
"Koniec Europy?"
Na przełomie roku wszyscy podsumowują i prognozują. Amerykanie chcą od Obamy roku aktywnych działań i przypominają jego cele na właśnie mijający rok 2013. Wszechstronne reformy podatkowe z akceptacją obu partii – nawet nie zaproponowane. Powszechny dostęp do przedszkoli wysokiej jakości – nie wydarzyło się. Przyjęcie reform rozwiązujących problemy migracji – widoczny brak. Wzrost płacy minimalnej – gdzieś temat zniknął.
A przecież do tamtych zobowiązań dodać trzeba nowe, które w przemówieniu o stanie państwa, jakie prezydent USA wygłosi 28 stycznia zostaną opisane: zakończenie reformy ubezpieczeń zdrowotnych, gdzie na przełomie roku wydłużono o 1 dzień czas wejścia do systemu; sprawdzenie (1 lipca) czy umowy z Iranem o kontroli wykorzystania potencjału nuklearnego okażą się realne; cząstkowe wybory do Kongresu, czyli możliwość zmiany sił na amerykańskiej scenie politycznej (4 listopada); wyjście z Afganistanu – 31 grudnia. Ameryka ma kłopot ze sprawnością polityki, choć może ten rok będzie maleńkim przełomem?
To zresztą fascynujące patrzeć na – niestety – słabości polityki amerykańskiej i porównywać tę politykę z polską polityką, która ma o wiele więcej sukcesów, niż nam się wydaje, a oceniania bywa najczęściej jako niedobra. Czy można sobie wyobrazić, co działoby się w Polsce, gdyby totalne wpadki startu informatycznego Healthcare system ze Stanów przenieść na drobny start polskiego EWUSia ze stycznia 2013 ? Polskie malkontenctwo zabija wzrost kapitału społecznego, amerykański krytycyzm ma swoją miarę i nigdy nie zabija społecznego zaufania.
Polskie malkontenctwo zabija wzrost kapitału społecznego, amerykański krytycyzm ma swoją miarę i nigdy nie zabija społecznego zaufania.
A Europa ? Europa jest zmęczona… Coraz trudniej podejmować działania, które naprawdę mają budować integrację. To tak jakby spora część krajów członkowskich w obawie przed falami populizmu narodowego, czy w obawie o własne przewagi w realnym rządzeniu – uciekała przed niezbędną pulą kolejnych decyzji integracyjnych. Boją się niektórzy jednolitego rynku cyfrowego i telekomunikacyjnego, co oznacza, że trudno będzie odzyskać przewagi konkurencyjne Europy w tych dziedzinach. Boją się różne państwa harmonizacji przepisów o ochronie prywatności, jakby nie czuły, że to temat kluczowy dla obywateli – i to w całym świecie. Boją się różne rządy nowych impulsów dla integracji uważając widocznie, że europejski wysiłek na rzecz unii bankowej, czy narzędzi restrukturyzacji przy problemach z równowagą finansową państw, to wystarczająco dużo. I nie ma otwartości na nowe obszary integracji.
Brytyjczycy negują nawet fundament unijny, jakim jest swoboda przepływu osób i otwarte rynki pracy, i de facto proponują podział na 2 Europy. Obok podziału na kraje euro – i będące poza strefą wspólnej waluty, oprócz podziału na stare i nowe kraje, czy Północ i Południe (odradzanie się dążeń do nowej ligi hanzeatyckiej) – mamy zatem kolejny wymiar dzielenia się Europy, a nie łączenia. Czy ten proces raczej dzielenia się niż wyraźnego łączenia zostanie w 2014 roku powstrzymany, pomniejszony…?
Z pewnego punktu widzenia patrząc, skoro będzie to rok wyborów do Parlamentu Europejskiego, a w efekcie tworzenia nowego przywództwa w Komisji – istnieją szanse na rewitalizację instytucji europejskich, ich realne ożywienie. Chociaż zapowiedż startu w wyborach ugrupowań narodowo-populistycznych, z ich antyintegracyjnymi wizjami – zakłóca te szanse. Do parlamentu może wejść nawet i 15-20% reprezentantów tych ugrupowań. Sens i wartość nowego parlamentu będą się więc brały z walki o integrację – jej zwolenników z przeciwnikami. Powstanie presja na nowe zdefiniowanie tego, co kluczowe dla europejskiej tożsamości drugiej, a patrząc przyszłościowo – i trzeciej dekady XXI wieku. Bez nowego zdefiniowania europejskiej tożsamości, bez otwartej debaty o narzędziach wzmacniania integracji europejskiej, bez twórczego sporu, a może i bez twórczej destrukcji – Europa nie odzyska sił witalnych potrzebnych do nowego ułożenia świata.
