Jan Lebenstein twórca wolności

Jan Lebenstein

Dnia 5 stycznia 1930 r. urodził się malarz i grafik Jan Lebenstein. Był intelektualistą i ceniącym wolność outsiderem. W niespokojnych czasach, w jakich żyjemy, traumy i niepokoje z jego prac nabierają nowego znaczenia – powiedziała historyk sztuki z Muzeum Narodowego w Krakowie Anna Budzałek.

Jan Lebenstein – malarz poza obowiązującymi nurtami

.Jan Lebenstein urodził się w Brześciu nad Bugiem. Jego ojciec Paweł Lebenstein, dyżurny ruchu na stacji Brześć Centralny, był żołnierzem AK i uczestniczył w sabotażu i dywersji kolejowej. Niemcy zamordowali go w 1944 r. Podczas okupacji Lebenstein szkicował postacie polskich żołnierzy i partyzantów. Wspominał, że nie interesował go sport ani zabawy z rówieśnikami, lecz rysowanie. „Chciałem tylko znaleźć kąt, w którym nikt nie będzie przeszkadzał, (…) i mazać na kawałkach papieru” – wspominał okupacyjne dzieciństwo. W nocy z 20 na 21 maja 1945 r. oddział Armii Krajowej pod dowództwem ppor. Edwarda Wasilewskiego „Wichury” zaatakował obóz NKWD nr 10 w Rembertowie i uwolnił ponad 500 więźniów. Wśród kilku schwytanych po akcji i zamordowanych przez UB uczestników był brat artysty, żołnierz AK, Józef Lebenstein. Nigdy nie odnaleziono miejsca jego pochówku.

„Wojenna trauma i utrata bliskich mu osób odcisnęła piętno na twórczości Jana Lebensteina. Tworząc, próbował ją oswoić, ale nigdy się jej do końca nie pozbył” – powiedziała historyk sztuki, kuratorka sztuki nowoczesnej, muzealniczka i kustoszka w Dziale Sztuki Współczesnej Muzeum Narodowego w Krakowie Anna Budzałek. „W niespokojnych czasach, w jakich obecnie żyjemy, lęki i niepokoje z jego prac nabierają nowego znaczenia, łatwiej nam je zrozumieć i odczytać zgodnie z intencjami twórcy” – wyjaśniła.

Uczył się w Państwowym Liceum Artystycznym w Warszawie. W 1948 r. rozpoczął studia na wydziale malarstwa na warszawskiej ASP (1948-54) u przedwojennych kolorystów, prof. Artura Nacht-Samborskiego i Eugeniusza Eibischa. 21 lipca 1955 r. Lebenstein debiutował na ogólnopolskiej Wystawie Młodej Plastyki „Przeciw wojnie – przeciw faszyzmowi”, zwanej potocznie „Arsenałem”. Była to jedna z imprez towarzyszących Świa­towemu Festiwalowi Młodzieży i Studen­tów w Warszawie.

Historycy sztuki oceniają, że po zakończeniu wojny i odgórnie narzuconym socrealizmie dla polskiej sztuki wystawa w Arsenale była wydarzeniem przełomowym. Podkreślają, że wraz z Lebensteinem wystawiali wówczas lub debiutowali m.in. Andrzej Wróblewski, Jan Lenica, Jan Tarasin, Franciszek Starowieyski, Jerzy Tchórzewski i Alina Szapocznikow. W ciągu dwóch miesięcy we wnętrzu stołecznego Arsenału 244 artystów wystawiło 486 prac. Lebenstein wystawił pejzaże przedstawiające zaniedbane przedmieścia Warszawy – głównie Rembertów, gdzie wówczas mieszkał. Podkreślał, że w początkowym okresie swojej twórczości fascynowały go miejskie pejzaże Maurice’a Utrillo (1883-1955). Poza obrazami olejnymi tworzył liczne gwasze, tempery i grafiki.

