Ilu uczniów chodzi do polskich szkół? Coraz mniej

Z danych szacunkowych MEN wynika, że w roku szkolnym 2025/2026 w szkołach dla dzieci i młodzieży będzie uczyć się 4 mln 891,9 tys. uczniów. W klasach I szkół podstawowych prognozowane jest 396,6 tys. uczniów, to o ponad 30 tys. mniej niż w roku szkolnym 2024/2025.
Ilu jest uczniów w polskich szkołach? Najnowsze dane
.Ministerstwo Edukacji Narodowej szacuje, że w roku szkolnym 2025/2026 w szkołach dla dzieci i młodzieży będzie 4 mln 891,9 tys. uczniów i 1 mln 336 tys. dzieci w przedszkolach – łącznie 6 mln 227,9 tys. Resort edukacji prognozuje, że w szkołach podstawowych będzie 3 mln 236,9 tys. uczniów, 757,2 tys. w liceach ogólnokształcących, 685,5 tys. w technikach, 196,2 tys. w branżowych szkołach I stopnia i 15,9 tys. w branżowych szkołach II stopnia. W klasach I szkół podstawowych prognozowane jest 396,6 tys. uczniów.
W roku szkolnym 2024/2025 w szkołach dla dzieci i młodzieży uczyło się 4 mln 882,2 tys. uczniów. W klasach I szkół podstawowych było 430 tys. uczniów.
Od początku lat 80. XX wieku kiedy, liczba urodzonych dzieci w Polsce przekroczyła 700 tys. rocznie (w 1982 r. urodziło się 705,4 tys. dzieci, w 1983 r. – 723,6 tys. i w 1984 r. 701,7 tys.) liczba urodzonych dzieci systematycznie maleje. W latach 1985-1987 rocznie rodziło się ponad 600 tys. dzieci rocznie, w latach 1988-1992 – ponad 500 tys. dzieci rocznie i w latach 1993-1997 – ponad 400 tys. rocznie. W 1998 r. urodziło się 395,6 tys. dzieci, a w 2022 r. – 305,1 tys. dzieci. Liczba urodzeń dzieci między 1998 r. a 2022 r. wynosiła ponad 300 tys. rocznie, z wyjątkiem czterech lat 2008-2010 i 2017 r., kiedy dzieci urodziło się powyżej 400 tys. Od ostatniego większego rocznika – 2017 r., gdy urodziło się 402 tys. dzieci, rok do roku liczba urodzeń maleje o 20-30 tys. rocznie. W 2018 r. urodziło się 388,2 tys. dzieci, w 2019 r. – 374,8 tys., w 2020 r. – 354,7 tys., w 2021 r. – 331 tys. i w 2022 r. – 305,1 tys. Rok później – w 2023 r. urodziło się mniej niż 300 tys. dzieci – konkretnie 272 tys., a w 2024 r. – 251,9 tys.
Według eksperta demografii prof. Piotra Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego, prognozy – niezależnie od tego, kto je robi – wskazują na to, że ludność Polski będzie się zmniejszać. Ekspert podkreślił, że dorastające obecnie pokolenie Z (osoby urodzone w i po 1995 roku), zupełnie inaczej definiuje sukces życiowy, nie wiążąc go z sukcesem rodzinnym. Według niego młodzi ludzie za wszelką cenę starają się unikać porażek, dlatego mniej pewnie decydują się na poświęcenia, takie jak zakładanie rodzin.
W prognozie ludności Głównego Urzędu Statystycznego na lata 2023–2060 wskazano, że w 2023 r. i 2024 r. urodziło się mniej dzieci, niż przewidywały prognozy GUS dotyczące lat 2023–2060 (np. prognoza urodzeń na 2024 r. wynosiła 297 tys.). Z aktualnej prognozy wynika, że w Polsce do 2029 r. liczba dzieci w wieku 7–14 lat spadnie o ok. 5 proc. Do 2034 r. prognozuje się spadek o około 19,5 proc. w tej grupie wiekowej, a do 2060 r. spadek ten, według GUS, może wynieść około 30 proc. (według skrajnego scenariusza demograficznego nawet 48,3 proc.).
