Nathaniel GARSTECKA: Karol Nawrocki może nadać Europie nowy impuls

Karol Nawrocki może nadać Europie nowy impuls

Photo of Nathaniel GARSTECKA

Nathaniel GARSTECKA

Redaktor „Wszystko co Najważniejsze". Francuz urodzony w Paryżu, z polsko-żydowskimi korzeniami. Pasjonuje się historią i kulturą Polski, Francji i narodu żydowskiego. W nowym tygodniku "Gazeta na Niedzielę" prowadzi cotygodniową kronikę. Mieszka w Warszawie.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Sukces inauguracyjnego międzynarodowego tournée Karola Nawrockiego dowodzi, że nowy prezydent Polski nie zamierza pozostać zamknięty w swoim pałacu i że dąży do nadania nowego impulsu Europie, która traci impet – pisze Nathaniel GARSTECKA

.Waszyngton, Watykan, Rzym, Helsinki, Wilno, Berlin, Paryż, Nowy Jork… W ciągu nieco ponad miesiąca nowy prezydent Polski, Karol Nawrocki, odbył kilka ważnych podróży zagranicznych. Ponadto gościł w Warszawie przywódców państw bałtyckich i Danii, aby wzmocnić więzi między sojusznikami z NATO w obliczu rosyjskich prowokacji.

Ci, którzy znają życiorys Karola Nawrockiego, obserwowali jego działania w Muzeum II Wojny Światowej, w Instytucie Pamięci Narodowej, a następnie w trakcie kampanii prezydenckiej, nie są zaskoczeni takim początkiem jego kadencji. Nie jest on zawodowym politykiem, aparatczykiem bez ideologicznego kręgosłupa ani technokratą bez charakteru. To człowiek, który zna historię naszego kontynentu, który wie, skąd pochodzimy, a zatem dokąd zmierzamy, który wie, gdzie są nasi sojusznicy i kim są nasi wrogowie. Przyznajmy, że to zmiana w stosunku do tego, do czego przywykliśmy przez ostatnie sześćdziesiąt lat.

Miałem okazję uczestniczyć w jednej z jego podróży, do Berlina i Paryża, w dniach 15-16 września 2025 roku. Mogłem obserwować pracę zespołu prezydenta, poznawać tematy, które chciał poruszyć w rozmowach z Niemcami i Francuzami, oraz siłę podkreślanych symboli. Miałem okazję dłużej porozmawiać z najbliższymi współpracownikami Karola Nawrockiego i mam dość jasną wizję tego, jak będzie wyglądała jego kadencja prezydencka.

.Najważniejszym celem jego pięcioletniej kadencji będzie wzmocnienie sojuszu z Zachodem w obliczu zagrożenia rosyjskiego. To aż nazbyt oczywiste. Jego nieuczciwi przeciwnicy polityczni nazywają go „agentem Kremla” lub „nacjonalistą zafascynowanym Trumpem”. Trzeba ich zrozumieć; byli zszokowani porażką liberała Rafała Trzaskowskiego pomimo obiecujących sondaży. Próbowali wciągnąć Karola Nawrockiego w bagno, nazywając go „gangsterskim alfonsem”, próbowali kwestionować jego zwycięstwo wyborcze, próbowali zmobilizować sądy, by zablokowały objęcie przez niego urzędu prezydenta. Na szczęście te próby destabilizacji zakończyły się fiaskiem, więc pozostały im tylko kłamstwa i manipulacje oraz używanie słów, których prawdopodobnie nie rozumieją.

To nie wszystko. Sojusz bez wspólnego kompasu moralnego nie może funkcjonować prawidłowo. Jaki sens mają umowy o wzajemnej obronie, skoro nasze kraje korumpuje pacyfizm, a w decydującym momencie głowy państw wolą negocjować i „ratować pokój”, niż stawać z bronią w ręku, by wspomóc zaatakowanych sojuszników? Karol Nawrocki prowadzi zatem kampanię na rzecz konserwatywnej zmiany w Europie, zainicjowanej między innymi przez Giorgię Meloni we Włoszech. Solidny sojusz zbudowany wokół wspólnych wartości – tak można by opisać program Karola Nawrockiego.

