarność” w latach 1980-1989”. Pilarski przedstawił historię powstania NSZZ „Solidarność” głównie z myślą o zagranicznych słuchaczach.

– Obowiązkiem historyka jest (…) zadanie pytania: Jakie okoliczności sprawiły, że kolejny kryzys polityczny w PRL zakończył się inaczej niż kryzys roku 1956, 1970 czy 1976 (…), ale doprowadził do przemian, które należy ocenić – z perspektywy dzisiejszej – za nieodwracalne? Dlaczego właśnie wówczas, czyli w roku 1980 i 1981, doszło do tak daleko idących przemian? – pytał.

Dr Michał Przeperski z Instytutu Historii PAN w Warszawie podkreślił kluczowe znaczenie działań Michaiła Gorbaczowa w procesie przemian lat 80. w Europie. Przypomniał, że Polska była jedynym krajem, w którym system komunistyczny został obalony dzięki demokratycznym wyborom – 4 czerwca 1989 roku. – Wolność przyszła, bo pomogli w tym papież, Ronald Reagan, Margaret Thatcher i Michaił Gorbaczow, ale ostatecznie zrobili to Polacy: kartką wyborczą – ocenił Przeperski.

Z kolei prof. Nikołaj Iwanow z Uniwersytetu Opolskiego, były opozycjonista w ZSRR pochodzenia białoruskiego, poruszył kwestię prób nawiązania współpracy między „Solidarnością” a dysydentami z ZSRR. Przedstawił również historię ruchów opozycyjnych w tym kraju. Wyjaśnił, że koncentrowały się one przede wszystkim na obronie praw człowieka i upominaniu się o przestrzeganie przez władze konstytucji.

– Bo konstytucja teoretycznie gwarantowała obywatelom bardzo szeroki wachlarz swobód, ale praktyka rozmijała się z teorią – powiedział prof. Iwanow.

Opowiedział również o swoich osobistych doświadczeniach. W 1981 r. przyjechał do Polski i przekazał Kornelowi Morawieckiemu tekst „Posłania do Zjazdu NSZZ Solidarność” zredagowanego przez grono dysydentów radzieckich. Z obawy, że taki dokument mógłby zostać przy nim znaleziony w trakcie kontroli granicznej, Iwanow nauczył się tekstu na pamięć.

„Kornel Morawiecki przetłumaczył go na język polski i trochę upiększył” – wspominał tamten epizod prof. Iwanow.

Konferencja „Wolność zrodziła się w Polsce” zgromadziła badaczy z Polski, Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii, Albanii. Została zorganizowana z okazji 45. rocznicy powstania „Solidarności”. Organizatorzy zaznaczyli, że to właśnie ta organizacja odegrała „decydującą rolę w procesie wychodzenia całej Europy Środkowo-Wschodniej z komunizmu, a jej narodziny w sierpniu 1980 r. były przełomowym momentem w najnowszej historii Polski”.

Jaruzelski stał się pożądanym sojusznikiem grupy Mazowieckiego [Michał PRZEPERSKI]

.„Część niedoszłych wyborców nie wierzyła, że wybory mogą coś zmienić” – mówi dr Michał Przeperski. W II turze wyborów 18 czerwca 1989 roku wzięło udział 25,3 proc. uprawnionych.

Michał PRZEPERSKI to doktor historii, pracownik Instytutu Historii PAN oraz rzecznik prasowy Muzeum Historii Polski. Specjalizuje się w dziejach Europy Środkowej w XX wieku, zwłaszcza w procesach transformacji politycznej i społecznej. Autor m.in. książek „Nieznośny ciężar braterstwa. Konflikty polsko-czeskie w XX wieku”, „Mieczysław F. Rakowski. Biografia polityczna” i „Dziki Wschód. Transformacja po polsku 1986-1993”.

Igor RAKOWSKI-KŁOS: Frekwencja w wyborach 4 czerwca 1989 r. wyniosła 62,7 proc. Czy to dużo, bo w wyborach parlamentarnych więcej uprawnionych zagłosowało dopiero w 2023 r., czy mało, bo dziesięć milionów osób nie wzięło udziału w głosowaniu?