Spadek liczby najmłodszych
.Z analizy szczegółowych danych przygotowanych przez GUS wynika, że w ostatnich 5 latach można zaobserwować jednoznaczny spadek liczby dzieci najmłodszych (w grupie wieku 0-2 lata) oraz wzrost liczby ludzi w wieku 65 lat i więcej. Na terenach gmin miejskich i części miejskiej gmin miejsko-wiejskich spadek liczby dzieci najmłodszych w 2024 r. w stosunku do 2020 r. wyniósł 22,7 proc. Na terenach gmin wiejskich i części wiejskiej gmin miejsko-wiejskich spadek ten wyniósł 29,8 proc. Na obszarach miejskich liczba dzieci najmłodszych spadła z 621,3 tys. w 2020 r. do 480,4 tys. w 2024 r. W grupie dzieci w wieku przedszkolnym (3-6 lat) na tych terenach odnotowano także spadek ich liczby o 9,2 proc. (z 885,1 tys. w 2020 r. do 803,5 tys. w 2024 r.).
Na obszarach wiejskich ogólna liczba dzieci najmłodszych jest mniejsza niż na obszarach miejskich. Liczba ta zmniejszyła się z 488,9 tys. w 2020 r. do 343,0 tys. w 2024 r. W grupie dzieci w wieku przedszkolnym (3-6 lat) w tym samym czasie ich liczba zmniejszyła się o 6,4 proc. (spadek z 607,9 tys. w 2020 r. do 653,1 tys. w 2024 r.).
W odpowiedzi na zmiany demograficzne resort edukacji przygotował i skierował do konsultacji w lipcu br. projekt nowelizacji ustawy Prawo oświatowe zawierający rozwiązania dotyczące m.in. tzw. małych szkół. Regulacje mają być alternatywą dla likwidacji małych szkół podstawowych.
„Procesy demograficzne wpływają lub niebawem będą wpływać na funkcjonowanie przedszkoli i szkół, niezależnie od tego, czy są one publiczne czy niepubliczne. Szczególnie niekorzystnego wpływu należy spodziewać się w przypadku szkół na wsi i w małych miastach, w tym na liczebność szkół funkcjonujących na tych terenach. Problemem w okresie zmian demograficznych staje się więc utrzymanie funkcjonowania publicznych szkół podstawowych, oferujących właściwy poziom nauczania, blisko domów rodzinnych dzieci realizujących obowiązek szkolny, w szczególności dzieci uczęszczających do klas I–III szkoły podstawowej” – czytamy w uzasadnieniu do projektu.
Biorąc pod uwagę dane dotyczące dzieci w wieku 0-2 lat i 3-6 lat w kolejnych latach – MEN wskazuje – że należy spodziewać się zarówno spadku liczby przedszkoli, jak i spadku liczby dzieci objętych wychowaniem przedszkolnym w przeliczeniu na statystyczny oddział przedszkolny. „Następnie należy przewidywać spadek ogólnej liczby uczniów, a w konsekwencji liczby szkół – najpierw podstawowych, a następnie ponadpodstawowych (w okresie ostatnich 5 lat liczba szkół ponadpodstawowych ogółem nieznacznie spadła z 7 042 do 6 985). Spadek liczby publicznych szkół podstawowych jest bardziej znaczący (z 12 092 w roku szkolnym 2019/2020 do 11 711 w roku szkolnym 2024/2025). W przypadku niewprowadzenia nowych rozwiązań, należy spodziewać się, że spadek liczby publicznych szkół (przede wszystkich prowadzonych przez jednostki samorządu terytorialnego) może być coraz bardziej znaczący, w obliczu zmniejszania się liczby uczniów w wieku charakterystycznym dla szkoły podstawowej” – zaznaczono.
MEN zależy na prowadzeniu takich regulacji, które będą stanowiły alternatywę w stosunku do likwidacji małej szkoły podstawowej. Projekt nowelizacji zakłada m.in. utrzymanie dostępności edukacji blisko miejsca zamieszkania dzieci, szczególnie na terenach wiejskich i w małych miejscowościach, wykorzystanie nieużywanych części budynków oświatowych jako centrów społecznych i kulturalnych, wspierających rozwój lokalnej społeczności, ułatwienie organizacji i zarządzania siecią szkół poprzez elastyczne tworzenie zespołów szkół, szkół filialnych i klas łączonych, wprowadzenie rozwiązań wspierających nauczanie dwujęzyczne.
Ponadto projekt zawiera: deregulację procedur związanych z funkcjonowaniem oświaty samorządowej, doprecyzowanie przepisów regulujących funkcję opiekuńczą szkoły, w zakresie opieki świetlicowej i zapewniania żywienia w szkole, wprowadzenie rozwiązań mających na celu ochronę praw rodziców i uczniów, zwiększenie transparentności i udziału społeczności lokalnej w decyzjach o funkcjonowaniu szkół publicznych i niepublicznych.
