Kim jest Mariusz HAŁADYJ, nowy prezes Najwyższej Izby Kontroli?

Dotychczasowy szef Prokuratorii Generalnej Mariusz Haładyj został zaprzysiężony na nowego przewodniczącego Najwyższej Izby Kontroli. W przeszłości Mariusz Haładyj był m.in. wiceministrem w trzech resortach – gospodarki, rozwoju oraz przedsiębiorczości i technologii.

„Wspólna koalicyjna kandydatura” po konsultacjach z przedstawicielami rządu

.Nowy szef NIK złożył w środę przed Sejmem uroczystą przysięgę, formalnie obejmując stanowisko przewodniczącego NIK.

Kandydatura Mariusza Haładyja, którego jedynym kontrkandydatem był zgłoszony przez grupę posłów PiS b. wiceprezes NIK Tomasz Dziuba, została zgłoszona przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię jako „wspólna koalicyjna kandydatura” po konsultacjach z przedstawicielami rządu. Ostatecznie jednak prezes PiS Jarosław Kaczyński poinformował w czasie głosowań 12 września, że w porozumieniu z samym zainteresowanym posłowie PiS wycofali kandydaturę Dziuby.

W głosowaniu kandydaturę Mariusza Haładyja poparło w związku z tym 421 posłów, 4 głosowało przeciwko, a 6 wstrzymało się od głosu. Haładyj zastąpi Mariusza Banasia, którego sześcioletnia kadencja na stanowisku szefa NIK upłynęła 30 sierpnia.

Mariusz Haładyj pytany przez dziennikarzy po złożeniu ślubowania, jakim będzie prezesem NIK odparł, że ma nadzieję, że takim, który będzie w sposób bezstronny, obiektywny i niezależny wypełniał pracę, która należy do szefa NIK. Zapewnił, że będzie wspierał kontrolerów Izby.

Dodał, że propozycja kandydowania na szefa NIK była dla niego „miłym zaskoczeniem”. – Do tej pory, choćby dwóch poprzednich prezesów było osobami znanymi, obaj byli ministrami konstytucyjnymi. Ja wykonuję pracę urzędnika od dwudziestu paru lat, stąd było to dla mnie zaskoczenie, że taka osoba jak ja, taką propozycję dostała – zaznaczył. Powiedział, że propozycję kandydowania przedstawił mu minister ds. nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu Maciej Berek.

Haładyj był też pytany, czy jest odporny na naciski. – Myślę, że przeżyłem trochę lat w administracji i ten okres, który był też czasem procesu sejmowego i tak dalej, myślę, że pokazał, że w dotychczasowej pracy nie można mi zarzucić czy jakichś działań niewłaściwych, czy zależności od tego – powiedział nowy prezes NIK.

Na początku września Haładyj podczas publicznego przesłuchania przez parlamentarzystów, ekspertów i przedstawicieli organizacji społecznych podkreślił, że NIK powinna być strażnikiem finansów publicznych i audytorem państwa pod kątem systemowym.

Wskazał też, że kontrole NIK koncentrują się obecnie raczej na stwierdzaniu nieprawidłowości o charakterze bardzo formalnym. Tymczasem – jego zdaniem – należy badać celowość, efektywność, wydajność czy oszczędność. – Miarą skuteczności Najwyższej Izby Kontroli powinna być skuteczność w wykrywaniu poważnych nadużyć, a z drugiej strony taka zmiana funkcjonowania instytucji publicznych, żeby obywatel odczuwał te zmiany w codziennym życiu – powiedział Haładyj.

Postulował też wykorzystanie sztucznej inteligencji do zbudowania sytemu wczesnego ostrzegania.

W latach 2012–2015 Mariusz Haładyj był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki

.Mariusz Haładyj urodził się w 1978 r. Jest absolwentem Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, ukończył też studia podyplomowe z zakresu prawa spółek na Uniwersytecie Warszawskim.

Od 2019 r. Mariusz Haładyj pełnił funkcję prezesa Prokuratorii Generalnej, która reprezentuje Skarb Państwa i państwowe osoby prawne w najbardziej skomplikowanych procesach i negocjacjach oraz wydaje opinie w sprawach o istotnej wartości i znaczeniu dla interesów państwa.

