Chorwaci żądają przeprowadzenia referendum w sprawie migracji
Opozycyjne ugrupowanie parlamentarne Ruch Ojczyźniany wezwało rząd Chorwacji do zamknięcia granic ze względu na napływ nielegalnych imigrantów. Prezes partii Ivan Penava ostrzegł, że w przeciwnym razie jego formacja zorganizuje referendum w tej sprawie – poinformował dziennik „Jutarnji list”.
Referendum w sprawie migracji
.Partia Penava opublikowała również deklarację „Stop inwazji imigrantów”, a on sam wezwał do postawienia „ogrodzeń i barykad” na granicach Chorwacji, zaś premiera kraju Andreja Plenkovicia oskarżył o „prowadzenie polityki zgodnej z linią Brukseli” zamiast „ochrony obywateli Chorwacji i dbania o ich bezpieczeństwo”.
„Z kraju bezpiecznego stajemy się czymś zupełnie odwrotnym; nasze granice przekraczają być może członkowie Państwa Islamskiego, a my pozwalamy im poruszać się między nami” – powiedział lider Ruchu Ojczyźnianego.
Ugrupowanie dało rządowi czas do 10 października na zmianę „polityki brukselskiej, która zagraża bezpieczeństwu i stabilności kraju”, a w przeciwnym razie podjęta zostanie inicjatywa zorganizowania referendum.
„Wynik tego plebiscytu – gwarantuję – będzie taki, że 95 proc. obywateli sprzeciwi się nielegalnej imigracji” – zapewnił Penava.
Wsparcie humanitarne
.W opublikowanej w czwartek deklaracji „Stop inwazji imigrantów” podkreśla się, że „Chorwacja, chcąc zapewnić uchodźcom wsparcie humanitarne, narażona jest na zorganizowaną inwazję imigrantów”.
„Jesteśmy świadkami terroru, jaki stosuje się wobec obywateli Chorwacji na obszarach przygranicznych, ale także zbrojnych starć służb z osobami, które nielegalnie próbują przekroczyć nasze granice. Rząd celowo próbuje ukryć prawdziwą, przerażającą skalę zorganizowanej inwazji migrantów na Chorwację” – ostrzegła partia.
Ugrupowanie wezwało też do natychmiastowego wysłania na granicę wojska, „jeśli policja nie jest w stanie opanować sytuacji”. Od władz zażądano również porzucenia planu budowy tzw. ośrodków recepcyjnych dla imigrantów.
Australia i doświadczenia z migrantami
.Mimo różnic australijskie doświadczenia z zakresu ochrony granic coraz częściej stanowią punkt odniesienia dla polityków w innych demokratycznych państwach rozwiniętych próbujących rozwiązać dylematy moralne związane z kontrolą nielegalnego przekraczania granicy przez imigrantów – pisze Michał KOŁODZIEJSKI na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.
Niemal równo 20 lat temu na wodach międzynarodowych 150 km na północ od australijskiej Wyspy Bożego Narodzenia miały miejsce wydarzenia, które odcisnęły trwałe piętno na polityce migracyjnej Australii. 24 sierpnia 2001 r. o świcie osiadł na mieliźnie mały indonezyjski kuter rybacki, na którego pokładzie było 433 migrantów (przeważali uchodźcy z rządzonego przez talibów Afganistanu) starających się przedostać z Indonezji do Australii. Rozbitków podjął norweski frachtowiec MV Tampa. Afgańczycy nie zgadzali się na powrót do Indonezji, a Australia zdecydowanie odmawiała zgody na wejście statku na swoje wody terytorialne. Gdy norweski kapitan zdecydował się na zmianę kursu w kierunku Australii, australijskie siły specjalne weszły na pokład statku, by do tego nie dopuścić.
Po kilkutygodniowym impasie, gdy przyjęto naprędce porozumienia z władzami jednego z najmniejszych krajów na świecie, Republiki Nauru, afgańscy uchodźcy zostali przez Australię odesłani na tę odizolowaną wyspę na Pacyfiku, odległą od australijskich wybrzeży o ponad 3 tys. kilometrów. Wkrótce po tym 133 z nich przyjęła Nowa Zelandia. Pozostali spędzili na Nauru długie miesiące, a nawet lata.
Wydarzenia te, od nazwy statku określane jako incydent „Tampa”, wywołały międzynarodową krytykę oraz napięcia dyplomatyczne, głównie między Australią a Norwegią. Przede wszystkim jednak stały się punktem zwrotnym w australijskiej polityce ochrony granic w obliczu niekontrolowanego napływu migrantów ekonomicznych i uchodźców. Australijski parlament przyjął wówczas pakiet ustaw tworzący nowe ramy polityki migracyjnej.
Wnioski cudzoziemców, którzy nielegalnie przekroczyli australijską granicę, miały być rozpatrywane w zagranicznych obozach przejściowych. Na utworzenie tego typu ośrodków zgodziły się Nauru i Papua-Nowa Gwinea (otrzymując za to od Australii wielomilionowe wsparcie). Oddalone od kontynentu terytoria zależne Australii, w tym szczególnie Wyspa Bożego Narodzenia (znajdująca się znacznie bliżej Indonezji niż wybrzeży Australii), wyłączone zostały z australijskiej strefy migracyjnej – przybycie na te terytoria przestało uprawniać do wystąpienia z wnioskiem o azyl. Cel zmian był jednoznaczny – przekonać cudzoziemców starających się osiedlić w Australii, że ich wnioski nie będą rozpatrzone, jeśli przekroczą granicę nielegalnie.
.Mimo prowadzonych przez Australię szerokich działań informacyjnych przyjęte rozwiązania nie od razu zatrzymały napływ migrantów. Funkcjonowanie szlaku morskiego przerzutu imigrantów do Australii możliwe było dzięki rozbudowanej siatce przemytników, którzy nie zamierzali łatwo się poddać.Jak tragiczne następstwa mogły jednak mieć takie wyprawy, pokazała katastrofa, która miała miejsce zaledwie kilka tygodni po incydencie „Tampa”.
PAP/ Wszystko co Najważniejsze/ LW