Stefan H. VERSTAPPEN: ”Ucieczka nie jest równoznaczna z przegraną. Strategie Starożytnych Chin (5/5)”

”Ucieczka nie jest równoznaczna z przegraną. Strategie Starożytnych Chin (5/5)”

Photo of Stefan H. VERSTAPPEN

Stefan H. VERSTAPPEN

Pisarz i podróżnik. Jego książki o Dalekim Wschodzie – szczególnie jego adaptacje strategii Sun Tzu do współczesności – są bestsellerami na amerykańskim rynku wydawniczym.

 

Jeżeli nieprzyjaciel ma przytłaczającą przewagę liczebną, przejdź do odwrotu. Chociaż niewielkie siły są w stanie podjąć wspaniałą walkę, koniec końców poniosą klęskę z rąk liczniejszego przeciwnika.

— Sun Tzu

Kiedy aktualny rozwój wydarzeń w oczywisty sposób prowadzi do twojej porażki, wycofaj się i przegrupuj siły. Gdy przegrywasz, masz tylko trzy wyjścia: poddać się, pójść na kompromis bądź też uciec. Kapitulacja jest całkowitą klęską, kompromis to porażka połowiczna, natomiast ucieczka nie jest równoznaczna z przegraną. Dopóki nie zostałeś pokonany, wciąż masz szansę.

W przypadku konfrontacji z potężniejszym przeciwnikiem warto stosować taktykę wojny partyzanckiej: atak, odwrót i ucieczka. Duże liczebnie siły spożytkują na pościg więcej sił, niż mała grupa potrzebuje na przypuszczenie ataku. Niewielkie oddziały partyzanckie mogą poruszać się szybciej (szczególnie w trudnym terenie), potrafią też na krótką metę żywić się tym, co znajdą w swoim otoczeniu. Liczniejszy oddział wolniej przemieszcza się w niesprzyjającym terenie, stwarza również problemy logistyczne. Im dłużej trwa pościg, tym dalej muszą sięgać szlaki zaopatrzeniowe, a to pociąga za sobą rosnące koszty.

A oto przykłady zastosowania tej strategii, z różnych epok:

Okres Wiosen i Jesieni, Chiny

W 597 roku p.n.e. siły państw Ch’u oraz Chin starły się w bitwie pod Pi. Przez wiele dni poprzedzających konfrontację armie stały twarzą w twarz, nie było jednak wiadomo, czy w ogóle dojdzie do walki. Odbyło się kilka potyczek, by oficerowie mogli rozładować energię, wyglądało jednak na to, że uda się podjąć negocjacje pokojowe. Lewym skrzydłem sił Chin dowodził Shih Hui — doradzał on zachować czujność, mówiąc:

— Dobrze byłoby podjąć środki ostrożności. Jeżeli siły Ch’u nie mają wrogich zamiarów, będziemy mogli zrezygnować z dodatkowych zabezpieczeń i zawrzeć sojusz. Gdyby przeciwnik postanowił jednak przypuścić szarżę na nasze siły, tego rodzaju środki ostrożności mogą uchronić nas od klęski. Nawet władcy nie pozbywają się osobistej ochrony, kiedy zbierają się na spotkaniu.

Głównodowodzący Hsien Ku nie zgodził się z tą propozycją, tak więc tylko Shih Hui podjął dodatkowe działania i rozmieścił żołnierzy w zasadzce niedaleko swoich pozycji. Następnego dnia podczas niewielkiej potyczki wojska Ch’u źle zinterpretowały zamieszanie związane z atakiem ze strony Chin i ruszyły do boju wszystkimi siłami. Armia Ch’u uderzyła tak szybko i z tak wielką determinacją, że linie obronne Chin zostały przełamane. Kolejny oddział Ch’u szykował się do ataku na lewe skrzydło Chin, którym dowodził Shih Hui. Oficer podjechał do wspomnianego przywódcy i spytał go:

— Czy mamy zaczekać na ich atak?

Shih Hui odparł:

— Armia Ch’u kipi teraz energią. Jeżeli przypuszczą na nas skoncentrowany atak, zostaniemy zmieceni! Lepiej będzie zebrać siły i ustąpić pola. Chociaż będziemy musieli dzielić z innymi oddziałami dyshonor porażki, zdołamy przynajmniej ocalić życie naszych ludzi. Czyż nie jest to najlepsze wyjście z sytuacji?

Shih Hui pozwolił, by żołnierze czekający w zasadzce odegrali rolę tylnej straży, co dało mu szansę na wycofanie się z całym oddziałem niemalże bez strat. Główna część armii Chin poniosła wyraźną porażkę okupioną dużą liczbą poległych. Dowódca Hsien Ku, który tak bezmyślnie zlekceważył propozycję podjęcia dodatkowych środków ostrożności, został oskarżony o nieudolność i stracony[1].

