Józef Czapski w Krakowie. Opowieść o kolekcji, która przewędrowała całą Europę
Opowieść o Józefie Czapskim w Muzeum Narodowym w Krakowie to długa historia wielkiej hojności i – z drugiej strony – ogromnej wdzięczności – pisze Zofia GOŁUBIEW
Od bardzo wielu lat muzeum czuło się bowiem dłużnikiem rodziny Czapskich, a więc na różne sposoby starało się ten dług spłacać. „Zadłużenie” powstało już w 1903 roku, kiedy to młodemu, utworzonemu zaledwie przed 24 laty (1879) muzeum została ofiarowana wspaniała kolekcja Emeryka Hutten-Czapskiego, zawierająca księgozbiór, rękopisy, dzieła graficzne, wyroby rzemiosł artystycznych, pamiątki polskie, a przede wszystkim bezcenne numizmaty – monety, medale, banknoty. Ich zbiór, wzbogacany przez lata przez muzeum, jest dzisiaj najlepszą na świecie kolekcją polskich numizmatów. Wraz ze zbiorami Muzeum Narodowe w Krakowie – mieszczące się wówczas w Sukiennicach – pozyskało pałacyk Czapskich przy ulicy Wolskiej (obecnie Piłsudskiego), który stał się pierwszym oddziałem tej dzisiaj wielooddziałowej instytucji.
.Po drugiej wojnie światowej komunistyczne władze nie pozwalały na propagowanie zasług arystokratycznej rodziny Czapskich, w rezultacie czego skarby z kolekcji pokazywane były jedynie na wystawach czasowych oraz udostępniane badaczom. Pałacyk natomiast pozostawał zaniedbanym, z wolna niszczejącym budynkiem. Dopiero XXI wiek pozwolił muzeum zdobyć europejskie fundusze na – wzorcowe – przeprowadzenie konserwatorskiego remontu pałacyku i rewitalizację otaczającego go ogrodu. W roku 2013 uroczyście otwarte tam zostało Europejskie Centrum Numizmatyki Polskiej. W nim eksponowane i przechowywane są cenne zbiory, które poddano konserwacji oraz digitalizacji. Są one obecnie udostępniane nie tylko specjalistom, ale też publiczności odwiedzającej pałacyk i ogród po ponad siedemdziesięcioletnim zamknięciu.
Archiwalia
.Małą część długu uznaliśmy za spłaconą, ale wkrótce pojawiły się nowe powody naszego „zadłużenia”, obligując nas do kolejnych działań. Tym razem dar przyszedł ze strony wnuka Emeryka, czyli Józefa Czapskiego. Na mocy jego testamentu Muzeum Narodowe w Krakowie stało się właścicielem archiwum gromadzonego w Maisons-Laffitte, w tym ponad 270 słynnych dzienników artysty, oraz części spuścizny malarskiej, a także rozlicznych pamiątek. Cały ten bezcenny skarb sprowadzony został do MNK w 1994 roku dzięki usilnym staraniom ówczesnego dyrektora muzeum Tadeusza Chruścickiego, a przekazany mu za pośrednictwem redaktora Jerzego Giedroycia i wykonawczyni testamentu, siostrzenicy Czapskiego, Elżbiety Łubieńskiej. Odtąd muzeum otoczyło troskliwą i profesjonalną opieką to wspaniałe dziedzictwo.
Archiwalia Józefa Czapskiego i jego siostry Marii zostały uporządkowane, skatalogowane i opracowane przez kustosza Janusza Nowaka przy współpracy kustosza Janusza Pezdy. W rezultacie tych prac wydany został w roku 2008 tom I inwentarza Archiwum Józefa i Marii Czapskich z Maisons Laffitte. Wydawcą jest MNK i Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską (Oddział Muzeum Literatury w Warszawie). Kurator instytutu Piotr Kłoczowski napisał we wstępie: „Perłą inwentarza jest dokładny opis, strona po stronie, 273 »kajetów« dzienników Józefa Czapskiego (jak pisał o nich ich twórca) – »arcydzieła nieznanego« literatury i sztuki polskiej drugiej połowy XX wieku”. Istotnie, dzienniki Czapskiego to zupełnie wyjątkowe dzieło, którego ważność podkreślał wielokrotnie sam autor, pisząc np.: „Mój dziennik to ja”, „mój dziennik – deska ratunku”, „pasja badania siebie codziennie”. W te „kajety” wklejał wycinki z artykułami o sztuce, recenzjami, listy, fotografie, umieszczał cytaty z wielu cenionych przez siebie autorów, a także rysował i malował akwarelami – w ten sposób czynił szybkie zapiski dostrzeżonych i uchwyconych myśli oraz obrazów świata.