W ramach tego sojuszu Francja mogłaby odegrać wiodącą rolę. W każdym razie ma ku temu możliwości. Prezydent Polski podkreślił to podczas konferencji prasowej, którą wygłosił w okazałych wnętrzach Ambasady RP w Paryżu: Francja i Polska są naturalnymi sojusznikami, o czym świadczą wieki historii. Symbolem tej przyjaźni jest marszałek Poniatowski, którego pomnik wkrótce zostanie odsłonięty w stolicy Francji.

W wywiadzie dla „Wszystko co Najważniejsze” ambasador Francji w Polsce, Étienne de Poncins, tak opisał charakter Francuzów i Polaków: W szczególności istnieje umiłowanie wolności i pragnienie walki z hegemonią. […] Zawsze udaje nam się dojść do porozumienia w sprawach zasadniczych, na przykład w obliczu egzystencjalnych zagrożeń, takich jak wielkie totalitaryzmy XX wieku”. Francja, która odzyskałaby kontakt ze swoją chwalebną tożsamością, w naturalny sposób stałaby się czołowym sojusznikiem Polski, a Polacy potrafiliby to docenić.

Ci ostatni znają historię. Wiedzą lepiej niż ktokolwiek, jak myślą Rosjanie i ich przywódcy. Wiedzą, co to znaczy być w orbicie Kremla, niezależnie od tego, czy pod bezpośrednią okupacją, czy w obliczu zagrożenia militarnego. Francuzi, którzy mają jedynie romantyczną wizję Moskwy, zrodzoną z ograniczonych doświadczeń, fikcji literackiej i celowych manewrów informacyjnych Rosji, w rzeczywistości mają już na czym się opierać w tym regionie: na Polsce. Kraju, narodzie, który dzieli z Francją o wiele więcej wartości niż Rosja. Takie przesłanie Karol Nawrocki przekazał prezydentowi Macronowi we wtorek, 16 września 2025 roku, w Pałacu Elizejskim.

Ale w takim razie, co ze Stanami Zjednoczonymi? W końcu czy Polacy nie są „koniem trojańskim Jankesów w Europie”, jak czytamy i słyszymy wszędzie we francuskiej debacie publicznej? Zachęcam zatem Francuzów, moich rodaków, do zadania sobie banalnego pytania: bardzo szybko, od początku lat 90., Polacy zrozumieli, że Rosja nie będzie tolerować porażki z 1989 i 1991 roku. Poinformowali o tym kraje zachodnie. Który kraj zapewnił ich o swoim wsparciu i gotowości? Francja czy Stany Zjednoczone? Jakże więc możemy się dziwić, że Polacy ufają swoim partnerom zza Atlantyku bardziej niż tym zza Niemiec? Jakże możemy się dziwić, że Polacy nie kupują francuskiej broni, skoro Paryż, pomimo ostrzeżeń, dążył do nawiązania strategicznego partnerstwa z Moskwą jeszcze kilkanaście lat temu, także za rządów Emmanuela Macrona? Jakże możemy się dziwić, gdy Francja uczestniczyła w antypolskiej histerii w instytucjach europejskich za czasów konserwatywnych rządów w Warszawie?

A zatem tak, Stany Zjednoczone są i pozostaną głównym sojusznikiem Polski. Karol Nawrocki o to zadba. Nie jest to jednak polityka celowo antyfrancuska. Chodzi o uwzględnienie żywotnych interesów Polski, biorąc pod uwagę jej położenie geograficzne. Z drugiej strony Francja jest już jednym z czołowych partnerów handlowych Polski, a perspektywy rysują się obiecująco dzięki nowemu traktatowi dwustronnemu, podpisanemu między oboma krajami. Traktat został podpisany w niezwykle symbolicznym mieście Nancy (słynnym mieście Stanisława Leszczyńskiego), ale przypieczętowany szczerym i stanowczym uściskiem dłoni między Emmanuelem Macronem a Karolem Nawrockim na dziedzińcu Pałacu Elizejskiego we wtorek 16 września. Obaj panowie zajmują odmienne stanowiska polityczne, ale charakter polskiego prezydenta zyskał szacunek jego francuskiego odpowiednika.

Zmiana polityczna we Francji otworzyłaby drogę do nowych możliwości gospodarczych i militarnych oraz nadałaby nowy impuls Europie, która traci impet. Europejczykom brakuje dziś więzi. Silnej, jednoczącej więzi. Oficjalne „wartości europejskie” ewidentnie podążają złą drogą. Tolerancja dla islamizmu, społeczny progresywizm, radykalna dechrystianizacja, fizyczne i moralne rozbrojenie narodów europejskich, wezwanie do masowej imigracji w celu zbilansowania stagnacji demograficznej… Wszystko to nie ma szans zjednoczyć naszych narodów. Wręcz przeciwnie, podsyca nieporozumienia i nieufność wobec elit.

Niektórzy nazywają Karola Nawrockiego „eurosceptykiem”. Wręcz przeciwnie, jest on głęboko oddany idei Europy, która na nowo odkryłaby swoje korzenie – zwłaszcza liberalne, konserwatywne i chrześcijańskie – i zjednoczyłaby się wokół prawdziwie wspólnego projektu. To projekt Europy federalnej, scentralizowanej w Brukseli lub Berlinie i ideologicznie zdominowanej przez progresywizm można określić mianem „eurosceptycznego”, ponieważ neguje tożsamość naszego kontynentu, naszej cywilizacji, naszego tysiącletniego dziedzictwa. Wymazywanie starego, by stworzyć sztuczne nowe, jest negacją tego, kim jesteśmy. Federaliści wykorzystują i nadużywają wszelkich politycznych i medialnych sztuczek, abyśmy uwierzyli w coś przeciwnego, nazywając „putinistami” tych, którzy odmawiają przekazania wszelkiej władzy Brukseli i wyrzeczenia się swojej tożsamości. Na szczęście jednak to działa coraz słabiej.

.Europa Karola Nawrockiego to Europa, która celebruje pamięć o Leonardzie da Vinci, Janie Sebastianie Bachu, Jacques’u-Louisie Davidzie i Mikołaju Koperniku, a nie Europa promująca islamską chustę, „homoseksualną dumę” czy likwidację naszego przemysłu, pożądaną przez lobby ekologiczne. Europa Karola Nawrockiego to Europa, która dumnie przypomina o bitwie pod Wiedniem w 1683 roku, epopei napoleońskiej i Bitwie Warszawskiej w 1920 roku, a nie taka, która dąży do rozmycia naszej historii w wielokulturowej magmie. Europa Karola Nawrockiego to wreszcie Europa, której elity i obywatele są świadomi zagrożeń ciążących nad ich cywilizacją i są zdeterminowani, by wspólnie stawić im czoła, a nie Europa, która ogranicza swoje narody do kultu „rozsądnych dostosowań”, powszechnego mieszania się i negocjacji „za wszelką cenę” w obliczu agresywnych wrogów.

Ta Europa nie może być Europą, która odrywa się od obecności Stanów Zjednoczonych. Przynajmniej dopóki nasz przemysł zbrojeniowy będzie tym, czym jest. Ani dopóki nasze elity nie dadzą się zwieść pacyfizmowi. Ameryka pozostaje na razie naszym najważniejszym gwarantem bezpieczeństwa i musi być traktowana jako taki. Nie ma znaczenia, kto jest jej obecnym przywódcą. Nie powinno nam to jednak przeszkodzić w budowaniu głębszych relacji między narodami europejskimi. Świadczy o tym otwartość Karola Nawrockiego wobec krajów bałtyckich, Włoch i Francji. Jego ręka jest wyciągnięta do nas szczerze i zdecydowanie. Aż prosi się, by ją uścisnąć.

Nathaniel Garstecka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 września 2025
Fot. KPRP/Mikołaj Bujak