Niezgodne z konstytucją RP przepisy ustawy o mowie nienawiści [Trybunał Konstytucyjny]

Trybunał Konstytucyjny uznał w dniu 30 września za niekonstytucyjne przepisy ustawy o tzw. mowie nienawiści, która wprowadziła nowe przesłanki do katalogu przestępstw z nienawiści. Według TK, proponowane w noweli rozwiązania stanowiły „niepoprawną ingerencję w konstytucyjnie chronioną swobodę wypowiedzi”.
Ustawa o mowie nienawiści jest niezgodna z konstytucją – Trybunał Konstytucyjny
.Nowela Kodeksu karnego z 6 marca 2025 r. (tzw. ustawa o mowie nienawiści), która była przedmiotem rozprawy z dnia 30 września w Trybunale Konstytucyjnym, rozszerza katalog przestępstw z nienawiści o cztery nowe przesłanki: wiek, płeć, niepełnosprawność i orientację seksualną. Celem zmiany było m.in. to, że również przestępstwa z nienawiści wobec tych dodanych do przepisów cech byłyby ścigane z urzędu, bez konieczności składania prywatnego aktu oskarżenia.
Nowelizacja została skierowana w trybie kontroli prewencyjnej do Trybunału Konstytucyjnego w kwietniu tego roku przez ówczesnego prezydenta Andrzeja Dudę. W piśmie do TK Duda ocenił, że budzi ona jego wątpliwości w zakresie zgodności z konstytucyjną zasadą określoności prawa oraz z gwarantowaną przez konstytucję wolnością wypowiedzi.
W dniu 30 września Trybunał Konstytucyjny uznał niekonstytucyjność przepisów nowelizacji i uznał je za „nierozerwalnie związane z całą ustawą”. Wyrok zapadł w pełnym składzie trybunału, pod przewodnictwem prezesa TK Bogdana Święczkowskiego. Orzeczenie zapadło jednogłośnie. – W niniejszej sprawie Trybunał uznał, że o ile niedopuszczalność w przestrzeni publicznej wypowiedzi o charakterze obraźliwym wobec jakichkolwiek grup oraz jednostek publicznych nie budzi wątpliwości, o tyle ograniczenie wolności wyrażania poglądów przez ustanowienie typów czynów zabronionych o niedostatecznie określonych znamionach, narusza konstytucyjną wolność słowa – podkreślono w uzasadnieniu wyroku TK.
Zatarte granice między legalną krytyką i żartem a przestępstwem
.Sprawozdawcą na rozprawie był sędzia Justyn Piskorski. Uzasadniając wyrok TK wskazał, że zawarte w nowelizacji nowe przesłanki dyskryminacyjne zostały „nieprecyzyjnie określone” i są podatne na „zbyt szeroką” i „mechanistyczną” penalizację wypowiedzi. Jak mówił, zdaniem TK, nowe brzmienie przepisów tych przesłanek sprawia, że „granica pomiędzy legalną krytyką, żartem, polemiką a przestępstwem, staje się nieuchwytna”. W ocenie TK, prawo karne przestaje być „ostatnią racją używaną wyłącznie do zwalczania najcięższych form nienawiści lub przemocy, lecz może być narzędziem cenzury wobec wypowiedzi, których intencja nie była dyskryminacyjna” – dodał. Piskorski podkreślił, że zdaniem Trybunału proponowane w noweli zmiany stanowiły „niepoprawną ingerencję w konstytucyjnie chronioną swobodę wypowiedzi”. Jak dodał, ich stosowanie może być „nieprzewidywalne” i podatne na „arbitralne decyzje organów ścigania i sądów”.
– Istnieje ryzyko zakwalifikowania jako przestępstwa krytycznych uwag, polemik czy badań, dotyczących tożsamości seksualnej, norm kulturowych, ruchów społecznych czy odnośnego ustawodawstwa – wymienił sędzia Piskorski. – Prawo karne nie powinno być narzędziem ograniczenia pluralizmu poglądów, wykluczając wypowiedzi o charakterze kontrowersyjnym, które są istotą demokratycznego dyskursu. Prawo karne nie powinno być stosowane do ochrony przed każdą formą krytyki czy dyskomfortem społecznym, lecz tylko w przypadkach rzeczywistego naruszenia praw i dóbr osobistych – podkreślił sędzia TK. Jak zaznaczył, zakwestionowane przepisy są nierozerwalnie związane z całą ustawą, w związku z tym, prezydent jest „obowiązany” odmówić podpisania ustawy nowelizującej o tzw. mowie nienawiści.