Bez nowego zdefiniowania europejskiej tożsamości, bez otwartej debaty o narzędziach wzmacniania integracji europejskiej, bez twórczego sporu, a może i bez twórczej destrukcji – Europa nie odzyska sił witalnych potrzebnych do nowego ułożenia świata.
To nie jest łatwe zadanie. Bo te krzyżujące się podziały, wzrost znaczenia państw liderskich (Niemcy, Francja?, a co z Wielką Brytanią?) w stosunku do personalnych liderów Europy działających z mandatu Brukseli, ciągle łamiący potęgę europejskiej gospodarki kryzys – wszystko to osłabia działanie dobrych czynników dośrodkowych. Kto wie zatem, czy parlament wybierany na lata 2014-2019 nie będzie miał historycznej roli do odegrania – bo kto wie, czy to nie tam właśnie powinna odbywać się ta najważniejsza dla przyszłości Europy debata. I jeśli Parlament znajdzie wspólnotę języka i wartości z instytucjami Komisji oraz państwami członkowskimi, czyli Radą Europejską de facto – to może swoją misję wypełni. 25 maja ( dzień głosowania w wyborach do PE) będzie ważnym dniem dla Europy.
To będzie również ważny czas dla polskiego określenia zarówno naszych interesów w Europie, jak i wspólnoty naszych interesów z Europą. Już nie wystarczy mówić, co my możemy od Europy dostać, czy jak to lubią niektórzy nazywać – wyrwać, ale trzeba też zaznaczyć, co my możemy Europie zaoferować, dać z samych siebie.
A co będzie się działo w tym samym czasie, w roku 2014. w świecie realnym?
Prognozy i projekcje mówią, że w 2014. przybędzie 138 mln dzieci, z czego przeszło 50% urodzi się w krajach Azji i Pacyfiku. Realne PKB globu wzrośnie o 3.7%, choć będzie się to rozkładać bardzo nierównomiernie.Wzrosną nasze wydatki konsumenckie o ok. 3%, choć w Europie Zachodniej o 10%, co spowoduje,iż dochody do dyspozycji wzrosną w tej części świata po raz pierwszy od 2007 roku.Przyrośnie znacząco liczba gospodarstw domowych i będzie po raz pierwszy w historii większa, niż 2 miliardy, a 89% wkładu do tego przyrostu dają gospodarki rosnące. Rok 2014 pokaże również, że świat się starzeje. Przeciętny wiek mieszkańców Ziemi po raz pierwszy przekroczy 30 lat, a różnica między najniższą średnią wieku mieszkańców ( kraje z Bliskiego Wschodu i Afryki) a najwyższą ( kraje Europy Środkowo Wschodniej) osiągnie 19 lat!
W 2014 r. przybędzie 138 mln dzieci, z czego przeszło 50% urodzi się w krajach Azji i Pacyfiku.
A zatem na pierwszy plan wybijają się problemy demografii oraz bezpiecznego, ale i satysfakcjonującego wzrostu dochodów i potrzeby równomierności ich rozkładu oraz tego, czy sprawnie prowadzona polityka będzie pozwalała budować tożsamość rozwojową nastawioną na jakość życia. I dobrze jest dodać, że chodzi o politykę odpowiednio wykorzystującą specyfiki potencjałów rozwojowych danych kręgów kulturowych oraz równocześnie potencjały rozwojowe nowych technologii. Odpowiednie wykorzystanie potencjału nowych technologii jest kluczowe dlatego, że doszliśmy do takiego momentu, iż określają one procesy zmian we wszystkich dziedzinach gospodarki i życia.
Może przydałaby się analiza: demografia a świat cyfrowy – szanse i ograniczenia.
Ale póki tej analizy nie ma – zaufajmy intuicji. Demografia i cyfryzacja są kluczowymi czynnikiami rozwoju, ale też i zahamowań.
Więc z życzeniami na 2014: nie hamujmy, uniknijmy dryfu, dajmy szanse rozwojowi.
Michał Boni
26 grudnia 2013