Płk Zdzisław Krasnodębski - pierwszy dowódca Dywizjonu 303

10 lipca 1904 r. urodził się płk Zdzisław Krasnodębski, pierwszy dowódca Dywizjonu 303. „Była to nietuzinkowa postać. Człowiek, która od najmłodszych lat wykazywał się dużym patriotyzmem” – powiedział Jacek Zagożdżon, kustosz Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
16-letni ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej
.”Zdzisław Krasnodębski to nietuzinkowa postać. Kiedy rozpoczęła się wojna polsko-bolszewicka, jako 16-latek zgłosił się do Wojska Polskiego. Służył wówczas jako harcerz-ochotnik w szeregach 5 kompanii 201 pułku piechoty” – powiedział Jacek Zagożdżon. „Po zakończeniu wojny wrócił do edukacji wojskowej, ukończył m.in. korpus kadetów we Lwowie i oficerską szkołę lotniczą w Grudziądzu. 10 września 1930 roku, po kursie wyższego pilotażu w dywizjonie myśliwskim 2 pułku lotniczego w Krakowie, został przydzielony do 111 eskadry myśliwskiej w Warszawie, noszącej imię Tadeusza Kościuszki. To samo imię po latach nadano Dywizjonowi 303, którym Krasnodębski będzie jako pierwszy dowodził” – kontynuował kustosz.
W 111 eskadrze Krasnodębski dał się szybko poznać jako dobry pilot i oficer. Wielokrotnie reprezentował polskie lotnictwo wojskowe na wydarzeniach w kraju i zagranicą. Już w 1935 r. został najpierw pełniącym obowiązki, a później dowódcą 111 eskadry myśliwskiej. Po awansie na stopień kapitana, pod koniec 1937 r. został dowódcą III dywizjonu myśliwskiego 1 pułku lotniczego. Z tą formacją ruszył do walki 1 września 1939 r. w ramach Brygady Pościgowej.
„3 września doszło do dość dużej walki powietrznej. 18 niemieckich samolotów Messerschmitt Bf 110 starło się z taką samą liczbą polskich myśliwców. Pilotowany przez Krasnodębskiego samolot P.11c został trafiony i stanął w płomieniach. Pilot uratował się skacząc na spadochronie, a gdy spadał, niemiecki lotnik próbował go jeszcze trafić” – tłumaczył Zagożdżon.
Po kampanii wrześniowej przedostał się do Francji. Tam został wyznaczony na dowódcę eskadry powstającego 1 dywizjonu myśliwskiego. Przeszkolił się na większości samolotów myśliwskich, jakie były wówczas dostępne we Francji. Po ataku Niemców wziął udział w walkach. Po upadku Francji Krasnodębski przedostał się do Wielkiej Brytanii. Tam został skierowany do sformowania dywizjonu myśliwskiego.
Zdzisław Krasnodębski był współtwórcą i pierwszym dowódcą legendarnego 303 Dywizjonu Myśliwskiego Warszawskiego im. Tadeusza Kościuszki, który powstał latem 1940 r. Dowództwo objął 2 sierpnia, a cztery tygodnie później, pierwszym zaliczonym zestrzeleniem nad Anglią, rozpoczęła się historia bojowa tej formacji.
Dywizjon 303 był najskuteczniejszym alianckim oddziałem lotniczym podczas Bitwy o Anglię. W walce jego lotnikami kierowały bardzo osobiste motywy, co zostało szczególnie podkreślone w książce Arkadego Fiedlera „Dywizjon 303” (pierwsze wydanie w 1942 r., w kolejnych latach ukazało się 30 kolejnych wydań) oraz w filmie z 2018 r. „Dywizjon 303. Historia prawdziwa”, którego scenariusz powstał na podstawie książki Fiedlera.
Miało to podstawy ambicjonalne. Po przegranej kampanii wrześniowej i krótkim epizodzie w Francji, polscy lotnicy dotarli do Wielkiej Brytanii. Oficerowie brytyjskiego lotnictwa odnosili się do nich z wyższością i wyczuwalnym lekceważeniem. Dowództwo RAF postanowiło wykorzystać polskich pilotów w walce nie dlatego, że byli przekonani o ich szczególnych zdolnościach – bo w te akurat nie wierzyli – ale z tego powodu, iż lotnictwo brytyjskie przed rozpoczęciem Bitwy o Anglię nie miało doświadczenia bojowego, a Polacy mieli za sobą walki z Niemcami podczas kampanii w Polsce i Francji.
„Lotnicy z Dywizjonu 303 mieli swój specyficzny styl walki powietrznej. Brytyjscy piloci myśliwców strzelali do wrogich maszyn z odległości ok. 100 metrów, natomiast Polacy z ok. 20 metrów. Stosowali zasadę: podleć tak blisko, jak tylko się da i wpakuj w przeciwnika krótką, ale celną serię. Ostro skracali dystans również po to, by wejść pomiędzy niemieckie maszyny i w ten sposób rozbić ich szyk bojowy” – powiedział PAP w 2017 r. dr Krzysztof Mroczkowski z Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Zdzisław Krasnodębski – bohater dywizjonu 303
.Krasnodębski dowódcą Dywizjonu był zaledwie kilka tygodni, 6 września 1940 r., podczas lotu bojowego został zestrzelony. Uratował się skacząc na spadochronie z płonącego samolotu. Zanim jednak wyskoczył zapalił się jego kombinezon, gdy wylądował na ziemi był bardzo poparzony. Będąc w szpitalu, 5 października z rąk gen. Władysława Sikorskiego otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari.