„O ile polityczna odwilż w PRL to powrót Gomułki i październik 1956 r., o tyle wystawa w Arsenale była zapowiedzią odwilży w sztuce i sygnałem, że socrealizm staje się przeszłością, a do głosu dochodzą młodzi, poszukujący nowych trendów twórcy” – wskazała Budzałek. W 1956 r. odbyła się w pierwsza indywidualna wystawa Lebensteina w Teatrze na Tarczyńskiej – w prywatnym mieszkaniu Mirona Białoszewskiego. Zilustrował wówczas debiutancki tom poety „Obroty rzeczy” (1956). W kolejnych latach twórca ewoluował w kierunku abstrakcji figuratywnej. Malowane od końca lat 50. numerowane kolejnym liczbami „Obrazy osiowe” i „Figury” stały się symbolem pierwszego okresu jego twórczości.

Światowa kariera

.Przełom w życiu Lebensteina nastąpił w 1959 r. Wówczas otrzymał główną nagrodę na Międzynarodowym Biennale Malarstwa Młodych. Wyjechał po jej odbiór do Francji i pozostał tam na kolejne trzy dekady. Artysta wspominał, że podczas wizyty w Paryżu największe wrażenie zrobiły na nim zbiory sztuki sumeryjskiej i asyryjskiej. „Całe śródziemnomorze, dorzecze Tygrysu, gdzie powstała kolebka cywilizacji judeochrześcijańskiej, która istnieje do dziś” – oceniał. Fascynowały go również malowidła z grot w Lascaux i sztuka australijskich Aborygenów. Chętnie nawiązywał do Biblii i mitologii greckiej.

Po monograficznej wystawie w galerii w Museé d’ Art Moderne de la Ville de Paris (1961) jego obrazy zamawiali zarówno prywatni kolekcjonerzy, jak i marszandzi z amerykańskich i europejskich galerii. Jako jeden z nielicznych ówczesnych polskich twórców znalazł się u progu światowej kariery. Jego prace wystawiano także w Rzymie, Nowym Jorku, Turynie, Me­diolanie, Tokio, Kolonii i Sztokholmie.

W Stanach Zjednoczonych obrazy Lebensteina prezentowano m.in. w nowojorskiej Chalette Gallery (1962), Cornell University (1962) i galerii Bodley. „Miarą sztuki Lebensteina jest to, że chociaż mogłaby przedstawiać strachy, jest w rzeczywistości zjawiskowa. Również chociaż mogłaby być monotonna – fascynuje swoją różnorodnością” – pisał dziennikarz John Canaday z „New York Timesa”.

„Lebenstein był malarzem intelektualistą, oczytanym erudytą, charyzmatycznym, a jednocześnie introwertycznym outsiderem, który wolność osobistą i artystyczną cenił wyżej od układów i koterii towarzyskich. Chciał pozostać wiernym swoim poglądom i ideom. Nie dbał o medialny wizerunek i opinie krytyków” – wyjaśniła. Potrafił odrzucić lukratywne zamówienie, gdy dowiedział się, że jego prace mają być eksponowane w jednym z amerykańskich banków. Czesław Miłosz pisał, że Lebenstein miał zrzucić ze schodów jednego z czołowych paryskich krytyków sztuki.

Krytyk totalitarnych kanonów sztuki

.Twórca krytycznie oceniał totalitaryzmy i narzucone przez nie kanony sztuki. „Nie lubię tych maszerujących kolumn. Te maszerujące kolumny awangardy, awangardy czerwonej, brunatnej czy awangardy maoistowskiej są identyczne. Dlatego miałem później trudności w Paryżu, bo nie lubiłem kolumny maoistowskiej. Ale w Paryżu wtedy trzeba było być w tłumie z awangardą” – wspominał.

W latach 60. powstały cykle „Szkicownik intymny” (1960-65), „Potworne zwierzęta” oraz „Kręgowce” z 1966 r. Tworzył także karnety – zgrupowane w teczkach litografie i akwarele. Na początku lat 70. artysta przyjął francuskie obywatelstwo. W 1974 r. wykonał ilustracje do powieści „Folwark zwierzęcy” George’a Orwella, w PRL aż do połowy lat 80. objętej cenzorskim zakazem druku w PRL.

