Świat potrzebuje dziś ojców - abp Wojciech Polak do uczestników pielgrzymki mężczyzn

To jedna z najważniejszych lekcji na obecny czas – odpowiedzialne i dojrzałe ojcostwo, bo świat naprawdę potrzebuje dziś ojców – powiedział w Piekarach Śląskich prymas Polski abp Wojciech Polak do uczestników pielgrzymki mężczyzn.
Piekary Śląskie – miejsce pielgrzymki mężczyzn
.Na uroczystości do Piekar Śląskich, które należą do najważniejszych wydarzeń religijnych na Górnym Śląsku, przybyli m.in. metropolita katowicki abp Adrian Galbas oraz metropolita gnieźnieński i prymas Polski abp Wojciech Polak, który przewodniczył mszy św. i wygłosił homilię.
Obchodzone jest tam także Święto Trójcy Świętej – jedno z najważniejszych liturgicznych świąt chrześcijańskich, obchodzonych ku czci Trójcy Świętej: Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego.
„Choć to prawda, że uroczystość Najświętszej Trójcy mówi nam o Bogu i pozwala wyznawać wiarę, że nasz Bóg jest w Trójcy Świętej Jedyny, to mówi też zaraz i o nas samych” – podkreślił prymas.
Dodał, że bliskość Boga w naszym życiu nie jest „teologiczną łamigłówką, tylko prawdą. Według niego, Bóg nie chce, by się go lękano. On pragnie być z nami w naszych codziennych sprawach”. „Bo to właśnie Duch Święty – jak powiedział papież Franciszek – przez chrzest włączył nas w serce i życie samego Boga” – zaznaczył abp Polak.
Podkreślił, że każdy z nas jest rodziną, ponieważ zostaliśmy połączeni na mocy chrztu świętego. „Trójca Święta uczy nas, że jedna osoba nigdy nie może istnieć bez drugiej, że nie jesteśmy jakimiś samotnymi wyspami na oceanie życia, jedni od drugich oddaleni, jedni dla drugich obcy i nieznani” – wyjaśnił prymas.
Według duchownego wspólnotę buduje się właśnie w kościele, dzięki otwarciu na siebie nawzajem. Zapewnił, że prawdziwa jedność nie jest kwestią porządku i szacunku, ani też dobrą strategią pracy zespołowej. Jest kwestią wiary i miłości do Boga.
„Bycie ojcem oznacza wprowadzać dziecko w doświadczenie życia, w rzeczywistość. Nie zatrzymywać go, nie zniewalać, nie brać w posiadanie, ale czynić je zdolnym do wyborów, do wolności, do wyruszenia w drogę” – prymas zacytował słowa papieża Franciszka i podkreślił, że logika prawdziwej miłości nigdy nie stawia siebie w centrum.
Arcybiskup Wojciech Polak przypomniał o znaczeniu roli ojcostwa
.Jak zaznaczył, tylko wierni tej logice mogą doświadczyć radości prawdziwego ojcostwa, które nie dominuje, ale wydobywa z synów czy córek „wiele cennego potencjału”.
„Odpowiedzialne ojcostwo to także przykład życia uczący solidarności, współpracy, uczciwości i szacunku dla każdego człowieka. Odpowiedzialny ojciec troszczy się o wychowanie i kształcenie charakteru swoich dzieci, wprowadza je w świat wartości, cierpliwie idzie obok i towarzyszy w ich dorastaniu” – wyjaśnił ksiądz.
Według niego mężczyzna nie dezerteruje z roli ojca, tylko potrafi uczynić z życia służbę, „składając całkowity dar z siebie, ze swojego życia, ze swojej pracy, ze swojego zaangażowania, z trzeźwej męskiej miłości i odpowiedzialności”.
Na zakończenie abp Polak zaznaczył, że nasza obecność w kościele nie jest jedynie dla nas samych i dla wspólnoty kościoła.
„Kościół nie żyje sam dla siebie. W naszych uszach wciąż brzmi przecież Chrystusowe wezwanie: idąc, czyńcie uczniów” – podsumował prymas i poprosił patronkę piekarskiego sanktuarium o odwagę i ufność, aby pielgrzymi odnajdywali moc i siłę do dawania świadectwa swoim życiem.
Piekary Śląskie są ośrodkiem kultu maryjnego od kilkuset lat. Pierwsza pielgrzymka do słynącego z cudownych uzdrowień obrazu przybyła tam w 1676 r. Majowa pielgrzymka mężczyzn i młodzieńców oraz sierpniowa pielgrzymka kobiet i dziewcząt do sanktuarium gromadzą co roku tysiące wiernych.