Demografia to klucz do rozwoju
.Na temat coraz bardziej osłabiającego Europę problemu niskiego przyrostu naturalnego i braku zastępowalności pokoleń, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Jan ŚLIWA w tekście „Demografia, głupcy!„. Autor zwraca w nim uwagę na ogrom zagrożeń wiążących się z tzw. „polityką otwartych drzwi”.
„W 1885 r. Afryka miała tylko 100 milionów, m.in. w wyniku wywozu niewolników przez Arabów i Europejczyków przez stulecia. Europa (bez Rosji) miała wtedy 275 milionów – stosunek wynosił prawie 3:1 na korzyść Europy. Obecnie (2020) Afryka ma 1,3 miliarda, a w 2050 r. ma mieć 2,4 miliarda, 1/4 ludności świata”.
„To nie może nie mieć konsekwencji. Społeczeństwa afrykańskie są również bardzo młode, 40 proc. ludności ma poniżej 15 lat. To znaczy, że dominuje młodzież, w naturalny sposób aktywna seksualnie (stąd olbrzymia skala AIDS) i skłonna do ryzyka (dzieci żołnierze). To powoduje również, że połowa ludności nie ma praw wyborczych. Nawet na Zachodzie widzieliśmy rebelie młodzieży – liczebnej, lecz bez znaczenia w polityce: pokolenie dorosłych wysyła nas do Wietnamu, a my nie mamy nic do powiedzenia. W Afryce rządzą dorośli, również starzy dyktatorzy. To budzi niezadowolenie. Narusza też transmisję tradycji i kultury między pokoleniami. Kiedyś dzieci uczyły się, obserwując starszych i naśladując ich zachowanie, teraz żyją we własnym świecie. Taki przyrost uniemożliwia budowę odpowiedniej infrastruktury, państwo nie nadąża, przeżycie ułatwia korupcja. Kto może, wysyła dzieci do szkół za granicę, kilkadziesiąt procent chce emigrować. Emigrują nie tylko do Europy, również do lepiej prosperujących krajów afrykańskich i do lokalnych metropolii. Lagos, stolica Nigerii, w 1965 r. miało 350 tysięcy mieszkańców, a w 2012 r. – 21 milionów. Oczywiście większość to slumsy, ale chęć wyrwania się jest silniejsza. Podobnie wygląda z emigracją do Europy”.
„Nieliczni mają możliwość wyjazdu w formie cywilizowanej. Posiadają wykształcenie, które pozwala na pracę, a dzięki zasobom mogą kursować między oboma światami. Na dole są ci, którzy tylko w telewizji widzą świat białego człowieka i o nim marzą. Kto przekracza pewien próg zamożności, może myśleć o ucieczce. Finanse są ważne, bo transfer kosztuje 2000–3000 dolarów, czyli roczny dochód. Chęć wyrwania się jest potężna, lecz przeprawa nie jest łatwa. A z drugiej strony otwarte granice nie są rozwiązaniem, trzeba widzieć fakty. Sam kiedyś napisałem (i zostałem zrugany za cynizm), że otwarcie granic przez Angelę Merkel było zachętą do ładowania się na chybotliwe łódki i ryzykowania życia na morzu. Co ciekawe, gdy w 2017 ruch się zmniejszył, a łodzie ratunkowe podpływały aż pod wody terytorialne Libii, proporcjonalna liczba zaginionych wzrosła pięciokrotnie. Popyt rodzi podaż – przemytnicy ładowali na 9-metrowe pontony do 130 osób, wielokrotnie więcej niż dopuszczalnie. Na „nawigatora”, który miał nawiązać kontakt z ratownikami, wyznaczano jednego z pasażerów (za zniżkę w cenie). Do tego, by silnik wartości 8000 euro nie przepadł, przemytnicy podpływali drugą łódką i go zabierali, pozostawiając pasażerów w dryfującym pontonie. Sama droga przez Libię wiąże się z brutalnym wykorzystywaniem przez przemytników, a droga przez Niger i Algierię jest ponoć jeszcze gorsza, lecz tam się żaden dziennikarz nie zapuszcza. Promocja takiej migracji ma z humanitaryzmem niewiele wspólnego” – pisze Jan ŚLIWA.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-sliwa-demografia-glupcze/
Demografia – być albo nie być Europy
.Na temat konieczności prowadzenia polityki prorodzinnej i prodemograficznej w Europie, która doprowadziłaby do zwiększenia się europejskiego współczynnika dzietności, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Wolfgang MAZAL w tekście „Demografia – być albo nie być Europy„.