Epoka Walczących Królestw, Chiny

Wang Ch’u był zakładnikiem w Yen — gdy król postanowił go zgładzić, więzień podjął próbę ucieczki, podczas przekraczania granicy został jednak schwytany przez strażnika.

— Król Yen chce mnie zgładzić — powiedział Wang Ch’u żołnierzowi. — Wszystko dlatego, że ktoś powiedział mu, iż jestem w posiadaniu niezwykle wartościowej perły, którą on sam chciałby dostać w swoje ręce. Problem w tym, że zgubiłem ten klejnot dawno temu, jednak władca nie chce mi uwierzyć. Jeżeli mnie wydasz, będę twierdził, iż zabrałeś mi tę perłę i ją połknąłeś. Twój władca każe pozbawić Cię życia i chcąc odzyskać klejnot, przeszuka Twoje wnętrzności. Jeżeli planujesz wydać mnie swojemu panu, nie mogę zaproponować ci niczego, co mogłoby odwieść cię od tego zamiaru. Pamiętaj jednak, że jeśli zostanę ujęty, to ciebie potną na kawałki.

Strażnik niezwłocznie puścił Ch’u wolno[2].

Epoka Dynastii Ming, Chiny

Wywodzący się z dynastii Ming cesarz Hui-ti pozbył się wszystkich swoich wujów poza jednym, który zaczął symulować chorobę psychiczną. W 1403 roku właśnie ten człowiek, książę Yen, ruszył z olbrzymią armią w kierunku stolicy Nan-ching, by przejąć tron. Miasto zostało otoczone, a cesarz zastanawiał się właśnie nad popełnieniem samobójstwa — został jednak powstrzymany przez pewnego eunucha. Sługa oznajmił mu, że dziadek władcy, cesarz Hung Wu, zostawił pod jego opieką skrzynię, którą panujący imperator miał otworzyć w sytuacji, w której nadszedłby wielki kryzys zagrażający dynastii.

— Natychmiast ją otwórzmy — oznajmił cesarz. — Zobaczymy, co zrobiłby mój dziadek, gdyby znalazł się w moim położeniu.

Kiedy pokrywa została uniesiona, okazało się, że w środku znajdują się szaty buddyjskiego mnicha, dyplom, brzytwa oraz dziesięć sztab srebra. Cesarz natychmiast zrozumiał znaczenie przedmiotów i z grupą służących zbiegł z pałacu tajnym tunelem prowadzącym do buddyjskiej świątyni. Tam ogolił głowę i przywdział szaty mnicha, a następnie wydostał się z miasta i powędrował aż do Syczuanu, gdzie zaszył się w odległym klasztorze.

W tym czasie pałac został spalony podczas toczących się walk, przyjęto również, że władca zginął w pożarze. Czterdzieści lat później, kiedy władzę sprawował Ying Tsung (czwarty imperator w ciągu tego czasu), na dworze pojawił się stary buddyjski mnich i oznajmił, że jest cesarzem Hui-ti. Człowiek ten okazał się jedynie samozwańcem, niemniej jednak zaczęła krążyć plotka, iż dawny imperator wciąż żyje. Aby stłumić pogłoski i rozwiązać tę kwestię, wszczęto oficjalne dochodzenie, które pozwoliło ustalić, że Hui-ti faktycznie zdołał się uratować i żyje jako buddyjski mnich. Dawny cesarz został z honorami zaproszony do stolicy i przeżył resztę swoich dni jako gość w pałacu — trzeba jednak dodać, iż znajdował się pod baczną obserwacją[3].

Podsumowanie

Starożytni mędrcy taoizmu sformułowali zasadę „niereagowania” lub „podążania z biegiem wydarzeń” — niewykorzystanie otrzymanej okazji jest pogwałceniem tej reguły. Jednak ruszanie do bitwy, której nie sposób wygrać, to również złamanie boskich praw. W przypadku sztuki wojny zasadniczym (acz często niedocenianym) talentem jest umiejętność wyczucia chwili, w której należy podjąć ucieczkę.

Stefan H.Verstappen

36STRA_okladka.ai

Tekst pochodzi z książki „Trzydzieści sześć strategii starożytnych Chin”, wyd.Helion.


[1] Źródło: Crump J.J. jr (tłum.), Chan-Kuo Ts’e (Intrigues of the Warring States), Clarendon Press, Oxford 1970.

[2] Ibid.

[3] Źródło: MacGowan John, The Imperial History of China, Curzon Press, New York 1973.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 stycznia 2014