Europa nie powinna porzucać chrześcijańskiego dorobku
.Pierre MANENT, politolog i filozof, historyk idei oraz profesor École des hautes études en sciences sociales w Paryżu pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze, że jakiś czas temu Europa postanowiła zignorować tę historię, uznając powyższą możliwość za zdezaktualizowaną. Postanowiła narodzić się na nowo. Dla nowych narodzin nowy chrzest: chrzest wymazania. Europa deklaruje to publicznie i dowodzi tego swoimi czynami. Nie jest chrześcijańska i nie chce taka być. Chce być czymś innym, jest w pełni otwarta na wszelkie inne możliwości, wręcz chce być niczym, być jedynie możliwością wszelkich możliwości, ale nie chce być chrześcijańska.
Decyzja ta nie była spowodowana żadną koniecznością, żadnym pożytkiem, żadnym konwenansem. Została podjęta w pełnej wolności, ośmielę się wręcz powiedzieć, że dla samej przyjemności jej podjęcia. Aby wprowadzić w temat i stawkę tej książki, chciałbym omówić jeśli nie motywy – prawdziwe motywy powodowane wolnością wyboru umykają naszej analizie – to przynajmniej okoliczności podjęcia tej dziwnej decyzji na kontynencie, który stał się obcy swojej historycznej religii, w pewnym sensie nieprzemakalny na nią, a w konsekwencji niezdolny do właściwego odniesienia się do innych religii przyjmowanych nieraz z życzliwością, co jest motywowane faktem, że nie są one chrześcijańskie. Opinia, która dziś rządzi Europą, jest emanacją niezdolności do zrozumienia kwestii religijnej, będącej, przypomnijmy, kwestią istnienia Boga, a nie „opinii” o charakterze religijnym jako niewielkiej części niekształtnej masy „zdania” ludzi o świecie. Opinia ta obejmuje kwestię istnienia Boga tylko po to, aby trzymać ją na dystans. Dotyka jej tylko po to, żeby nie być dotykaną przez nią.
ez względu na to, jak żywe jest pragnienie Europejczyków, by zerwać z historią kontynentu i narodzić się do nowego życia, wolnego od win i wszelkiego zła, nie mogą oni uniknąć napięcia, które zrodziło się wokół propozycji chrześcijańskiej. Mimo słabnącego chrześcijaństwa w Europie nasza egzystencja nie jest zdolna uwolnić się od konsekwencji pewnej decyzji politycznej i duchowej podjętej w czasie, gdy było ono rzeczywistą siłą. Decyzja ta, długo poszukiwana, skrystalizowała się w połowie XVII wieku. „Wojny religijne” – o przyczynach nierozerwalnie społecznych i zewnętrznych, związanych z fragmentacją autorytetu religijnego, do której doszło w wyniku reformacji – pod wieloma różnymi formami naznaczyły na ponad sto lat olbrzymią część Europy. Ponieważ wiązała się z nimi niezdolność tradycyjnych form władzy do przywrócenia trwałego pokoju społecznego, skutkowały one – lub stanowiły okazję – do niespotykanego dotąd kroku, który wciąż owiany jest tajemnicą, a mianowicie wykształcenia się koncepcji państwa suwerennego i stopniowego wdrażania jej w życie.
Nowoczesny suweren nie jest spadkobiercą niegdysiejszych książąt, królów i cesarzy, nie jest ich „zracjonalizowaną” formą. Cesarz był jeden – był jednością, która brała na siebie obowiązek sprawowania władzy nad wszystkimi i która oczywiście czyniła wszystko, aby obszar tej władzy poszerzać. Suweren, o którym mówię, jest zupełnie innym bytem. Nie należy tak naprawdę do porządku politycznego. Wziął się z operacji, która nie była w rzeczy samej polityczna, choć miała olbrzymie konsekwencje polityczne; z operacji, z wytworu jednocześnie intelektualnego i duchowego, w której brały udział rozum i wola. Stworzono wówczas abstrakcyjne miejsce władzy, miejsce oderwane od ludzkich pasji i opinii, jako siedzibę władzy przewyższającej wszelką władzę społeczną. Ci, którzy zajmowali to miejsce, byli wybierani z woli całego społeczeństwa albo przez jego reprezentantów. Władzy suwerena nie cechuje to, że jest wielka czy wręcz nieograniczona, ale to, że tak została pomyślana: jako wielka i nieograniczona. Taka była wola narodu francuskiego w czasie rewolucji, takie jest dzisiaj prawo republiki. Nic nie może się mu przeciwstawiać. Jeśli komuś ta konstatacja wyda się przejaskrawiona lub przesadzona, niech popatrzy na łatwość, z jaką ustawodawcy z Europy i jej amerykańskiego przedłużenia wywracają do góry nogami zasady relacji panujących w rodzinie – jedne z najistotniejszych zasad w życiu człowieka, o długiej i nieprzerwanej tradycji w Europie – i lekkość, z jaką wymazują najbardziej uniwersalne punkty odniesienia ludzkiego doświadczenia, te, które pozwalają sprzęgać ze sobą różnicę płci i różnicę pokoleń.