Upadają Zakłady Porcelany Stołowej „Karolina” w Jaworzynie Śląskiej

Przy drugiej próbie sprzedaży w całości Zakładów Porcelany Stołowej „Karolina” w Jaworzynie Śląskiej ponownie nie wpłynęła żadna oferta. Syndyk przystąpi teraz do sprzedaży poszczególnych części majątku tej ostatniej na Dolnym Śląsku fabryki porcelany.
Zakłady „Karolina” zatrudniały 180 osób – wszyscy stracili pracę
.Oferty w drugim przetargu na sprzedaż w całości jaworzyńskiej „Karoliny” miały zostać otwarte w Sądzie Rejonowym w Wałbrzychu. „Ponownie nikt nie złożył oferty kupna zakładów” – powiedział syndyk „Karoliny” Ronald Kazimierz Olszewski. Cena wywoławcza w tym przetargu wynosiła ponad 41 mln zł, a w pierwszym, w którym również nikt nie złożył oferty, ponad 45 mln z
Syndyk przystąpi teraz do kolejnego etapu postepowania upadłościowego, czyli sprzedaży poszczególnych części majątku zakładu.
„Na początku wystawimy na sprzedaż zapasy magazynowe, później zaś hale produkcyjne. Być może w między czasie pojawi się inwestor, który będzie chciał kupić cześć zakładu i uruchomić w nim w jakimś zakresie produkcję” – powiedział syndyk.
Sąd ogłosił upadłość „Karoliny” w lutym 2024 r. Pracę straciło wówczas 180 osób. Ostatnim właścicielem fabryki, od początku 2022 r., była spółka HM Investment (właściciel marki Gerlach).
Olszewski poinformował, że zwolniona załoga fabryki czeka jeszcze na wypłatę zaległej pensji za jeden miesiąc. „Tu na pewno ze sprzedaży części majątku zakładu uda się uregulować te zaległości pracownicze” – powiedział syndyk.
Historia zakładów wytwarzających porcelanę w Jaworzynie Śląskiej sięga roku 1860. Wówczas mistrz murarski August Rappsilber założył tu fabrykę Porzellanfabrik Königszelt. Po II wojnie światowej fabryka została znacjonalizowana; w 1954 zakłady otrzymały nazwę „Karolina”. To dziś ostatnia z fabryk porcelany na Dolnym Śląsku – regionie, w którym niegdyś prężnie rozwijała się ta branża. W 2023 roku w stan likwidacji postawiono Zakłady Porcelany „Krzysztof”, które ponad 200 lat działały w Wałbrzychu, odległym o 20 kilometrów od Jaworzyny Śląskiej.
Zatrważające informacje o skali zwolnień grupowych
.”Liczba zatrudnionych w Polsce spadła o 61 tysięcy. Takie zbiorcze statystyki nie na każdym robią wrażenie, ale przecież zwolnienie z pracy to tragedia konkretnej osoby i jej rodziny. Nie można inaczej niż dramatem określić zaproszenia do „programu dobrowolnych odejść”, wdrażanego właśnie w Poczcie Polskiej, gdzie takie zaproszenia dostają mąż i żona, obydwoje pracujący w tej spółce. Nie można inaczej niż dramatem określić zwolnienia kolejarzy z PKP Cargo, którzy na rzecz tej firmy często przepracowali po kilkadziesiąt lat” – pisze w swoim artykule Paulina MATYSIAK, filolożka i filozofka.
Poza firmami, które zwalniają grupowo, są również te, które negocjują z pracownikami obniżki wynagrodzeń. To na krótką metę oczywiście rozwiązanie lepsze niż zwalnianie, ale można się spodziewać, że części tych firm niewiele to pomoże i zwolnienia i tak prędzej czy później nadejdą.
W kreskówkach to jest właśnie ten moment, gdy po uspokajaniu, że nie ma powodów do paniki, któryś z bohaterów poddaje się i zrezygnowanym głosem mówi: „OK, można panikować”.
Zwolnienia grupowe były rdzeniem katastrofy społecznej, która dotknęła miliony Polaków w trakcie transformacji ustrojowej i gospodarczej. Każda utrata pracy jest dla człowieka co najmniej życiowym problemem, bardzo często wręcz dramatem. Ale zwolnienia grupowe są jak bomba zdetonowana w samym centrum lokalnej społeczności. Zwłaszcza w mniejszych miastach i na prowincji zamknięcie całego dużego zakładu pracy (lub zwolnienie z niego kilkudziesięciu procent pracowników) zastawia na tych ludzi i ich rodziny pułapkę. Traci się pracę, gdy jednocześnie spada popyt na pracownika.
„Wszyscy znamy historie miejscowości, które dekadami podnosiły się po zamknięciu największego zakładu w okolicy. Wszyscy też niestety znamy historie miejscowości, które do dziś się po tym nie podniosły. Niestety, do Polski wraca model bezrobocia w najgorszym możliwym wydaniu. Bezrobocia, które grozi powstawaniem wysp biedy, gdzie w najlepszym razie ludzie będą zmuszeni do szukania pracy wiele kilometrów od domu, a w najgorszym – tej pracy po prostu przez lata nie znajdą” – opisuje posłanka.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/paulina-matysiak-bez-pracy-nie-ma-kolaczy/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB