Wojciech SURMACZ: Czas nowej cenzury

Czas nowej cenzury

Photo of Wojciech SURMACZ

Wojciech SURMACZ

Prezes Polskiej Agencji Prasowej.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

AFP jest w stanie – w ciągu kilku sekund – ograniczyć na Facebooku zasięg informacji, którą uzna za fałszywą, praktycznie do zera – pisze Wojciech SURMACZ

Google czy Facebook zdominowały rynek kształtowania opinii i przekazywania wiadomości. Media informacyjne zredukowano do pełnienia czysto usługowej roli wobec gigantów: technologicznie zaniedbane, nieaktywne, coraz bardziej tracące inicjatywę. Najwięksi gracze, jak Reuters, notują straty przychodów na poziomie kilkunastu procent rocznie. Inną filozofię działania przyjęła Agence France Presse (AFP), próbując zasypać technologiczną przepaść dzielącą ją od tzw. strażników bramek dostępu do uwagi czytelników, widzów i słuchaczy, nawiązując z Google czy Facebookiem strategiczne sojusze. Strategiczne, a więc dotyczące np. kwestii fake news.

Problem jest poważny, ponieważ w czasach buszujących w internecie hord botów i algorytmicznych manipulacji szczególnie ważne stają się stare kanony dziennikarstwa – dostarczanie prawdziwych, wartościowych informacji, poszerzanie granic wolności słowa, oddawanie głosu niesłyszalnym, poszerzanie wiedzy o świecie czy wspieranie demokracji.

Alians AFP z Facebookiem pokazuje, że stare kanony dziennikarstwa w połączeniu z nowoczesnymi technologiami, tzw. fact checking, mogą być skuteczną bramką dostępu, a więc także maszynką do wygrywania wyborów przez określone ugrupowania polityczne albo przynajmniej zwiększania ich szans wyborczych.

Kto ma informacje i dostęp do dużych mas – czyli coraz częściej: do smartfonów z treściami kontrolowanymi przez algorytmy (a więc także decyzje) Facebooka i Google – ten ma władzę.

***

.Na początku kwietnia 2019 r. poinformowano, że Facebook nawiązał współpracę z AFP, która ma sprawdzać informacje pojawiające się na Facebooku. Wśród 17 krajów, w których realizowana będzie współpraca, wymieniono Polskę.

Jeszcze pod koniec roku 2018 r. Facebook w Polsce współpracował w podobnym zakresie z Polską Agencją Prasową (PAP) – oba podmioty wspólnie zorganizowały kampanię edukacyjną na temat rozpoznawania fałszywych treści w internecie. Teraz pominięto PAP, tłumacząc, że współpracujące z Facebookiem organizacje muszą mieć specjalne certyfikaty, wydane przez Międzynarodową Sieć Weryfikowania Informacji (International Fact-Checking Network – Poynter Institute). PAP jest w trakcie certyfikacji – od października 2018 r. Facebook nie chciał lub nie mógł czekać na PAP, stawiając na AFP.

Wielkimi krokami zbliżały się wybory do PE i najwidoczniej Komisji Europejskiej (KE) bardzo zależało na jak najszybszym rozpoczęciu projektu, który wpływałby na treści prezentowane w polskim internecie. Facebook już wcześniej współpracował z KE. – Dzięki nowemu kontraktowi AFP rozwija globalny zespół weryfikacji informacji, działający już w 17 krajach. Weryfikacja leży u podstaw historycznej misji AFP, a nasze doświadczenie w tej dziedzinie przynosi korzyści naszym klientom i opinii publicznej każdego dnia – stwierdził w komunikacie Philip Chetwynd, redaktor naczelny globalnej sieci AFP.

