Sohrab AHMARI we „Wszystko co Najważniejsze”

1 lutego 1985 r. urodził się Sohrab AHMARI, irańsko-amerykański felietonista, redaktor i autor książek non-fiction. Redakcja przypomina z tej okazji teksty jego autorstwa, które ukazały się na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.
Archipelag GUŁag zachodniej cywilizacji
.„Czy to możliwe, żeby liberalny Zachód, sprowadziwszy wolność do legalizmu oraz braku naturalnych i tradycyjnych barier, również nie był wolny, tylko w inny sposób?” – pyta Sohrab AHMARI w tekście „Archipelag GUŁag zachodniej cywilizacji”.
„Jak to się stało, że Zachód pomylił fałszywą wolność z prawdziwą? Sołżenicyn tropił dzieje tego błędu i odnalazł go w renesansowym humanizmie i jego »dobroczynnej nadziei«, że »człowiek – pan tego świata – nie kryje w sobie żadnego zła«. Nadzieja ta znalazła polityczny wyraz w europejskim wieku oświecenia i »stała się podstawą tego, co można nazwać racjonalistycznym humanizmem lub humanistyczną autonomią«. Innymi słowy, istoty ludzkie uznały siebie za swoją własną skalę moralną i – niespodzianka! – doszły do wniosku, że są całkiem dobre. Doprowadziło to wkrótce do zatarcia dawnego rozróżnienia między wolnością dla dobra a zgodą na zło: jeśli ludzie są dobrzy sami z siebie, to naturalnie nieskrępowana niczym ludzkość, wolna do korzystania z autonomii w każdej sferze i w każdym kierunku, może być wyłącznie dobra” – twierdzi Sohrab AHMARI.
Dodaje, że „liberalizm w stylu zachodnim i komunizm podzielały tę wiarę w zasadniczą dobroć autonomicznej istoty ludzkiej. Oba uświęciły autonomicznego człowieka „jako centrum wszechświata”. Pomimo dzielących ich różnic co do sposobu uwolnienia ludzkości od wszystkich naturalnych i tradycyjnych ograniczeń, czy zrobić to zbiorowo, czy indywidualnie, obie ideologie były bliźniaczymi siostrami tej samej filozofii macierzystej. W tym sensie świat zimnej wojny był w istocie zjednoczony. Obie jego połowy improwizowały tę samą melodię, tyle że w dwóch różnych tonacjach. Łatwo było dostrzec, jak wizja komunizmu, polegająca na niczym nieskrępowanych rządach ludzi, w praktyce doprowadziła do całkowitej utraty prawdziwej wolności – do gułagów, do pól śmierci, do katowni. Ułomności Zachodu były bardziej rozpowszechnione i subtelne, ale nie mniej realne”.
Sohrab AHMARI stoi na stanowisku, że „fundamentalizm rynkowy również nas zaślepił i w nowej gospodarce nie dostrzegamy cierpień Amerykanów z wykształceniem najwyżej średnim. Nawet dla osób odnoszących sukcesy materialne istnieje niewiele wzorów do naśladowania (jeśli w ogóle takie istnieją) przez tych, którzy pragną dobrego życia”.
„Każdy z nas musi pracować w powierzonej mu sferze życia, aby uważnie odróżniać prawdziwą wolność od jej uwodzicielskich podróbek. Wtedy moglibyśmy nadać nowe, prawdziwe znaczenie naszemu wspólnemu dążeniu do Ziemi Wolności” – pisze Sohrab AHMARI.
Niezerwana nić. Czy Bóg potrzebuje polityki?
.„Ludzie współcześni, od sławnych filozofów po zwykłych osobników z całego spektrum politycznego, są pewni, że religia i polityka nie mieszają się i nie powinny się ze sobą mieszać. A ponieważ nie możemy się zgodzić co do najważniejszego celu czy ostatecznego sensu ludzkiego życia, ich tok myślenia jest taki, że polityka musi być »neutralnym gruntem«, gdzie obywatele mogą walczyć o kwestie »świeckiej« polityki publicznej, bez wtrącania się przez Boga w to, ile podatków płacą bogaci, jak traktujemy imigrantów i uchodźców, jak organizujemy opiekę zdrowotną i tak dalej” – pisze Sohrab AHMARI w książce „Niezerwana nić”, której fragment ukazał się na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.
