Minuta ciszy dla Charliego Kirka odrzucona przez Parlament Europejski

Kierownictwo Parlamentu Europejskiego odrzuciło wniosek frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, by miała miejsce minuta ciszy dla Charliego Kirka. Fakt ten został skrytykowany przez prawicowych europosłów.

Kierownictwo Parlamentu Europejskiego odrzuciło wniosek frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, by miała miejsce minuta ciszy dla Charliego Kirka. Fakt ten został skrytykowany przez konserwatywnych europosłów.

Konserwatyści potępili przemoc polityczną

.Wniosek w tej sprawie złożył szwedzki eurodeputowany Charlie Weimers. Do frakcji EKR w PE należy m.in. PiS. Jak powiedział Weimers, śmierć Kirka zszokowała cały świat. – Musimy mocno potępić przemoc motywowaną politycznie – dodał szwedzki europoseł. Część deputowanych na sali wstała. Następnie rozległy się krzyki protestu po tej stronie PE, gdzie zasiadają frakcje lewicowe.

W reakcji na wniosek Weimersa, wiceszefowa PE Katarina Barley z grupy Socjalistów i Demokratów – która prowadziła obrady – odparła, że ta sprawa była dyskutowana przez kierownictwo PE i przewodnicząca izby Roberta Metsola nie wyraziła zgody na minutę ciszy dla Kirka. – To prerogatywa przewodniczącej, aby decydować, czy będzie, czy nie będzie minuty ciszy – powiedziała Barley.

Minuta ciszy dla Charliego Kirka: prawica protestuje przeciw dominacji lewicy

„To skandal, że prezydium Parlamentu Europejskiego odrzuciło wniosek grupy EKR o uczczenie minutą ciszy pamięci Charliego Kirka, a nawet próbowało zignorować ten gest podczas sesji plenarnej. Wspólne wartości powinny obejmować poszanowanie godności ludzkiej, wartość życia i potępienie przestępczości” – napisał na platformie X europoseł Piotr Müller (PiS).

Konserwatywny działacz, mówca i twórca internetowy 31-letni Charlie Kirk, zmarł po postrzeleniu podczas przemówienia na Uniwersytecie Utah Valley. Sprawca pozostaje na wolności, a jego tożsamość nie została jeszcze ustalona.

Czas nowej cenzury

.AFP jest w stanie – w ciągu kilku sekund – ograniczyć na Facebooku zasięg informacji, którą uzna za fałszywą, praktycznie do zera – pisze Wojciech SURMACZ.

Google czy Facebook zdominowały rynek kształtowania opinii i przekazywania wiadomości. Media informacyjne zredukowano do pełnienia czysto usługowej roli wobec gigantów: technologicznie zaniedbane, nieaktywne, coraz bardziej tracące inicjatywę. Najwięksi gracze, jak Reuters, notują straty przychodów na poziomie kilkunastu procent rocznie. Inną filozofię działania przyjęła Agence France Presse (AFP), próbując zasypać technologiczną przepaść dzielącą ją od tzw. strażników bramek dostępu do uwagi czytelników, widzów i słuchaczy, nawiązując z Google czy Facebookiem strategiczne sojusze. Strategiczne, a więc dotyczące np. kwestii fake news.

Problem jest poważny, ponieważ w czasach buszujących w internecie hord botów i algorytmicznych manipulacji szczególnie ważne stają się stare kanony dziennikarstwa – dostarczanie prawdziwych, wartościowych informacji, poszerzanie granic wolności słowa, oddawanie głosu niesłyszalnym, poszerzanie wiedzy o świecie czy wspieranie demokracji.

Alians AFP z Facebookiem pokazuje, że stare kanony dziennikarstwa w połączeniu z nowoczesnymi technologiami, tzw. fact checking, mogą być skuteczną bramką dostępu, a więc także maszynką do wygrywania wyborów przez określone ugrupowania polityczne albo przynajmniej zwiększania ich szans wyborczych.

Kto ma informacje i dostęp do dużych mas – czyli coraz częściej: do smartfonów z treściami kontrolowanymi przez algorytmy (a więc także decyzje) Facebooka i Google – ten ma władzę.

NNa początku kwietnia 2019 r. poinformowano, że Facebook nawiązał współpracę z AFP, która ma sprawdzać informacje pojawiające się na Facebooku. Wśród 17 krajów, w których realizowana będzie współpraca, wymieniono Polskę.

Jeszcze pod koniec roku 2018 r. Facebook w Polsce współpracował w podobnym zakresie z Polską Agencją Prasową (PAP) – oba podmioty wspólnie zorganizowały kampanię edukacyjną na temat rozpoznawania fałszywych treści w internecie. Teraz pominięto PAP, tłumacząc, że współpracujące z Facebookiem organizacje muszą mieć specjalne certyfikaty, wydane przez Międzynarodową Sieć Weryfikowania Informacji (International Fact-Checking Network – Poynter Institute). PAP jest w trakcie certyfikacji – od października 2018 r. Facebook nie chciał lub nie mógł czekać na PAP, stawiając na AFP.

Wielkimi krokami zbliżały się wybory do PE i najwidoczniej Komisji Europejskiej (KE) bardzo zależało na jak najszybszym rozpoczęciu projektu, który wpływałby na treści prezentowane w polskim internecie. Facebook już wcześniej współpracował z KE. – Dzięki nowemu kontraktowi AFP rozwija globalny zespół weryfikacji informacji, działający już w 17 krajach. Weryfikacja leży u podstaw historycznej misji AFP, a nasze doświadczenie w tej dziedzinie przynosi korzyści naszym klientom i opinii publicznej każdego dnia – stwierdził w komunikacie Philip Chetwynd, redaktor naczelny globalnej sieci AFP.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/wojciech-surmacz-czas-nowej-cenzury/

PAP/MB


Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 września 2025