Ukraina nie targowała się z Niemcami w sprawie ekshumacji żołnierzy Wehrmachtu – Radosław Sikorski
Ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej to chrześcijański obowiązek. Potraktujcie te ofiary nie gorzej, niż żołnierzy Wehrmachtu, którzy zostali ekshumowani i pochowani – powiedział w Toruniu szef MSZ Radosław Sikorski, kierując te słowa do władz Ukrainy.
Wykład Radosława Sikorskiego w Toruniu
.Radosław Sikorski w niedzielę wygłosił w Toruniu na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu wykład pt. „Polska w Unii Europejskiej”.
Wśród wątków, które pojawiły się w trakcie dyskusji z uczestnikami spotkania pojawił się temat braku zgody Ukrainy na ekshumacje ofiar zbrodni wołyńskiej.
Ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej to chrześcijański obowiązek. Ta sprawa leży nie tylko w interesie Polski, ale też Ukrainy
.”W sprawie ekshumacjach ofiar rzezi wołyńskiej mamy w Polsce zgodę narodową. Kwestia ekshumacji ofiar nie jest kwestią polityczną, nie powinna być przedmiotem targów, tylko jest chrześcijańskim obowiązkiem. Gdy Polska odzyskała wolność w naszym kraju były niezałatwione kwestie ekshumacji żołnierzy najeźdźcy, jakim był Wehrmacht. Myśmy się nie targowali z Niemcami, tylko pozwoliliśmy im ekshumować i pochować swoich żołnierzy. Powiem więcej – nie targowała się także Ukraina. W Ukrainie w ostatnich kilkudziesięciu latach pochowano ponad 100 tysięcy żołnierzy najeźdźców, żołnierzy Wehrmachtu. I słusznie” – powiedział Radosław Sikorski.
Dodał, że ma do strony ukraińskiej tylko jedną prośbę: „potraktujcie ofiary rzezi wołyńskiej nie gorzej niż żołnierzy Wehrmachtu”.
„Im szybciej strona ukraińska to zrealizuje, tym szybciej ten temat zniknie z naszych dwustronnych stosunków, tym mniejszym będzie obciążeniem w procesie wchodzenia Ukrainy do Unii Europejskiej. To jest w interesie Ukrainy. W tej sprawie nie mamy w Polsce różnicy zdań – tak jak w wielu innych, wbrew temperaturze naszej dyskusji politycznej” – powiedział szef MSZ.
Wołyń. Wybaczenie czy zapomnienie?
.Na łamach „Wszystko co Najważniejsze” ukazał się tekst prof. Jacka HOŁÓWKI, filozofa i etyka, pt. „Wołyń. Wybaczenie czy zapomnienie?”. Autor pisze, że „w połowie lipca dopada mnie czasem kłopotliwa myśl, dlaczego w 1943 roku doszło na Wołyniu do olbrzymiej, niesprowokowanej, dzikiej masakry na Polakach. Dlaczego tego ataku zbiorowej nienawiści nie potrafimy sobie wyjaśnić, opisać jednoznacznie i zrozumieć?”.
„Wołyń to oczywiście nie jedyna taka smutna rocznica. W innych krajach i w innych miesiącach trafiały się zbrodnie równie straszliwe i niezrozumiałe, tylko mniej natarczywie wypierane. O wypadkach na Wołyniu słyszałem, będąc jeszcze dzieckiem, od pani, która widziała tę masakrę na własne oczy. Sam jej nigdy o to nie pytałem, ale niekiedy spontanicznie opowiadała fragmenty ze swego dzieciństwa. Na koniec dodawała. »Dom za domem, całą bandą, gorzej niż zwierzęta, jakieś potwory«. Czemu to robili? Czemu kłuli bagnetami jak popadnie? W brzuch lub w serce. Wrzucali do ognia dzieci ze związanymi nogami i rękoma. Potrafili dziobnąć starca w oko za bezsilne protesty i żeby nie patrzył, skoro nie chce. To nie była wojna, tylko tortury. I co teraz znaczy: wybaczyć? Zapomnieć, uznać, że nie było tego, co było?” – pyta prof. Jacek HOŁÓWKA.
„Początkowo niewiele rozumiałem z tej opowieści. Jakaś zbiorowa zemsta? Specjalna polityka narodowościowa, pijacka niepoczytalność, próba zaciągnięcia winy nie do udźwignięcia? Ofiar było w sumie może sto tysięcy – mówią polscy historycy. To bzdura – odpowiadają ukraińscy kronikarze – najwyżej jedna dziesiąta tej liczby. Ale grobów nie będziemy rozkopywać, bo nas to obraża. Dzisiaj zresztą nikt już nie wie, jak to liczyć. Nie ma listy zamęczonych i oprawcy nie żyją. Minęło 80 lat. Po co do tego wracać? Żeby rozdrapywać rany?”
Prof. Jacek HOŁÓWKA dodaje, że „spokojny i przyjazny wobec Polaków Ukrainiec mówi: »Wybaczamy i prosimy o wybaczenie«. Przypomina też, że trzynaście lat przed rzezią wołyńską świadomie zagłodzono na Ukrainie ponad 4 miliony ofiar, odbierając krajowi zboże. Taki głód zostawia głębokie ślady w pamięci. Dokładnej liczby zagłodzonych też nikt nie zna. Czy to tamta masakra wywołała chęć odwetu? Na kimkolwiek w końcu, bo to nie Polacy głodzili. Może zbrodnie wygaszają się jak echo. Najpierw donośnie, potem silnie, potem jeszcze słyszalnie i wreszcie cisza. Czy w tej sprawie można w ogóle zrobić coś konstruktywnego? I czy warto próbować? Nie chcemy chyba żadnej masakry odtwarzać sobie w pamięci bez końca. Tylko że zapomnieć też jest trudno. I zapewne freudyści też mają rację – co zostanie wyparte bez przepracowania, wróci jak bumerang”.
Tekst prof. Jacka HOŁÓWKI dostępny jest w całości na łamach „Wszystko co Najważniejsze”:
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/sn