Ursula van der Layen na nikogo nie czekając zaakceptowała umowę z Mercosur

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła w Montevideo, że Unia Europejska i blok państw Ameryki Południowej Mercosur zakończyły negocjowanie umowy o wolnym handlu.

Francja, Włochy i Polska sprzeciwiają się umowie Mercosur

.Von der Leyen spotkała się na szczycie z liderami państw Mecosur: Brazylii, Argentyny, Urugwaju, Paragwaju i Boliwii.

Umowa była negocjowana od 25 lat. Ma ona otworzyć rynki krajów Ameryki Południowej na europejskie technologie; KE liczy też na to, że z tych krajów będzie można pozyskiwać surowce niezbędne do produkowania czystych technologii, w tym baterii.

Umowa Mercosur budzi jednak sprzeciw europejskich rolników, którzy obawiają się zalewu unijnego rynku przez tanie produkty rolne z krajów takich Brazylia czy Argentyna.

By weszła w życie, umowa musi zostać ratyfikowana przez UE. O ścieżce jej przyjęcia przez Wspólnotę zdecyduje Komisja Europejska. Możliwe są dwie drogi: albo umowa będzie wymagała ratyfikacji przez wszystkie parlamenty narodowe, albo będą musiały przegłosować ją Parlament Europejski oraz kraje członkowskie w Radzie UE.

Premierka Włoch Giorgia Meloni zapowiedziała, że władze w Rzymie nie poprą umowy o wolnym handlu z krajami Mercosuru, chyba że porozumienie będzie zawierać silniejsze zabezpieczenia dla unijnych rolników – poinformowały źródła zbliżone do gabinetu polityczki. PRzy braku poparcia ze strony Francji, Polski, Włoch i kilku mniejszych państw UE, porozumienie nie uzyska w Radzie UE wymaganej większości kwalifikowanej.

Włoski rząd – jak podała agencja ANSA – miał uznać, że w tym momencie „nie ma warunków do podpisania umowy w jej obecnym kształcie”, a przyjęcie porozumienia UE-Mercosur będzie możliwe tylko wówczas, jeśli zawierać będzie ono odpowiednie zabezpieczenia i rekompensaty dla sektora rolnego. Jednocześnie strona włoska podkreśliła, że „pogłębienie stosunków w krajami Mercosuru musi pozostać strategicznym priorytetem – zarówno politycznym, gospodarczym, jak i przemysłowym – zarówno dla UE, jak i dla Włoch”.

Obecnie Polska i Francja mówią twarde „nie” umowie z Mercosurem, gdyby dołączyły Włochy, byłaby prawdopodobnie mniejszość blokująca ws. umowy UE z Mercosur – ocenił z kolei premier Donald Tusk. Zapowiedział, że będzie też szukał innych sposobów i że będą rozmowy na Radzie Europejskiej.

Premier powiedział dziennikarzom w Sejmie, że podpis szefowej KE dopiero uruchomi procedurę ws. tej umowy. Podkreślił, że część tej umowy będzie podlegała tak czy inaczej ratyfikacjom w państwach UE, czyli bez zgody polskiego parlamentu „istotna część tej umowy i tak by nie weszła w życie”. Ale – jak dodał – „to jest za mało”.

„My nie mamy w tej chwili mniejszości blokującej, w tej chwili Polska i Francja są krajami, które mówią twarde nie” – powiedział Tusk. Dodał, że pozostaje znak zapytania w sprawie postawy Włoch i że „gdybyśmy mieli Włochy po swojej stronie, to prawdopodobnie mielibyśmy tę mniejszość blokującą”.

Co oznacza porozumienie Francji i Polski?

.Jan ROKITA, autor felietonów na łamach Wszystko co Najważniejsze pisze, że są co najmniej trzy powody, dla których Polska źle postępuje, próbując blokować umowę handlową między Europą i Ameryką Łacińską – pisze Jan ROKITA

Pierwszy z nich – to powód geostrategiczny, a jego istota jest całkiem prosta. Demokratyczny Zachód nigdy nie miał szans na rywalizację geostrategiczną z Chinami na terenie Azji, a w ciągu ostatnich lat definitywnie przegrał już taką rywalizację w Afryce. I teraz właśnie to Ameryka Łacińska staje się ostatnim wielkim frontem, na którym konfrontacja jest nieuchronna, a jej wynik nie jest jeszcze przesądzony. Ikonicznym symbolem chińskiej ekspansji w tym rejonie stał się gigantycznych rozmiarów chiński port na peruwiańskim wybrzeżu Pacyfiku, wart 3,5 mld dolarów, w ostatnich dniach właśnie osobiście inaugurowany przez Xi Jinpinga. A zamiast długich analiz wystarczy uświadomić sobie znaczenie dwóch liczb pokazujących bilans handlowy Chin z Ameryką Łacińską: na początku naszego wieku sięgał on mniej więcej 10 mld dolarów rocznie, a teraz przekracza już pół biliona dolarów. To jest najzupełniej jasne: Pekin uzależnił już od siebie Afrykę, a teraz wziął na cel Amerykę Łacińską.

Powód drugi sensowności umowy z Mercosurem jest pokrewny pierwszemu, choć odnosi się wprost do jakości naszego przyszłego życia. Co najmniej od czasu zarazy wszyscy powtarzają w Europie, niczym nudną mantrę, oczywisty skądinąd pogląd, że w dobie wielkich przekształceń energetycznych nasze gospodarki załamią się bez dostępu do rzadko występujących surowców, takich jak lit czy tzw. metale ziem rzadkich (m.in. skand czy itr). W różny sposób dostęp do tego rodzaju surowców kontrolowany jest coraz mocniej przez Pekin albo Moskwę. Tymczasem Brazylia i Argentyna rozpoczynają właśnie komercyjną eksploatację swoich wielkich złóż (np. uruchomiona w tym roku brazylijska kopalnia metali rzadkich w Serra Verde). Ameryka Łacińska jest gotowa zaopatrywać Unię w swoje surowce, a na długą metę jest to politycznie najbardziej pewne i najbezpieczniejsze źródło dostaw dla naszych gospodarek, jakie w ogóle można dziś wymyślić. Bez umowy handlowej z Mercosurem cały ten projekt runie. No i jak łatwo się domyślić, wcześniej czy później południowoamerykańskie złoża znajdą się pod kontrolą chińską, bo Latynosi, generalnie nieznoszący Amerykanów, o wiele łatwiej dopuszczą tam Chińczyków.

Itu właśnie tkwi powód trzeci, dla którego Polska w żadnym razie nie powinna się angażować w blokowanie umowy z Ameryką Łacińską. Tak, to prawda, że rolnictwo latynoskie ma niższe koszty produkcji, bo w unijnej Europie wyśrubowaliśmy te koszty aż po granice absurdu. Ale w przeciwieństwie do krajów Mercosuru produkcja rolna w Unii jest na wielką skalę dotowana, więc też nie ma powodu, by sztucznie blokować konkurencję. Zresztą jeśli dla unijnej Europy jest gdzieś naprawdę potencjalnie groźna konkurencja rolna – to na ukraińskich czarnoziemach, gdzie rolnictwo jest w praktyce uprzemysłowione. W przypadku Mercosuru chodzi tak naprawdę o tamtejszą (skądinąd znakomitą) wołowinę, której tak bardzo boją się europejscy hodowcy. Bo już w przypadku drobiu w projektowanej umowie skala handlu została z góry tak ograniczona, że w praktyce nie wywrze on żadnego wpływu na polską produkcję i polski eksport.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 grudnia 2024