Maria STEPAN: "Zrozumieć Majdan. Zrozumieć Krym"

"Zrozumieć Majdan. Zrozumieć Krym"

Photo of Maria STEPAN

Maria STEPAN

Do 2024 r. dziennikarka „Wiadomości” TVP. Od zawsze zakochana w słowiańskim Wschodzie i od wielu lat nieustannie go tropiąca. Śledziła wybory na Ukrainie, w Rosji i na Białorusi. Oprócz Wschodu, tropi też ludzi. Ich emocje, wielkie chwile i potężne zakręty. Choć od kilku lat zawodowo związana z Warszawą, prywatnie wciąż tęskni za wiatrem od morza – „obywatelka” Gdańska.

Czytam, że jestem stepan-śmierć. Że pewnie tak lubię. Że opowiadałam o śmierci po katastrofie smoleńskiej i że teraz znów jestem w „swoim żywiole”. Świat w tzw. „międzyczasie” ma inne problemy. Krym. Rosja. Nikt już nie pamięta, nie chce, nie ma czasu, by pomyśleć kto i dlaczego kazał doskonale wyszkolonym, uzbrojonym spec-nazowcom uciekać przed groteskowo wyposażonymi „majdanowcami”. Nikt już nie drąży kto i dlaczego opłacił snajperów i kazał im w środku kilkumilionowego miasta polować na ludzi. Nikogo już jakoś nie interesuje kto i dlaczego zarządził tę obławę. Dla świata „uzbrojeni” w kaski rowerowe i tekturowe tarcze „bojownicy”, martwi bojownicy, to oczywiście bohaterowie. „Niebiańska sotnia”. Nikt już nie zawraca sobie głowy (Krym przecież teraz!) w czyim chorym umyśle ta sotnia się zalęgła i po co.

A może warto. Może gdyby tak własny umysł poćwiczyć, to jasne by było dlaczego ten Krym i ten kryzys.

19.02. Jechaliśmy samochodem. Wiedząc, że w Kijowie zaczęto jawnie, wprost, zabijać ludzi. Już nie zza węgła, nie „pod pretekstem”.

Oglądałam ten Kijów od listopada. Gdy rosły barykady, gdy „nieznani sprawcy” mierzyli w oczy demonstrantów. By oszpecić. Niekoniecznie by zabić… Gdy Majdan zobaczyłam rano, 19-go, miałam tylko jedno skojarzenie: Janukowycz-Neron Kijowa… Spalił do gołej ziemi. I zawarł rozejm.

Rozmawiam z Berkutem. Z funkcjonariuszami wojsk wewnętrznych. Przekonują, że bronią porządku. Że przecież parę lat temu, razem z Polakami, chronili Bałkany. I za ich plecami widzę jak ich koledzy prowokują Majdan, jak rzucają koktajlami Mołotowa, jak pokazują gdzie chętnie posłaliby wszystkich tych „aktywistów”…

MMMMMM

20.02. Śpię w bluzie, przy otwartym, oknie, włączonym telewizorze. Gdy gryzący dym włazi do łóżka, jeszcze nic nie rozumiem. Podchodzę tylko do okna. Patrzę. Berkut ucieka. Czort wie dlaczego. Uzbrojonych po zęby spec-nazowców „goni” garstka majdanowców. Z tekturowymi tarczami, jakimś wielkim metalowym koszem na śmieci z przodu. Głupie. Chore. Ani ten śmietnik, ani tarcze. Żadna ochrona. Padają jak muchy. Jeden za drugim. Wybiegamy z hotelu. Obłęd. Niosą rannego. Spada razem z noszami. Fontanna krwi. Osmolona, urwana, poszarpana sutanna jednego z księży. Wieczorem go zobaczę w hotelu. Jak, w hełmie, będzie spał na siedząco. Wokół specyficzny słodkawy zapach kilkunastu ciał. Rano odprowadzi w ostatnią drogę tych, którym zamknął oczy. Z rozpędu w tym samym hełmie, z oberwaną przez granat sutanną. Ani on, ani nikt, nie zdejmie kominiarek, hełmów, „kuloodpornych” kamizelek. Bo kuloodporna, jak się okaże, żadna nie była. Snajperzy strzelali też w szyje.

Wracamy po ponad tygodniu. Czytam, że jestem stepan-śmierć. Że pewnie tak lubię. Że opowiadałam o śmierci po katastrofie smoleńskiej i że teraz znów jestem w „swoim żywiole”. Świat w tzw. „międzyczasie” ma inne problemy. Krym. Rosja. Nikt już nie pamięta, nie chce, nie ma czasu, by pomyśleć kto i dlaczego kazał doskonale wyszkolonym, uzbrojonym spec-nazowcom uciekać przed groteskowo wyposażonymi „majdanowcami”. Nikt już nie drąży kto i dlaczego opłacił snajperów i kazał im w środku kilkumilionowego miasta polować na ludzi. Nikogo już jakoś nie interesuje kto i dlaczego zarządził tę obławę. Dla świata „uzbrojeni” w kaski rowerowe i tekturowe tarcze „bojownicy”, martwi bojownicy, to oczywiście bohaterowie. „Niebiańska sotnia”. Nikt już nie zawraca sobie głowy (Krym przecież teraz!) w czyim chorym umyśle ta sotnia się zalęgła i po co.

A może warto. Może gdyby tak własny umysł poćwiczyć, to jasne by było dlaczego ten Krym i ten kryzys.

Jutro wracam do Kijowa. Ludzie tu wciąż umierają. Od ran. Poparzeń. Części z nich – ponad 300. nazwisk – po prostu nie można odnaleźć.

Maria Stepan, „Wiadomości” TVP

Fot.Autorka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 stycznia 2014