Kiedy rower pojawił się po raz pierwszy w Polsce?

W Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie otwarto 14 maja wystawę „Dawni Cykliści na Turystycznej Trasie”, która opowiada o historii roweru i pierwszych polskich rowerzystach, zwanych niegdyś cyklistami. Rower w Polsce po raz pierwszy pojawił się w drugiej połowie XIX w.
Rower w Polsce – jaka jest jego historia?
Na wystawie „Dawni Cykliści na Turystycznej Trasie” pokazano historię roweru oraz pionierów tej dyscypliny w Polsce. Wystawa opowiada też o tym, czym był cyklizm w początkach swego istnienia, czyli w drugiej połowie XIX w. Przypomniano, że wielkimi miłośnikami jazdy na rowerze byli Henryk Sienkiewicz i Bolesław Prus. Obaj wybitni pisarze byli honorowymi członkami Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów.
Z ekspozycji można również dowiedzieć się, że kolarstwo kobiet było przez długi czas nieakceptowane społecznie, co wynikało z ówczesnych kulturowych i obyczajowych ograniczeń. Jazda na rowerze była początkowo domeną mężczyzn.
Kim była pierwsza polska kolarka?
.”Najważniejsza jest ciągłość historii związanej z rowerem oraz sportem i turystyką. Ten kształt zamiłowania do jazdy rowerem, który mamy dzisiaj, z czegoś się wziął. Muzeum jest od tego, żeby przypominać jak wyglądało to nawet ponad 100 lat temu” – powiedziała Aleksandra Czechowicz-Woźniak, zastępca dyrektora Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie. „Dla nas jest bardzo istotne, że te historie mają dzisiaj swoje kolejne życie. Są przypominane, uświadamiają nam, że tamte wydarzenia mają wpływ na to, jak dzisiaj wygląda ta dyscyplina sportu” – dodała.
Otwarciu wystawy towarzyszyła promocja książki dr Anny Śmiechowicz „Rowerem po emancypację. Karolina Kocięcka – pionierka polskiego sportu”. Jest to opowieść o pierwszej polskiej kolarce, która walczyła o prawo do uprawiania przez kobiety sportu. Autorka książki tłumaczyła, że na przełomie XIX i XX w. kobieta na rowerze była zjawiskiem w najwyższym stopniu niestosownym obyczajowo, a przedstawicielki płci pięknej, które mimo to odważyły się jeździć rowerem, były narażone na krytykę, drwiny i społeczne wykluczenie.
Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie we współpracy z Polskim Towarzystwem Historycznym jest wydawcą książki o pierwszej polskiej kolarce. „Myślę, że Karolina Kocięcka jest jeszcze mało znana i naszą rolą jest, żeby przede wszystkim tego typu historię pokazywać i popularyzować” – powiedziała Aleksandra Czechowicz-Woźniak.
Krakowska polityka rowerowa
.”W 2024 roku, dokładnie 25 maja, minie 10 lat od lokalnego referendum, w którym 177 033 mieszkańców Krakowa (85,2 proc. głosujących), na pytanie: „Czy zdaniem Pani/Pana w Krakowie powinno się budować więcej ścieżek rowerowych?” odpowiedziało: TAK. Co władze Krakowa z tym zrobiły?” – pyta Marcin DUMNICKI.
„Władze Krakowa nie traciły czasu. Powołano zespół, który przygotował rekomendacje – listę dróg dla rowerów do wybudowania do roku 2020. Przygotowano projekt wieloletniej prognozy finansowej (WPF), żeby zapewnić środki. Jednak projekt WPF nie został poddany pod głosowanie, z planowanych 88 km ścieżek mamy niecałe 10 km. Nieliczne inwestycje są rozciągane na lata, powstają buble, a odpowiedzialny za to prezydent Jacek Majchrowski zrezygnował z ubiegania się o kolejną kadencję na skutek sondaży, które nie wróżyły sukcesu”.
„Ale po kolei. Sukces, jakim była wyraźna wola zdecydowanej większości mieszkańców (85 proc. za ścieżkami!), najwyraźniej przerósł prezydenta i jego otoczenie. O ile plan wybudowania w miarę spójnej i sensownej sieci dróg dla rowerów, bez wchodzenia w niepotrzebne konflikty (drogi dla rowerów miały powstawać głównie tam, gdzie było na to miejsce, bez „zabierania kierowcom”), jeszcze udało się przygotować, to do realizacji – bez słowa wyjaśnienia – nigdy nie doszło. A przewidywane wtedy 145 mln zł na realizację, w porównaniu ze skalą budżetu, który Kraków przeznaczał na drogi dla aut (np. ponad 800 mln zł na Trasę Łagiewnicką), to były wręcz śmieszne pieniądze. Pieniądze, za które większość mieszkańców uzyskałaby wreszcie sensowny dostęp do wygodnej infrastruktury, z której korzystałoby minimum 100 tys. osób dziennie. Dla porównania – Trasa Łagiewnicka za 840 mln służy obecnie ok. 19 tys. osób dziennie”.
.”Już trzy lata po referendum było wiadomo, że zamiast międzynarodowego sukcesu (to było pierwsze takie referendum na świecie!) będzie spektakularna klapa. Część urzędników zorientowała się, że trzeba innymi sposobami realizować wolę mieszkańców, a część tkwiła w wygodnym marazmie. Stąd kolejne lata to przekładaniec rzeczy sensownych, bubli i zaniedbań”.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/marcin-dumnicki-krakowska-polityka-rowerowa-przekladaniec-rzeczy-sensownych-bubli-i-zaniedban/
PAP/MJ