Tomasz ALEKSANDROWICZ: "Gdzie leży czerwona linia? Strategia wobec Rosji"

"Gdzie leży czerwona linia? Strategia wobec Rosji"

Photo of Prof. Tomasz ALEKSANDROWICZ

Prof. Tomasz ALEKSANDROWICZ

Profesor nadzw. Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Ekspert zarządzania informacją z Centrum Badań nad Terroryzmem. Współtworzy Instytut Analizy Informacji Collegium Civitas.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

IN ENGLISH: Tomasz ALEKSANDROWICZ: „Where is the red line? How to deal with Russia” 

Prowadzenie polityki bez strategii to znakomity sposób na doprowadzenie do porażki, a przy odrobinie szczęścia – „tylko” do marnotrawienia sił i środków. Bez strategii polityka jest prowadzona intuicyjnie: stanowi wyłącznie reakcję na działania podejmowane przez innych uczestników życia politycznego.

Jest to szczególnie istotne w polityce międzynarodowej, mamy tam bowiem do czynienia z konfliktami interesów na skalę globalną czy regionalną, z zagrożeniami dla bezpieczeństwa państw i narodów, z ryzykiem, wobec którego stajemy nie jako jednostki czy grupy społeczne, lecz jako społeczeństwa jako całość. Jeśli dobrze się wczytać choćby w dzieła Nicolo Machiavellego – a uczynił to ostatnio prof. Marcin Król, przypominając tego filozofa polityki w swojej najnowszej książce „Wielcy władcy” – w polityce najważniejsze są cele.

Bez sformułowania celów, ideałów, zdefiniowania własnych interesów strategicznych polityka nie istnieje, pozostają jedynie oddzielne, niekiedy kompletnie od siebie oderwane, niekiedy sprzeczne – działania polityczne. Ocena tak prowadzonej polityki jest zawsze negatywna, a skutki – katastrofalne. Jak mawiał Marszałek Piłsudski we właściwym sobie kąśliwym języku: kury wam szczać prowadzać, a nie politykę robić! Jeśli zaś na horyzoncie zaczyna majaczyć widmo tak czy inaczej rozumianej wojny (choćby prowadzonej w pobliżu naszych granic) – żarty się kończą definitywnie.

Carl von Clausewitz przestrzegał: nie ma nic gorszego w polityce niż wojna bez jasno sprecyzowanych celów politycznych. Miał rację, historia (najnowsza również) przynosi przykładów tego typu wojen bez liku.

.Czym jest strategia? Pomińmy liczne definicje teoretyczne tego pojęcia, spróbujmy zdefiniować ją w najprostszy sposób. Strategia to bowiem nic innego, jak odpowiedzi na cztery proste pytania. Podkreślić wypada: pytania strategiczne są proste (choć niekiedy trzeba odwagi, by je zadać publicznie!), natomiast odpowiedzi bywają niezwykle skomplikowane, złożone i wywołujące szereg kontrowersji.

Pierwsze pytanie dotyczy interesów i celów strategicznych. Jakie mamy interesy strategiczne, jaką sytuację uznajemy za najbardziej dla nas korzystną, do jakich celów będziemy dążyć?

Drugie pytanie dotyczy kształtu otoczenia bezpieczeństwa, warunków, w jakich przyjdzie nam realizować nasze interesy i osiągać wyznaczone cele. Innymi słowy: to pytanie o szanse, wyzwania, zagrożenia i ryzyko towarzyszące naszym działaniom.

Trzeci element strategii to pytanie o sposoby realizacji interesów strategicznych i osiągania wyznaczonych celów, także – pytanie o cele cząstkowe. Jakimi sposobami będziemy zatem działać? Jakie wybierzemy metody działania? Ale też – co jesteśmy w stanie uczynić, a co – z różnych przyczyn – pozostaje poza sferą naszych możliwości?

I wreszcie – pytanie o siły i środki, które przeznaczymy na realizację naszych interesów i osiąganie określonych w odpowiedzi na pierwsze pytanie celów. Czym dysponujemy i jaką część z naszych zasobów jesteśmy w stanie przeznaczyć na te cele?