Zgodnie z życiorysem, który trafił do Sejmu jako część jego kandydatury, Mariusz Haładyj zajmował się m.in. zapewnieniem udziału w zastępstwie procesowym przed sądami krajowymi oraz międzynarodowymi sądami arbitrażowymi, wydawaniem opinii prawnych związanych m.in. z zawieraniem umów, rozwiązywaniem sporów, oceną ryzyka procesowego czy wykładnią przepisów prawa i postanowień umownych czy wydawaniem zgód dla państwowych osób prawnych na rozporządzanie składnikami majątkowymi o dużej wartości.

Na stanowisko został powołany przez ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego. – Bardzo sobie cenię niezależność pana Mariusza Haładyja w jego całej karierze politycznej – mówił przed dwoma tygodniami premier Donald Tusk, komentując tę kandydaturę.

Jak wskazał, to właśnie dzięki Mariuszowi Haładyjowi możliwe było m.in. postawienie zarzutów ws. tzw. wyborów kopertowych. – (Mariusz Haładyj) wykazał się także bardzo obywatelską postawą wtedy, kiedy usiłowano wprowadzić tzw. lex TVN (… ) Uwagi przygotowane przez Prokuratorię pozwoliły na ochronę niezależnych mediów w Polsce (…) Był także tą osobą, która usiłowała zapobiec bardzo niekorzystnym z punktu widzenia polskich interesów zapisom w umowie, która dotyczyła budowy elektrowni jądrowej – wymieniał premier.

W latach 2012–2015 Mariusz Haładyj był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki, w latach 2015–2018 – w Ministerstwie Rozwoju, w latach 2018–2019 – w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii. W tych dwóch pierwszych pełnił najpierw m.in. funkcję naczelnika wydziału. Pracując w MPiT, był odpowiedzialny za opracowanie konstytucji biznesu, czyli pakietu ustaw mających ułatwić życie przedsiębiorcom poprzez domniemanie uczciwości czy przyjazną interpretację przepisów.

Haładyj jest członkiem Rady Zamówień Publicznych, czyli organu opiniodawczo-doradczego przy prezesie Urzędu Zamówień Publicznych. W latach 2018-2019 Haładyj był również członkiem Komisji Nadzoru Finansowego. W 2003-2006 r. pracował w Najwyżej Izbie Kontroli w Departamencie Gospodarki, Skarbu Państwa i Prywatyzacji, zaś w 2006 r. odbył staż w Stałym Przedstawicielstwie RP przy Unii Europejskiej w Brukseli w Wydziale ds. Kontaktów Gospodarczych.

Podczas przesłuchania przed sejmową komisją Haładyj zapewnił, że przez lata swojej kariery zawodowej zdobył warsztat kontrolerski od strony praktycznej. W kontekście szefowania NIK wskazywał, że Izba w swoich kontrolach powinna bardziej skupić się na efektywności i racjonalności działania kontrolowanych instytucji, a nie tylko na formalnej legalności ich działań. Przekonywał też, że sprawnie działające instytucje to urzędnicy, którzy nie powinni bać się podejmowania odważnych decyzji, jeśli działają w granicach prawa oraz uzasadnionego ryzyka.

CPK jako zwierciadło polskiej debaty publicznej

.Lotnisko CPK miało być symbolem nowoczesności, strategicznym motorem rozwoju całego kraju – nie powtórką z minionej epoki. Tymczasem projekt z każdym miesiącem coraz bardziej przypomina schemat znany z PRL-u: niedoszacowanie, opóźnienie, prowizorka – pisze prof. Piotr BIŁOS.

Debata publiczna w Polsce nie zawsze, a może coraz rzadziej służy rozpoznaniu sprawy. Zamiast wymiany argumentów – rytuał napiętnowania. Zanim ktokolwiek usłyszy, co ktoś proponuje, już wie, kto to zaproponował – a to w zupełności wystarcza, by projekt wrzucić do szuflady z etykietą: „zły, bo od złych ludzi”. Taka logika towarzyszy niemal każdej kwestii — od początku snuła się jak cień nad dyskusją o Centralnym Porcie Komunikacyjnym.