Notabene, Czytelnikom należałaby się szersza (i głębsza) opowieść o dziennikach, którą zapewne mógłby przygotować Janusz Nowak. Podjął się on również zadania iście karkołomnego, czyli odczytania tekstów pisanych ręcznie przez coraz słabiej widzącego autora. Pamiętam, że dyrektor Chruścicki chciał na odczytywanie dzienników spisać umowę z Elżbietą Łubieńską, która jednakże po paru próbach poddała się – po prostu nie podołała. Natomiast Janusz Nowak czyni to sukcesywnie, z powodzeniem. Miejmy nadzieję, że doczekamy się ich publikacji.
W 2010 roku wspomniany wyżej Instytut Dokumentacji i Studiów opublikował we współpracy z Muzeum Narodowym w Krakowie dwa tomy z reprodukcjami około 500 kart z dzienników Czapskiego – to dwie pięknie wydane, oprawne w szare płótno książki, zatytułowane Wybrane strony. Z dzienników 1942–1991, w oczywistym nawiązaniu do Wyrwanych stron, książki przygotowanej przed laty przez samego autora.
W porządkowaniu archiwaliów w Maisons-Laffitte pomagał Józefowi Czapskiemu jego siostrzeniec, Janusz Przewłocki. To jemu wuj Józef przekazał drugą część swego archiwum, chcąc jednakże, aby z czasem została ona połączona z materiałami, które zapisał Muzeum Narodowemu w Krakowie. Tak też się stało, chociaż przejęcie (zakup) archiwaliów nastąpiło już po śmierci Janusza Przewłockiego od jego żony Elżbiety. Scalone w 2008 roku archiwum Józefa i Marii Czapskich, wzbogacone o inne jeszcze materiały, m.in. rodzin spokrewnionych, opracował i przygotował do druku w 2015 roku ponownie Janusz Nowak. II tom inwentarza Archiwum Józefa i Marii Czapskich wydany został drukiem w 2020 roku.
Wystawy
.Sprawowanie profesjonalnej opieki nad archiwalną spuścizną po Józefie Czapskim i jego rodzinie to kolejny sposób spłaty długu przez Muzeum Narodowe w Krakowie. Ale bynajmniej nie ostatni. Józef Czapski był wszak malarzem, i ta część jego twórczości pozostawała zawsze obiektem zainteresowania i działań MNK. Po II wojnie światowej, w 1957 roku, Muzeum Narodowe w Poznaniu przygotowało wystawę rysunków i 25 obrazów Czapskiego, pokazaną następnie w lokalu ZPAP w Krakowie, ale zaraz potem PRL zamknął drzwi sal galeryjnych dla tej twórczości. Dopiero po prawie trzydziestu latach, w 1986 roku, coś drgnęło i Muzeum Archidiecezjalnemu w Warszawie udało się zaprezentować rysunki i 42 obrazy autora Patrząc. Jednakże największą jak dotąd wystawę jego dzieł przygotowało Muzeum Narodowe w Krakowie w roku 1992 (przeniesioną następnie do muzeów narodowych Poznania i Warszawy). Na tę ekspozycję wypożyczone zostały obrazy ze zbiorów szwajcarskich, przede wszystkim z kolekcji Richarda Aeschlimanna, przechowywanej w jego Galerie Plexus w Chexbres, oraz od kilku innych szwajcarskich właścicieli. Pokazano wówczas aż 178 obrazów olejnych z lat 1953–1989. Kuratorem ze strony naszego muzeum była świetna znawczyni tematu kustosz Stefania Kozakowska. Muzeum wydało katalog, w którym m.in. zamieszczony został piękny tekst Stanisława Rodzińskiego, zaprzyjaźnionego z Józefem Czapskim. Czytamy w nim: „Wystawa Józefa Czapskiego w wolnej Polsce to wielkie i historyczne wydarzenie”. I dalej: „W Polsce po wojnie niewielu ludzi w ogóle widziało i zna to malarstwo (…). Sporadyczne pokazy w muzeach, ale zasadniczo cisza. Czapski należał do tych twórców polskich na emigracji, których tępiono najbardziej zaciekle (…). Cenzura oddzieliła nas od malarstwa Czapskiego”.