***

.Polskie media liberalne na wieść o zaangażowaniu AFP i Facebooka w rodzimą politykę zareagowały niezwykle entuzjastycznie. – Zawsze jest dobrze, kiedy powstają nowe media. Szczególnie w czasie, gdy media społecznościowe i niestety coraz częściej także media tradycyjne zalewa fala kłamstw i fake newsów. Im więcej pewnych źródeł informacji, tym lepiej – komentowała nową inicjatywę AFP Bianka Mikołajewska z OKO.press. Branżowy „Press” informował, że AFP uruchomiła portal Sprawdzam.afp.com – prowadzony m.in. przez Natalię Sawkę, byłą dziennikarkę „Gazety Wyborczej”. „Gazeta Wyborcza” nie kryła radości z działań AFP, które uporządkują sytuację w polskim internecie.

Dziś na portalu Sprawdzam.afp.com można znaleźć zaledwie kilkanaście negatywnie zweryfikowanych informacji z polskich mediów. Nie ma tam ani jednego dementi nieprawdziwych publikacji związanych z ekipą rządzącą, choć podczas majowej kampanii roiło się od nich. Dwa artykuły alarmujące o fake news dotyczą bezpośrednio polityków Koalicji Europejskiej. Pierwszy zatytułowany: „Tusk i Dulkiewicz nie apelują do emerytów, by nie głosowali na PiS”. Drugi dotyczy przekopu Mierzei Wiślanej i nosi tytuł: „Trzaskowski chce usypać plażę dla osób LGBT? To nieprawda”.

Na pierwszy rzut oka inicjatywa AFP i KE spaliła na panewce – tak jakby ku zaskoczeniu inicjatorów środowiska liberalne w Polsce nie zostały zalane przez polskie media falą kłamstw. Ale nie zapominajmy o Facebooku – tam aktywności AFP w ogóle nie było jeszcze widać. Być może dlatego, że zaawansowane narzędzia amerykańskiego giganta są dopiero wprowadzane do polskiego systemu.

Możliwości tych rozwiązań są porażające. Można się było z nimi zapoznać w Berlinie podczas konferencji EANA (European Association of News Agencies), uroczyście otwartej przez gościa specjalnego – komisarza KE Günthera Oettingera. W bloku tematycznym poświęconym walce z dezinformacją wystąpił Philip Chetwynd z AFP. Zaprezentował zebranym nowoczesny algorytm Facebooka, za pomocą którego francuska agencja jest w stanie – w ciągu kilku sekund – ograniczyć zasięg informacji, którą uzna za fałszywą, praktycznie do zera.

Biorąc pod uwagę zawartość serwisu Sprawdzam.afp.com, co prawda skromną, nietrudno się domyślić, jakie informacje na polskim Facebooku będą izolowane. Kiedy ten proces ruszy? Zapewne niebawem. Zwłaszcza że w Polsce szykują się kolejne wybory – tym razem na swój sposób decydujące, określające kształt polskiej rzeczywistości na najbliższe lata – wybory do polskiego parlamentu.

***

.Jak polska opinia publiczna, polska klasa polityczna, polskie media (w tym PAP) powinny przygotować się do starcia z AFP i Facebookiem? Najkrócej: nie ma co krytykować gigantów, tylko trzeba samemu wziąć się do roboty, mając nad nimi istotną przewagę – umiejętność tworzenia unikalnych treści.

Używając nowoczesnych technologii, trzeba poszerzać grupę odbiorców, „dozbroić” dziennikarzy i newsroomy polskich mediów. Generalnie – zindywidualizować treść, opracować interaktywny sposób dotarcia do odbiorców. Newsroomy polskich redakcji powinny dążyć do półautomatycznego i automatycznego budowania contentu. W PAP realizujemy projekty, które idą dokładnie w tym kierunku. Nie twierdzę, że nasze rozwiązania są pionierskie, ale mogą być jednymi z pierwszych. Plus analiza mediów społecznościowych – to już dziś konieczność w każdej redakcji. Ale też świadomość, że media społecznościowe służą dziś głównie gigantom, i dlatego trzeba tworzyć własne, zaawansowane oprogramowanie newsroomów mediów informacyjnych. Ta walka nie jest skazana na porażkę.

Wojciech Surmacz
Tekst opublikowany w nr 15 miesięcznika opinii „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 sierpnia 2019
Fot. Shuttestock