Grzegorz GORTAT: Cenzura. Co wolno, a czego nie wolno na YouTube?

Cenzura. Co wolno, a czego nie wolno na YouTube?

Photo of Grzegorz GORTAT

Grzegorz GORTAT

Anglista, tłumacz, pisarz. Autor utworów różnorodnych tematycznie i gatunkowo (fantasy, kryminał, powieści obyczajowe, powieści dla dzieci i młodzieży). Najnowsza powieść: Mur.

zobacz inne teksty Autora

Jest rok 2009, właśnie ukazuje się moja powieść Szczury i wilki. Książka jest adresowana do współczesnego młodego czytelnika i ma być przestrogą przed powtórzeniem się Auschwitz. Tuż przed premierą książki zamieszczam na YouTube krótki filmowy zwiastun. Niemal dokładnie dziesięć lat później YouTube usuwa angielską wersję filmiku, a na polską nakłada ograniczenie wiekowe. Coś jest nie tak – pisze Grzegorz GORTAT

Kiedy w 2008 roku wydawca poprosił mnie o napisanie powieści dla młodzieży, z miejsca się zgodziłem. Pomysł nosiłem w głowie od kilku lat, nie byłem jednak pewny, czy znajdę wydawcę gotowego podjąć ryzyko publikacji. Współczesna powieść o Auschwitz? Kierowana do młodego czytelnika? Czy to się sprzeda? Na szczęście wielu przyjaciół i współpracowników podeszło do propozycji z entuzjazmem. Podzielali moje przekonanie, że w czasach odradzania się nazizmu o koszmarze Auschwitz trzeba przypominać zwłaszcza współczesnemu pokoleniu. Nie przypadkiem Henryka-Heinricha uczyniłem jednym z bohaterów powieści.

Kim jest? To warszawski piętnastolatek, zapatrzony w niewiele starszego A.H., który wbija chłopakowi do głowy, że dwie najważniejsze w życiu wartości to kult siły i czystość rasy: „Chorych trzeba oddzielić od zdrowych. Hitler podjął się tego wielkiego planu. Kretyni, karły, Żydzi, degeneraci: wyeliminować ich, to naprawić błąd natury. (…) Nikt nie ma wpływu na to, gdzie i pod jaką gwiazdą się urodzi. Możesz przyjść na świat w kolonii trędowatych. Albo w rodzinie żydowskiej. Ale jeśli miałeś szczęście urodzić się po właściwej stronie, stoisz przed obowiązkiem dokonania wyboru. Czy chcesz być śmieciem, czy człowiekiem? Szczurem czy wilkiem? Nie ma innej drogi. Od tego obowiązku nic nie zwalnia”. Takimi treściami A.H. bombardował młodego bohatera powieści.

Co zrobić, by polskiego nastolatka wyleczyć z choroby nazizmu? Pomysł był prosty: wyekspediować Henryka-Heinricha do Auschwitz roku 1944, by doświadczył, na czym polegał „eksperyment” Hitlera. Pod zgoła inną postacią, cofnięty w czasie o kilka dziesięcioleci, Henryk poznaje obóz zagłady.

Dzień w dzień głodowe porcje: miska brukwiowej zupy, lurowata zbożowa kawa i ćwiartka czarnego, gliniastego chleba. W myśl obozowej statystyki więzień w takich warunkach dożywał trzech miesięcy. Szedł do pieca, a tymczasem z bydlęcych wagonów już wysypywali się aryjscy i niearyjscy Włosi, Grecy, Polacy, Węgrzy, Czesi, Słowacy, Francuzi, nawet Niemcy, z których bez trudu dawało się wybrać świeżą siłę roboczą. (…) Tłum płynął przed siebie dwoma rwącymi potokami, zwalone wzdłuż torów walizki, pakunki i tobołki wznosiły się niemal na wysokość wagonów. Z przodu rampy doktor Mengele z pomocą podoficerów sanitarnych dokonywał cudu rozmnożenia: potok mężczyzn rozdzielał się teraz na dwie odnogi, potok kobiet również popłynie dwoma korytami. Zdatni do pracy odbędą wędrówkę do sauny, pozostali pomaszerują do jednego z czterech krematoriów.

