Bruksela szuka pomysłów na większą konkurencyjność Europy

W Brukseli zakończył się dwudniowy szczyt przywódców krajów unijnych poświęcony konkurencyjności UE. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że Bruksela zmaga się z konkurencyjnością. Główne czynniki osłabiające konkurencyjność Unii to rozdrobnienie rynków kapitałowych, wysokie ceny energii, brak wykwalifikowanych pracowników i bariery w handlu.

Jak wspierać europejskich przedsiębiorców

.”Ostatnie cztery lata udowodniły, że konieczne jest wzmocnienie naszej konkurencyjności i jednolitego rynku. (…) Widzę cztery główne obszary, w których należy działać” – powiedziała von der Leyen na konferencji prasowej po zakończeniu obrad.

Według niej europejskim przedsiębiorstwom należy przede wszystkim ułatwić dostęp do kapitału, a sposobem na to ma być unia rynków kapitałowych.

„Co roku 300 mld euro oszczędności z UE trafia za granicę – przede wszystkim do USA. Są to pieniądze, które nie pracują na rozwój naszych przedsiębiorstw. Jest to konsekwencja rozdrobnienia naszych rynków kapitałowych. Przedsiębiorstwa w UE mogłyby liczyć na dodatkowe 470 mld euro rocznie z rynków finansowych, gdybyśmy dokończyli tworzenie tej unii” – podkreśliła przewodnicząca Komisji.

Jako drugi czynnik dławiący konkurencyjność unijnej gospodarki wskazała koszty energii.

„Osiągnęły (one) teraz poziom sprzed wybuchu wojny, ale strukturalnie są one wciąż zbyt wysokie” – ubolewała von der Leyen, przypominając, że w nadchodzącym roku ma ruszyć kilka dużych projektów eksportu LNG, co powinno przełożyć się na niższe ceny surowca.

Bruksela chce zwiększyć konkurencyjność

.Sposobem na kolejny czynnik osłabiający konkurencyjność, czyli brak wykwalifikowanej siły roboczej, ma być według szefowej KE – oprócz szkoleń oraz aktywizacji zawodowej osób bezrobotnych i kobiet – legalna imigracja.

„W ubiegłym roku 3,5 mln osób legalnie przyjechało do UE. To trzy razy więcej niż (wyniosła) nielegalna imigracja. Im lepiej radzimy sobie z legalną imigracją, tym konsekwentniej musimy zwalczać migrację nieregularną oraz przemytników ludzi, którzy za tym stoją” – zastrzegła von der Leyen.

Zauważyła, że nie może być mowy o konkurencyjności bez handlu. „90 proc. światowego wzrostu gospodarczego w nadchodzących latach będzie generowane poza UE. Europa jest kontynentem handlowym, dużo bardziej otwartym niż USA. To handel odpowiada za lwią część naszego dobrobytu. (…) Musimy dalej działać na rzecz otwartego i sprawiedliwego handlu, który jest szansą dla naszych przedsiębiorstw” – podsumowała przewodnicząca Komisji.

Stworzenie Europy, w której narody współprowadzą zorganizowaną politykę, jest doniosłym dokonaniem ubiegłego stulecia

.Édouard BALLADUR, były premier Francji, minister gospodarki i finansów, kandydat w wyborach prezydenckich pisze ,że przez trzydzieści ostatnich lat świat zmienił się znacznie na niekorzyść Europy. Francja również bardzo się zmieniła. Wydaje się, że nadwerężone zostały jej siły witalne. Czy na jej podźwignięcie się Europa może mieć jakiś wpływ, skoro sama jawi się jako słaba i bezbronna, zależna od reszty świata, zagrożona rozsadzeniem od środka? Czy jej konstrukcja daje gwarancję wiarygodnej odpowiedzi na potrzeby we wszystkich dziedzinach, które tego wymagają? Odpowiedź brzmi: nie. W każdym razie rozwiązania, które polegałyby na jeszcze większym wzmocnieniu władzy rozmaitych organów UE ze szkodą dla państw narodowych, których zależności wobec tych organów byłyby jeszcze bardziej pogłębione, powinny zostać odrzucone.

Po kolejnych rozszerzeniach Unia liczy dzisiaj 27 członków. Od samego początku przydział głosów dla poszczególnych państw w Radzie UE i Parlamencie Europejskim w niewielkim stopniu uwzględniał rzeczywistą wagę państw, faworyzując te, które miały mniej mieszkańców. Pod tym względem sprawy poszły w złym kierunku. Od początku również podział kompetencji między Wspólnotą, a później Unią a państwami członkowskimi budził szereg wątpliwości, gdyż niektóre kompetencje przynależały wyłącznie do państw, a inne były współdzielone. Kwestie te próbowano uregulować, ale działo się to w takim nieporządku, że wzmocniono jedynie władzę europejskiej technostruktury, czego dowodem są często niezręczne i wykraczające poza kompetencje wypowiedzi aktualnej przewodniczącej Komisji Europejskiej. Wykraczanie przez nią poza swoje kompetencje odbywa się ze szkodą dla Rady UE, złożonej z państw członkowskich i będącej najwyższym organem Unii Europejskiej.

Gdy w latach 1993–1995 pełniłem funkcję premiera, byłem zagorzałym przeciwnikiem szybkiego i znacznego rozszerzenia Unii, gdyż obawiałem się, że utraci ona w tym procesie spoistość i dynamizm. Zaproponowałem pakt stabilności, który został przyjęty w 1995 roku i w którym państwa powstałe po rozpadzie ZSRR i kandydujące do UE miały zobowiązać się do uznania swoich ówczesnych granic i przestrzegania praw mniejszości zamieszkujących ich terytorium. Ponieważ często niejasny podział kompetencji między państwami a Unią Europejską tylko pogłębiał ten nieład, zasugerowałem, żeby zorganizować Europę w kręgi o zmiennym składzie i różnych kompetencjach. W pewnym sensie już tak się działo, ale większość państw UE nie chciała uczynić z tego zasady, więc zamieszanie się utrzymywało.

W 2008 roku traktat lizboński uwydatnił wady konstrukcji europejskiej. Wzmocniono niezależność przewodniczącego Komisji względem państw członkowskich, gdyż odtąd nie jest on wybierany jednomyślnie, ale większością głosów i wymaga aprobaty Parlamentu Europejskiego; Komisja posiada monopol na inicjatywę ustawodawczą i odpowiada wyłącznie przed Parlamentem, który może przegłosować wotum nieufności; jej skład został ograniczony, każde państwo członkowskie mianuje tylko jednego komisarza, podczas gdy wcześniej największe i najliczniejsze państwa powoływały dwóch komisarzy; rola Rady Europejskiej najczęściej sprowadza się do zatwierdzania a posteriori decyzji podjętych przez inne organy.

Jeśli chodzi o podział kompetencji, zamieszanie tylko się pogłębiło, a kompetencje ściśle krajowe zostały ograniczone do formy szczątkowej. Następnie Francja podjęła inicjatywę kolejnego rozszerzenia i przedstawiła propozycje zgrupowane pod pojęciem suwerenności europejskiej, z definicji wykluczając swoją własną suwerenność w tych obszarach. Odtąd w rozszerzonej Europie istnieje kilka kategorii państw członkowskich: te, które uwspólnotowiają wszystkie kompetencje przewidziane traktatami; te, które na swój wniosek nie przystąpiły do strefy euro i nie stosują zasady swobodnego przepływu osób przewidzianej w układzie z Schengen; te, których kandydatura została zaakceptowana i z którymi trwają negocjacje; te, których wniosek jest procedowany; te, które pozostają na zewnątrz, ale zawarły układy stowarzyszeniowe z Unią; i wreszcie te, które mają ewentualnie przystąpić do Europejskiej Wspólnoty Politycznej. Jak się w tym wszystkim połapać?

Aby odejść od tego nieładu, musimy zaproponować kilka zasad, które uproszczą nasze funkcjonowanie, a jednocześnie pozwolą na utrzymanie suwerenności państw narodowych w kluczowych obszarach. Dopóki nie wprowadzimy w życie tych reform, nie powinniśmy przyjmować do naszej wspólnoty ani jednego nowego członka.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 kwietnia 2024