
Jak chiński i rosyjski imperializm wpływają na kształt produkcji filmowych. O cenzurze w dziejach kina
Wietnam zakazuje wyświetlania komedii „Barbie”, a publiczność chińska ten film potępia. To tylko jedna z wielu potyczek w długich dziejach cenzury filmowej – pisze Wiesław KOT
.Kto ma władzę nad obrazami, ten ma władzę nad historią – głosi obiegowa sentencja. „Żadna sztuka nie może dorównać filmowi w sile, dokładności i okrucieństwie, z jakim przekazuje doznanie faktu” – pisał Andriej Tarkowski. I tego właśnie obawiają się wszyscy cenzorzy świata.
Barbie wywołała w Chinach spore poruszenie, choć tym razem obeszło się bez żądań cenzorskich. Poszło o zbyt daleko posuniętą – zdaniem widzów – wymowę feministyczną filmu. Na platformie Weibo, tamtejszym odpowiedniku Twittera, odnotowano w tym kontekście ponad 630 milionów klików. W komentarzach można było przeczytać: „Kobiety mają już teraz zbyt dużą władzę. Czego jeszcze chcą? W tej chwili żyjemy w społeczeństwie feministycznym!” – oburzał się jeden z widzów filmu. Inny dodawał: „Feminizm to sekta. To jest tandetna propaganda”.
Wyświetlania Barbie zakazały jednak nie Chiny, lecz Wietnam i kilka innych państw, zaniepokojonych prochińską wymową filmu. Otóż w jednej ze scen pojawia się mapa terytorium Wietnamu przedstawione w obrębie państwa chińskiego. Chodzi o tzw. linię dziewięciu kresek w kształcie litery „U” w rejonie Morza Południowochińskiego. Wietnam uważa ten teren za swój szelf kontynentalny, co potwierdził w 2016 roku międzynarodowy trybunał w Hadze orzekając, że Chiny nie mają podstaw prawnych do swoich roszczeń. Z powodu reprodukowania takiej samej mapy Wietnam wcześniej nie wpuścił do swych kin filmów animowanych Abominable (2019), O Yeti! (2019), a w 2022 roku zakazał dystrybucji gry komputerowej Uncharted oraz serialu Pine Gap.
Hollywood z elastycznym kręgosłupem
.Przez ostatnie kilkanaście lat amerykańscy producenci regularnie uginali się przed żądaniami chińskich cenzorów, byle tylko nie stracić tamtejszego rynku. Oznacza on bowiem dostęp do 1,4 mld potencjalnych widzów. Proporcje są takie, że amerykański przemysł filmowy w Stanach zarabia rocznie przeszło 3,5 mld dolarów, a Chiny przynoszą mu roczny zysk w kwocie 2,5–3 mld dolarów. Lista hollywoodzkich kapitulacji jest tu długa i upokarzająca. Przywołajmy najgłośniejsze przykłady.
Twórcy filmu Doctor Strange (2016) musieli zamienić pochodzenie jednego z bohaterów z tybetańskiego na celtyckie, bo tak zażyczyli sobie cenzorzy. Tybet, kontrolowany przez Pekin od 1951 roku, jest jednym z drażliwych tematów chińskiej polityki. O chińskich żądaniach zrobiło się głośno także przy okazji superprodukcji Top Gun: Maverick (2022). Można tam było przez chwilę oglądać flagę Tajwanu – a Chiny nie uznają jego autonomii – odwzorowaną na kurtce, którą nosił Tom Cruise. Było z tym sporo zamieszania, ponieważ chiński koncern Tencent zażądał wycięcia tej sceny, a kiedy amerykański producent się ugiął, po namyśle wycofał swoje wkłady finansowe i tym samym flaga wróciła na kurtkę pilota.