Rzecz jasna, wszystkie cztery elementy strategii muszą być ze sobą skorelowane. Cele strategiczne nie mogą być bowiem wyznaczane tak, aby ich osiągnięcie było z definicji niemożliwe wobec braku sił i środków; nie może to jednak być bezwzględnym ograniczeniem, bowiem sposoby działań strategicznych mogą być ukierunkowane na zdobycie niezbędnych środków czy zdolności. Trudny bywa też punkt drugi, szczególnie w dzisiejszych czasach, w które charakteryzują się nieznaną dotychczas dynamiką zmian. Jakie są cele innych podmiotów, co nam może grozić z ich strony, przed jakimi wyzwaniami staniemy? Kluczowe staje się odczytanie intencji, mocnych i słabych stron ewentualnych przeciwników i partnerów; konieczne jest przygotowanie kilku wariantowych scenariuszy i – już jako realizacja strategii – bieżący monitoring pozwalający na wskazanie czynników, które są wyznacznikami realizacji konkretnego scenariusza. Elastyczność? Tak, oczywiście! Jednak nie zapominajmy, że najlepsze i najskuteczniejsze są te improwizacje, które zostały starannie przygotowane.

Strategie bywają wielce rozbudowane i obszerne. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem tworzenie strategii bywa wielce skomplikowane. Ich tworzenie wymaga niekiedy skorelowania ze strategiami innych podmiotów czy grup takich podmiotów; rzadko dziś mówimy o samodzielności strategicznej czy wręcz autarkii strategicznej.

Patrząc z polskiej perspektywy: musimy uwzględniać fakt naszego członkostwa w NATO i Unii Europejskiej, a więc uwzględniać interesy innych i równocześnie dążyć poprzez własne działania do tego, aby inni uwzględniali nasze interesy.

.Musimy zatem odpowiedzieć sobie na szereg dodatkowych pytań, np. jaka – z polskiego punktu widzenia – byłaby najkorzystniejsza strategia Unii Europejskiej? Jak do takiej strategii przekonać innych? Gdzie leży granica kompromisu: co możemy zyskać, co stracić? Jaką taktykę negocjacyjną przyjąć? A przecież to daleko nie wszystko, pozostaje także cały szereg kwestii szczegółowych, niekiedy o charakterze technicznym.

Warto przy tej okazji przypomnieć strategiczne pytania Kissingera zawarte w jego ostatniej książce „World Order”.

  • Czego będziemy bronić za każdą cenę, nawet osamotnieni tzn. bez wsparcia sojuszników? To pytanie o minimalne warunki przetrwania społeczeństwa.
  • Jakie cele chcemy osiągnąć nawet bez poparcia sojuszników? To pytanie o minimalne cele strategii narodowej.
  • Czego będziemy bronić i co chcemy osiągnąć tylko wówczas, jeśli otrzymamy poparcie sojuszników? Odpowiedź definiuje granice strategicznych aspiracji państwa jako części globalnego systemu.
  • W co się nie zaangażujemy pomimo nacisków ze strony sojuszników czy innych państw? To definiuje warunki graniczne naszego udziału w światowym porządku.

.W przypadku takich organizacji jak NATO czy Unia Europejska tworzenie strategii to niezwykle skomplikowany proces. Drobny przykład: podstawowym wyzwaniem jest skład Unii Europejskiej, 28 państw o różnych interesach politycznych i gospodarczych, różnej kulturze strategicznej, różnych wyobrażeniach własnych interesów strategicznych.

Na poziomie ogólnym rzecz wydaje się oczywista; gorzej, gdy przejdziemy do celów szczegółowych. Jak skorelować interesy np. Rumunii i  Niemiec? Bułgarii i Wielkiej Brytanii? Łotwy i Hiszpanii? Co więcej, w świecie sieci pojawiają się kolejne problemy. Wielki biznes ma swoje preferencje, politycy zależni od wyborców – swoje. Działają rozmaite lobbies, o agenturze wpływu nie wspominając. Do głosu dochodzą także różnej maści populiści z lewa i z prawa. Strategia zaś musi być spójna i zinternalizowana, bowiem inaczej pozostanie tylko kartką zadrukowanego papieru o zerowej wartości praktycznej.

