"Elitarne uczelnie tworzą gospodarkę i politykę świata. Zamknięte - pogłębiają nierówności"
Edukacja to bez wątpienia podstawowy mechanizm napędzający wzrost ekonomiczny i rozwój społeczny. Jednak wysiłki, by zwiększyć dostęp do edukacji, dotyczą głównie szkolnictwa podstawowego. Z kolei wszelkie inicjatywy mające na celu rozpowszechnianie edukacji na poziomie szkół wyższych zdają się pomijać kwestię jakości nauczania. Taki stan rzeczy należy zmienić.
Wpływ szkolnictwa wyższego na rozwój społeczny jest wyraźnie widoczny w krajach o niskim dochodzie, gdzie deficyt wykształconych pracowników wpływa na ogromne dysproporcje płacowe. Problemem w tych krajach jest niski poziom nauczania na uniwersytetach, które nie zapewniają absolwentom dobrego startu na rynku pracy. Stawia ich to w gorszej sytuacji w porównaniu ze specjalistami z innych państw, co przy rosnących zależnościach w globalnie funkcjonującej gospodarce jest dodatkowym utrudnieniem.
I tu pojawia się zapotrzebowanie na studia za granicą. Wysyłanie studentów na stypendia do instytucji naukowych o wysokiej renomie wpływa pozytywnie na przyśpieszenie ekonomicznej integracji ich krajów na arenie międzynarodowej. Włącza je to do sieci światowych zasobów wiedzy. Z tego modelu korzysta wiele państw Azji i Bliskiego Wschodu.
Największe korzyści wynosi się oczywiście z pobytu na uniwersytetach mających status elitarnych. W Stanach Zjednoczonych co najmniej 54 proc. szefów wielkich korporacji i 42 proc. urzędników państwowych to absolwenci jedynie 12 uczelni – w tym Yale, Harvardu, Princeton i Stanforda. Oznacza to, że przyjaźnie i kontakty nawiązane na tych kampusach kształtują światową ekonomię, politykę i opinię publiczną.
54 proc. szefów wielkich korporacji i 42 proc. urzędników państwowych w USA to absolwenci jedynie 12 uczelni – w tym Yale, Harvardu, Princeton i Stanforda. Przyjaźnie i kontakty nawiązane na tych kampusach kształtują światową ekonomię, politykę i opinię publiczną.
Dla studentów z niezamożnych krajów wejście do tych towarzyskich elit jest mało prawdopodobne. Mimo że kraje takie jak USA i Wielka Brytania usiłują zwiększyć dostęp mniej uprzywilejowanych warstw społecznych do najlepszych szkół wyższych, działania te raczej nie wychodzą poza granice ich państw. Nie dziwi więc, że kraje mniej rozwinięte muszą wytrwale walczyć o poprawę swej pozycji w globalnym systemie ekonomicznym, w sytuacji kiedy ich najlepiej wykształceni specjaliści nie mają najwyższych notowań na światowym rynku.
Instytucje szkolnictwa wyższego o wysokiej renomie znajdują się głównie w kilku krajach Europy, Ameryce Północnej i Japonii, i to one oferują najwięcej możliwości dla studentów z zagranicy. W 2009 roku 72 proc. studentów zagranicznych w Unii Europejskiej pochodziło z innych państw Wspólnoty.
Podczas gdy wielu obywateli z krajów rozwijających się kształci się poza krajem ojczystym – 53 proc. wszystkich studentów zagranicznych stanowią mieszkańcy Azji, a 12 proc. Afryki – jedynie nielicznym udaje się dotrzeć na elitarne uniwersytety. Im mniej zamożny kraj, tym szanse na to są mniejsze. Zarówno Nigeria, jak i Pakistan wysyłają dwa razy więcej studentów na studia do krajów należących do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju niż Burundi, Kongo, Etiopia, Liberia czy Malawi.
Jak wynika z niedawnej publikacji Światowego Forum Ekonomicznego (jestem współautorem jednego z jej rozdziałów), zapewnienie łatwiejszego dostępu do renomowanych uczelni jest jednym z głównych zadań światowych decydentów. Studenci z zamożnych krajów, mający wyższy status społeczny i finansowy oraz lepsze przygotowanie edukacyjne, są – jak na razie – chętniej przyjmowani na elitarne uniwersytety. Zaś próby wyrównywania szans podczas procesu rekrutacyjnego na tego typu uczelnie często polegają na udzielaniu wsparcia jednej grupie kandydatów kosztem drugiej, co oczywiście tylko pogłębia nierówności.
Kraje biedniejsze potrzebują nowych modeli gospodarczych, dzięki którym mogłyby zapewnić odpowiedni poziom finansowania edukacji. Podstawą tego typu programów jest zasada inwestowania w kapitał ludzki, co daje nieocenione zyski społeczne i gospodarcze. Badania przeprowadzone niedawno w Chile wykazały, że absolwenci prestiżowych szkół zwykle zawierają małżeństwa w swoim środowisku, zaś osoby po studiach na mniej elitarnych uczelniach (zwłaszcza kobiety) związują się z partnerami o podobnym lub wyższym statusie. Przeważnie spędzają też czas wspólnie z absolwentami innych prestiżowych uniwersytetów w ekskluzywnych klubach.
Skala realnych korzyści dla krajów rozwijających się wynikających z łatwiejszego dostępu do najlepszych uczelni jest trudna do oszacowania. Również z tego powodu, że grupa studiujących za granicą jest bardzo nieliczna. Oczywiście wiele krajów o średnim i wysokim dochodzie – m.in. Chiny, Indie, Korea Południowa i Liban – w dużym stopniu skorzystało z możliwości wysyłania studentów na stypendia do najlepszych szkół wyższych w Europie i USA. Duże znaczenie ma tu również istnienie na Zachodzie licznej społeczności emigrantów z tych krajów oraz ich powiązań w kręgach elit.
Potrzebny jest jednak odpowiedni mechanizm, który by zapewniał fundusze umożliwiające przyjmowanie na elitarne uczelnie więcej zdolnych studentów z ubogich państw. Cel ten powinien być wspierany przez sektor prywatny w ramach programu społecznej odpowiedzialności biznesu. Z takiego systemu można by finansować tworzenie placówek i programów szkoleniowych, których celem byłoby odpowiednie przygotowywanie studentów – tak by spełniali kryteria przyjęcia na te znakomite uczelnie.
Ponadto umożliwiając uczącym się opłacanie czesnego i jednocześnie zachęcając ich do powrotu do kraju po zakończeniu studiów, proponowano by im pożyczki na specjalnych warunkach. Oprocentowanie takich kredytów byłoby uzależnione od tego, jak długo pozostaną po dyplomie za granicą. Studenci, którzy wróciliby do kraju po roku, płaciliby minimalne stawki, zaś ci, którzy decydowaliby się na dłuższy pobyt, musieliby się liczyć z wysokimi, wręcz zaporowymi kosztami.
Kontakty nawiązywane na elitarnych uczelniach otwierają drzwi do najbardziej wpływowych światowych kręgów. Dopóki biedniejsze państwa będą pozostawać poza elitami tworzącymi światową politykę, nie będą w stanie pozyskać zasobów niezbędnych do umocnienia swojej pozycji na arenie międzynarodowej ani zwiększyć udziału w światowej gospodarce.
Sami Mahroum
Tekst pochodzi z portalu Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl publikującego opinie i analizy, których autorami są najbardziej wpływowi międzynarodowi intelektualiści, ekonomiści, mężowie stanu, naukowcy i liderzy biznesu.