Poglądy przeciwne obronie wolności mogą publikować inni, u nas ich nie będzie - Jeff Bezos

Właściciel „Washington Post”, miliarder Jeff Bezos, zapowiedział, że gazeta zmieni linię redakcyjną w dziale opinii i będzie tam zamieszczać w przeważającej części teksty w obronie „wolnych rynków i wolności osobistych”. Przeciwne poglądy nie będą reprezentowane na łamach dziennika.
Kolejne zmiany w „Washington Post”
.Jeff Bezos ogłosił zmianę w liście do pracowników „Washington Post” oraz wpisie na platformie X. Zapowiedział, że teksty w dziale opinii dziennika będą codziennie dotyczyć „wsparcia i obrony dwóch filarów: wolności osobistych i wolnego rynku”.
„Oczywiście zajmiemy się również innymi tematami, ale poglądy przeciwne tym filarom zostaną opublikowane przez innych” – zaznaczył. Jak tłumaczył, w dobie internetu nie jest konieczne, by gazety dostarczały czytelnikom „szeroką sekcję opinii, starającą się obejmować wszystkie poglądy”. Ocenił, że poglądy w obronie wymienionych przez niego „filarów” są zbyt mało reprezentowane.
„Jestem z Ameryki i dla Ameryki i jestem z tego dumny. Nasz kraj nie osiągnął tego, będąc typowym. A dużą częścią sukcesu Ameryki była wolność w sferze gospodarczej i wszędzie indziej. Wolność jest etyczna — minimalizuje przymus — i praktyczna — napędza kreatywność, inwencję i dobrobyt” – napisał założyciel Amazona. Poinformował również o zwolnieniu dotychczasowego szefa działu Davida Shipleya.
Ogłoszenie jednego z najbogatszych ludzi świata jest już kolejną jego polityczną interwencją w linię redakcyjną gazety. Tuż przed wyborami prezydenckimi Jeff Bezos zablokował publikację tekstu rady redakcyjnej wyrażającego poparcie dla kandydatki Demokratów Kamali Harris, co przyczyniło się do anulowania prenumerat gazety przez 300 tys. czytelników.
Dziennikiem wcześniej targały też wewnętrzne spory, m.in. w związku z zatrudnionym przez Jeffa Bezosa wydawcą Williamem Lewisem, zamieszanym w aferę podsłuchową brytyjskiego tabloidu „News of the World”. Z gazety w proteście odszedł też szereg dziennikarzy, a także rysowniczka Ann Telnaes, której redakcja nie pozwoliła na publikację karykatury ukazującej Jeffa Bezosa klęczącego przed Donaldem Trumpem z workiem pieniędzy.
Prezes Amazona i szef Blue Origin był niegdyś ostro krytykowany przez Donalda Trumpa, lecz w ostatnich miesiącach doszło do ich zbliżenia. Po zwycięstwie Donalda Trumpa biznesmen stwierdził, że jest bardzo optymistycznie nastawiony do deregulacyjnych planów prezydenta i zaoferował swoją pomoc. Wraz z innymi szefami technologicznych gigantów gościł na inauguracji drugiej kadencji prezydenta USA.
Asertywna Ameryka
.Meksykanie mówią o swoim kraju: „Biedny Meksyk, tak daleko od Boga, a tak blisko Stanów Zjednoczonych!” (¡Pobre México, tan lejos de Dios y tan cerca de Estados Unidos!). Wydawało mi się to dziwne, przecież wszyscy marzą o Ameryce. Jako Polak powiedziałbym raczej: Biedna Polska, tak daleko od Boga, a tak blisko Rosji/Niemiec! Ale dlaczego Stany? No więc odległość jest istotna. Wielkie państwo się rozpycha, co przeszkadza sąsiadom. Jeżeli jest od nas oddalone o kilka warstw państw buforowych, może to nawet być korzystne – gnębi tych, którzy gnębią nas. Ale z bliska wygląda to inaczej. Ta bliskość nie musi być geograficzna, może dotyczyć konkurencji o te same zasoby – pisze Jan ŚLIWA, pasjonat języków i kultury, informatyk.
Prezydent Donald Trump głosi hasło „America first” i traktuje je poważnie. Jego żądania są szokująca, a akcje spektakularne. Przypomina to sceny z filmów o Alu Capone, gdzie agenci federalni wjeżdżają do nielegalnej gorzelni, otwierają ogień z karabinów maszynowych, a potem rozmawiają z tymi, którym udało się ukryć. Robi to wrażenie w kinie, również w życiu, ale nie należy tego nadużywać. Zastraszanie sojuszników ma krótkie nogi, mogą się kiedyś odwinąć albo przynajmniej zwlekać z pomocą, gdy będą potrzebni. Takimi zachowaniami Donald Trump komunikuje: „Ja tu jestem szeryfem”. Ale potem musi nastąpić: „I zaprowadzę porządek”, a nie „Radźcie sobie sami”. Najlepsze by było: „Zróbmy to razem, dzieląc koszty i zyski”. Lepsza byłaby więc wspólnota (Commonwealth), ale wspólnota ma taką nieprzyjemną cechę, że trzeba brać pod uwagę interes innych.
Zastanawiająca jest decyzja Trumpa, by przemianować Denali, najwyższą górę Ameryki Północnej, z powrotem na Mount McKinley. Ten powrót jest względny, bo Denali to nazwa wcześniejsza. Znaczy „Wielka góra”, czemu odpowiada „Bolszaja Gora” z czasów rosyjskiej Alaski. Nie wiem, czy Trumpowi chodziło tylko o nazwę anglojęzyczną, czy również o nawiązanie do Williama McKinleya, który był prezydentem podczas zdobycia Kuby i Filipin. Jego następcą był Theodore Roosevelt, budowniczy kanału panamskiego i autor powiedzenia „Mów łagodnie i noś grubą pałkę” (Speak softly and carry a big stick). Polityka grubej pałki i dyplomacja kanonierek stały się znakiem charakterystycznym amerykańskiej polityki. Rozpychanie się – dla dobra wspólnego, które my znamy najlepiej, a inni niech się dostosują, dla własnego dobra. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ta epoka brutalnej dominacji to autentyczna inspiracja obecnego prezydenta.
Cały tekst dostępny na łamach „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]
Oskar Górzyński/PAP/WszystkocoNajważniejsze/rb