Zamiast rozważać, w jakich aspektach CPK to projekt potrzebny, realny, przyszłościowy – wielu uczestników debaty wolało rzucić hasła: „gigantomania”, „nacjonalizm”, „mocarstwowe mrzonki”. Zarzuty, jak ten o aneksach bez wskazania źródeł finansowania, choć chwytliwe medialnie – służyły raczej zaciemnieniu obrazu niż jego rozjaśnieniu i miały odwrócić uwagę od zasadniczego pytania, czy Polska powinna zainwestować w projekt o takiej randze cywilizacyjnej, gospodarczej i strategicznej.

Wojna tożsamościowa sprawia, że nie analizujemy założeń ani nie szukamy alternatyw – wystarczy, że propozycję zgłosił przeciwnik, by ją odrzucić. Temperatura oskarżeń i ich personalizacja tylko to potwierdzają. Zatrzymujemy się na wybiórczej, często zniekształconej powierzchni sporu, nie drążąc głębiej – tam, gdzie rzeczywiście dochodzi do poważnych sprzeczności, ale też gdzie obie strony mogą mieć swoje racje. Gdy meritum staje się zakładnikiem emocji, strategiczne decyzje zamieniają się w kosztowne błędy, a inwestycje o znaczeniu publicznym stają się rekwizytami plemiennych lojalności. A przecież demokracja przedstawicielska opiera się na czymś zupełnie innym: na racjonalnym rozeznaniu i świadomym wyborze. By jednak wyborcy mogli dokonywać takich wyborów, muszą mieć dostęp do rzeczywistych przesłanek – nie do doraźnych etykiet i podprogowych sygnałów, ale do zrozumienia wektorów, które kształtują politykę i decyzje rządzących.

Ten tekst ma dwa cele. Po pierwsze: oczyścić pole sporu z plemiennych emocji i przypomnieć, czym CPK jest (lub było), jakie wywołuje realne skutki i dlaczego budzi tyle kontrowersji – również tam, gdzie mógłby łączyć. Po drugie: uczynić z debaty o CPK punkt wyjścia do szerszego namysłu: nad tym, jakie są dziś rzeczywiste wektory polityczne głównych sił w Polsce. Nie te deklarowane w kampaniach, lecz te ujawniane przez decyzje i logikę działania – ideowe, gospodarcze, strategiczne. Innymi słowy: CPK jako lustro, w którym odbija się nie tylko spór o inwestycję, ale także o model państwa, jego ambicję i miejsce w świecie.

Może pytanie o CPK prowadzi nas do dużo istotniejszego pytania: jaki typ nowoczesności reprezentują ugrupowania pretendujące dziś do miana racjonalnych, europejskich, modernizacyjnych? I jakie są granice tej nowoczesności?

Różnice w podejściu do kwestii obyczajowych i światopoglądowych bywają wyraźne i dla wielu stanowią punkt odniesienia przy ocenie tego, kto reprezentuje postęp. Ale to tylko jedna z warstw. Pytanie głębsze i komplementarne dotyczy czegoś znacznie szerszego: jaką drogę do nowoczesności wybiera całe społeczeństwo, państwo, naród – w realiach własnej historii, w gęstwinie instytucji, społecznych napięć i uwarunkowań.

Nie chodzi więc o to, kto uchodzi za bardziej postępowy w danym aspekcie, lecz o to, jak rozumiemy nowoczesność jako proces dostosowany do naszej sytuacji. I czy ta droga prowadzi do podmiotowości Polski w świecie, czy raczej do podporządkowania się wzorcom i układom sił, które w obecnej chwili są dla nas niekorzystne – bo ignorują nasz moment dziejowy, nasze potrzeby i potencjał.

Jesteśmy państwem, które – choć wciąż nie osiągnęło poziomu podmiotowości Berlina czy Paryża – coraz częściej aspiruje do roli regionalnego lidera. I słusznie. Nasza pozycja geograficzna oraz doświadczenie historyczne tworzą ku temu realne przesłanki: by stać się kołem zamachowym regionu, pasem transmisyjnym dla państw Europy Środkowo-Wschodniej, takich jak Mołdawia czy Gruzja – krajów, które wciąż spoglądają na nas z nadzieją.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-piotr-bilos-debata-ktorej-nie-bylo-co-ujawnia-spor-o-cpk-i-o-polsce/

PAP/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 września 2025