
"Twitter - użyteczne narzędzie osiągania swoich celów"
Twitter jest dla polityka pomocnym, choć czasami także ryzykownym narzędziem umożliwiającym szybką reakcję na wydarzenia zarówno w świecie realnym, jak i w świecie medialnym. Jest narzędziem umożliwiającym sprawne zajęcie stanowiska. Buduje społeczność osób zainteresowanych określonymi tematami. Jest też pomocnym narzędziem dialogu ze światem mediów. Dziś nie jestem skazany na organizowanie konferencji prasowych, publikowanie oświadczeń czy proszenie się o sprostowanie. Gdy w gazecie widzę coś nieprawdziwego lub coś, z czym się nie zgadzam – mogę to szybko skomentować.
W świecie zaangażowania publicznego, w świecie polityki Twitter odnosi dziś sukces dlatego, że pozwala w wielu krajach ominąć cenzure, w innych opozycja omija mainstream, a w jeszcze innych politycy omijają dziennikarzy. Twitter tworzy społeczności, ułatwia ludziom skrzykiwanie się wokół spraw, które są dla nich ważne. Często słyszę, że Twitter premiuje charyzmę, wskazuje liderów nowej epoki. Na pewno żeby powiedzieć coś ciekawego na Twitterze, trzeba mieć coś ciekawego do powiedzenia. Biurokratyczne „bla bla” można rzecz jasna nadawać, tylko że nikt nie będzie tego śledził ani retwittował, nie będzie przekazywał tych wpisów dalej. Twitter daje premię politykom, którzy wiedzą czego chcą, którzy mają w miarę niezależną pozycję polityczną i prowadzą politykę w duchu własnych przekonań.
Twitter jest narzędziem użytecznym do skutecznego osiągnania swoich celów. I tak czekałem, aż jedna z gazet przeprosi za artykuł zawierający nieprawdę. Opublikowałem wpis na Twitterze z krótkim zdankiem, że jeśli nie nastąpi odwołanie nieprawdy to „Romek już pisze pozwy”. Okazało się to dosyć skuteczne, w gazecie następnego dnia rano już były przeprosiny. Mam jednocześnie nadzieję, że Twitter przyczyni się do wzrostu jakości i rzetelności mediów. Jeśli uda mi się przekonać kolegów dziennikarzy, że za każdym razem, gdy coś zmyślą, będzie reakcja, którą zauważą ich szefowie, powinno to być pomocne.
Twitter jest zawsze ze mną, w aplikacji na Blackberry, choć używam także Twittera poprzez komputer. Przeglądam też wpisy do mnie kierowane, reaguję na niektóre z nich, śledzę zainteresowanie odbiorców. Nie stronię od temperamentnych wypowiedzi w tym serwisie, które pokazują, co myślę na dany temat.
Zauważam, że serwis ten nagradza precyzję słowa. Jeśli tak wiele osób retwittuje, przekazuje dalej moje wpisy, to także z uwagi – jak sądzę – na ich zwięzłość. W tym nieocenione okazały się studia filozoficzne. Uczono mnie przekazywania maksimum treści w minimum słów. Także to, że studiowałem po angielsku, jest mi pomocne. Klimatem specyficznym dla języka angielskiego jest maksymalna precyzja, zwięzłość, nie zaś kwiecistość. Także dziennikarstwo – jako sztuka pisania chwytliwych tytułów czy podtytułów – przydaje się w sprawnej komunikacji poprzez tego typu błyskotliwy, błyskawiczny, w 140 znakach serwis.
Jednocześnie pamiętajmy, że do dyspozycji mamy o wiele więcej, niż 140 znaków. 140 znaków służą nam, aby zainteresować odbiorców, ale już resztę możemy przedstawić w załączniku. W naszym wpisie możemy dodać link, odnośnik do materiału wyczerpującego temat. Gdy twittowałem o tym, że powinniśmy wyciągnąć wnioski także z tej narodowej katastrofy, jaką obchodziliśmy 1 sierpnia, to wszystko, co miałem na myśli znajdowało się w załączniku i poszerzało argumentację i sam przekaz.
Tak jak nieprawdą jest więc, że wpisy na Twitterze to tylko 140 znaków tak nieprawdą jest, że Twitter zabiera czas. Napisanie wiadomości na Twitterze to chwila. Choćby dziś rano po wyjściu od prezydenta a przed posiedzeniem Rady Ministrów wpisałem, że przed tournée europejskim zdałem sprawę prezydentowi z bieżących problemów polityki zagranicznej. Ta wiadomość jest interesująca, a mnie jej napisanie zajęło 30 sekund. Wciąż jeszcze nie wszyscy rozumieją, że jest to narzędzie komunikacji, które nie zabiera czasu.
Nie tylko ja jestem atakowany, że uprawiam „politykę twitterową”… Minister spraw zagranicznych Szwecji, Karl Bildt miał oficjalne stanowisko partii opozycyjnej, szwedzkiej socjaldemokracji, aby przestał używać Twittera. Zareagował na nie tak samo, jak ja. Zignorował.
Twitter jest także pomocny w komunikowaniu pracy instytucji. Wzorem departamentu stanu i innych ministerstw spraw zagranicznych wprowadzamy właśnie popularyzowanie na Twitterze wpisów i odnośników z naszych placówek zagranicznych; część z tych wpisów ja już od pewnego czasu rekomenduje moim śledzącym i widzę, że spotyka się to z ich zainteresowaniem. Bez wątpienia więc osobom zainteresowanym sprawami zagranicznymi umożliwia Twitter szybki, bezpośredni dostęp do tego, co dzieje się w polskiej polityce.
Spodziewam się, że gdy nastąpi uruchomienie rozbudowanych kont Twittera instytucjonalnego MSZ, nie tylko oświadczenia ale i organizowanie strumienia wpisów z ponad setki placówek wymagać będzie sprawnego zarządzania tym ruchem. Powstaje też osobne konto na Twitterze dla polskiej służby konsularnej. Wybierając się zagranice śledzić będziemy Departament Konsularny MSZ, gdzie znajdujemy rady, ostrzeżenia konsularne, użyteczne informacje.
Twitter to dziś narzędzie dyplomacji. Jeśli istotne media światowe cytują mój wpis chociażby po wyborach w Rosji czy wpisy o wizycie w Libii bądź reakcji na demonstracje na Białorusi, pokazuje to, że dyplomacja publiczna stanowi większą część naszych działań.
Dyplomacja już nie jest tą magią XIX-wieczną, w której starsi panowie z tajemniczymi minami i za kilkoma kotarami się spotykali i rozmawiali właściwie tylko o sprawach wojny i pokoju. Dziś gros dyplomacji ma charakter publiczny. kształtowanie pola medialnego o Polsce i na rzecz naszych interesów, wpływanie na światową rzeczywistość medialną jest – tak uważam – częścią moich obowiązków. Nowoczesne narzędzia komunikacji stanowią w tej misji wielkie wsparcie.
Radosław Sikorski
Tekst ukazał się w wyd.1 kwartalnika opinii „Nowe Media”