Po długim i skomplikowanym leczeniu Krasnodębski odzyskał pełną sprawność i powrócił do latania, ale już nie w akcjach operacyjnych tylko pomocniczych. Do 303 Dywizjonu już nie powrócił.
„W późniejszym czasie wziął udział w misji wojskowej, podczas której w Kanadzie, wśród Polonii, próbował rekrutować ochotników do polskich dywizjonów lotniczych. Przeszedł kilka nowych szkoleń, został komendantem polskiego personelu w jednej z baz, odbył staż w 300 Dywizjonie Bombowym, później został jeszcze komendantem polskiego personelu w bazie RAF w Newton, gdzie miała swoją siedzibę Polska Szkoła Pilotażu Podstawowego” – opowiadał kustosz Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
W 1948 r., po demobilizacji, Zdzisław Krasnodębski wyjechał do Południowej Afryki, gdzie pracował jako kierowca. Po kilku latach wyemigrował do Kanady, gdzie znalazł pracę w przemyśle lotniczym.
Zdzisław Krasnodębski zmarł w Toronto 3 sierpnia 1980 r. Za zasługi wojenne pierwszy dowódca Dywizjonu 303 został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. W 2009 r. prezydent Lech Kaczyński uhonorował go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
W maju 2014 r. prochy Zdzisława Krasnodębskiego i jego żony Wandy sprowadzono z Kanady i złożono na Powązkach Wojskowych w Warszawie.
„Jeżeli odwiedzają nasze muzeum grupy, to Krasnodębski jest omawiany jak pierwszy. Jakakolwiek opowieść o 303 Dywizjonie zawsze zaczyna się od niego” – powiedział PAP ks. Maciej Woszczyk, kapelan Muzeum Dywizjony 303 w Napoleonie. „Mało znany jest fakt, że mundur płk Krasnodębskiego jest na Jasnej Górze w Częstochowie” – dodał.
Polska dywizja pancerna
.Historyk i publicysta, dyrektor działu „Piękno Historii” we „Wszystko co Najważniejsze” opisuje w swoim artykule, że gdy na przełomie lipca i sierpnia 1944 r., gdy w Warszawie zapadały kluczowe decyzje o wszczęciu zbrojnego powstania przeciw Niemcom, po drugiej stronie kontynentu do walki z wojskami III Rzeszy sposobili się również żołnierze 1. Dywizji Pancernej. Ostatecznie 1 sierpnia – w dniu wybuchu powstania warszawskiego – licząca ponad 16 tys. żołnierzy jednostka wylądowała w Normandii.
Szlak 1. Dywizji Pancernej wiódł przez Francję, Belgię, Holandię, aż do III Rzeszy. Żołnierze gen. Stanisława Maczka walczyli z Niemcami do wiosny 1945 r., przyczyniając się do zwycięstwa aliantów w kampanii kluczowej dla losów II wojny światowej w Europie.
Pierwsza Dywizja Pancerna została sformowana w 1942 r. na podstawie rozkazu Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego. Żołnierze wchodzący w jej skład brali wcześniej udział w kampanii wrześniowej 1939 r. oraz w wojnie obronnej we Francji w 1940 r. Początkowo zadaniem 1. Dywizji Pancernej było osłanianie części wschodniego wybrzeża Szkocji. Gdy II wojna światowa weszła w decydującą fazę, jednostka została włączona do 2. Korpusu Kanadyjskiego (część 1. Armii Kanadyjskiej) i przerzucona do Normandii.
1. Dywizja Pancerna włączyła się do walki 8 sierpnia 1944 r., a zaledwie kilkanaście dni później wsławiła się w bitwie pod Falaise (kocioł Falaise-Chambois), podczas decydującej fazy walk o Normandię. Żołnierze gen. Maczka w brawurowy sposób przedostali się na tyły niemieckiej armii oraz przejęli kontrolę nad wzgórzami w pobliżu Mont-Ormel (tzw. Maczuga), odcinając Niemcom drogę ucieczki z alianckiego okrążenia. Brytyjskie pismo wojskowe „Tank” pisało wówczas, że „Polska Dywizja Pancerna pod dowództwem gen. Maczka odegrała czołową rolę w uzyskaniu zwycięstwa sprzymierzonych w Normandii (…). W ciągu sześciu dni bardzo ciężkich walk polska dywizja wytrzymała całą furię ataków dwóch niemieckich korpusów SS. Spośród pól bitew Normandii żadne inne nie przedstawia takiego obrazu piekła, zniszczenia i śmierci jak to, które rozciąga się na północny-wschód od Chambois”.