Przeszczep mikrobioty jelitowej przełomem w leczeniu depresji?

Przeszczep mikrobioty jelitowej

Przeszczep mikrobioty jelitowej może być terapią wspomagającą leczenie depresji, szczególnie u pacjentów, którzy cierpią na zaburzenia w pracy jelit, jak np. zespół jelita drażliwego (IBS) – sugerują wyniki analizy opublikowanej na łamach czasopisma „Frontiers in Psychiatry”.

Przeszczep mikrobioty jelitowej a depresja

.Eksperci ostrzegają jednak, że dowody na to są wstępne. Depresja, na którą cierpi ponad 280 mln ludzi na całym świecie, coraz częściej jest wiązana w badaniach z zaburzeniami równowagi mikroflory jelitowej (mikrobioty). Przeszczepianie bakterii jelitowych (inaczej określane jako przeszczepienie bakterii kałowych) polega na przeniesieniu mikrobioty od zdrowego dawcy do układu pokarmowego pacjenta (biorcy), co ma przywrócić jej równowagę.

Od jakiegoś czasu jest to skuteczna metoda leczenia zakażeń bakterią Clostridioides difficile, która jest najczęstszą przyczyną rzekomobłoniastego zapalenia jelit. Obecnie prowadzone są jednak badania, które mają ocenić skuteczność przeszczepiania bakterii jelitowych w leczeniu innych schorzeń, w tym tych, które wynikają z zaburzeń tzw. osi jelita-mózg. Zalicza się tu między innymi zespół jelita drażliwego, ale również – coraz częściej – depresję.

We wstępie do artykułu naukowcy przypomnieli, że badania przedkliniczne i kliniczne sugerują, iż przywrócenie prawidłowej równowagi mikrobioty jelitowej może łagodzić stan zapalny, regulować poziom neuroprzekaźników w mózgu oraz wpływać na poprawę nastroju. Jednak obecne dowody na skuteczność przeszczepiania bakterii jelitowych w leczeniu depresji są „fragmentaryczne i niejednoznaczne”.

Dlatego zespół pod kierunkiem Xiaotao Zhanga z Uniwersytetu Medycyny Chińskiej w Nankinie w Chinach zebrał i przeanalizował dane z 12 randomizowanych badań, którymi łącznie objęto 681 osób z Chin, Australii, Kanady, Finlandii oraz USA. We wszystkich oceniano wpływ przeszczepienia bakterii kałowych na występowanie i nasilenie objawów depresji. Korzystano przy tym z potwierdzonych naukowo skal.

Przełomowa terapia antydepresyjna?

.Pacjenci cierpieli na różne schorzenia. Pięć badań skoncentrowało się na pacjentach z zespołem jelita drażliwego, jedno na wrzodziejącym zapaleniu jelita grubego, dwa skupiły się na pacjentach z zaburzeniami neurologicznymi, m.in. z postępującym porażeniem nadjądrowym czy z chorobą Parkinsona z towarzyszącymi zaburzeniami ze strony przewodu pokarmowego. W czterech badaniach wzięli udział pacjenci z COVID-19 oraz biegunką i objawami depresji, pacjenci z dużą otyłością i opornością na insulinę oraz pacjenci z fibromialgią. Tylko jedno badanie dotyczyło pacjentów ze zdiagnozowanym epizodem depresji.

Łączna analiza wyników wykazała, że po przeszczepieniu bakterii jelitowych objawy depresji u pacjentów istotnie zmalały, w porównaniu z grupą kontrolną. Analiza podgrup pacjentów pozwoliła zaobserwować silniejszy efekt terapeutyczny u osób z zespołem jelita drażliwego niż u pacjentów z chorobami neurologicznymi czy psychicznymi. Skuteczne w łagodzeniu objawów depresji były zarówno kapsułki z bakteriami jelitowymi, jak i bezpośrednie podanie mikrobioty do układu pokarmowego – za pomocą endoskopii lub lewatywy, przy czym nieco lepsze efekty zaobserwowano w przypadku bezpośredniej aplikacji. Złagodzenie objawów depresji było najlepiej widoczne w krótkim okresie, tj. niedługo po leczeniu, a efekty tej metody słabły po sześciu miesiącach od jej zastosowania.