Chińska cenzura odmówiła debiutu również filmowi Spider-Man: No Way Home (2021), ponieważ pojawia się tam Statua Wolności – w Chinach symbol o niebezpiecznej wymowie – a producent odmówił zminimalizowania jej w kadrze. Przy okazji premiery animacji Minionki: Wejście Gru (2022), o przygodach „superłotra” Gru i jego zabawnych, żółtych asystentów Minionków, cenzorzy chińscy wymogli na filmowcach amerykańskich dokręcenie nowego zakończenia, w którym dobro w jednoznaczny sposób zwycięża nad złem. Władze chińskie tępią pokazywanie homoseksualistów w mediach, w związku z tym nie dopuściły na swój rynek filmu animowanego pod tytułem Buzz Astral (2022), gdzie pokazano pocałunek pary jednopłciowej. Wcześniej producenci Harry’ego Pottera ugięli się przed chińskimi urzędnikami i usunęli nawiązanie do relacji gejowskiej w jednym z filmów. Wycięto sześciosekundową scenę.
Chińska cenzura zatrzymuje nawet te amerykańskie produkcje, w których większość stanowią rdzenni chińscy aktorzy, zwłaszcza gdy ci artyści – na swój ograniczony sposób – wyrażają krytykę tamtejszego systemu politycznego. Skutkiem tego na chińskie ekrany nie wszedł film Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni (2021).
Teraz jednak sytuacja powoli się zmienia, okazało się bowiem, iż ingerencje cenzury są mieczem obosiecznym. Po pierwsze – lockdowny związane z pandemią COVID-19 uszczupliły chińską widownię amerykańskich filmów, więc producenci amerykańscy łatwiej rezygnują z tamtejszego rynku. Zwłaszcza gdy wprowadzanie filmu miałoby się wiązać z długotrwałymi przepychankami decyzyjnymi z tamtejszą cenzurą. Po drugie – pojawia się kwestia opłacalności całej operacji, ponieważ często dostosowanie filmu do cenzorskich kaprysów w Państwie Środka powoduje, że na przeróbkę dzieła trzeba by wyłożyć grube miliony dolarów. A po trzecie – uginanie się przed żądaniami cenzury chińskiej w imię większych zarobków w kraju, który wpisał wolność słowa na swe sztandary, dla milionów Amerykanów, zwłaszcza miłośników kina, jest żenującym upokorzeniem. Studia mocno tracą w tej sytuacji na wizerunku.
Chiny – kraj o miliardowej widowni
.Rzućmy jednak całą sprawę na szersze tło. Aby oświetlić rozmiary chińskiego rynku filmowego, przywołajmy zapis z Guinnessa księgi filmu. W rozdziale poświęconym rekordom w zakresie największej widowni czytamy, że filmem, który miał największą widownię w skali całego globu i na przestrzeni sztuki filmowej od jej początków, nie jest – wbrew pozorom – żaden z amerykańskich hitów w rodzaju np. Przeminęło z wiatrem (1939). Tu palma pierwszeństwa należy do chińskiego obrazu Zdobycie góry Tygrysa (1970). Wedle oficjalnych chińskich statystyk film ten tylko do roku 1974 obejrzało aż 73 miliardy widzów. Ta liczba wydaje się nieprawdopodobna, bo znaczy, że każdy Chińczyk (wliczając dzieci) musiałby obejrzeć film aż siedem razy. Ale tak właśnie prawdopodobnie było, bo w latach 1966–73, w trakcie „rewolucji kulturalnej” w Chinach, wyprodukowano tylko osiem nowych filmów – naturalnie mocno propagandowych. Wyświetlania innych zakazano. A jak kraj długi i szeroki, nawet w najmniejszych miejscowościach organizowano rocznie nie mniej niż 10 pokazów filmowych. Obecność na nich była poniekąd obowiązkowa, gdyż uchylanie się od uczestnictwa w seansie zostałoby uznane za oznakę odchylenia politycznego z wiadomymi konsekwencjami. Praktycznie więc Chińczycy oglądali Zdobycie góry Tygrysa na okrągło.