Miałam okazję osobiście przekonać się o sile tych zakazów, kiedy w 1980 roku, ośmielona inną atmosferą panującą w kraju po powstaniu „Solidarności”, zaproponowałam dyrektorowi Tadeuszowi Chruścickiemu, że – wraz z Koleżankami – przygotuję pierwszą od ponad dwudziestu lat wystawę dzieł Józefa Czapskiego. Jego twórczość rzeczywiście była w ówczesnej Polsce właściwie nieznana, chciałam więc to odmienić. Dyrektor się zgodził, lecz – niestety – nie uzyskał pozwolenia od Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Projekt upadł, ale temat tkwił w nas, jak się okazało, ponad dziesięć lat, kiedy to udało się go wreszcie zrealizować.
W 1992 roku sędziwy, 96-letni, artysta nie mógł przyjechać do Krakowa, ale o swojej wystawie był świetnie poinformowany. Myślę dzisiaj, że może jej zorganizowanie wpłynęło na decyzję Czapskiego o zapisaniu naszemu muzeum wymienionej wyżej spuścizny. A może pamiętał o wielkim darze swojego dziada, Emeryka, jakim ten obdarował pierwsze muzeum narodowe na ziemiach Polski nieistniejącej wówczas na mapach.
Józef Czapski zmarł w 1993 roku w Maisons-Laffitte. Niedługo potem UNESCO ogłosiło rok 1996 Rokiem Józefa Czapskiego w stulecie jego urodzin. I tym razem Muzeum Narodowe w Krakowie włączyło się bardzo aktywnie w obchody tego roku, przygotowując bogaty program poświęcony artyście. W kwietniu otworzyliśmy wyjątkową, nietypową wystawę, zatytułowaną Wnętrze. W jej części biograficznej pokazano bezcenny zbiór fotografii oraz oryginalnych dokumentów – co w sumie ułożyło się w opowieść o życiu Czapskiego – od dzieciństwa w Pradze czeskiej i w Przyłukach (dzisiaj na Białorusi, w obwodzie mińskim). Główną częścią wystawy i jej wielką atrakcją był zrekonstruowany pokoik artysty w Maisons-Laffitte, wypełniony meblami, elementami wyposażenia i archiwaliami przywiezionymi do MNK w 1994 roku. Niełatwego zadania rekonstrukcji podjęła się Krystyna Zachwatowicz-Wajdowa, która wraz z mężem spędziła w tym pokoju wiele godzin jako gość artysty.
Muzeum wydało też wówczas katalog, w którym zamieszczone są teksty kilku przyjaciół Czapskiego – Michała Hellera, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Julii Juryś, Wojciecha Karpińskiego, Piotra Kłoczowskiego, Czesława Miłosza, Stanisława Rodzińskiego, Jerzego Turowicza, Jacka Woźniakowskiego, Adama Zagajewskiego. W wielu z tych wypowiedzi znajdujemy szczegółowe opisy pokoiku „Józia”, co potwierdza, iż to malutkie, bardzo skromnie urządzone pomieszczenie w pewien sposób obrazowało osobowość jego Lokatora. Pisano o nim, że jego samego i jego twórczość charakteryzowała wielka „pokora wobec rzeczywistości” (Rodziński), a Herling-Grudziński dodawał: „Był człowiekiem niesłychanej szlachetności, wielkiej czułości i nadzwyczajnej wrażliwości. Szalenie lubił rozmawiać (…). Uwielbiał i przeżywał czytanie”. Drugą część katalogu nazwano Album rodzinny – to archiwalne fotografie i fragmenty tekstów Józefa i Marii Czapskich.
