Polowanie na Donalda Trumpa trwa nadal i nadal może kandydować

Polowanie na Donalda Trumpa trwa nadal. Mimo to nadal może kandydować w wyborach prezydenckich.

Polowanie na Donalda Trumpa trwa nadal. Ława przysięgłych w sądzie stanowym na Manhattanie w Nowym Jorku uznała go winnym 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej. Mimo to były prezydent nadal może kandydować w nadchodzących wyborach.

Polowanie na Donalda Trumpa trwa. O co jest oskarżany?

.Zarzuty mające wagę przestępstwa są obarczone maksymalną karą do roku więzienia, lecz o wymiarze kary zdecyduje prowadzący sprawę sędzia Juan Merchan podczas rozprawy 11 lipca. Większość komentatorów nie spodziewa się, by Donald Trump został skazany na karę więzienia, lecz wśród możliwych scenariuszy wymieniany jest np. areszt domowy, czy dozór. Po ogłoszeniu wyroku Donald Trump będzie mógł się od niego odwołać, a w międzyczasie będzie przebywał na wolności.

Prokuratura zarzucała Donaldowi Trumpowi, że ukrywając zapłatę 130 tys. za milczenie Stormy Daniels na temat ich rzekomego stosunku, ówczesny kandydat Republikanów starał się nielegalnie wpłynąć na wybory. Przysięgli zgodzili się ze śledczymi, że klasyfikując faktury dla pośredniczącego w transakcji ówczesnego prawnika Michaela Cohena jako zapłatę za usługi prawne, Donald Trump złamał prawo z intencją popełnienia kolejnego przestępstwa, w tym złamania przepisów dotyczących finansowania kampanii wyborczych. Werdykt zapadł po niecałych dwóch dniach obrad ławników i po trwającym ponad miesiąc procesie.

Donald Trump został tym samym pierwszym w historii prezydentem USA skazanym w sprawie karnej.

W trakcie trwającego od ponad miesiąca procesu prowadzonego bez obecności kamer jako świadkowie zeznawali m.in. Stormy Daniels – która bardzo szczegółowo opisała stosunek z Trumpem – a także Michael Cohen i David Pecker. Cohen już w 2018 r. został skazany na trzy lata więzienia za szereg zarzutów, w tym te dotyczące zapłaty za milczenie Daniels.

Reakcja Donalda Trumpa i Republikanów

.Tuż po wydaniu wyroku, były prezydent ogłosił decyzję ławy przysięgłych jako „haniebną”.

„To był ukartowany proces przez skonfliktowanego sędziego, który jest skorumpowany. Ten proces był hańbą (…) Ale prawdziwy werdykt zostanie wydany 5 listopada przez ludzi” – powiedział Donald Trump po zakończeniu jego procesu karnego w jego sprawie.

„Wszyscy wiedzą, co się tu stało. Mamy wspieranego przez Sorosa prokuratora i cała ta sprawa…nie zrobiliśmy nic złego. Jestem bardzo niewinnym człowiekiem” – oznajmił Donald Trump. Zarzucił też, że proces prowadzony przez władze stanowe Nowego Jorku był dziełem administracji Joe Bidena, by zaszkodzić politycznemu przeciwnikowi.

„Będziemy walczyć o naszą konstytucję. To jest dalekie od końca” – zadeklarował.

Donaldowi Trumpowi wtórował spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson, który określił proces jako motywowany politycznie.

„Dziś jest haniebny dzień w historii Ameryki. Demokraci wiwatowali, skazując przywódcę opozycyjnej partii na podstawie absurdalnych zarzutów, opartych na zeznaniach skazanego przestępcy, pozbawionego prawa wykonywania zawodu (byłego prawnika Donalda Trumpa, Michaela Cohena – red.). To był czysto polityczny a nie prawny proces” – powiedział w oświadczeniu Mike Johnson, oskarżając administrację Joe Bidena o „stosowanie wymiaru sprawiedliwości jako broni”.

Donald Trump nadal startuje w wyborach prezydenckich

.Sam prezydent Joe Biden ograniczył się do jednozdaniowego komentarza na platformie X.

„Jest tylko jeden sposób, aby nie dopuścić Donalda Trumpa do Gabinetu Owalnego: przy urnie wyborczej” – napisał. Podobnie krótkie oświadczenie wydał jeden z rzeczników Białego Domu, Ian Sams. „Respektujemy rządy prawa i nie mamy dalszych komentarzy” – powiedział.

Sztab wyborczy Joe Bidena wydał z kolei oświadczenie, w którym ocenia, że ogłoszony w czwartek werdykt „pokazuje, że nikt nie jest ponad prawem”.

„Donald Trump zawsze mylnie uważał, że nigdy nie spotkają go konsekwencje za łamanie prawa dla swojej własnej korzyści” – napisano, dodając jednocześnie, że niezależnie od tego, czy Trump jest „skazanym przestępcą”, nadal pozostanie kandydatem Partii Republikańskiej w listopadowych wyborach prezydenckich.