Jeszcze za czasów Kuomintangu zabroniono wstępu na ekrany filmowi chińskiemu Zew krwi (1934), ponieważ jeden z negatywnych bohaterów historii zanadto przypominał z wyglądu – zdaniem cenzury – Czang Kaj-szeka. W konsekwencji Mao Zedong po rewolucji 1949 roku zakazał całkowicie przedstawiania przywódców chińskich na ekranie, nawet w najkorzystniejszym świetle. To się ciągnęło także w czasie rewolucji kulturalnej. Oczywiście sekowano systematycznie produkcje „imperialistyczne”, nawet te umieszczone w dalekiej przeszłości i w odległym kontekście. W 1974 roku Pekiński Instytut Filmowy zakazał dystrybucji brytyjskiego Hamleta (1948), a także Otella (1951) i Trzech muszkieterów (1948). Wycofano również film oświatowy pod tytułem Elementarne zasady bezpieczeństwa podczas pływania w rzekach, jeziorach i morzach, ponieważ cenzura uznała owe zasady za „tendencję burżuazyjną”, która mogłaby zachwiać rewolucyjną odwagą młodych Chińczyków.
Stalin – pojawia się i znika
.Oczywiście można by tu było przywoływać tysiące przykładów cenzorskich ingerencji państw totalitarnych w dzieła filmowe. Poprzestańmy na kilku widowiskowych przykładach. Tomy można by pisać o cenzurze filmowej w Związku Radzieckim. Przykład pierwszy z brzegu – w filmie Michaiła Romma Lenin w październiku (1937) w prawie każdej scenie przedstawiającej Lenina figurował u jego boku Stalin, który służył mu mądrą radą i nieustannie wspierał w zmaganiach z Trockim. Po XX Zjeździe w 1956 roku film przemontowano radykalnie – Stalin w filmie w ogóle nie występował. Część ujęć z „chorążym pokoju” wycięto, a inne sfałszowano drogą reprojekcji. Po prostu na film wyświetlany na ekranie nakładano – w miejscu, gdzie stał Stalin – postać na przykład potężnego marynarza Floty Bałtyckiej. I Stalin znikał. Jak na ironię, to właśnie ta druga wersja filmu jest znacznie bliższa prawdy niż pochlebczy oryginał.
W Polsce jednym z filmów najmocniej atakowanym przez cenzurę – nie licząc „półkowników” – był Miś (1980) w reżyserii Stanisława Barei. Rzecz rozeszła się jednak po kościach w swojskim bałaganie. Bareja nakręcił mocny film satyryczny, wymierzony w polskie porządki, ale kalkulował sobie, że ekipa gierkowska wiosną 1980 roku, w kraju, w którym waliło się wszystko, będzie zajęta raczej pilnowaniem własnych stołków i film zlekceważy. Przeliczył się. Cenzura zażądała usunięcia aż 32 scen, w większości kluczowych. Kazano wyciąć choćby scenę kupowania mięsa w kiosku, konsumpcję w barze mlecznym za pomocą sztućców przytwierdzonych łańcuchami, zatrzymanie złodziei choinek przez milicjanta łapówkarza, masówkę w zespole filmowym. Bareja nie zamierzał jednak łatwo się poddać. Negocjował. Warto przypomnieć, gdzie się ugiął. Zgodził się, by uciąć scenę, w której milicjant zamierza wystawić kolejny mandat, by zapłacić nim za choinki. Widz i tak się domyśla, po co on zatrzymuje następny samochód. Prezes klubu „Tęcza” wzbraniał się w oryginale: „Filipskiego chcą ze mnie zrobić!”. Tego aktora, kojarzonego z ideologią nacjonalistyczną, trzeba było zastąpić „Fronczewskim”. Trzeba też było zmienić nazwisko pokazanego w filmie reżysera „Porębala”, który był oczywistą aluzją do realizującego partyjną linię reżysera Bohdana Poręby. Podobnie było z samym prezesem. W scenariuszu nazywał się Nowochódzki, a musiał się nazwać: Ochódzki. Negocjacje przeciągnęły się do jesieni 1980 roku, kiedy to film miał być pokazany na Festiwalu w Gdyni. A po sierpniowych strajkach i po powstaniu „Solidarności” ekipa gierkowska już naprawdę miała ważniejsze problemy niż cenzurowanie jakiejś komedii. Pokazano ją z zaledwie sześcioma poprawkami.