Przed orzeczeniem TK wniosek i argumentację prezydenta Andrzeja Dudy podtrzymał na posiedzeniu z dnia 30 września szef Kancelarii Prezydenta Karola Nawrockiego Zbigniew Bogucki. Minister podkreślił jednocześnie, że prezydent Nawrocki podtrzymuje wniosek do TK „w jego pierwotnej wersji”. W lipcu bowiem ówczesny przedstawiciel prezydenta Dudy Dariusz Dudek zmodyfikował wniosek do Trybunału i wykluczył niepełnosprawność spośród zaskarżonych przesłanek dyskryminacji. Zbigniew Bogucki poinformował, że ówczesna szefowa kancelarii prezydenta Dudy tę modyfikację wycofała.
Ustawa o mowie nienawiści to uderzenie w wolność słowa – Zbigniew Bogucki
.Zbigniew Bogucki ocenił przed Trybunałem, że marcowa nowelizacja kodeksu karnego to „uderzenie w wolność słowa”, między innymi ze względu na „niedookreśloność” przesłanek zawartych w ustawie. Jak zauważył, wczytując się w uzasadnienie noweli, przesłanka wieku miała dotyczyć osób w wieku zaawansowanym, jednak proponowana zmiana przepisów kodeksu tego jasno nie określa. – Czy taki przepis powoduje, że nie będzie można również wypowiedzieć się, przepraszam za słowo „ty smarkaczu”? Czy to będzie już sformułowanie, które podpada pod przepis kodeksu karnego, czy też nie? – pytał szef prezydenckiej kancelarii.
– Ta niedookreśloność powoduje spętanie, związanie języka debaty publicznej i tak daleko posuniętą, można powiedzieć, poprawność polityczną, że w istocie nie będziemy mogli wyrażać swoich poglądów, nawet nie nacechowanych w sposób negatywny – ocenił minister. Bogucki zauważył też, że wskazane w noweli przesłanki, jak m.in. orientacja seksualna, płeć, wiek, czy niepełnosprawność „są już chronione w odpowiedni sposób chociażby poprzez normy prawa cywilnego i normy prawa karnego”. Jego zdaniem sięganie więc do kolejnego „represyjnego działania ze strony państwa, właściwie może doprowadzić do zamknięcia dyskusji publicznej w obrębie określonych przesłanek”. Szef KPRP ocenił ponadto, że ustawodawca „pomija lub bagatelizuje” w uzasadnieniu kwestię wolności słowa, a jej „bagatelizować nie sposób zarówno na gruncie prawa polskiego jak i międzynarodowego”.
W przyjętej jeszcze w marcu 2024 r. uchwale Sejm stwierdził, że „uwzględnienie w działalności organu władzy publicznej rozstrzygnięć TK wydanych z naruszeniem prawa może zostać uznane za naruszenie zasady legalizmu przez te organy”. Sejm uznał też m.in., że obecnie orzekający w TK Jarosław Wyrembak i Justyn Piskorski nie są sędziami Trybunału Konstytucyjnego. Od czasu podjęcia tamtej uchwały przez Sejm wyroki TK nie są publikowane w Dzienniku Ustaw. Rząd – na przykład w przyjętej w grudniu zeszłego roku uchwale – wskazuje, że ogłaszanie w dziennikach urzędowych rozstrzygnięć TK mogłoby doprowadzić do utrwalenia stanu kryzysu praworządności. Jak dodano, „nie jest dopuszczalne ogłaszanie dokumentów, które zostały wydane przez organ nieuprawniony”.
Czy znów mamy się kryć z naszymi przekonaniami?
.Nowa rzeczywistość skazuje europejskiego konserwatystę na podnoszenie rabanu w obronie wolności słowa. W szczególności w obronie tego, co postępowcy chcą zdezawuować i wykluczyć z debaty jako „mowę nienawiści” – pisze Jan ROKITA w opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Czy znów mamy się kryć z naszymi przekonaniami?„.
Przyznam, że zmartwiłem się, kiedy w połowie grudnia 2023 roku przeczytałem wiadomość, że ministrowie państw unijnych osiągnęli porozumienie z Komisją i Parlamentem Europejskim w sprawie utworzenia nowego europejskiego urzędu, mającego nadzorować krajowe rynki mediów. Generalnie każdy kolejny przypadek rozrostu eurobiurokracji z funkcją nadzoru nad państwami europejskimi budzi znacznie więcej moich obaw niźli nadziei, ponieważ nadzór ów przynosi Europie stanowczo więcej szkód aniżeli pożytków. Ale jeśli w dzisiejszych ideowych realiach eurobiurokracja dostaje polityczne przyzwolenie na to, aby zabrać się do nadzoru nad wolnością słowa, to już z pewnością wynikną z tego same nieszczęścia. Powód jest prosty: cały aparat unijny, od jakichś kilku lat, występuje nie jako arbiter, ale jako strona wielkiego sporu o to, czym w istocie ma być we współczesnej europejskiej demokracji wolność słowa, a co za tym idzie – jakie środki prawne i polityczne służą owej wolności, a jakie ją tłumią.
Co więcej, instytucjom unijnym brak legalnych podstaw do roztaczania nadzoru nad materią tak wrażliwą, jak kwestia wolności słowa. Kiedy we wrześniu 2022 roku Komisja wystąpiła z tą inicjatywą, mowa była z początku o potrzebie regulacji jednego z ważnych segmentów jednolitego rynku, jakim jest rynek mediów. Ale rychło okazało się, że Komisji nie chodzi tylko o chronienie rynku przed monopolizacją, co w końcu, w dobie brutalnej dominacji amerykańskich koncernów big-tech, jest dla Europy prawdziwym wyzwaniem. I teraz już w dokumentach unijnych otwarcie mówi się, że prawo o wolności mediów ma być inspirowane regułami unijnej Karty Praw Podstawowych. Tyle tylko że owa Karta, po pierwsze – obowiązuje z pewnymi istotnymi zastrzeżeniami, wniesionymi m.in. przez Polskę w toku procesu ratyfikacji. A po drugie – jest ona deklaracją praw i jako taka nie tworzy legalnej podstawy, aby „doregulowywać”, wedle aktualnych potrzeb politycznych, rozumienie i interpretację gwarantowanych przez nią wolności. To trochę tak, jakby ONZ, na podstawie Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, chciała jednolicie w skali globu uregulować dopuszczalne sposoby korzystania z wolności sumienia albo zgromadzeń. Nie mam tu wątpliwości: z legalistycznego punktu widzenia mamy do czynienia z bezprawiem, tyle że politycznie „konwalidowanym” nieszczęsnym grudniowym porozumieniem państw członkowskich.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-rokita-wolnosc-slowa/
Mowa nienawiści
.Widzimy ostatnio tendencję do ustawowego chronienia określonych grup. Problem w tym, że tępienie mowy nienawiści wobec jednej grupy zachęca wręcz do stosowania jej wobec innych. – pisze Jan ŚLIWA w opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Mowa nienawiści„.
„Parlament Europejski pozbawił niedawno immunitetu czworo polskich posłów za nawoływanie do nienawiści rasowej. Polubili pięć lat temu wpis ostrzegający przed niekontrolowaną migracją z krajów islamskich. Po latach ich obawy się potwierdziły. Tak spokojna i nudna niegdyś Szwecja stała się terenem walk gangów. We wrześniu zarejestrowano 11 morderstw z użyciem broni palnej, a młodzi gangsterzy rekrutowani są w zapuszczonych no-go zones, z opowiadania o których tak się kiedyś wyśmiewano. Ostrzeżenia o zagrożeniu były słuszne, karanie obecnie za informowanie o nich jest pozbawione sensu”.
„Podczas wojny trojańskiej Kasandra ostrzegała Trojan przed bezmyślnym wprowadzeniem do miasta ofiarowanego przez Greków konia, w którym jak się później okazało, ukrywali się greccy wojownicy. Kasandrę wyśmiano, Grecy zdobyli i spalili Troję. Nikt jednak nie wpadł na pomysł oskarżenia Kasandry – już na zgliszczach Troi – o hellenofobię i mowę nienawiści wobec Greków”.
.”Nikt z nas nie będzie chyba pochwalał mowy nienawiści. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Kto ustala, co jest mową nienawiści? W różnych krajach i grupach społecznych panują różne opinie na ten temat, często przeciwstawne. Poglądy ewoluują, nie u wszystkich tak samo. Czy ktoś ma prawo narzucać swoje normy? Kto? Bronimy wartości europejskich, ale których? Czy chodzi nam o Christianitas, która dała Europie wielkość, a może o ideały rewolucji francuskiej albo nawet o marksizm kulturalny? Wartości europejskie czy unijne?” – pisze Jan ŚLIWA.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-sliwa-mowa-nienawisci/
PAP/MJ




