Moskwa 1812 – Napoleon w odwrocie
W dniach 5–7 września 1812 roku Napoleon Bonaparte pokonał w wielkiej bitwie pod Borodino armię rosyjskiego feldmarszałka Michaiła Kutuzowa. W efekcie 14 września zajął Moskwę. Paradoksalnie te dwa wielkie (na pierwszy rzut oka) sukcesy stały się przyczyną i symbolem ostatecznej klęski cesarza Francuzów.
Napoleon i jego Wielka Armia 1812 roku
.U progu 1812 roku Napoleon tryumfował. Rządzona przez niego Francja rozrosła się do niebotycznych rozmiarów. W jej granicach znajdowały się Turyn, Bruksela, Kolonia, Amsterdam i Brema. Niebawem do tego grona dołączyć miała Barcelona. Królestwo Prus i Cesarstwo Austrii zostały pokonane i zepchnięte do grona sojuszników. Państwa włoskie i niemieckie w mniejszym lub większym stopniu uzależnione były od kontynentalnego hegemona. Podobnie Księstwo Warszawskie, którego silny związek z Francją wynikał z żywotnych interesów narodu polskiego. Napoleon nie mógł być jednak w pełni zadowolony. Ogniskiem oporu wciąż pozostawała Wielka Brytania, czynnie wspierająca walczących przeciwko Francji Hiszpanów i Portugalczyków. Nieprzychylne stanowisko pomimo wcześniejszych porozumień zachował też car Rosji Aleksander I. Zdecydował on w 1810 roku o zaprzestaniu uczestnictwa swojego kraju w blokadzie kontynentalnej Wysp Brytyjskich. Jednocześnie wspierał niemiecką opozycję i snuł plany kolejnej wojny.
Inicjatywa wyszła jednak od samego Napoleona. W 1812 roku zebrał on (kolejną) Wielką Armię, złożoną z co najmniej 450 tysięcy żołnierzy: Francuzów, Polaków, Włochów, Hiszpanów, Szwajcarów i Niemców. Jej celem miało być rzucenie na kolana Rosjan i zmuszenie ich do dalszej współpracy. Pierwsze oddziały przekroczyły granicę Państwa Carów 24 czerwca. Atak nastąpił z kilku kierunków, ale koncentrował się na północnej i środkowej części Rosji. Ostatecznym celem była Moskwa. Napoleon liczył na to, że przed jej zdobyciem uda mu się zetrzeć w walnej bitwie z pełnią wojsk przeciwnika i tym samym pozostawić go bez możliwości wyboru. Pierwszy punkt został osiągnięty, drugi już nie.
Napoleon w Moskwie
.Czołową rolę w rosyjskiej obronie odegrał mianowany 31 sierpnia 1812 roku feldmarszałkiem Michaił Kutuzow. Do rozprawy z Napoleonem przystąpił on w niecodzienny sposób. Za wszelką cenę starał się on uniknąć walnej bitwy, regularnie się cofając i stosując taktykę spalonej ziemi. Świadomie pozbawiał ogromne połacie kraju żywności i sprzętu, aby nie trafiły one w ręce nadchodzącego nieprzyjaciela. Gdy wreszcie doszło do potężnego starcia pod Borodino, siły rosyjskie wprawdzie poniosły porażkę, ale uniknęły całkowitego rozbicia. Jednym z powodów miała być niechęć Napoleona do użycia w walce elitarnej Gwardii Cesarskiej, pozostawianej przez niego w rezerwie na wypadek zaistnienia większego zagrożenia w przyszłości.
W wyniku bitwy pod Borodino Wielka Armia zajęła Moskwę. Nie była to jednak Moskwa w swojej najlepszej formie. Miasto zostało opuszczone, zgromadzone w nim zapasy wywiezione, a dodatkowo szalał w nim pożar wywołany prawdopodobnie celowo przez generał-gubernatora miasta Fiodora Rostopczyna. Nie była to też stolica imperium – dwór carski od stulecia rezydował przecież w Petersburgu. Wojsko Kutuzowa tymczasem po kolejnym odwrocie zajęło pozycje na południowy-zachód od Moskwy, stanowiąc zagrożenie dla francuskich linii zaopatrzeniowych. Niewiele wskazywało więc na to, że odniesione sukcesy naprawdę opłacą się cesarzowi Francuzów.
Napoleon przeciągnął jednakże pobyt w Moskwie na aż pięć tygodni. Trwał wówczas w apatii, spodziewając się, że Aleksander I niebawem poprosi go o rozpoczęcie negocjacji pokojowych. Złe odczytanie intencji rywala okazało się bardzo kosztowne. Car przebywał bowiem w Petersburgu i nie miał zamiaru dogadywać się z najeźdźcą, tym bardziej, że z jego perspektywy sytuacja prezentowała się nie najgorzej. Wojska francuskie z każdym dniem pobytu w Moskwie były osłabiane przez głód, choroby i coraz wyraźniej nadciągającą zimę.
Wielki odwrót. Ile zostało z Wielkiej Armii?