Plany naszego muzeum na Rok Czapskiego były szersze – chcieliśmy tę wystawę pokazać w paru miejscach związanych z życiem artysty. Udało się to – niestety – nie w stu procentach. Z Krakowa wystawa pojechała do Muzeum Literatury w Warszawie, a następnie do Muzeum Anny Achmatowej w Petersburgu, gdzie Czapski studiował. Krystyna Zachwatowicz również tam zrekonstruowała pokoik z Maisons-Laffitte, a MNK wydało rosyjskojęzyczną wersję katalogu.
Kolejnym miastem ważnym w życiorysie Czapskiego jest Praga czeska, gdzie przyszedł na świat w tamtejszym pałacu Thunów. Nie mógł wiele stamtąd pamiętać, ale jego siostra, Maria, opisała taką scenkę, gdy oboje z braciszkiem sypali z okna okruchy bułki dla gołębi na rzeźby dwóch orłów flankujące barokowy portal pałacu. W grudniu 1996 roku w pięknych salach praskiego Ratusza Nowomiejskiego MNK otworzyło wystawę Józef Czapski. Malirske a literarni dilo. Nie rekonstruowaliśmy tam pokoju artysty, lecz wystawiliśmy 60 obrazów olejnych wypożyczonych ze zbiorów szwajcarskich oraz zestaw bardzo wielu książek autorstwa Czapskiego, a także jemu poświęconych. Mimo naszych starań czescy partnerzy opublikowali tylko kilkunastostronicową broszurę zamiast katalogu.
Wiosną 1996 roku Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie przygotowało, we współpracy z naszym muzeum, piękną wystawę Józef Czapski. Obrazy i rysunki ze zbiorów prywatnych. Tym razem mieliśmy okazję zobaczyć 18 obrazów olejnych z lat 1954–1977, będących własnością rodziny Popielów de Boisgelin, wybranych z ich kolekcji mieszczącej się w Bretanii (dzisiaj w Kurozwękach). Tak więc w kwietniu i maju w Krakowie można było nie tylko poznać biografię Józefa Czapskiego i zajrzeć do jego pokoiku, ale także podziwiać nigdy dotąd niepokazywane wielkiej urody obrazy. Wszystkie one zostały zreprodukowane w katalogu, w którym również znalazło się kilka esejów dotyczących malarstwa Czapskiego. Tę wystawę, z nowym katalogiem, wzbogaconą o wypożyczonych z MNK kilka dzienników, pokazała następnie Danuta Wróblewska (współautorka wystawy w Muzeum Archidiecezjalnym) w kierowanej przez siebie Galerii Kordegarda w Warszawie.
Chociaż przygotowaliśmy tak wiele wydarzeń odnoszących się do autora Na nieludzkiej ziemi w poświęconym mu roku, nie uznaliśmy naszych działań za zakończone i planowaliśmy kolejne. Marzyliśmy mianowicie o urządzeniu wystawy Czapskiego w jeszcze jednym „jego” mieście, czyli w Paryżu. Rozpoczęliśmy starania, odbyliśmy wizyty w Muzeum Miasta Paryża i w Muzeum Akademii Sztuk Pięknych, przedstawiając naszą propozycję – szeroko omawiając wybitną postać Józefa Czapskiego i prezentując reprodukcje jego obrazów. Niestety, oba muzea z różnych powodów odmówiły. Może nie był to dobry czas na pokaz tej twórczości w stolicy Francji, chociaż wcześniej, za życia artysty, odbyło się tam w okresie powojennym kilkanaście jego wystaw. (Notabene dopiero w 2016 roku w Bibliotece Polskiej w Paryżu otwarto wystawę z okazji 120. rocznicy urodzin artysty).