Pod prysznicem – tylko w ubraniu
.Rozszerzmy jeszcze mocniej kontekst „sprawy Barbie”, odwróćmy sytuację i przyjrzyjmy się niechlubnym zaszłościom cenzury w „ojczyźnie wolności”, w Stanach Zjednoczonych. Bo to tam właśnie powstał pierwszy oficjalny urząd cenzorski – na mocy rozporządzenia Rady Miejskiej Chicago z dnia 4 listopada 1907 roku. Rozporządzenie „zabraniało rozpowszechniania obscenicznych i niemoralnych filmów”. Miał je egzekwować naczelnik policji, w którego imieniu zwykli policjanci w trakcie specjalnych seansów przedpremierowych orzekali, czy film nadaje się do publikacji, czy też należy go wstrzymać. Gdyby film dostał się na ekrany mimo zakazu, właściciel kina miał zapłacić karę w wysokości 50–100 dolarów (ówczesnych!) za każdy dzień projekcji. Pierwszą ofiarą tych restrykcji był film Makbet (1908), który pewien porucznik policji zatrzymał, tłumacząc, że „Szekspir jest wielką sztuką i nie da się z niego zrobić pokazu za 5 centów”.
W USA cenzurę ogólnokrajową zainstalowano w roku 1922, kiedy zajął się nią Związek Przedsiębiorców Filmowych Ameryki (Motion Picture Producers and Distributors of America). Sąd Najwyższy dopuścił praktycznie nieograniczone zabiegi cenzorskie wobec filmów, uznając w roku 1915, że kino „nie jest niczym innym jak tylko formą działalności gospodarczej”. I dopiero w roku 1948 uznał, iż film „mieści się w pojęciu publikacji, których wolność gwarantuje pierwsza poprawka” do konstytucji USA z 1791 r.: „Kongres nie ustanowi (nigdy) ustaw wprowadzających (lub narzucających) religię lub zabraniających swobodnych praktyk religijnych ani ustaw ograniczających wolność słowa”. Tymczasem już w roku 1916 oficjalnie precyzowano listę zastrzeżeń wobec dzieł filmowych, w których nie wolno było pokazywać „scen brutalnych i odrażających, scen przedstawiających sprzedaż kobiet lub kobiety kupczące swoją cnotą”. Zapisy te znacznie rozszerzono w osławiony Kodeks Haysa – nazwa pochodzi od nazwiska Williama Harrisona Haysa, dyrektora generalnego poczty (!), któremu powierzono stworzenie kodeksu. Zakazany był więc np. także związek, a nawet zwykły taniec kobiet i mężczyzn różnych ras, pokazywanie łazienki, pocałunku dłuższego niż kilka sekund itp.
Od 1931 roku nastał także obowiązek cenzurowania scenariuszy filmowych przed skierowaniem ich do produkcji. Filmy dopuszczane do pokazów musiały uzyskać tak zwaną „pieczęć aprobaty”. Krajowy Urząd Haysa wnikliwie czytał np. scenariusz filmu Zaza (1939), którego bohaterka miała krzyknąć: „Świnia! Świnia! Świnia! Świnia! Świnia!”. Scenariusz wrócił z adnotacją: „Skreślić dwie świnie”.
Decyzje cenzorskie podejmowane w poszczególnych stanach Ameryki z dzisiejszej perspektywy oceniamy często jako dziwaczne. Urząd cenzorski stanu Ohio próbował zabronić wstępu na ekrany filmowi Wyspa Skarbów (1920), który jego zdaniem miał zachęcać dzieci do uprawiania piractwa. Krajowe Biuro Urzędu Haysa w roku 1952 zobowiązało wytwórnię 20th Century Fox do usunięcia zdjęć przedstawiających obraz Botticellego Narodziny Wenus, ponieważ miał on obrażać amerykańskie poczucie przyzwoitości. Dla nieposłusznych kierowników kin niesubordynacja wobec nakazów Kodeksu Haysa mogła się skończyć więzieniem. Taka restrykcja dotknęła na przykład pewnego kierownika kina w Denver, który w 1939 roku odbył karę 120 dni więzienia i zapłacił 1400 dolarów grzywny za wyświetlenie absolutnego klasyka, jakim już wtedy był obraz D.W. Griffitha Narodziny narodu (1915). Uznano bowiem, iż ten ówczesny filmowy staruszek „może pobudzić uprzedzenia rasowe i spowodować zakłócenia porządku w mieście”.