.18 października Napoleon wreszcie wyzbył się złudzeń i dał sygnał do odwrotu. Liczył wówczas jeszcze na to, że będzie w stanie przezimować w Smoleńsku i stamtąd rozpocząć w kolejnym roku kontrofensywę. Ponownie się jednak przeliczył. Wędrówka z Moskwy na zachód odbywała się w dramatycznych okolicznościach. Francuzi i ich sojusznicy byli nękani przez zimno i armię Kutuzowa, masowo ginęli, trafiali do niewoli i dezerterowali. Z kilkuset tysięcy żołnierzy, którzy przekroczyli granicę Rosji przed kilkoma miesiącami, powróciło około 30–40 tysięcy.
Napoleon poniósł w Rosji wielką klęskę pomimo odniesienia szeregu pozornych strategicznych sukcesów. Nie to było jednak najważniejsze. Kluczowe okazały się straty ludzkie poniesione podczas wyprawy. Wielka Armia w praktyce przestała istnieć, a cesarz Francuzów wciąż potrzebował setek tysięcy oddanych rekrutów. Niepowodzenia Napoleona w Rosji ośmieliły jego licznych wrogów do działania. Niebawem wybuchła wojna VI koalicji, w której poza Wielką Brytanią, Hiszpanią, Portugalią i Rosją przeciwko Francji walczyły jeszcze Prusy, Austria i Szwecja. W tej sytuacji nie mógł już za wiele dopomóc geniusz wojskowy Napoleona. W 1813 poniósł on wielką klęskę pod Lipskiem, a następnie został zmuszony do abdykacji. Rozpoczął się tym razem pierwszy okres jego banicji ze świata europejskiej polityki – wraz z zesłaniem na położoną u wybrzeży Włoch Elbę.
Katastrofa wyprawy moskiewskiej była też potężnym ciosem dla polskiego społeczeństwa. Razem z Napoleonem na wschód wyruszyło 100 tysięcy rekrutów z Polski. Do kraju powróciła niespełna jedna czwarta z nich. Co więcej, niebawem namiastka polskiej państwowości w postaci Księstwa Warszawskiego została zajęta przez wojska rosyjskie. Podczas kongresu wiedeńskiego w 1815 roku dokonano jego formalnego rozbioru – oczywiście pomiędzy Rosję, Prusy i Austrię. Niewielkim pocieszeniem musiało być utworzenie zależnego od zaborców Wolnego Miasta Kraków oraz autonomicznych Wielkiego Księstwa Poznańskiego i Królestwa Polskiego. Pięciotygodniowy pobyt w Moskwie w 1812 roku skazał wobec tego na klęskę nie tylko Napoleona, ale i ideę niepodległej Polski – przynajmniej na jakiś czas.
Polityczne korzenie polskiej legendy napoleońskiej
.„W księstwie Warszawskim urzędowo bałwochwalczo wielbiono Napoleona, ale wydaje się, że ówczesna polska elita polityczna miała do niego stosunek pragmatyczny. Wysługiwano się Napoleonowi i pozwalano mu wykorzystywać Księstwo Warszawskie, bo otworzyło się okno możliwości wskrzeszenia Polski w historycznych granicach. Gdy po odwrocie Wielkiej Armii (1812–13) to okno się zamknęło, Napoleona porzuciła cała elita polityczna i wojskowa Księstwa – wyjąwszy powołującego się na honor żołnierski księcia Józefa Poniatowskiego – która nadzieje na zachowanie odrębnej polskiej państwowości i dołączenie do niej Litwy i Wołynia związała z carem Aleksandrem I.” – pisał dla „Wszystko co najważniejsze” polityk i publicysta Ludwik DORN.
Stwierdził on też, że „w Królestwie Kongresowym z ukoronowanym Aleksandrem I nie było miejsca na kult Napoleona, ale rozkwitł kult poległego w bitwie pod Lipskiem księcia Józefa, którego początek dały czteroletnie obchody żałobne zakończone złożeniem zwłok bohatera na Wawelu. Poniatowski był bohaterem armii polskiej – tej, która walczyła pod Napoleonem, a której kadry oficerskie przeszły do armii Królestwa Kongresowego dowodzonej przez księcia Konstantego. Kluczową wartością personifikowaną przez księcia Poniatowskiego był żołnierski honor – na to mogli się zgodzić i krytycy Królestwa Kongresowego, i ci, którym – jak generalicji o genealogii napoleońskiej – było w nim wygodnie.”
„Polska legenda napoleońska odżywa po klęsce powstania listopadowego, a jej twórcą był Adam Mickiewicz poprzez Pana Tadeusza. (…) Polska legenda napoleońska, podtrzymana przez sprowadzenie zwłok Napoleona do Francji, co było dla literackiego i politycznego romantyzmu wielkim wydarzeniem, organizowała wyobraźnię do klęski powstania styczniowego i przegranej Francji w wojnie francusko-pruskiej. Po Sedanie bonapartyzm jako nadzieja na korzystną dla Polski zmianę mapy i oblicza Europy stał się dziwactwem, jak w Pamiętniku starego subiekta w Lalce Prusa.” – zauważył Ludwik DORN.