Pawilon Józefa Czapskiego
.Mimo tego paryskiego niepowodzenia uznaliśmy, że w roku 1996 nasze muzeum przynajmniej w części spłaciło kolejną „ratę długu”. Ale zbliżał się następny rok jubileuszowy, 2016 – minęło wtedy nie tylko 120 lat od urodzin Józefa Czapskiego, ale też 120 lat od śmierci jego dziada, Emeryka, oraz 100 lat od śmierci żony Emeryka, Elżbiety z Meyendorffów. Uznaliśmy to za wspaniałą okazję do spłacenia kolejnej cząstki powinności wobec całej tej rodziny. Tym razem udało nam się uczcić pamięć autora Wspomnień starobielskich w sposób trwały, na długie lata. W roku 2016 otwarty został przy ulicy Piłsudskiego w Krakowie Pawilon Józefa Czapskiego – budynek wzniesiony specjalnie przez muzeum. Historia tej inwestycji zaczyna się w sąsiadującym z pałacykiem Czapskich zachwaszczonym ogrodzie, który wraz z frontową kamienicą Łozińskich (ul. Piłsudskiego 14) wchodził w skład muzealnego Oddziału Czapskich. Swoją pracę w MNK rozpoczęłam właśnie w pałacyku i wielokrotnie odwiedzałam ten znajdujący się tuż obok zdziczały ogród. Kusiło mnie, aby kiedyś go jakoś wykorzystać. Kiedy odnowiliśmy pałacyk i ogród, a także kamienicę Łozińskich, postanowiłam – jako kierująca MNK od 2000 roku – podjąć próbę zbudowania w tym ogrodzie niewielkiego pawilonu, który byłby – w pierwotnym moim zamyśle – poświęcony pozostałym członkom rodziny Czapskich, skoro Emerykowi „oddano” cały pałacyk. Od początku jednak Józef Czapski miał mieć w pawilonie poczesne miejsce, m.in. w zrekonstruowanym tam pokoiku z Maisons-Laffitte. Muszę przyznać, że nie od razu pomysł tej budowy spodobał się moim Kolegom, ale z czasem uznali jego słuszność i rozpoczęły się starania o fundusze. Równocześnie zaprosiłam osoby związane z Czapskimi na naradę nad programem i projektem funkcjonalno-użytkowym pawilonu. W naradzie, która odbyła się w sierpniu 2011 roku, wzięli udział: Krystyna Zachwatowicz, Stanisław Rodziński oraz Henryk Woźniakowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego. W rezultacie naszych dyskusji zostałam przez zaproszonych gości przekonana do zmiany pierwotnej koncepcji i poświęcenia planowanego budynku wyłącznie Józefowi Czapskiemu. Stanisław Rodziński zaproponował nawet nazwę: „Świat Józefa Czapskiego” – pozostał jednak „Pawilon…”, skrótowo nazywany przez nas PJC. Do Rady Programowej Budowy Pawilonu zaprosiliśmy oprócz wyżej wymienionych osób Izabellę Godlewską de Aranda, Wojciecha Karpińskiego, Piotra Kłoczowskiego, Andrzeja Wajdę, Adama Zagajewskiego. Przewodniczącą została Krystyna Zachwatowicz.
Prace ruszyły. Wkrótce otrzymaliśmy dofinansowanie ze środków europejskich, z Norweskiego Mechanizmu Finansowego (ponad 15,5 miliona złotych). Projekt architektoniczny wykonała Danuta Fredowicz, a nad aranżacją przyszłej ekspozycji rozpoczął prace Aleksander Janicki wedle scenariusza opracowanego przez zespół kierowany przez Krystynę Zachwatowicz. Rok 2014 stał się faktycznym początkiem budowy. Równocześnie opracowane zostały teksty do wydawnictw, tzw. wsady do multimediów, a integralną częścią przedsięwzięcia była digitalizacja części księgozbioru i archiwaliów Czapskiego oraz wszystkich dzienników. Nad realizacją i przygotowaniem do otwarcia pawilonu trudziło się wielu pracowników muzeum. Nie sposób ich wszystkich tu wymienić, koniecznie jednak chcę wspomnieć moją zastępczynię Olgę Jaros, ściśle i niestrudzenie współpracującą z Krystyną Zachwatowicz. Prace budowlane i aranżacyjne fachowo koordynowała Anna Wdzięczny pod nadzorem wicedyrektora Leszka Bednarza, a zespół konserwatorów działał pod kierunkiem wicedyrektora Janusza Czopa. Nad zdobywaniem i właściwym użytkowaniem funduszy czuwała wicedyrektor Krystyna Pankau. Wspomnę jeszcze wielką pomoc merytoryczną, jaką – pod nadzorem wicedyrektora Marka Świcy – nieśli m.in.: Janusz Nowak, Mateusz Woźniak czy Paweł Martosz. W istocie w pracach nad urządzeniem pawilonu wzięło udział kilkudziesięciu pracowników MNK, co podkreślam także dlatego, że gdy doszło do otwarcia, w materiałach promocyjnych uwidoczniono rolę niemal wyłącznie paru osób, i to spoza muzeum.