„Sprawy duchowe należą tym samym do sfery prywatnej: każdy obywatel może się trzymać swojej prywatnej wizji ostatecznego sensu – w tym, co najważniejsze, przekonania, że życie nie ma żadnego znaczenia. Takie stanowisko byłoby niezrozumiałe dla przednowoczesnego Zachodu. Ani tradycja judeochrześcijańska, ani grecko-rzymska nie wprowadziły tak ostrego rozróżnienia między »religią« a »polityką«. A jednak obecnie większość chrześcijan uważa, że takie rozdzielenie jest nie tylko możliwe, lecz nawet pożądane: w końcu czyż sam Jezus nie pouczał swoich wyznawców, aby oddawali »Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga« (Mk 12,17)? Czy przed kaźnią nie powiedział Piłatowi: »Królestwo moje nie jest z tego świata« (J 18,36)? W tym ujęciu królestwo niebieskie jest skażone, gdy miesza się z ziemskimi królestwami. Czy Bogu potrzebny jest miecz Cezara? Czy Bóg potrzebuje polityki?” – pyta Sohrab AHMARI.
Dodaje, że „począwszy od greckich miast-państw, »kult bogów był głęboko spleciony z życiem społecznym i politycznym«, mówi nam Edmund Waldstein. Każde miasto miało swojego patrona – bóstwo, które łączyło obywateli z sobą nawzajem i z porządkiem politycznym. »Sami władcy odprawiali ważne obrzędy religijne, które miały zapewnić miastu bezpieczeństwo, pokój i dobrobyt«. W ten sposób »pobożność była oznaką patriotyzmu, a wygnanie stawało się ekskomuniką«”.
„Nic się nie zmieniło wraz z pojawieniem się filozofii. Filozofowie klasyczni również uważali wiarę i kult za istotne dla wspólnoty politycznej. Dla Platona, a zwłaszcza dla jego ucznia Arystotelesa było jasne, że polityka porządkuje wszelkie ludzkie działania. Stąd celem życia nie była ochrona maksymalnej autonomii jednostki, lecz rozeznanie i wspieranie dobra wspólnego. Dobra wspólne to te, które tylko wspólnota może zapewnić, a dzielenie się nimi ich nie umniejsza. Pokój i sprawiedliwość, na przykład, wzrastają tym bardziej, im więcej ludzi w nich uczestniczy” – pisze Sohrab AHMARI.
Świat wymaga zmian
.We „Wszystko co Najważniejsze” ukazał się również wywiad Michała KŁOSOWSKIEGO, zastępcy redaktora naczelnego, z Sohrabem AHMARIM. Ten drugi pytany o to, czy liberalizm ma swoje granice, odpowiedział, że „problem z liberalizmem polega na tym, że nie respektuje on żadnych granic. Dąży do zburzenia naturalnych i tradycyjnych barier w imię indywidualnej autonomii czy indywidualnej wolności. A jednak w tym dążeniu paradoksalnie czyni ludzi mniej wolnymi. Na tę sprzeczność zwrócił uwagę już G.K. Chesterton”.
Zdaniem Sohraba AHMARIEGO „żyjemy teraz bardziej niespokojnym życiem. Dla profesjonalistów, klasy średniej, oznacza to nieustanne uzależnienie od czegoś i od kogoś. Dla klasy robotniczej zaś coraz częstszy brak kontroli nad swoim harmonogramem, a w konsekwencji nad całym swoim życiem. Ludzie zatracają się w poczuciu, że nie mogą spędzić nawet jednego dnia z rodziną, dnia ze swoimi dziećmi. Bo jeśli się postawią, stracą pracę. Na koniec okazuje się więc, że liberalizm – mimo że miał być wyzwoleniem i wolnością – tak naprawdę nie daje prawdziwej wolności, a przynajmniej nie jest to wolność ani dla rodziny, ani dla jednostki – pracownika. To wolność jedynie dla pracodawców, zniewolenie dla reszty”.
Ekspert dodaje, że „komunizm i liberalizm rywalizują, znacie to w Europie Środkowo-Wschodniej. Podkreślę: tamta opozycja była realna. Ale teraz widać, że to stary sojusz między chrześcijanami i liberałami; sojusz między Václavem Havlem a Janem Pawłem II był tylko produktem konkretnego, historycznie uwarunkowanego momentu”.
Podkreśla ponadto, że „jeśli konserwatyzm oznacza zachowanie status quo, to nie jestem konserwatystą. Świat wymaga zmian. Coraz więcej osób rozgląda się wokół i ubolewa nad tym, co się dziś dzieje z zachodnimi społeczeństwami. Wielu ludzi nie rozumie mechanizmów, które stoją za tymi procesami. To niezrozumienie tworzy potrzebę wyjaśniania, ciekawość. W tej ciekawości i niezgodzie na obecny świat widać nadzieję na przyszłość”.
WszystkoCoNajważniejsze/SN