Blisko dwa tysiące obiektów kultury zniszczyli Rosjanie na Ukrainie

W wyniku zbrojnej agresji Rosjanie uszkodzili 1974 obiekty kultury, a około jedna trzecia z nich została zniszczona – przekazała służba prasowa Ministerstwa Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy.

321 zniszczonych obiektów kultury

.”Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej nadal odnotowuje szkody w infrastrukturze kulturalnej na Ukrainie w wyniku rosyjskiej agresji (…) 1974 instytucje kultury, z wyłączeniem obiektów dziedzictwa kulturowego, doznały szkód, z których 321 zostało zniszczonych (16,3 proc.)” – czytamy w oświadczeniu.

Infrastruktura kulturalna poniosła największe straty i szkody w obwodach donieckim, chersońskim, charkowskim, kijowskim, mikołajowskim, ługańskim i zaporoskim oraz w Kijowie.

Rosjanie nie oszczędzają pereł ukraińskiej kultury

.Łącznie dotkniętych zostało 951 instytucji: 705 bibliotek, 151 placówek edukacji artystycznej, 114 muzeów i galerii, 36 teatrów, kin i filharmonii, 14 parków, ogrodów zoologicznych i rezerwatów przyrody oraz 3 cyrki.

„Do końca marca 2024 r. prawie całe terytorium Ługańska i znaczne części obwodów zaporoskiego, donieckiego i chersońskiego nadal znajdują się pod tymczasową okupacją, co uniemożliwia obliczenie dokładnej liczby instytucji kulturalnych dotkniętych działaniami wojennymi i okupacją” – podało ministerstwo.

Sztuka daje nadzieje

.„Ludzie czytali książki. Przy dźwiękach eksplozji, przy mrocznym szumie mopedów na niebie, przy huku broni przeciwdronowej. Ludzie czytali książki. W skąpym świetle świec i noworocznych girland na baterię, w świetle latarek turystycznych, siedząc w schronach, na kamiennych schodach metra, między dwiema „względnie bezpiecznymi ścianami”. Ludzie czytali książki” – pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Olha KARI, ukraińska pisarka, dziennikarka, felietonistka. W swoim artykule opisuje ona, że często to właśnie kultura pozwala ludziom zapomnieć na chwile o tej wojnie.

„Monstrualny blackout, w którym pod koniec listopada 2022 roku pogrążyła się ukraińska stolica wraz z resztą Ukrainy, nastąpił nagle i na długo. Już wcześniej dochodziło do ostrzałów i zasilanie wysiadało na kilka godzin, ale tym razem wszystko było inaczej. Kilka eksplozji wieczorem rozdarło niebo nad Kijowem i nagle zapadła cisza. Natychmiast wysiadło zasilanie, a także połączenie internetowe. W tym samym czasie przerwano dopływ wody. Ledwo działała telefonia komórkowa, lecz niebawem także przestała funkcjonować. Miasto pogrążyło się w ciszy i ciemności – ulice tliły się słabym światłem latarni, okna domów były ciemne. To wzbudza lęk – kiedy odczuwa się ciszę odciętego od zasilania, wykrwawionego miasta. Nie wiem, co było cięższą próbą – przetrwanie marcowego oblężenia stolicy, gdy miasto, które poprzedniego dnia tętniło tysiącami głosów wesołych towarzystw, hałasem korków ulicznych, płonęło światłem bistro i kawiarni, nagle wypełniło się seriami z broni automatycznej i eksplozjami ostrzału artyleryjskiego, czy siedzenie w głębokiej ciemności, w absolutnej pustce i kompletnym niezrozumieniu, jak długo ta ciemność potrwa. Dzień? Dwa? Rok? Resztę życia” – wspomina autorka.

Jedynym promieniem światła w blackoucie okazały się być książki. Podczas pierwszego blackoutu musieli oszczędzać powerbanki i używać ich tylko do ładowania telefonów, a nie do zasilania lamp do czytania, więc często zadowalano się świeczkami. 

„Pamiętam, że wtedy, w pierwszym roku inwazji, nie mogłam czytać nic poza wspomnieniami o II wojnie światowej. Takie książki były jedynymi, które przynosiły mi ulgę, ponieważ uświadamiały mi, że u mnie jeszcze nie wszystko jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Bez względu na to, jakie mroki i okropieństwa niesie ze sobą ta wojna, postęp cyfrowy i nowoczesna technologia dają znacznie większe pole do przetrwania. A nawet do czytania książek” – pisze Olha KARI.

„W tych dniach ciemności i ciągłego ostrzału moją osobistą potężną tarczą, rodzajem kulturalno-artystycznej obrony, było nie tylko czytanie, ale także pisanie książki. O wojnie. Dziwnie to brzmi, prawda? Przecież – za oknem wojna, w telefonie – wojna, wszędzie wojna, a ja jeszcze piszę o wojnie – jak więc się w niej nie rozpuścić, nie ugrząźć? Nie znam odpowiedzi. Ale te godziny, które spędzałam codziennie z laptopem i rękopisem, wyrywając cenny czas między przerwami w dostawie prądu, pracą dziennikarską i zajęciami domowymi, były rzeczywiście najszczęśliwszymi i najspokojniejszymi godzinami tej pierwszej wojennej zimy. Dawało mi to siłę i zapał, by budzić się każdego ranka i żyć dalej, wierzyć w zwycięstwo i w to, że przynajmniej skończę książkę” – dodaje.

Dlatego otwarcie księgarenki w środku pustego, oblężonego miasta stało się promykiem nadziei, który później rozbłysnął z mocą reflektora! Na pierwszy rzut oka wydaje się, że czytanie książek w czasie wojny, chodzenie do teatru lub na koncerty to żałosna forma eskapizmu, na którą nie ma miejsca podczas epokowych wydarzeń historycznych, gdy płonie Bachmut, wrogowie ostrzeliwują wykrwawioną Awdijiwkę, a stolica zarzucana jest Kindżałami. Ale w rzeczywistości kultura we wszystkich swoich formach – od przyjemnego „książkowania” (czytania, zbierania, pisania lub wydawania książek) po kręcenie przejmujących materiałów wideo o obronie ukraińskich miast – jest potężną obroną przed załamaniem i mrokiem.

„Festiwale książek, koncerty, przedstawienia baletowe i operowe, spektakle i miejskie performance w czasie wojny – przecież to nie tylko życie na przekór; to przede wszystkim potrzeba prowadzenia prawdziwego, autentycznego życia dla siebie i swoich bliskich, krewnych, przyjaciół, potrzeba budowania potężnych ochronnych kręgów człowieczeństwa, które Rosjanie próbują zniszczyć, zmieszać z popiołem i pokruszonymi cegłami, burząc i rabując nasze muzea, biblioteki, zabijając i okaleczając naszych artystów, tancerzy, muzyków, pisarzy, fotografów, kradnąc im twórcze lata, lata rozkwitu i inspiracji, a czasem odbierając im życie. Ponieważ ukraińscy artyści często stawiają opór wrogom nie tylko na froncie kulturalny”, ale także na prawdziwym froncie, w ziemiankach i okopach, gdzie zamiast stroju baletowego świeżo upieczona sanitariuszka nosi wojskowy pas i hełm, a wykładowca tańca klasycznego obsługuje drony bojowe lub zestrzeliwuje wrogie pociski wycelowane w miasta” – podsumowuje autorka.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 kwietnia 2024