Alianci nie chcieli urazić Stalina - Nathaniel Garstecka o Powstaniu Warszawskim 1944

Nathaniel Garstecka jest francuskim dziennikarzem „Wszystko co Najważniejsze” i stałym felietonistą „Gazety na Niedzielę”. W tym drugim tytule przybliża Francuzom Polskę, Polakom – Francję. Najnowszą swoją kronikę poświęcić postanowił Powstaniu Warszawskiemu, które przybliża swoim Czytelnikom. Nathaniel Garstecka o Powstaniu Warszawskim 1944:
„Największe powstanie w okupowanej Europie. Największy akt oporu przeciwko Niemcom w czasie II wojny światowej. Jedna z największych bitew toczonych jednocześnie przeciwko dwóm totalitarnym dyktaturom, która rozpoczęła się 1 sierpnia 1944 roku.
Przez dwa miesiące polski ruch oporu Armii Krajowej walczył z odwagą i poświęceniem przeciwko okupantowi, który miał ogromną przewagę liczebną i sprzętową. Ta odwaga zaskoczyła Niemców (…).
Niemcy, spychani przez słabo uzbrojonych polskich bojowników ruchu oporu, zostali doprowadzeni do szału. Erich von dem Bach-Zelewski, generał SS odpowiedzialny za obronę miasta, rozkazał swoim oddziałom nie brać jeńców i masakrować ludność cywilną Warszawy. Między 5 a 10 sierpnia mieszkańcy Woli byli systematycznie mordowani przez Niemców i ich rosyjskich, białoruskich i łotewskich kolaborantów. Zginęło od 50 000 do 100 000 osób (w sumie podczas walk latem 1944 r. zginęło 200 000 cywilów), co było bez wątpienia jedną z największych zbrodni popełnionych w tak krótkim czasie przez Niemców podczas II wojny światowej, obok eksterminacji 250 000 Żydów z Warszawy latem 1942 roku.
Te liczne akty przemocy nie obniżyły morale Polaków. Wręcz przeciwnie, ich motywacja została wzmocniona. Wiedzieli, że stawką jest przyszłość narodu. Po drugiej stronie Wisły pojawiły się wojska radzieckie, ale nie wykazywały zamiaru przyjścia z pomocą powstańcom, z wyjątkiem kilku polskich jednostek służących wówczas w Armii Czerwonej. Stalin był zadowolony z likwidacji przez Niemców polskiej elity i oporu, co oznaczało, że po wojnie było mniej przeszkód dla ustanowienia komunistycznego rządu. To milczące porozumienie między Niemcami i Sowietami przypominało pakt Hitler-Stalin podpisany w sierpniu 1939 roku, który przewidywał wspólny atak na Polskę i jej podział między dwa totalitarne imperia.
.Jeśli chodzi o aliantów, nie poparli oni w pełni powstania warszawskiego. Nie mieli wystarczających środków, aby zapewnić masowe dostawy lotnicze i nie chcieli urazić Stalina. Przywódca ZSRR zabronił nawet brytyjskim samolotom (często pilotowanym przez Polaków) lądowania na lotniskach kontrolowanych przez Sowietów. Churchill nalegał, Roosevelt nie.
Opuszczona przez cały świat Warszawa umierała we wrześniu. Na rozkaz Hitlera miasto zostało niemal całkowicie zrównane z ziemią. Wszystkie ślady polskości miały zostać wymazane jako symbol eksterminacyjnej woli Niemiec skierowanej przeciwko miastu, które sprawiło im tyle kłopotów. Już rok wcześniej powstało ono przeciwko Niemcom: Żydzi z getta chwycili za broń i stawili ostatni opór w imię honoru. Tym razem (1 sierpnia 1944 roku) przeciwko Niemcom powstało całe miasto: 50 000 polskich bojowników, do których dołączyli ocaleni z getta, jakby po raz kolejny zaznaczając braterstwo broni i przeznaczenia między Żydami i Polakami, dwoma narodami, które były głównym celem nazistowskiej ideologii ludobójczej.
Kilka miesięcy później Armia Czerwona wkroczyła do zrujnowanego i praktycznie opuszczonego miasta. Ocalała ludność cywilna została deportowana przez Niemców. Tylko kilkuset warszawiaków wciąż ukrywało się w gruzach. Stali się oni znani jako „Robinsonowie Warszawy”. Komuniści utworzyli marionetkowy rząd, który rządził Polską przez pół wieku. Tym sposobem miasto zostało zamęczone do samego końca.
.W ostatnich latach w Polsce toczy się ożywiona debata na temat upamiętnienia powstania warszawskiego. Niektórzy komentatorzy są bardzo krytyczni wobec osób odpowiedzialnych za rozpoczęcie powstania, mówiąc o „bezsensownym poświęceniu”, „niewiarygodnym marnotrawstwie”, a nawet „zbrodniczej decyzji”, potępiając nieprzygotowanie powstańców i ich brak wyposażenia. Inni jednak gloryfikują patriotycznego ducha narodu polskiego i jego tradycji oporu, woląc kwestionować porzucenie Warszawy przez aliantów, milczące porozumienie między Niemcami i Sowietami oraz ludobójcze zamiary nazistów.
Wielu polityków, zwłaszcza centrowych i lewicowych, chciałoby, aby temat ten przestał służyć jako sztandar patriotyczny, wielu chciałoby w ten sposób sprzyjać „pojednaniu” z Niemcami w ramach integracji europejskiej na wzór pojednania francusko-niemieckiego uosabianego przez duet de Gaulle-Adenauer.
Istnieje jednak szereg różnic między Francją a Polską. Francja nie wyszła z wojny całkowicie zniszczona i nie straciła 20 proc. ludności. Znalazła się po dobrej stronie żelaznej kurtyny, nie była okupowana przez Armię Czerwoną i mogła skorzystać z planu Marshalla i utworzenia EWWiS. Otrzymała również strefę okupacyjną w południowo-zachodnich Niemczech. Z drugiej strony Polska przez ponad pięć lat była ofiarą ludobójczej polityki prowadzonej przez Niemców i Sowietów. Ludność żydowska w kraju została niemal całkowicie eksterminowana, a kilka milionów Polaków zostało zamordowanych. Stolica została zrównana z ziemią, a wiele innych miast zostało całkowicie lub częściowo zniszczonych. Zasoby i dziedzictwo zostały zrabowane i nigdy ich nie zwrócono. Podczas gdy pod koniec wojny Polska odzyskała część terytorium na zachodzie (Prusy Wschodnie, Pomorze, Śląsk), straciła część terytorium na wschodzie (Wileńszczyzna, Białoruś, Galicja).
.Los Polski był zatem niewątpliwie szczególny: kraj, który był częścią zachodniego obozu przeciwko nazistowskim Niemcom w 1939 r., okupowany przez Niemców i Sowietów, całkowicie utracił suwerenność i nie kolaborował z Hitlerem w przeciwieństwie do innych krajów w regionie; linia frontu przecinała jej terytorium kilka razy podczas wojny, a na koniec została potraktowana jako kraj pokonany, tak jakby była członkiem państw Osi. Ten los przyczynił się do dezorientacji zachodniej opinii publicznej na temat roli Polski w czasie wojny i słusznie podsycił polską gorycz. Ta historyczna niesprawiedliwość musi w pewnym momencie zostać rozliczona, ale im więcej czasu upłynie, tym będzie to trudniejsze” – pisze Nathaniel Garstecka.
Cały tekst Nathaniela Garstecka ukaże się w najnowszej „Gazecie na Niedzielę”, bezpłatne zapisy na górze strony www.GazetaNaNiedziele.pl