Michał PRZEPERSKI: Dużo, choć wtedy myślano inaczej.

Dlaczego?

Michał PRZEPERSKI: Frekwencja w „wyborach” w okresie PRL była wysoka, chociaż była to frekwencja nieprawdziwa, manipulowano nią na potęgę. Wiosną 1989 roku można było oczekiwać, że wszyscy pójdą do wyborów, bo skoro pojawiła się porcja wolności, to ludzie zrobią z niej użytek, biorąc udział w wyborach. Wielu pomyślało jednak inaczej: skoro jest wolność, to można także nie głosować i w ogóle można się wyborami nie interesować. Od 1947 roku aparat komunistycznego państwa wywierał presję na obywateli, by brali udział w wyborczej farsie, manifestując w ten sposób poparcie dla władzy. Wreszcie w 1989 roku Polacy otrzymali wolność od tego, żeby nikt nie kazał im stawić się przy urnie. Moim zdaniem pokazało to również, że ogromne polityczne zaangażowanie Polaków było mitem.

Skąd wziął się ten mit?

Michał PRZEPERSKI: Powstał w czasie 16 miesięcy istnienia legalnej „Solidarności” w latach 1980–81. Wtedy wykształciło się przekonanie, że skoro organizacja liczy blisko dziesięć milionów obywateli, a członkostwo w ruchu społecznym wymaga więcej wysiłku i zainteresowania niż akt wyborczy, to Polacy są niebywale rozpaleni politycznie i politycznie aktywni. W dużym skrócie można powiedzieć, że 4 czerwca 1989 roku to było wielkie sprawdzam. To sprawdzam wypadło na poziomie 62,7 proc. i to było rozczarowujące. Z dzisiejszej perspektywy widzimy, że nie było to wcale mało w porównaniu z następnymi wyborami w III RP.

W drugiej turze frekwencja była o wiele niższa: 25,3 proc.

Michał PRZEPERSKI: Zestawienie frekwencji w dwóch turach wiele mówi. W pierwszej Polacy mieli realny wpływ na to, kto zasiądzie w parlamencie. Wyborcy mogli odrzucić listę krajową PZPR i jej koalicjantów. Mogli też zagłosować na jednego ze 100 kandydatów do Senatu i 161 kandydatów do Sejmu, którzy byli wskazani przez „Solidarność”. W drugiej turze zostało niewiele mandatów do obsadzenia i zainteresowanie Polaków także okazało się niewielkie. Dodajmy tu jeszcze, że część niedoszłych wyborców z obu tur w ogóle nie wierzyła, że wybory mogą coś zmienić.

Kornel Morawiecki, lider Solidarności Walczącej, przestrzegał przed tamtymi wyborami, że to gra z szulerami. Pisał, że od tego, czy w państwie rządzonym przez komunistów, będzie 100, czy 200 posłów wyznaczonych przez komitety obywatelskie, nie zależy los Polski. Dlaczego nawet część opozycji uważała, że wybory 4 czerwca niczego nie zmienią?

Michał PRZEPERSKI: Bo tego uczyło doświadczenie. Było rzeczą typową dla Polaka nie wierzyć w akt wyborczy. W zasadzie od 1922 roku nie było w Polsce w pełni demokratycznych, pięcioprzymiotnikowych wyborów. W 1989 roku zaufanie do komunistów szorowało po dnie. Dla obywatela PRL było jasne, że władze manipulowały, oszukiwały i kłamały. W społecznym odczuciu niewiele zmieniało to, że w końcu w latach 80. propaganda trochę zelżała i pojawiły się elementy pierestrojki i głasnosti. Można było wreszcie powiedzieć słowo „Katyń” i dawać do zrozumienia, że za mordem na polskich oficerach stali Sowieci. Można było też pisać, że PZPR źle rządzi. Ale to nie zmieniało przekonania, że władza ma w rękach wszystkie atuty.

Cała rozmowa: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/pepites/jaruzelski-stal-sie-pozadanym-sojusznikiem-grupy-mazowieckiego-michal-przeperski/

PAP/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 września 2025