Spróbujmy zatem odnieść powyższe do Rosji i zadajmy strategiczne dla Zachodu pytania. Jest jasne, że w naszym interesie leży, aby Rosja była państwem demokratycznym, przewidywalnym na arenie międzynarodowej i gotowym do udziału na powszechnie uznanych zasadach w wymianie gospodarczej. Czy naszym celem jest doprowadzenie do takiego stanu? Dlaczego taki cel nie jest stawiany np. w odniesieniu do najbliższego sojusznika Zachodu na Bliskim Wschodzie, tj. Arabii Saudyjskiej? Może warto zastanowić się czy bardziej realistycznym celem nie byłaby Rosja przewidywalna na arenie międzynarodowej, nieagresywna, nie generująca zagrożeń? Prawa człowieka, demokrację i sposób funkcjonowania państwa niechaj rozumie i realizuje wedle własnych zasad.

W jakim środowisku bezpieczeństwa przyjdzie nam działać? Trzeba powrócić do obyczaju nazywania rzeczy po imieniu.Zagrożeniem jest Rosja łamiąca prawo międzynarodowe. Rosja stwarzająca zagrożenie dla swoich sąsiadów. Rosja chętnie potrząsająca szabelką i w wyraźny sposób testująca odporność Zachodu.

Kolejne pytanie: gdzie leży czerwona linia? Ile jeszcze razy samoloty rosyjskie będą musiały naruszyć przestrzeń powietrzną NATO, by wywołać reakcję i jaka to powinna być reakcja? Ilu jeszcze oficerów służb specjalnych musi zostać porwanych z terytorium NATO? Jakie scenariusze powinniśmy nakreślić i czego się możemy spodziewać? Jaką cenę zapłacimy za niereagowanie na rosyjskie prowokacje, a jakie konsekwencje poniesiemy w przypadku reagowania na nie? I w jaki sposób powinniśmy reagować? Jak daleko Putin może się posunąć? Dlaczego prowadzi taką politykę, co go do tego skłania?

shutterstock_208610608

.Jakich zatem środków użyć, aby osiągnąć strategiczne cele? Kontynuować politykę sankcji ekonomicznych? Wzmacniać gospodarczo Ukrainę? Wesprzeć Ukrainę militarnie? Jawnie czy niejawnie – wysyłając tam natowskie zastępy „zielonych ludzików”? Doprowadzić do izolacji Putina w całej Europie i  w skali globalnej?

Jaka będzie reakcja na rozegranie ukraińskiego scenariusza np. na Łotwie czy w Estonii? Jak można skłonić Putina do zmiany polityki? 

Te – i cały szereg innych pytań strategicznych – nadal pozostają bez odpowiedzi. Pora na powrót do zasad strategicznego myślenia, które wymaga porzucenia wishful thinking, stereotypów i uprzedzeń, a także osławionej poprawności politycznej.

Pora przypomnieć sobie kilka zasad, o których zapomnieliśmy w euforii spokoju w Europie. Pora odpowiedzieć sobie na pytanie co właściwie się dzieje, dlaczego tak się dzieje, czym nam to grozi i jak możemy temu przeciwdziałać. Kto z liczących się polityków stwierdziłby dziś, iż „u podłoża neurotycznego spojrzenia Kremla na sytuację światową leży instynktowne, rosyjskie poczucie braku bezpieczeństwa. (…) gdy Rosja zetknęła się z gospodarczo rozwiniętym Zachodem doszedł do tego strach przed bardziej kompetentnymi, potężniejszymi i lepiej zorganizowanymi społeczeństwami. (…) Przywódcy mieli bowiem nieustanne poczucie, że ich władza w swoim kształcie jest archaiczna, że opiera się na sztucznie wymyślonych podstawach psychologicznych, że jest krucha i nie wytrzyma porównania i kontaktów z systemami politycznymi Zachodu. Z tych powodów zawsze obawiali się penetracji obcokrajowców, obawiali się bezpośrednich kontaktów pomiędzy światem zachodnim a ich światem, obawiali się tego, co mogłoby nastąpić, gdyby Rosjanie poznali prawdę o świecie zewnętrznym, a obcokrajowcy prawdę o rosyjskim świecie zewnętrznym. I nauczyli się poszukiwać bezpieczeństwa jedynie w cierpliwej, ale zażartej walce, której celem jest zniszczenie przeciwnika, a nigdy ugoda czy kompromis”.