Książka ukazuje się w 2009 roku nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia. Spotyka się z zainteresowaniem młodych czytelników, jest dobrze przyjęta przez recenzentów. Otrzymuje wyróżnienie polskiej sekcji IBBY. Eksperci mówią: Może to dobry sposób, by do współczesnej młodzieży dotrzeć z prawdą o koszmarze tamtych czasów? Pojawiają się głosy, że powieść może stać się „przestrogą dla błądzących młodych ludzi”, jest „bardzo potrzebna dzisiaj, gdy Holokaust wydaje się tak odległy”, przedstawia sobą „nowy pomysł na opowieść o Holokauście”.

Tuż przed ukazaniem się książki opublikowałem na portalu YouTube jej krótki zwiastun (w wersji polskiej i angielskiej). Od ukazania się powieści i filmiku minęło niemal dokładnie 10 lat, gdy w maju 2019 roku YouTube skierował do mnie wiadomość: „(…) stwierdziliśmy, że chociaż Twój film nie narusza naszych Wytycznych dla społeczności, może być nieodpowiedni dla niektórych widzów, dlatego nałożyliśmy na niego ograniczenie wiekowe”.

Może ma to sens – przekonywałem sam siebie, kiedy już emocje opadły. Wszak YouTube wie lepiej; młodociany odbiorca jest wychowany na grach typu „pozostało ci jeszcze siedem żyć”, w Auschwitz zaś ginęło się naprawdę.

W pierwszych dniach czerwca YouTube odezwał się ponownie – tym razem w sprawie angielskiej wersji filmiku: „Jak pewnie wiesz, nasze Wytyczne dla społeczności opisują, jakie treści są dozwolone w YouTube, a jakie nie. Twój film Rats and Wolves został zgłoszony do sprawdzenia. Po jego sprawdzeniu stwierdziliśmy, że narusza on nasze Wytyczne i usunęliśmy go z YouTube”. Już następny akapit wyjaśniał, jakie wytyczne naruszyłem: „Treści wychwalające przemoc wobec innej osoby lub grupy osób albo nawołujące do niej są niedozwolone w YouTube. To samo dotyczy materiałów, które zachęcają do okazywania nienawiści względem osoby lub grupy osób tylko dlatego, że należą one do grupy chronionej. Sprawdzamy treści edukacyjne, dokumentalne, artystyczne i naukowe indywidualnie w każdym przypadku. Czasami robimy wyjątek w odniesieniu do treści zawierających wystarczający i odpowiedni kontekst oraz w sytuacjach, gdy cel publikacji jest jasny”.

Sprawa stała się poważna. Nie tylko naraziłem młode, nieznające przemocy umysły na brutalne zetknięcie się z realiami obozów śmierci, ale stworzyłem treści, „które zachęcają do okazywania nienawiści względem osoby lub grupy osób tylko dlatego, że należą one do grupy chronionej”.

Najprościej byłoby rzecz całą spłycić i uznać, że mój przypadek jest odosobniony. Skoro jednak liczne przykłady dowodzą, że tak nie jest, należy wprost zapytać: czy YouTube wszedł w buty cenzora Historii?

Czy Historię wolno poddawać cenzurze? A nade wszystko, czy za grupę szczególnie „chronioną” nie należy uznać Ofiar, a pamięci o nich otaczać pieczą?

Daniel, węgierski Żyd, w powieści jest rówieśnikiem Henryka-Heinricha. W bydlęcym wagonie wiozącym go w 1944 roku do Auschwitz spotyka swego nauczyciela. Lajos Éger, świadomy czekającego ich losu, towarzyszy uczniowi aż do końca i na ten krótki czas przejmuje rolę narratora:

Posuwamy się teraz krok po kroku, a jednak niemal nieprzerwanie. Ktoś tam, przed nami, sprawnie kieruje tą ludzką masą. Wreszcie widzę: szykowne zielone mundury, oficerskie insygnia, błyszczące oficerki, pięknie ogolone twarze, na głowach czapki z trupią czaszką. Ruchem ręki jakby wybijają rytm i na ten znak oba spowolnione teraz potoki posłusznie wyrzucają z siebie ludzi jak ryby złowione na wędki – jednych na lewo, innych na prawo. (…) Wchodzę z Danielem do rozbieralni. Kiedy ostatni Żyd z pociągu przekracza próg łaźni, zamykają się ciężkie drzwi. Chciałbym móc o tym kiedyś napisać. Wiem, że to niemożliwe. Ale moja historia, historia Daniela, nie jest jedyna, ktoś kiedyś na pewno o tym opowie.

.Pisarze, kompozytorzy, malarze, filmowcy próbują takie i podobne historie ocalić od zapomnienia. Nie oczekują pomocy. Wystarczy im nie przeszkadzać.

Grzegorz Gortat

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 lipca 2019