Przyjaźnił się z malarzem kolorystą, oficerem II Korpusu gen. Andersa i współzałożycielem paryskiej „Kultury” Józefem Czapskim, Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, Czesławem Miłoszem, Sławomirem Mrożkiem oraz Zbigniewem Herbertem. „Zaprzyjaźniliśmy się dosyć szybko (…). Jego wrażliwość na malarstwo była ogromna” – wspominał Herberta w latach 90. Jego decyzja o pozostaniu we Francji i kontakty z twórcami paryskiej „Kultury” – pisarzami objętymi zakazem publikacji w kraju – spowodowały, że do 1977 r. nie wystawiano jego prac w kraju. Twórca unikał kontaktów z instytucjami PRL-u.

„Nie wolno dać się wsadzić w klatkę (…). W klatce jest bezpiecznie: dwa razy dziennie dadzą banana i ma się święty spokój, ale przecież nie o to w życiu chodzi” – oceniał sytuację w PRL. Twórca niechętnie mówił o sobie. Wymykał się schematom. „Jego twórczość jest na wskroś oryginalna, obrazy są rozpoznawalne już z daleka. Są »chropowate«, trójwymiarowe. Zwykle operował precyzyjną kreską, ciemnymi, przygaszonymi tonami, deformował, poszukiwał twórczo gdzieś między surrealizmem a abstrakcją” – wyjaśniła. Historyk podkreśla, że tworzył hybrydy łączące cechy zwierząt i ludzi, często zdeformowane. Od lat 70. coraz częściej w jego pracach pojawiały się wątki surrealistycznej erotyki, a także motywy śmierci – szkielety i czaszki.

„Uważam Ciebie za barokowego malarza spokrewnionego z Włochami. Choć posuwasz bardzo daleko sprzeczność pomiędzy formą ludzkiego ciała i jego rozpadem, jego szkieletowością, jest to u Ciebie prawdziwa pasja erotyczna, gniew na ciało, że jest tylko tym, czym jest” – pisał do malarza Czesław Miłosz. „W przeciwieństwie do wielu artystów XX wieku, stroniących od anegdoty w malarstwie, rysunku czy grafice, Lebenstein nie tylko nie unikał w swoich pracach narracyjności, ale bywał wprost ilustratorem dzieł literackich. Wykonał m.in. zespół wybitnych ilustracji związanych z »Folwarkiem zwierzęcym« George’a Orwella (1974), z Księgą Hioba, Apokalipsą i Księgą Rodzaju” – pisała w 2001 r. prof. Małgorzata Kitowska-Łysiak z KUL.

Introwertyczny outsider

.W 1972 r. zaprojektował witraż ze scenami z Apokalipsy św. Jana dla kaplicy ojców Pallotynów przy paryskim Centre du Dialogue przy rue Surcouf 23. Do motywów apokaliptycznych powracał wielokrotnie, także w mniejszych formach graficznych. Ilustrował m.in. opo­wiadania Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i wiersze Stanisława Barańczaka.

W 1976. otrzymał Nagrodę Fundacji im. A. Jurzykowskiego z Nowego Jorku, a 11 lat później – niezależną Nagrodę im. J. Cybisa. „W naszym pozbawionym magii świecie czasem się zdarza, że obraz, przed którym stajemy, odsłania jakąś tajemnicę bytu. I chyba to jest właśnie naczelną funkcją sztuki” – mówił twórca w jednym z nielicznych wywiadów, jakich udzielił.

Po ogłoszeniu stanu wojennego Lebenstein stworzył cykl grafik, które miały tłumaczyć francuskiemu społeczeństwu dramatyczną sytuację w PRL. Na jednej monstrum z głową wrony, w ciemnych okularach na dziobie i udekorowany medalami generalskimi mundurze raportuje przez telefon do Moskwy: „Tout va bien! camarade” (wszystko w porządku, towarzysze), a obok, pod murem kopalni Wujek, leżą trumny zamordowanych górników.