Naukowcy zastrzegli, że ogólna jakość dowodów uzyskanych w analizie została oceniona jako niska lub bardzo niska. Podkreślili też potrzebę przeprowadzenia bardziej rzetelnych i ukierunkowanych badań. Powinny się one przede wszystkim koncentrować na klinicznie zdiagnozowanej depresji. Ważne jest też, aby stosować standardowe protokoły przeszczepiania bakterii jelitowych (by ułatwić porównywanie wyników) oraz prowadzić długofalową obserwację w celu oceny trwałego wpływu tej metody na objawy depresyjne. Badacze zwrócili też uwagę na potrzebę uwzględniania czynników takich jak dieta, leki i terapie psychologiczne, aby zminimalizować ich wpływ na ostateczne rezultaty.

„Wyniki mogą być bardziej obiecujące niż uzasadniałyby to dane”

.Recenzująca pracę dr Jessica Green z Deakin University w Geelong (Australia) podkreśliła, że chociaż przeszczepianie bakterii kałowych jest „bardzo obiecującą” potencjalną metodą leczenia depresji, najnowszy artykuł jest „być może bardziej optymistyczny w interpretacji wyników, niż uzasadniałby to wstępny charakter danych na tym etapie badań”.

Jej zdaniem nie wiadomo na przykład czy poprawa nastroju u pacjentów z zespołem jelita drażliwego była spowodowana przeszczepem bakterii jelitowych, czy po prostu ustąpieniem zespołu jelita drażliwego. Jak oceniła, „teoretycznie istnieją wszelkie przesłanki” wskazujące, że ta metoda może pomóc w walce z depresją, ale trzeba będzie poczekać na bardziej przekonujące wyniki.

W rozmowie z serwisem Medscape Medical News dr Valerie Taylor z University of Calgary (Kanada), która nie brała udziału w analizie, powiedziała, że coraz więcej dowodów wskazuje na to, iż powinno się rzetelnie zbadać możliwość zastosowania mikrobioty jelitowej w terapii chorób psychicznych. – Chociaż potrzebujemy dłuższych badań, aby zrozumieć dawkowanie i skuteczność tej metody, jest to ekscytujący nowy obszar – oceniła. Jej zespół zakończył ostatnio badania dotyczące efektów przeszczepiania bakterii jelitowych w terapii depresji opornej na leczenie. Obecnie trwa analiza wyników. 

Depresja. Więcej pytań niż odpowiedzi

.Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że na całym świecie na depresję cierpi ok. 280 milionów osób. Każdego roku z powodu depresji skuteczne próby samobójcze podejmuje 700 tys. osób. Choć przypuszcza się, że ok. 5 proc. dorosłej populacji cierpi na depresję, to coraz większym i bardziej zauważalnym problemem staje się depresja wśród młodzieży, a nawet dzieci – pisze Bartosz KABAŁA
Kilka miesięcy temu w „Molecular Psychiatry”, czasopiśmie związanym z „Nature”, ukazał się przegląd dostępnych badań naukowych dotyczących zależności pomiędzy poziomem serotoniny w tkance mózgu a objawami depresji. Artykuł wywołał chwilową burzę medialną i nieco dłużej trwający zamęt naukowy. W mediach popularnych powielanym przez dziennikarzy wnioskiem był brak skuteczności leków na depresję, których obecnie stosuje się ogromne ilości. Co zostało z tego poruszenia i czy badanie było jego warte? Czy medycyna rzeczywiście zmieniła całkowicie postrzeganie depresji i jej leczenia?

Autorzy głośnej pracy pod kierunkiem dr Joanny Moncrieff, psychiatry z University College w Londynie, dokonali tzw. przeglądu parasolowego (umbrella review) – nie dość, że wzięto pod uwagę wszystkie dostępne metaanalizy, czyli prace kompilujące wyniki pojedynczych badań naukowych, to jeszcze przeanalizowano inne dotychczasowe przeglądy opisujące związki poziomu serotoniny i depresji. Całość objęła ogromną liczbę badań naukowych i dziesiątki tysięcy pacjentów. Wnioski, które naukowcy zamieścili w swojej publikacji i które pojawiały się w późniejszych wypowiedziach medialnych Moncrieff, nie pozostawiają złudzeń – objawy depresji nie zależą od poziomu serotoniny. Sama autorka idzie jeszcze dalej, mówiąc: „Wiele osób bierze leki przeciwdepresyjne, bo zostały przekonane, że przyczyną choroby jest zachwiana równowaga biochemiczna”. I dalej: „Tysiące osób cierpi z powodu efektów ubocznych leków przeciwdepresyjnych (…). Sądzimy, że jest to częściowo związane z fałszywym przekonaniem o biochemicznej przyczynie depresji”.

Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że na depresję cierpi ok. 280 milionów osób na całym świecie. Każdego roku z powodu depresji skuteczne próby samobójcze podejmuje 700 tys. osób. Choć przypuszcza się, że ok. 5 proc. dorosłej populacji cierpi na depresję, to coraz większym i bardziej zauważalnym problemem staje się depresja wśród młodzieży, a nawet dzieci. W Polsce między 2017 a 2021 rokiem nastąpił wzrost zdiagnozowanych przypadków wśród dzieci i młodzieży z 12 tys. do 25 tys. Sprawa jest poważna, a zgłaszany przez ekspertów kryzys w polskiej psychiatrii, zwłaszcza dzieci i młodzieży, nie napawa optymizmem.

Każdy zapewne ma w wyobraźni jakiś obraz depresji, jej objawów i skutków. Jeśli nie znamy dokładnych kryteriów i przebiegu, za depresję może uchodzić każdy smutek lub rzadsze okazywanie radości. Może się wydawać, że definicja depresji jest mglista i brak jej konkretnej formy. Intuicyjnie myślimy, że choroby umysłu, których przecież nie diagnozuje się badaniem obrazowym, jak tomografia komputerowa, ani nie ogląda się ich pod mikroskopem, są trudno uchwytne i rozpoznawalne „na oko”. W psychiatrii do zdiagnozowania zaburzenia depresyjnego wymagane jest spełnienie ściśle określonych kryteriów.

W praktyce lekarskiej często używane są kryteria DSM (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders) opracowane przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne. W znacznym uproszczeniu, aby postawić takie rozpoznanie, konieczne jest wystąpienie przez okres dwóch lub więcej tygodni co najmniej pięciu objawów z zamieszczonej w kryteriach listy. Jednym z nich musi być anhedonia, czyli brak zdolności do odczuwania przyjemności lub obniżony nastrój. Na wspomnianej liście znaleźć można m.in.: zmniejszoną koncentrację, nawracające myśli o śmierci i o próbie samobójczej, ale także mniej kojarzące się z depresją w jej powszechnym rozumieniu objawy, jak utrata masy ciała, bezsenność czy łatwe męczenie się.

Przy rozważaniach na temat depresji często pojawia się również pojęcie triady Becka, oznaczające negatywne myśli o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Termin ten pochodzi od nazwiska Aarona Becka, zmarłego w listopadzie ubiegłego roku amerykańskiego psychiatry, twórcy modelu poznawczo-behawioralnego wyjaśniającego przyczyny powstawania depresji. Co ważne, jednego z wielu modeli.

Przyczyn zaburzeń depresyjnych, i afektywnych w ogóle, poszukuje się od samych początków medycyny. Już Hipokrates z Kos za melancholijne usposobienie u pacjenta obwiniał czarną żółć, jeden z czterech kluczowych płynów (humorów) ludzkiego ustroju. Współcześnie nie ma uniwersalnego i pewnego modelu, ale jeden z proponowanych był szczególny, ponieważ dostępny dla „ulubionej” broni lekarzy – farmakologii. Mowa o hipotezie serotoninowej powstawania depresji. Serotonina to substancja zaliczana zarówno do hormonów, jak i neuroprzekaźników, czyli związków, które odgrywają główną rolę w komunikacji pomiędzy poszczególnymi neuronami. W prasie popularnej jest określana często jako hormon szczęścia. W uproszczeniu można przyjąć, że zgodnie z tą hipotezą spadek serotoniny w połączeniach (synapsach) pomiędzy neuronami w mózgu skutkuje pojawieniem się objawów depresji.

.Z tego też wynika fakt, że najczęściej stosowanymi lekami w depresji (choć nie jedynymi) są inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny (SSRI), których efektem jest zwiększenie ilości serotoniny w synapsie. Zarówno skuteczność (o niej powiemy poniżej), jak i bezpieczeństwo tych leków sprawiły, że są one jednymi z najczęściej używanych leków na świecie. W Stanach Zjednoczonych w latach 1991–2018 nastąpił wzrost konsumpcji leków przeciwdepresyjnych o ponad 3000 proc. Ostatnie wyniki badań OECD wskazują na podobny trend w Europie, gdzie od roku 2000 nastąpił wzrost użycia antydepresantów o blisko 150 proc. Największy wzrost obserwowany był w Czechach, w Estonii i na Słowacji.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejszehttps://wszystkoconajwazniejsze.pl/bartosz-kabala-depresja-wiecej-pytan-niz-odpowiedzi/

PAP/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 października 2025