Siostry Katarzynki zostaną beatyfikowane - 15 męczennic z Warmii

Stolica Apostolska potwierdziła, że beatyfikacja 15 zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Świętej Katarzyny (tzw. Siostry Katarzynki) odbędzie się 31 maja o godz. 11 w Braniewie – poinformowała kuria metropolitalna w Olsztynie. Termin beatyfikacji stanął pod znakiem zapytania w związku ze zmianą głowy Kościoła.
„Warmińskie siostry Katarzynki, które potrafiły wzbić się ponad przeciętność”
.”Z wielką radością informujemy, że Stolica Apostolska potwierdziła datę beatyfikacji Siostry Marii Krzysztofy Klomfass i jej 14 Towarzyszek ze Zgromadzenia Sióstr Świętej Katarzyny, która będzie miała miejsce w Braniewie, 31 maja 2025 roku o godz. 11.00. Liturgii przewodniczyć będzie prefekt watykańskiej Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, kard. Marcello Semeraro” – poinformowała w poniedziałek w mediach społecznościowych kuria metropolitalna w Olsztynie.
Termin beatyfikacji warmińskich zakonnic wyznaczono za pontyfikatu papieża Franciszka. W związku z jego śmiercią o wyborem nowego papieża nie było wiadomo, czy data ta nie ulegnie zmianie.
Beatyfikacja 15 zakonnic ze Zgromadzenie Sióstr św. Katarzyny Dziewicy i Męczennicy ma się odbyć na placu przy bazylice mniejszej pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Braniewie. Jedna ze zgłoszonych przez Kościół warmiński sióstr nie została uznana za męczennicę. Jej proces beatyfikacyjny wciąż trwa.
Proces beatyfikacyjny 15 warmińskich zakonnic określany jest jako proces siostry Krzysztofy Klomfass i jej 14 towarzyszek. Zakonnice poniosły śmierć z rąk żołnierzy Armii Czerwonej w różnych miejscach i okolicznościach, od stycznia do listopada 1945 r. Najmłodsza miała 26 lat, a najstarsza 64 lata. Pierwszą zamordowaną była siostra Krzysztofa (Marta) Klomfass, która pracowała jako pielęgniarka w szpitalu Mariackim w Olsztynie. Zginęła 22 stycznia 1945 r. „w obronie czci własnej i chorych, którymi się zajmowała”.
„Piętnaście różnych osobowości, doświadczeń i historii, które spotkały się na wspólnej drodze powołania zakonnego w Zgromadzeniu Sióstr św. Katarzyny. Żywiołowe i ciche, odważne i nieśmiałe, pełne humoru oraz wzbudzające szacunek. Jedne przeżywały wiarę w głębi serca, inne miały dar spontanicznego dzielenia się świadectwem o Bogu. Oddane swojej pracy, szczęśliwe w swoim powołaniu, zwyczajne siostry zakonne, które w normalnych warunkach być może nie zostałyby w pełni zauważone. To warmińskie siostry zakonne, które potrafiły wzbić się ponad przeciętność. Pomimo walki obu totalitaryzmów, gnane w kierunku, którego nie wybrały nie poddały się, ale próbowały iść pod prąd, pod wiatr i pod fale. Chociaż poniosły śmierć, to one w tej walce odniosły zwycięstwo” – można przeczytać w internetowym komunikacie zgromadzenia sióstr.
Zaplanowana na ostatni dzień maja beatyfikacja sióstr katarzynek będzie pierwszą tego typu uroczystością w dziejach Warmii.
Relikwie. Niemi świadkowie Męki Pańskiej i Zmartwychwstania
.Termin relikwie oznacza doczesne szczątki świętych (relikwie I stopnia), przedmioty i szaty, które użytkowali (relikwie II stopnia) oraz przedmioty, zwykle fragmenty tkanin, które miały fizyczny kontakt z relikwiami I lub II stopnia (nazywane relikwiami stopnia III). Dziś wiara w relikwie i ich moc, tak powszechna w średniowieczu, bardzo osłabła, o ile w ogóle jeszcze przetrwała – pisze prof. Piotr CZAUDERNA
Jednak wiara w moc relikwii była silna niemal od samego początku chrześcijaństwa, kiedy to w okresie prześladowań chrześcijan w cesarstwie rzymskim pobożne kobiety starały się zebrać krew męczenników i pochować ich ciała. Zgodnie z chrześcijańską nauką, ciała świętych same w sobie są bezcenną świętością, co zdecydowanie odróżnia chrześcijaństwo od doktryn pogańskich czy judaistycznych. Najstarszy ojciec Kościoła Wschodniego, św. Efrem napisał: „Błagam was, święci męczennicy, którzy tak wiele wycierpieliście dla Pana, abyście wstawili się za nami u Niego, aby nam udzielił Swojej Łaski. Zobaczcie, jak relikwie męczenników wciąż oddychają… Bo Bóstwo mieszka w kościach męczenników. Jego mocą i obecnością cuda się dokonują”. A św. Jan Chryzostom dodał: „Tego, czego nie mogą dokonać ani bogactwa, ani złoto, mogą dokonać relikwie męczenników. Złoto nigdy nie uwolniło od chorób, ani nie uchroniło przed śmiercią: ale kości męczenników czyniły jedno i drugie: w czasach naszych przodków zdarzyło się to pierwsze, a w naszych czasach to drugie”.
Wokresie średniowiecza kościoły dysponujące ważnymi relikwiami stawały się ośrodkami pielgrzymek, np. Katedra św. Jakuba w Santiago de Compostela czy Katedra św. Piotra i Najświętszej Marii Panny w Kolonii, w której znajdował się ogromny pozłacany relikwiarz Trzech Króli. Prowadziło to niestety również do nadużyć, a handel prawdziwymi i fałszywymi relikwiami rozkwitł na wielką skalę. Dość przypomnieć niechlubne złupienie Konstantynopola i wielki rabunek tamtejszych relikwii przez rycerzy czwartej krucjaty w roku 1204.
