
Na pytanie ilu jest katolików na świecie odpowiada opublikowany w Watykanie najnowszy rocznik statystyczny Kościoła. Podano w nim, że liczba katolików wzrosła do 1 miliarda 378 milionów. Stanowią oni 17,6 procent całej ludności.
Ilu jest katolików na świecie? Konkretne liczby
.Według przedstawionych danych za rok 2021 liczba ochrzczonych katolików wzrosła o 1,3 procent. Wskaźnik ten, odnotowano, jest nieco mniejszy od wskaźnika wzrostu ludności na świecie w tym czasie, wynoszącego 1,6 procent.
Najwięcej katolików przybyło w Afryce: o 3,1 procent. W Azji i obu Amerykach notuje się wzrost o około 1 proc. W Europie sytuacja nie ulega zmianie – podano w roczniku.
Odsetek katolików wśród ludności na świecie, wynoszący 17,6 procent, pozostaje niezmienny w ostatnich latach.
W obu Amerykach stanowią oni 64 procent populacji, w Europie 39,6 procent, w Oceanii 25,9 procent. W Afryce jest to 19,4 procent. Najmniej katolików jest w Azji; to 3,3 procent.
Według danych za 2021 rok liczba kapłanów na świecie wyniosła 462 tysiące. W porównaniu z rokiem poprzednim spadła o 0,39 procent. Biskupów jest 5340, a księży 407 tysięcy.
Europa a kwestia chrześcijańska
.Jak pisze prof. Pierre MANENT, politolog i filozof, historyk idei, „człowiek w swoim wysiłku musiał zawsze odpowiadać na propozycję chrześcijańską bądź przyjęciem jej, bądź odrzuceniem – wszelkim poruszeniem duszy w dyskrecji swojej niezbadanej wolności”.
Zdaniem naukowca, „nie sposób uchwycić obecnej sytuacji ani historycznych uwarunkowań, które do niej doprowadziły, bez dokładnego przyjrzenia się niektórym cechom szczególnym religii chrześcijańskiej, a dokładnie jej oryginalności i wyjątkowości”. Jak podkreśla, „to jedyna religia, która w momencie powstania, a potem przez całe stulecia istnienia pod niezmienną postacią była i jest całkowicie niezależna od jakiejkolwiek formy zorganizowania społeczności ludzkich, takich jak naród czy państwo. Wraz z chrześcijaństwem pojawia się radykalnie nowe Słowo, pojawiają się radykalnie nowe działanie oraz radykalnie nowa więź między Słowem a działaniem. Aby połączyć je ściślej, niż kiedykolwiek były połączone, powstała nieistniejąca nigdy wcześniej forma zorganizowania, a mianowicie Kościół. Nie ma bowiem „chrześcijaństwa” bez Kościoła chrześcijańskiego. Owa forma zorganizowania, poruszana wiarą, nadzieją i miłością, w realizacji swojej misji odwołuje się do niezwykle prostego, a zarazem precyzyjnego nauczania – słowa Bożego – które zobowiązana jest nieść do wszystkich ludzi. Zwłaszcza obowiązek głoszenia Bożego wcielenia – „i stał się Człowiekiem” – wymaga precyzyjnego wskazania delikatnej relacji między trzema osobami Trójcy Świętej oraz między dwoma naturami – ludzką i boską – Syna. Stąd taką wagę przywiązywano w religii chrześcijańskiej do doktrynalnej dokładności i piętnowania jej zaprzeczenia, czyli herezji. Ta postawa, w sytuacji gdy życie chrześcijańskie bywało podporządkowywane wyjaławiającej doktrynalnej kontroli, mogła przynosić skutki odmienne od zamierzonych”.
Pierre MANENT jest zdania, że „mniej więcej w połowie XVII wieku podjęto tę wielką i enigmatyczną decyzję, aby powołać do życia suwerena, państwo suwerenne. To właśnie wtedy, w tamtejszym kontekście dziejowym, w formie szczątkowej i niedokończonej, choć niezwykle mocnej, Pascal sformułował na nowo to, co ja nazywam propozycją chrześcijańską: zespół dogmatów bądź tajemnic chrześcijańskich, dających się poznać rozumem lub pozostawionych do akceptacji woli i pociągających za sobą określoną formę egzystencji. „Propozycja” nie ma tutaj tylko znaczenia logicznego czy też pojęciowego. Ma znaczenie praktyczne i czynne: chodzi o akt proponowania, akt, którego pierwszym i głównym autorem jest Bóg w swoim Kościele”.
Lekarstwo na szkodliwe aspekty religii
.„Kwestia tożsamości religijnej jest nieodłącznym elementem globalizacji. Tak więc wiara i tożsamość wkroczyły w XXI wiek jako niekiedy budzące nadzieję, a niekiedy szkodliwe wymiary życia religijnego. Wyzwaniem dla wiernych jest trzymanie się duchowości znajdującej się w sercu każdej wspólnoty religijnej” – pisze prof. Mark JUERGENSMEYER, socjolog i specjalista od studiów globalnych.
„Ponieważ słowo religia może oznaczać tak wiele różnych rzeczy, kilku badaczy religioznawstwa sugerowało, abyśmy zrezygnowali z używania tego terminu. Wilfred Cantwell Smith zaproponował w zamian określenia wiara i tradycja. W książce The Meaning and End of Religion stwierdził, że termin religia nie ma żadnej wartości analitycznej, i opowiadał się za zaprzestaniem jego używania. Sprzeciwiał się poglądowi, że religia może zrobić cokolwiek sama z siebie. Uważał ją za element ludzkich światopoglądów. Dlatego rekomendował używanie tego terminu w formie przymiotnikowej, np. role religijne, organizacje religijne, wierzenia religijne i tym podobne, nie zaś jako rzeczownika, ponieważ stanowiłoby to sugestię, że religia jest niezależnym bytem. Wolał używać określeń kumulatywna tradycja do opisania dziedzictwa kulturowego wielkich wspólnot religijnych na całym świecie oraz wiara w odniesieniu do indywidualnych aktów wierzeń i praktyk religijnych” – podkreśla prof. JUERGENSMEYER.
Jak twierdzi, „w każdej tradycji religijnej wzywa się wiernych, by wyzbyli się dumy, kierowali się współczuciem i z pokorą traktowali wszystkich ludzi. Te właśnie religijne wskazówki mogą zminimalizować uprzedzenia wyrastające z religijnej dyskryminacji. Jesteśmy więc świadkami głębokiego paradoksu. Lekarstwo na szkodliwe aspekty religii może pochodzić z samej religii, a wiara może stanowić antidotum na niebezpieczeństwa związane z tożsamością religijną”.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/PP