„Byłem wyobcowany, zdecydowałem się być malarzem, dlatego że byłem wyobcowany. Po prostu byłem obcy. I ten cały PRL, to wszystko było dla mnie absolutnie wrogie. Chcę określić swoją sytuację jako człowieka, który znalazł się na peryferiach, na peryferiach kraju, to znaczy wyrwany z pewnych swoich korzeni, gdzieś jednak pochodzę ze wschodu Polski. I druga rzecz to jest obecność tej całej nowej struktury, która nazywała się socrealistyczną” – wspominał. Pod koniec lat 80. artysta wrócił do Polski. „Po latach nieobecności i przemilczania jego twórczości w mediach i literaturze okazało się, że w ojczyźnie jest mniej popularny niż za granicą” – wyjaśniła Budzałek. 22 kwietnia 1992 r. w stołecznej Zachęcie rozpoczęła się największa retrospektywna wystawa prac twórcy.

„Nie uważam, że sztuka jest jakąś świątynią ponad, wznosząca się w obłokach ponad masami. Sztuka jest śladem człowieka, przynajmniej w tej naszej aktualnej cywilizacji, to jest tylko ślad człowieka. Człowieka, który nie jest anonimem, który chce być sobą. Być sobą – to wymaga dużego wysiłku” – mówił z zrealizowanym w 1998 r. filmie dokumentalnym Andrzeja Wolskiego. Jan Lebenstein zmarł 28 maja 1999 r. w Krakowie. Pochowano go na Powązkach.

Obecnie jego prace znajdują się w licznych kolekcjach prywatnych na całym świecie oraz w muzeach, m.in. Musee ďArt Moderne de la Ville de Paris, Musee National ďArt Moderne w Centrum Pompidou, Muzeum Narodowym we Wrocławiu i Poznaniu oraz w stołecznym Muzeum Archidiecezjalnym. Są niezwykle poszukiwane. W Polsce ich ceny przekraczają 250 tys. zł. Za obraz „Casino” (1974) nabywca w 2021 r. zapłacił 400 tys. zł. „Mimo rosnących cen jego prac Lebenstein pozostaje nadal nieodkryty przez szerszą publiczność” – oceniła Anna Budzałek.

Malarstwo i jego ogrom środków ekspresji

.Na temat malarstwa i jego różnych tradycji, technicznych specyfikacji, na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Łukasz HUCULAK w tekście “Malarstwo. Wszędzie malarstwo“.

“Nie jest to rozrywka łatwa. Malarstwo współczesne wielu kojarzy się ze zjawiskami o stuletniej tradycji: z kubizmem, abstrakcją, surrealizmem itd. Tymczasem artyści, nie unikając najróżniejszych eksperymentów, poszukują nowych kierunków i inspiracji, tak w odleglejszej przeszłości, jak i najbardziej utopijnej przyszłości. I choć naiwnością byłoby liczyć na masowe zapotrzebowanie na tę formę kultury, są przypadki, które dowodzą, że nie należy wcale godzić się z elitarnością ograniczoną do wybranych grup społecznych”.

“Gatunkowe podziały, sunące wzdłuż technicznej specyfikacji: malarstwo, rzeźba, rysunek, tak ważne jeszcze w XIX wieku, zaczęły tracić na znaczeniu już w wieku XX, a we współczesnej praktyce artystycznej i wystawienniczej uległy niemal całkowitemu zatarciu. Słusznie, bo nie o technikalia, czyli użyte środki, tu chodzi, ale o cel – estetyczne ekstazy i intelektualne olśnienia”.

.”Technika nie stawia już dziś poważniejszych wyzwań. Owszem, maluje się nadal, lecz coraz śmielej żonglując mediami. Coraz więcej twórców konstruuje swoje pokazy, odnosząc się do tytułowych zagadnień zarówno na płaszczyźnie, jak i w trójwymiarze, nierzadko także przy użyciu elektroniki i instalacji multimedialnych. Wszystko, co dziś mamy w ramach sztuk wizualnych zaszeregowane wedle użytego warsztatu, w samych początkach sztuki, kiedy była ona rytuałem lub wywodzącym się z rytuału spektaklem, stanowiło służący scenicznej ekspresji rekwizyt: maski prehistorycznych szamanów, świątynna architektura, iluzjonistyczna skenografia antycznej Grecji” – pisze prof. Łukasz HUCULAK.

LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-lukasz-huculak-malarstwo-wszedzie-malarstwo

PAP/Maciej Replewicz/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 stycznia 2025
Fot. Wikimedia/Paterm.