W grudniu 2015 roku, po piętnastu latach, przestałam pełnić funkcję dyrektora MNK. Prace nad pawilonem były już wówczas na ukończeniu. Uroczyste otwarcie odbyło się w kwietniu roku 2016. Muzeum pod nowym kierownictwem wydało folder, książeczkę dla młodzieży oraz przewodnik, a w nim teksty przygotowane jeszcze przez nas. Niestety, jakość opracowania graficznego i typograficznego tej publikacji pozostawia wiele do życzenia. Ze zdziwieniem też skonstatowałam, że w folderze zabrakło miejsca na oddanie sprawiedliwości wielu moim Koleżankom i Kolegom, dzięki którym pawilon powstał, a także i mnie, czyli pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia. Do dzisiaj zresztą, po wejściu do pawilonu, nie znajdziemy pełnej informacji o jego twórcach, chociaż jednym z haseł promocyjnych jest cytat z Józefa Czapskiego: „Nie liczy się realizm czy antyrealizm. Liczy się prawda”. W materiałach reklamowych pawilonu prawda jest jednakże mocno zniekształcona. To niezrozumiałe i przykre, ale zostawmy to, gdyż najważniejsze, że pawilon istnieje, że prezentuje się pięknie, choć prosto i skromnie – by tak rzec, „w duchu jego patrona”. Znajduje się w nim ekspozycja stała, na którą składa się wystawa biograficzna, czyli „opowieść” o życiu Józefa Czapskiego na tle ówczesnej historii powszechnej. Istotną częścią tej opowieści jest zrekonstruowany, i tym razem przez Krystynę Zachwatowicz, pokoik Czapskiego. Obecna rekonstrukcja, wykonana niezmiernie pieczołowicie, wzbogacona jest o autentyczne okna i drzwi, które sprowadzono z Maisons-Laffitte dzięki życzliwości Wojciecha Sikory, prezesa Stowarzyszenia Instytut Literacki Kultura w Paryżu, oraz zapobiegliwości pracownika tego instytutu, Leszka Czarneckiego.
W pawilonie są też sala multimedialna, biblioteka z czytelnią oraz sala wystaw czasowych. Na parterze, wprost z trawnika, przeszklone drzwi prowadzą do kawiarni urządzonej w stylu paryskim, gdzie m.in. odbywają się spotkania, odczyty, dyskusje. Moją i moich współpracowników intencją było, aby PJC stał się miejscem „żywym”, w którym wyjątkowa osobowość Józefa Czapskiego i jego wybitna twórczość będą przybliżane dzisiejszej publiczności, stale jeszcze – mimo wielu starań – zbyt mało wiedzącej o tym wielkim człowieku i artyście.