„Dzisiejszych wspaniałych warunków życia nie zawdzięczamy wcale jakiemuś genialnemu konstruktorowi gospodarczemu, ale dziesięcioleciom powolnego i oddolnego rozwoju wielu europejskich pokoleń. Rozwój ten oczywiście nie przebiegał bez zakłóceń i błędów. Jednak w trakcie największego wzrostu Europy europejskie rodziny i państwa oparte na rodzinie wypracowały styl życia, któremu z jednej strony towarzyszyła dobra kondycja ekonomiczna, a z drugiej komfort i satysfakcja z życia w środowisku rodzinnym. To właśnie demografia, środowisko rodzinne, było zawsze podglebiem europejskiego sukcesu. Dlatego powinniśmy kontynuować wysiłki, aby utrzymać tę ciągłość i tę praktykę”.
„Kiedy dziś pytamy młodych ludzi, czego oczekują od życia, w zdecydowanej większości przypadków odpowiedź dotyczy dobrego partnerstwa, relacji z drugim człowiekiem i stabilności zawodowej. Oczekiwanie związku wiąże się również z potrzebą prokreacji, założenia rodziny. Wobec tego oczywiste jest, że najważniejszym zadaniem państwa jest wspieranie tych właśnie potrzeb, pomoc młodym w osiągnięciu stabilności, zarówno w pracy, jak i w innych sferach życia. Choć nie ma miejsca na wpływanie w jakiś sposób na prywatne wybory młodych czy jakiekolwiek próby reedukacji, rola państwa jest ogromna”.
”Rola ta jest różnie realizowana w różnych państwach. Tradycyjne modele rodziny istnieją zarówno we Francji, Szwecji, Stanach Zjednoczonych, jak i w Austrii; mamy całe spektrum różnych modeli i stylów relacji, które tworzą ludzie. Rodzina to kwestia tak obciążona osobistym wyborem i światopoglądem, że kategoryzowanie jej w oparciu o wyznaczniki takie jak „konserwatywna”, „nowoczesna” czy inna jest wysoce niestosowne. To, co możemy porównywać, to konkretne polityki wobec rodzin. Na przykład polityka rodzinna w Szwecji kieruje się zupełnie innym paradygmatem niż ta wprowadzona na Węgrzech. Wynika to z wysokiego wskaźnika kulturowego indywidualizmu, który w obu tych krajach występuje w różnych proporcjach” – pisze prof. Wolfgang MAZAL.
W historii Europy małżeństwa nie zawsze jednak były zawierane pod egidą państwa. Małżeństwa istniały jako prawo kościelne. Do XVI wieku obowiązywały przepisy, które wskazywały, że do zawarcia małżeństwa nie jest konieczne posiadanie legalnego aktu małżeństwa. Dlatego nawet w krajach, w których statystycznie odsetek legalnie zawartych małżeństw spada (w Austrii ok. 43 proc. dzieci rodzi się dziś z małżeństwa), nie ma to znaczenia. W świetle prawa kanonicznego, obowiązującego do XVI wieku, są to małżeństwa, ponieważ dwie osoby zdecydowały się na stały związek i postanowiły mieć dzieci.
Model rodziny się zmienia. Czerpiąc inspirację z historii, wiemy, że w przyszłości jest miejsce na koncepcję rodziny. Jednak pytanie podstawowe to pytanie o kondycję rodziny, o jej dobro. To wciąż kwestia otwarta, która zależy od podejmowanych obecnie decyzji politycznych. Politycy w wielu krajach, którzy muszą podejmować decyzje dotyczące długoterminowej polityki demograficznej, czują się dziś dość niepewnie. Z jednej strony są pod wpływem „lewicowych naukowców”, którzy nawołują do odrzucenia wartości i wyznaczników tradycyjnej rodziny. Z drugiej są świadomi potrzeb obywateli i wiedzą, że ludzie jednak chcą zachować tradycyjny styl życia. Dla nich nowe rozwiązania często mogą okazać się destabilizujące. To duże wyzwanie dla przyszłości rodziny, która znajduje się pod ciągłą presją.
Cały tekst: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-wolfgang-mazal-demografia/
PAP/ LW