Kodeks Haysa próbowano obchodzić na najrozmaitsze sposoby. Kilka razy udało się go obejść po mistrzowsku Alfredowi Hitchcockowi. Na przykład wtedy, gdy cenzura zażądała, by w jego filmie Psychoza (1960) dama, która kąpie się pod prysznicem, gdzie też zostaje zasztyletowana, pokazała się nie nago, lecz ubrana, mimo że przecież nikt nie bierze prysznica w ubraniu. Hitchcock obiecał, że się dostosuje i po jakimś czasie zwrócił do ponownego przeglądu całą tę, historyczną, jak się później okazało, sekwencję. Komisja przyjęła ją do akceptującej wiadomości bez oglądania, ponieważ była przekonana, że Hitchcock się wywiązał, a on nie zmienił w scenie ani jednego kadru.
Granice tego, co mogło być dostępne w życiu publicznym, przesuwały się sukcesywnie z dekady na dekadę, więc z latami Kodeks Haysa rozluźniał się coraz bardziej. Jeszcze w roku 1964 wielką sensacją było, kiedy reżyser Sidney Lumet w filmie Lombardzista pokazał damę obnażoną do pasa. Kompromisy szły znacznie dalej: wybitne dzieło Kto się boi Virginii Woolf? (1966) otrzymało „pieczęć aprobaty”, mimo iż na ekranie małżonkowie – grali ich Elizabeth Taylor i Richard Burton – obrzucają się niecenzuralnymi wyzwiskami. Zażądano tylko umieszczenia w kinach informacji, iż film jest dla widzów pełnoletnich, a bluzgi zostawiono, ponieważ „film odzwierciedla tragizm ludzkiego życia”. Pod koniec lat 60. zakazy Kodeksu Haysa zastępowano ciągle modyfikowaną kategorią wieku ustalaną przez specjalną komisję Motion Picture Association of America.
Książę Monaco wydaje zakaz
.Jeżeli chodzi o historię cenzorskich wybryków w Europie Zachodniej, to też jest w czym wybierać. Pierwszym krajem na naszym kontynencie, który powołał Państwowy Urząd Cenzorski, była Szwecja, w roku 1911. Z kolei w Wielkiej Brytanii powołania cenzury jako pierwsi domagali się producenci serów, po tym jak w roku 1898 w jednym z naukowych filmów pokazano zdjęcia bakterii, które rozmnażały się na plasterku żółtego sera.
Zawsze ogromnie surowa cenzura w Irlandii zakazała wprowadzenia na ekran niewinnej, wydawałoby się, komedii braci Marx pod tytułem Małpia kuracja (1931). Filmowi zarzucano, że mógłby sprowokować zamieszki uliczne w Irlandii. W tym samym czasie Duński Instytut Filmowy, który zajmował się cenzurowaniem filmów, obawiał się, iż reżyser Jens Jørgen Thorsen w planowanym filmie Powrót Jezusa okaże się, powiedzmy, ryzykowny. Chciał zatrzymać produkcję, a jednocześnie nie zostać uznanym za instytucję, która krępuje wolności obywatelskie. W tej sytuacji cofnął dotację pod pretekstem, że scenariusz narusza prawa autorskie twórców Nowego Testamentu. W Niemczech w 1932 roku zabroniono wyświetlania filmu amerykańskiego Tarzan (1932), gdyż rosnący w siłę hitlerowcy uznali, że zaprzecza on przyjętej przez nich doktrynie o dziedziczności rasy. Z kolei w Monaco książę Rainier zakazał wyświetlania wszystkich filmów z Grace Kelly, od kiedy ta amerykańska aktorka została jego żoną w roku 1956.
.Jakże niewinnie i zabawnie wygląda na tym tle ingerencja cenzorska podjęta w Korei Południowej. Otóż tamtejszy urząd uznał, iż sfilmowany musical pod tytułem Dźwięki muzyki (1965), naszpikowany przebojowymi piosenkami, które nucił wówczas cały zachodni świat, jest po prostu za długi. Skrócono go więc w bardzo prosty sposób: wycinając wszystkie piosenki.