.Proces w Nowym Jorku jest jednym z czterech, w których prokuratorzy postawili Donaldowi Trumpowi zarzuty karne. Prawdopodobnie będzie jednak jedynym, który zakończy się przed listopadowymi wyborami. Jeśli Donald Trump je wygra, będzie mógł polecić wycofanie zarzutów przeciwko sobie w sprawach dotyczących nielegalnego przetrzymywania tajnych dokumentów oraz prób nielegalnego utrzymania się przy władzy. Wciąż będą nad nim jednak ciążyć zarzuty prokuratury stanowej w Georgii, która oskarżyła go o prowadzenie grupy przestępczej, mającej na celu pozostanie przy władzy mimo przegranych wyborów 2020 r.

„Trump porzuci NATO”

.„Jego powrót do władzy to koniec naszego zaangażowania w sojusz europejski, zmiana porządku międzynarodowego i osłabienie amerykańskich wpływów na świecie” – pisze Anne APPLEBAUM, amerykańsko-polska dziennikarka, laureatka Nagrody Pulitzera, w tekście „Trump porzuci NATO”, który ukazał się we „Wszystko co Najważniejsze”.

Jak podkreśla, „wyjście z NATO może okazać się trudne pod względem instytucjonalnym, a może nawet politycznym. Gdyby Trump ogłosił taki zamiar, natychmiast nastąpiłby kryzys konstytucyjny. Amerykańskie traktaty wymagają zgody Senatu, ale konstytucja nie mówi nic o zgodzie Kongresu na wycofanie się z nich. Senatorowie Tim Kaine z ramienia demokratów oraz Marco Rubio z ramienia republikanów dostrzegli tę lukę w prawie i wprowadzili stosowne przepisy, które przeszły już przez Senat. Mają one na celu uniemożliwienie prezydentom USA wycofanie się z NATO bez zgody dwóch trzecich Senatu lub bez właściwej ustawy Kongresu”. 

„Kiedy poprosiłam kilka osób silnie związanych z NATO, aby wyobraziły sobie, co stałoby się z Europą, Ukrainą, a nawet Tajwanem i Koreą Południową, gdyby Trump zadeklarował odmowę przestrzegania art. 5, wszyscy przyznali, że wiara w zbiorową obronę mogłaby szybko wyparować” – pisze Anne APPLEBAUM.

Autorka dodaje, że „jeśli Trump zostanie ponownie wybrany, Amerykanie będą tak pochłonięci dramatem własnych upadających instytucji, że przez długi czas większość z nich nie zauważy problemów wywołanych przez zmieniający się porządek międzynarodowy. Kłopoty Litwy i Korei Południowej będą wydawać się odległe i nieistotne. Proces utraty wpływów przez USA przebiegnie stosunkowo niezauważalnie. Zanim ludzie zdadzą sobie sprawę z tego, jak wiele się zmieniło, będzie już za późno”.

„Keep it calm i róbmy swoje”

.„Zamiast wrzaskliwie kibicować któremuś z Jankesów, musimy się na wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych spokojnie przygotować. To truizm, ale Polska musi mieć dobre relacje z demokratami i republikanami. Trzeba je mozolnie i po cichu budować, a nie prowokować i obrażać partnerów” – pisze polski polityk i prawnik Kacper PŁAŻYŃSKI w tekście „Keep it calm i róbmy swoje”, będącym polemiką do artykułu Anne APPLEBAUM. Oba teksty ukazały się we „Wszystko co Najważniejsze”.

Jak twierdzi Kacper PŁAŻYŃSKI, „nie miejmy złudzeń: im bliżej wyborów za oceanem i im lepsze notowania Trumpa, tym szersze kręgi zataczać będzie moralna panika. Nie znoszę takich wzmożeń, uważam, że są one społecznie szkodliwe”.

Zdaniem Kacpra PŁAŻYŃSKIEGO Anne APPLEBAUM „formułuje kategoryczne sądy, nie popierając ich żadnymi dowodami. W jej tekście nie ma znaków zapytania – jest bezalternatywna wizja nieuniknionej katastrofy. Ośmielam się stwierdzić, że to nie tylko niemądre, ale i niebezpieczne”.

„Zachowajmy spokój, kupujmy czołgi i mądrze głosujmy w kolejnych wyborach – europejskich i krajowych. Nie dajmy się prowokować. Jesteśmy kowalami własnego losu; wbrew temu, do czego próbuje przekonywać Anne Applebaum, nasza przyszłość zależy przede wszystkim od nas samych” – podkreśla KACPER PŁAŻYŃSKI.

PAP/Oskar Górzyński/WszystkoCoNajważniejsze/SN

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 maja 2024