Przy okazji wzniesienie pawilonu pozwoliło uporządkować i „zamknąć” kompleks budynków i ogrodów składających się na muzealny Oddział Czapskich, dzięki czemu w centrum Krakowa powstało nowe miejsce poświęcone sztuce, literaturze, historii, kulturze – i to w mieście noszącym zaszczytny tytuł Miasta Literatury UNESCO. Dla Muzeum Narodowego zbudowanie pawilonu stało się kolejną częścią spłaty długu zaciągniętego przez naszą instytucję wobec autora Czytając i jego rodziny. Dla mnie było to szczególnie ważne, nie miałam bowiem szczęścia znać osobiście Józefa Czapskiego, ale wiedząc doskonale, jakiego formatu był człowiekiem i ceniąc bardzo wysoko jego malarstwo, czułam się mocno zobligowana do wyrównywania naszego długu. Podobnie czuł też mój poprzednik, dyrektor Tadeusz Chruścicki, któremu zawdzięczamy sprowadzenie spuścizny z Maisons-Laffitte, a także wielu pracowników muzeum, zajmujących się na co dzień archiwaliami i dziełami malarskimi artysty. Wielokrotnie, nawet w czasach PRL, pokazywaliśmy jego obrazy w naszych galeriach stałych i na wystawach czasowych, pozyskiwaliśmy też nowe do naszego zbioru.
Na zakończenie
.Żal mi bardzo, że nie udało się nam zdobyć jednego szczególnego dzieła – rzecz dotyczy pewnej wymiany między dwoma malarzami, o czym informację przekazał mi, odchodząc na emeryturę w 2000 roku dyrektor Chruścicki. Otóż w latach 70. w Paryżu dwaj zaprzyjaźnieni artyści, Jan Lebenstein i Józef Czapski, wykonali nawzajem swoje portrety. Jeden z nich, autorstwa Lebensteina, datowany na 1970 rok, został przywieziony z Maisons-Laffitte wraz z dziełami Czapskiego. Jest to swego rodzaju malarski żart, o czym świadczą wymiary płótna: 140 x 45 cm. W ten wąski pionowy prostokąt Lebenstein „wmalował” charakterystyczną – wysoką i bardzo szczupłą – postać Czapskiego. Natomiast nie znamy obrazu, który Józef Czapski namalował w rewanżu. Próbowaliśmy w Paryżu odszukać jego ślady, ale bezskutecznie. Ostatnio dowiedzieliśmy się jednak jak ten portret wyglądał, gdyż Janusz Nowak odnalazł w dzienniku z roku 1970 wklejoną przez Czapskiego czarno-białą fotografię tego obrazu, z dopiskiem autora: „Płótno zaczęte jakoś blado, nie tak źle, jak mi się zdawało, ale słabo”. Po wielu latach ze zdziwieniem przeczytałam w katalogu wspomnianej tu wystawy w Bibliotece Polskiej w Paryżu (2016), w tekście francuskiego historyka sztuki Xaviera Derynga, że znana mu jest sprawa tych dwóch portretów i że w 1977 roku Józef Czapski pokazał mu namalowany przez siebie konterfekt Lebensteina. Deryng stwierdził jednakże ze smutkiem, że nigdy nie udało mu się zobaczyć jego odpowiednika – to dziwne, bo przecież znajduje się on w zbiorach MNK, które współpracowało przy tamtej wystawie.
.Poznawszy lepiej malarstwo autora Oka, zorientowałam się kiedyś, że wręcz zaczęłam „patrzeć Czapskim”. Pamiętam np. swoją samochodową podróż z mężem do Paryża w maju, kiedy to jechaliśmy wśród rozległych pól kwitnącego rzepaku – a ja widziałam falujące na obrazach Czapskiego wielkie plamy żółci pod błękitnym niebem z pojedynczym białym obłokiem. Niejednokrotnie też, jadąc tramwajem czy siedząc w kawiarni, dostrzegałam takie jak u malarza samotne postacie, wpatrzone gdzieś przed lub raczej w siebie. Do dzisiaj „okiem Czapskiego” zauważam drepczące ulicą czy siedzące na ławce smutne, przygarbione staruszki. Kiedy indziej jednak świat pokazuje mi się w pięknych – soczystych, zdecydowanych, mocnych – „Czapskich” barwach. Przyjmuję to z wdzięcznością jako prezent, cenny dar od tego, którym przez lata staraliśmy się jak najlepiej zajmować. Wiem skądinąd, że obecnie Muzeum Narodowe w Krakowie z powodzeniem kontynuuje prace wokół osoby i dzieła Józefa Czapskiego.
Zofia Gołubiew
Tekst opublikowany w nr 33 miesięcznika opinii „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK].