Cyklon B. Narzędzie architektów Holokaustu testowano na Polakach
Cyklon B zapisał się w historii jako substancja, której użyto do wymordowania przeszło miliona Żydów, przede wszystkim w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau. Nim to się jednak stało, środek trzeba było przetestować. Nazistom posłużyli do tego przetrzymywani w niewoli Polacy i radzieccy jeńcy.
Cyklon B: charakterystyka
.Początki śmiercionośnego specyfiku były niewinne. Został on wynaleziony na początku lat 20. XX wieku przez zespół pod kierunkiem uznanego niemieckiego chemika żydowskiego pochodzenia, Fritza Habera. Uznano go wówczas za dobry środek owadobójczy – miał służyć między innymi do odwszawiania ubrań. Sęk w tym, że głównym składnikiem preparatu był cyjanowodór, substancja silnie toksyczna, szkodliwa również dla ludzi. Po jego przedostaniu się do organizmu dochodziło do zablokowania transferu tlenu z krwi do pozostałych tkanek. Właściwość tą postanowili wykorzystać naziści.
Pierwsze testy cyklonu B jako środka służącego uśmiercaniu ludzi przeprowadzono już w 1940 roku w Buchenwaldzie. W konsultacjach dotyczących użycia preparatu uczestniczyli naukowcy, tacy jak Bruno Tesch i Gerhard Peters. Szkodliwą substancję produkowała i dystrybuowała spółka Degesch, w której większość udziałów rozdzielona była pomiędzy silnie upolityczniony koncern IG Farben oraz firmę Degussa. Cyklonem B zainteresował się niebawem zastępca komendanta obozu w Auschwitz, Karl Fritzsch.
Pierwsze testy w Auschwitz-Birkenau
.Próby użycia cyklonu B w największym niemieckim obozie koncentracyjnym na ziemiach polskich zainicjowano 3 września 1941 roku. Na śmierć przeznaczono wówczas 850 osób, w tym około 600 radzieckich jeńców oraz około 250 Polaków. Tych ostatnich wyselekcjonowano spośród chorych więźniów przebywających w obozowym szpitalu. Dobór odbywał się bez konkretnego planu. Lekarze przeprowadzali pobieżny wywiad u kolejnych osadzonych, posyłając na śmierć tych, którzy prezentowali się ich zdaniem najgorzej.
Nieszczęśliwcy, którym przyszło wziąć udział w eksperymencie, musieli wycierpieć o wiele więcej niż późniejsze ofiary cyklonu B. W Auschwitz nie było jeszcze komór gazowych. Straceńcy zgromadzeni zostali zatem w podziemiach bloku 13 (późniejszego bloku 11). Funkcjonariusze obozu wrzucili do środka granulki cyklonu B, a następnie szczelnie zasypali okna prowadzące do piwnic. Na miejsce powrócili dopiero następnego dnia. Okazało się wówczas, że stężenie toksyny było za małe i niektórzy więźniowie wciąż żyli. Do „komór” dorzucono wobec tego jeszcze więcej granulek i znów odczekano jakiś czas. Tym razem nikt już nie przeżył. Ciała przewieziono do krematorium i spalono.
Cyklon B: dalsze użycie
.Okrutni organizatorzy eksperymentu z 3 września 1941 roku uznali, że odnieśli sukces i mogą zacząć stosować cyklon B na szerszą skalę. Za komorę gazową służyła wpierw kostnica, a później pobliskie opuszczone domy. Wreszcie w 1942 roku poczęto wznosić komory specjalnie przystosowane do masowego uśmiercania ludzi. W ciągu kolejnych trzech lat przy użyciu cyklonu B pozbawiono w Auschwitz życia ponad milion przedstawicieli ludności żydowskiej.
Po zakończeniu II wojny światowej pomysłodawcy i organizatorzy wykorzystania cyklonu B do niesienia zagłady zostali postawienie przed sądem. Część z nich, między innymi Bruno Tescha, skazano na karę śmierci. Odpowiedzialne za produkcję specyfiku firmy – IG Farben i Degussa – jednak przetrwały. Swoją działalność kończyły w różnych okolicznościach dopiero w XXI wieku. W 1993 roku wykorzystanie cyjanowodoru przeciwko ludzkości zostało zdelegalizowane w ramach konwencji o zakazie broni chemicznej.
Jedna trzecia Niemców uważa, że ich przodkowie byli wśród ofiar wojny
.„Zbrodniczy charakter niemieckiej okupacji Polski jest wciąż stosunkowo nieobecny w świadomości niemieckiej. Polska nie jest tu jednak odosobnionym przypadkiem. Pamięć niemiecka podąża za kompleksami zbrodni, takimi jak Holokaust, «eutanazja», prześladowania Sinti i Romów oraz homoseksualistów. Wina za wojnę i Holokaust jest niekwestionowana, ale jest też zdepersonalizowana. Sprawstwo z reguły nie pojawia się w pamięci niemieckich rodzin – jedna trzecia Niemców uważa, że ich przodkowie byli ofiarami wojny.” – pisze dla „Wszystko co Najważniejsze” niemiecki historyk, PROF. Stephan LEHNSTAEDT.
„Wysiłki na rzecz wyjaśnienia historii kończą się zatem jedynie ograniczonym sukcesem. Dzisiaj 65 proc. Polaków i 57 proc. Niemców dostrzega dobre lub bardzo dobre stosunki między oboma krajami. Jednocześnie ponad 20 proc. Polaków i Niemców uważa, że dalsza poprawa stosunków sąsiedzkich powinna opierać się na zrozumieniu przeszłości. Na poziomie politycznym temat ten wydawał się ostatnio zawężać do kwestii reparacji. Warszawa jeszcze oficjalnie ich nie zażądała, ale strach przed tym doprowadził do pewnego przyśpieszenia działań w Berlinie. Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaproponowało postawienie pomnika Polaków, który w zeszłym roku został zatwierdzony przez Bundestag.” – zauważa PROF. Stephan LEHNSTAEDT.