Czy te słowa pasują do dzisiejszej Rosji? Pochodzą sprzed niemal 70 lat, zawarł je George Kennan w swoim słynnym „Długim Telegramie” z Moskwy, datowanym na 22 lutego 1946 r. A czy konstatacja Churchilla zawarta w jego słynnej mowie w Westminster College w Fulton, w której mówił o żelaznej kurtynie, jaka zapadła w poprzek kontynentu, przestała być aktualna: „Z tego, co zaobserwowałem u naszych rosyjskich przyjaciół i sojuszników w czasie wojny, jestem przekonany, że niczego bardziej nie podziwiają niż siły i niczym nie pogardzają bardziej niż słabością, zwłaszcza militarną słabością”? Kto z dzisiejszych liderów Zachodu odważyłby się sformułować publicznie taką ocenę?

Zimna wojna 2.0. już się toczy – czy chcemy tego, czy nie. Problem w tym, że Zachód przystąpił do tej wojny bez strategii, bez określenia jej celów.

Sama potęga militarna NATO nie wystarczy; o sile stanowi nie ilość czołgów, lecz przekonanie przeciwnika, że czołgi te mogą być użyte. To prawda, że potęga militarna NATO jest wystarczającym czynnikiem odstraszającym dla każdego państwa, łącznie z Rosją, przed rozpoczęciem klasycznej wojny agresywnej; nie mam co do tego wątpliwości. Prawdopodobieństwo wybuchu takiej wojny jest minimalne. Jednak Zachód okazał się być kompletnie nieprzygotowany i kompletnie bezradny wobec zastosowanej przez Rosjan agresji na Ukrainę, rozpoczęcia przez Putina wojny, którą teoretycy nazywają hybrydową, która ma niewiele wspólnego z klasycznymi działaniami wojennymi, do których dowódcy NATO są przygotowani. 

.Czas na strategiczne myślenie i strategiczną debatę. Jeśli Zachód nie wyciągnie wniosków czy znajdzie się na Zachodzie polityk, który na wieść z Moskwy, że „porządek panuje na Ukrainie”, powtórzy słowa Churchilla na wieść o ustaleniach w Monachium w 1938 r.: „pokój bez honoru, polityka bez czci”?

Nie chcę snuć historycznych analogii, warto jednak przypomnieć słowa Churchilla wypowiedziane 5 października 1938 r. w Izbie Gmin, będące wielkim oskarżeniem polityki appeasement: „Wszystko się skończyło. Czechosłowacja w ciszy, żałobie, opuszczona, załamana, pogrąża się w mroku. Jej związek z zachodnimi demokracjami i Ligą Narodów, którym zawsze lojalnie służyła, przyniósł jej tylko cierpienie (…) To najbardziej ponure konsekwencje tego, co zrobiliśmy, i tego, czego nie załatwiliśmy w ciągu ostatnich pięciu lat – pięciu lat bezowocnych dobrych intencji, pięciu lat ochoczych poszukiwań granicy najmniejszego oporu, pięciu lat nieprzerwanego odwrotu brytyjskiej potęgi, pięciu lat zaniedbywania naszej obrony lotniczej”.

Nie chciałbym, aby słowa Churchilla stały się aktualne za kilka lat – w stosunku do Ukrainy. Wierzę, że do tego nie dojdzie. Do tego jest konieczny powrót do myślenia w kategoriach strategicznych, a nie tylko doraźne polityczne reagowanie na rozwój sytuacji.

Tomasz Aleksandrowicz 

8 października 2014

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 8 października 2014