Adam WESTBROOK: "Świat nie potrzebuje więcej treści. Pilnie potrzebuje więcej sztuki. Krytyka YouTube"

"Świat nie potrzebuje więcej treści. Pilnie potrzebuje więcej sztuki. Krytyka YouTube"

Photo of Adam WESTBROOK

Adam WESTBROOK

Redaktor kreatywnej sekcji The Memo i wideoeseisaą na delve.tv i Fusion, joint-venture ABC i Univision. Także: niezależny producente cyfrowy i wydawca. Wykłada dziennikarstwo.

Wbrew swojemu sztandarowemu hasłu „Broadcast Yourself”, YouTube dba tylko o reklamodawców, zmuszając nawet swoje największe nazwiska, by szukały drogi ekspresji gdzie indziej.

.W lutym 2015 YouTube obchodził swoje dziesiąte urodziny w blasku statystyk. Serwis umożliwiający upublicznianie nagrań wideo może poszczycić się obecnie oszałamiającą liczbą miliarda użytkowników; co 60 sekund serwery YouTube przetwarzają 300 godzin nagrań wideo. Cztery lata temu przepustowość wynosiła 24 godziny filmików na minutę, a i to brzmiało niesamowicie w tamtym czasie.

To właśnie tego rodzaju liczby sprawiają, że to, co mam zamiar powiedzieć, może wydawać się nonsensowne. A piszę to, nawiasem mówiąc, nie jako analityk ds. mediów czy dziennikarz, ale jako zawodowy filmowiec, który tworzy nagrania na YouTube.

YouTube jest dobrodziejstwem dla konsumentów: miliony nagrań wideo za darmo! I całkiem sporym wyzwaniem finansowym dla reklamodawców, wszak przychody z reklam przekroczyły w zeszłym roku rekordową sumę 5,6 mld dolarów.

Jak większość platform w sektorze tzw. długiego ogona, YouTube bynajmniej nie uśmiecha się do twórców, którzy stoją za tymi nagraniami. Ludzie, którzy poświęcają masę czasu, pasji i energii w swoją pracę; którzy inwestują pieniądze, aby uczynić coś lepszym niż jest; którzy sięgają głęboko, aby stworzyć coś wyjątkowego, śmiałego i z duszą – to frajerzy.

.Problem zaczyna się od języka. YouTube w ogóle nie nazywa nas artystami, ale „kreatorami kontentu”. To, co robimy, to nie sztuka, lecz „kontent”. Jest to toksyczne słowo, które, jak błyskotliwie zauważa występujący na YouTube muzyk Jonathan Mann, w dużym stopniu stoi za problemami wokół tworzenia i publikowania w internecie.

W pojęciu YouTube nasza praca to „… nie film. To kontent. Wymierny i zamienialny. Algorytm liczy, jak wielu użytkowników zainteresowało się określona porcją kontentu, i odpowiednio sprzedaje reklamy”.

YouTube nie jest platformą wideo, ale firmą reklamową. Krew, pot i pasja milionów „kreatorów kontentu” jest niczym więcej niż paliwem napędzającym sprzedaż iPhone’ów wśród nastolatków.

Można by zapytać: „I co z tego?” Wielu „kreatorów kontentu” – od Alfie do Zoelli – dobrze wychodzi na tym układzie. Pierwszy problem polega na tym, że relacja ta ze swej natury zrównuje sukces z popularnością. W rezultacie użytkownicy YouTube dążą do popularności, a nie bycia dobrym w swoim fachu, co negatywnie odbija się na stylu i treści nagrań wideo, zanim jeszcze zostaną wyprodukowane.

„Komunikat płynący z YouTube jest całkiem jasny”, mówi Mann. „My, kreatorzy kontentu, mamy zoptymalizować nasze treści pod kątem maksymalnych przychodów z reklam”. Innymi słowy, mamy robić to, co rozejdzie się szerokim echem, bo inaczej przestaniemy się liczyć. Większość twórców wideo, zarówno zawodowców, jak i amatorów, marzy o rozgłosie szerzącym się na miarę wirusa. Niedoceniany jest rzeczywisty potencjał wideo w zakresie nawiązywania istotnej i znaczącej łączności z prawdziwymi ludźmi w czasie.

Drugi problem, przynajmniej z punktu widzenia YouTube, to fakt, że z powodu tej toksycznej relacji coraz więcej gwiazd rozgląda się za czym innym. Gdy wiosną tego roku ruszył Vessel, konkurencyjna platforma wideo założona przez szefów Hulu, dziesiątki użytkowników najpopularniejszych kanałów YouTube postanowiło przedpremierowo udostępnić swoje filmy jego płatnej publiczności tydzień wcześniej niż na YouTube. Vimeo, bliźniaczy konkurent YouTube z dziesięcioletnim stażem na rynku i znacznie bardziej przyjazny twórcom, również podebrał mu wielkie gwiazdy.

Tymczasem Hank Green, jeden z najbardziej popularnych użytkowników YouTube, niedawno ubolewał z powodu zorientowania serwisu na reklamy, i zachęcał twórców do poszukiwania lepszych sposobów zarabiania na życie online. “[YouTube] kładzie ogromny nacisk na uzyskanie największej możliwej liczby odsłon, nie tylko w przełożeniu na nagranie, ale na dzień. Rezultat: hiperczęstotliwość, przy czym niektóre kanały dla graczy umieszczają 3-5 nagrań dziennie. Bez objętości, trudno osiągnąć cel”.

Bez swoich „kreatorów kontentu” YouTube jest niczym. A jednak gesty i słowa płynące z serwisu sugerują, że nie traktuje on tych ludzi priorytetowo.

Prawdą jest, że YouTube analizuje różne modele finansowe i niedawno ogłosił zamiar wprowadzenia płatnej subskrypcji jeszcze w 2015 roku. Z drugiej strony coraz więcej twórców eksperymentuje z alternatywami. Zbyt wcześnie, by powiedzieć, czy Vessel przejmie znaczną część wpływów YouTube, ale oczywiste jest, że otwiera się pole dla niszowych graczy.

W innym miejscu Green zachęca twórców treści wideo, aby uwolnili się od reklam, prosząc swoich fanów bezpośrednio o pieniądze poprzez platformy crowdfundingowe, jak Kickstarter czy Patreon. „[Płacenie za treści wideo] stanowi pożywkę dla innego rodzaju treści” – przekonuje. „Zamiast głowić się, jak uzyskać najwyższą liczbę wyświetleń, twórcy powinni skupić na tym, jak stworzyć najbardziej wartościowy materiał; jak stworzyć coś, co ktoś obejrzy i pomyśli: »Czułbym się lepiej, gdybym za to zapłacił«”.

.To wciąż bardzo wczesny etap, ale być może jesteśmy świadkami rodzenia się ruchu konsumenckiego, który lobbuje za popieraniem opłat za produkty i usługi cyfrowe. Oczywiście zawsze będą tacy, którzy trudnią się pasożytnictwem i nielegalnym pobieraniem treści, ale oto uczymy się na własnej skórze, że „darmowe” zawsze ma swoją cenę: czy to morze kontentu zamiast sztuki o istotnym znaczeniu, czy coś tak poważnego, jak nasza prywatność.

YouTube ma swoje miejsce w historii internetu, ale czasem zastanawiam się nad jego przyszłością. Jeśli nadal będzie stymulować i premiować treści miłe dla oka i ucha reklamodawców, to nie tylko użytkownicy, ale i widzowie mogą zacząć od niego odchodzić.

Świat nie potrzebuje więcej treści. Pilnie potrzebuje więcej sztuki.

Adam Westbrook

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 sierpnia 2015