Moda na zdrowie. Czy fit-jedzenie stało się nowym statusem?

Jeszcze nie tak dawno temu awokado było egzotycznym owocem, który pojawiał się na stołach bardziej odważnych smakoszy. Komosa ryżowa brzmiała jak nazwa mało znanego kraju, a spirulina kojarzyła się raczej z suplementem dla kulturystów niż dodatkiem do porannego smoothie. Zdrowe odżywianie, zamiast być naturalną troską o siebie, coraz częściej przypomina formę autoprezentacji. A kultura „superfoods” zdaje się mówić: powiedz mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś – i ile jesteś wart.
Zdrowe odżywianie – dla siebie czy dla innych?
.Dziś trudno przeglądać media społecznościowe, nie potykając się co kilka postów o misternie ułożoną smoothie bowl, doprawioną nasionami chia i jagodami goji, opisaną przy tym obowiązkowym hasztagiem #healthyfood. A więc warto zadać pytanie: czy zaczynamy zdrowe odżywianie, bo tego naprawdę chcemy czy chcemy wpasować się w obecną modę? Jaka ta odpowiedź nie będzie, na pewno wyjdzie nam na dobre.
To, co zaczęło się jako zwrot ku zdrowiu i większej świadomości tego, co wkładamy do naszych ciał, z czasem zaczęło przybierać coraz bardziej spektakularne formy. Rynek żywności „fit” rozwija się w oszałamiającym tempie. Kolejne produkty z łatką „bio”, „eko” i „gluten-free” zajmują coraz więcej miejsca na półkach sklepów, często za cenę kilkukrotnie wyższą niż ich tradycyjne odpowiedniki. Co ciekawe, nie zawsze idzie za tym realna wartość odżywcza. Częściej atrakcyjne opakowanie, chwytliwy slogan i obietnica lepszego życia zamknięta w butelce cold-pressed soku.
Na zdrowym odżywianiu zbudowano nową klasę aspiracyjną. Być „fit” to nie tylko troszczyć się o siebie, ale także pokazać, że stać nas na ten styl życia. Codzienna porcja organicznych owoców i warzyw, kolagen rozpuszczony w kawie z mlekiem migdałowym, zakupy w sklepach z ekologiczną żywnością – to wszystko staje się nie tyle wyborem zdrowotnym, co elementem stylu, który ma mówić światu: jestem świadomy, dbam o siebie, mam kontrolę.
Nieważne, że dla wielu osób dostęp do tego stylu życia jest zwyczajnie zbyt kosztowny. Moda na zdrowie staje się nową formą luksusu. Tym bardziej ekskluzywną, że sprzedawaną nie pod postacią biżuterii czy samochodów, ale czegoś subtelniejszego – lepszego życia.
Nie sposób nie dostrzec, że zdrowe odżywianie w tej kulturze często przestaje być kwestią faktycznych potrzeb organizmu, a zaczyna być performansem. Zdjęcie śniadania z idealnie ułożonym plasterkiem kiwi i złotą łyżeczką przy talerzu nabiera takiej samej funkcji jak dawniej nowy zegarek czy torebka z logo luksusowej marki.
Pochwalić się można wszystkim: nową dietą, suplementem, którego nikt jeszcze nie zna, czy kolejną wersją „najzdrowszej” wody mineralnej, oczywiście z odpowiednio dobranego źródła.
Problem polega na tym, że w tym wyścigu często gubi się sedno całej idei. Zdrowe odżywianie powinno być przede wszystkim kwestią troski o własne zdrowie, a nie kolejnym sposobem na kreowanie wizerunku. Tymczasem presja, by nie tylko jeść zdrowo, ale też wyglądać na „fit”, zmusza niektórych do podejmowania irracjonalnych wyborów.
Eliminacja całych grup produktów bez konsultacji z dietetykiem, eksperymenty z restrykcyjnymi dietami, obsesyjne liczenie kalorii – wszystko to pod płaszczykiem „dbania o siebie”. Choć często ma więcej wspólnego z lękiem przed byciem niewystarczającym niż ze świadomą troską.
Zdrowe jedzenie towarem luksusowym?
.Fit-influencerzy, których w mediach społecznościowych śledzą setki tysięcy, a czasem i miliony osób, rzadko pokazują tę mniej atrakcyjną stronę swojego stylu życia. Dzień zaczynający się o świcie, codzienne treningi, rygorystyczne diety, a czasem i problemy zdrowotne wynikające z obsesyjnej kontroli nad ciałem – to elementy, które z reguły nie pojawiają się w ich narracjach. Zamiast tego mamy wieczny uśmiech, nieskazitelne ciało i koktajl pełen „mocy” w dłoni.
Oczywiście trudno krytykować samą ideę zdrowego odżywiania. Świadomość tego, co jemy, umiejętność wyboru lepszych produktów, rezygnacja z wysoko przetworzonej żywności – to zmiany, które warto promować. Problem zaczyna się tam, gdzie ta świadomość przeradza się w towar luksusowy, a zdrowie staje się kolejnym statusem społecznym. Kiedy zamiast o zdrowie, chodzi o pokazanie, że stać mnie na lepsze życie.
Może warto wrócić do podstaw. Zdrowe odżywianie nie musi być modne. Nie musi być fotogeniczne ani „instagramowe”. Może być proste, lokalne, sezonowe. Może być też niedoskonałe. Ale przede wszystkim powinno służyć nam, a nie naszym wizerunkom.
Laura Wieczorek