Między innymi dlatego IV sobór laterański w roku 1215 ustalił ścisłe reguły stojące na straży uznawania autentyczności relikwii. Oficjalnie możliwość oddawania czci relikwiom została potwierdzona przez Kościół Katolicki w roku 1563 na soborze trydenckim trwającym aż 18 lat. Nastąpiło to w ślad za nauką poprzednich soborów (szczególnie drugiego soboru nicejskiego), a także nauczaniem św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu.
Na ostatniej, 25-tej sesji soboru w Trydencie uchwalono, że należy bezwzględnie potępić tych, którzy głosili, że wiara w moc relikwii jest bezużyteczna i nie pasuje do nauki chrześcijańskiej, tak jak Kościół potępił ich dawno temu i potępia ich nadal: „Omnino damnandas esse, prout iam pridem eos damnavit, et nunc aetiam damnat Ecclesia”. Warto też przypomnieć słowa późniejszego kardynała, Johna Newmana, który w wigilię swojego nawrócenia na katolicyzm napisał: „Charakterystyczna zasada chrześcijaństwa, czy to na Wschodzie, czy na Zachodzie, która obecnie jest zarówno szczególnym kamieniem obrazy, jak i przedmiotem drwin ze strony protestantów, jak i wolnomyślicieli wszelkiego odcienia i koloru, polega na oddaniu, które zarówno ortodoksi, jak i łacinnicy okazują kościom, krwi, włosom itd., itd., oraz cudownym mocom, które często im przypisują. Jednak te wierzenia i zwyczaje wywodzą się z doktryny, że materia jest podatna na łaskę i zdolna do zjednoczenia z Boską obecnością i Jej wpływem na materię”.
W swoich refleksjach na Wielki Post z roku 2021 [LINK] napisałem o najsłynniejszej z tych relikwii, czyli o Całunie Turyńskim (grec. Sindon), a po włosku „Santa Sindone”. Wspomniałem również o tak zwanej chuście z Manoppello, zwanej też „Il Volto Santo”, czyli po polsku „Święte Oblicze”. Dlatego nie chcę pisać o tym szczegółowo po raz kolejny.
Ale przecież relikwii związanych z Męką Pańską i Zmartwychwstaniem jest więcej. W pierwszym rzędzie – tak zwana chusta z Oviedo, najpewniej odpowiadająca sudarium z Ewangelii, czyli chuście, którą według żydowskiego zwyczaju ocierano z krwi i potu twarz umierającego, a zaraz po śmierci na niej kładziono.
Na Chuście z Oviedo, w przeciwieństwie do chusty z Manoppello, nie ma odbicia twarzy; są jedynie ślady krwi i surowicy. Jest to okrwawiona lniana tkanina, która miała być przechowywana w klasztorze św. Marka w Jerozolimie. W czasie najazdu Persów przez króla Chosroesa została ona najpewniej wywieziona przez Afrykę do Hiszpanii. Badania krwi wykazały obecność na chuście grupy krwi AB, częstej na Bliskim Wschodzie, a bardzo rzadkiej w średniowiecznej Europie. Inne badania zaprezentowane na Międzynarodowym Kongresie w 1994 roku podsumowały wyniki pięcioletnich badań nad Sudarium z Oviedo. Wykazano między innymi, że zmarły mężczyzna, którego twarz przykryto chustą, miał brodę, wąsy oraz długie włosy, a w dolnych partiach jego potylicy znajdowały się liczne rany spowodowane bardzo ostrymi przedmiotami, które krwawiły mniej więcej na godzinę przed zetknięciem się z chustą. Ponadto udowodniono, że nos zmarłego był złamany, a bezpośrednią przyczyną śmierci tego mężczyzny był obrzęk płuc, zaś po śmierci zwłoki mężczyzny przez około godzinę znajdowały się w pozycji pionowej. W końcu zmarły został ułożony poziomo, twarzą do góry i niesiony był na krótkim odcinku, nie dłużej niż pięć do dziesięciu minut. W tym czasie płyn wyciekający z nosa rozlał się po chuście. Poprzez ucisk chusty na nos – w wyniku czego pojawił się krwawy odcisk palca, którym próbowano zatrzymać wyciek. Po przybyciu na miejsce zdjęto chustę z twarzy zmarłego, a na koniec zetknęła się ona ze śladami mirry i aloesu.
Lniana tkanina, z której zrobiona jest Chusta z Oviedo, pochodzi z I wieku n.e. Również badania pyłków kwiatowych znalezionych na relikwii potwierdzają, że płótno pochodzi z Palestyny z czasów Chrystusa. Badania z użyciem techniki polaryzacji obrazu wykazały, że 70 miejsc na czole oraz 50 na policzkach domniemanego oblicza na Chuście pokrywa się z odbiciem twarzy na Całunie Turyńskim; także zmierzone na Chuście odbicie długości nosa jest identyczna z długością nosa człowieka z Całunu. Aby zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, trzeba się odwołać do starożydowskich obyczajów pogrzebowych. Ciało zmarłego najpierw owijano w wielki całun, który następnie wiązano opaskami. W Ewangelii św. Jana napisano: [Szymon Piotr] „wszedł do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna (Janowe othonia, w ewangeliach synoptycznych – sindon) oraz chustę (soudarion), która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył”.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-piotr-czauderna-niemi-swiadkowie-meki-panskiej-i-zmartwychwstania-relikwie/
PAP/MB