Bogna JANKE: Instytut Polski w Brazylii. Czas opowiedzieć własną historię

Instytut Polski w Brazylii. Czas opowiedzieć własną historię

Photo of Bogna JANKE

Bogna JANKE

Ambasador Polski w Brazylii w latach 2023–2024.

W Brazylii – największym państwie Ameryki Południowej, kraju o globalnym znaczeniu, licznej Polonii i ogromnym potencjale gospodarczym – nie istnieje ani jedno miejsce, które zajmowałoby się opowiadaniem o współczesnej Polsce – pisze Bogna JANKE

.Najbardziej polskim miastem w Brazylii jest Kurytyba. W jej centrum działa skansen polskiej wsi. Piękny, ale opowiadający o Polsce, której już nie ma. W Brazylii bowiem nie istnieje miejsce, które z inicjatywy polskich władz profesjonalnie prowadziłoby dyplomację publiczną i promowałoby nowoczesną Polskę. Nie ma instytucji kultury. Nie ma przestrzeni dialogu. Dwie polskie placówki dyplomatyczne w tym ogromnym kraju – konsulat w Kurytybie i ambasada w Brasílii – nie wystarczają. Potrzebna jest instytucja dedykowana temu zadaniu: Instytut Polski.

Brazylijczycy polskiego pochodzenia, którzy odwiedzają Polskę po raz pierwszy, mówią o… rozczarowaniu. Spodziewali się wierzb płaczących przy polnej drodze i drewnianych chat krytych strzechą. Tymczasem widzą nowoczesne państwo, które nie przypomina kraju z opowieści ich dziadków. Po takiej wizycie zazwyczaj zakochują się w Polsce i zaczynają starać się o polski paszport. Ale tych, którzy mogą sobie pozwolić na podróż do Polski, jest niewielu. – Nigdy nie byłam w Polsce – powiedziała mi 10-letnia córka burmistrza Carlos Gomes, jednej z wielu polskich miejscowości na południu Brazylii. Zaprosiłam jej ojca i towarzyszącą mu delegację do polskiej ambasady. – Od teraz możesz już mówić, że byłaś – odpowiedziałam z uśmiechem.

Ale dziewczynka poczeka jeszcze kilka lat, zanim wyruszy odkrywać kraj przodków.

Marzeniem jej ojca, którego dziadkowie przybyli sto lat temu z Europy, jest, by jego córka studiowała w Polsce. Dla młodych Brazylijczyków nasz kraj jest dziś marzeniem. Ale wiedzą o nim tylko tyle, ile zachowało się w rodzinnej pamięci i czego dowiadują się z przypadkowych źródeł. W całej Ameryce Południowej – regionie zamieszkiwanym przez ponad 400 milionów ludzi – nie ma ani jednego Instytutu Polskiego.

Polska w niesłynnej pamięci

.W rześki lipcowy poranek taksówka wiezie mnie krętą drogą do dzielnicy Joá, brazylijskiego Beverly Hills, na spotkanie z gwiazdą telewizji Globo. Luciano Huck, bo o nim mowa, ma polskie korzenie. Jego dziadek, Maurycy Grostein, urodził się w Grajewie.

„Od najmłodszych lat słyszałem historie mojego dziadka. Nie były to historie uprzywilejowanego człowieka” – pisze Luciano w swojej książce Od drzwi do drzwi. Opowiada, że jego dziadek dorastał w świecie pełnym antysemickich gróźb. Nawet najprostszy spacer niósł ryzyko pobicia. Wielokrotnie doświadczał przemocy i upokorzeń. Żydzi – od wieków zajmujący się handlem – wzbudzali niechęć i byli oskarżani o drapieżny kapitalizm, który rzekomo likwidował tradycyjne miejsca pracy. To poczucie antypatii było szczególnie silne w Europie Wschodniej. W Rosji pogromy doprowadziły do exodusu tysięcy rodzin w XIX wieku. Wyczerpani okrucieństwem Grosteinowie, jak tysiące innych rodzin żydowskich, uznali, że ich jedyną szansą na przetrwanie jest wyjazd z Europy. W 1935 roku piętnastoletni Maurycy na zawsze opuścił Grajewo wraz z matką, ciotką i siostrą, by dołączyć do ojca w Urugwaju.

Podobnych historii słyszałam w Brazylii wiele. Wśród potomków polskich Żydów dominuje przekonanie, że wyjazd ich przodków z Europy uratował im życie. – Gdyby mój ojciec nie wyjechał stąd, nie byłoby nas na świecie – powiedział mi w Warszawie 80-letni Brazylijczyk z Rio de Janeiro, którego marzeniem było poznanie Polski, kraju pochodzenia jego rodziny. Spełnił je w październiku 2025 roku. Jego ojciec – polski Żyd – wyjechał z Warszawy w 1928 roku. W Brazylii były już jego dwie starsze siostry, które zarobione pieniądze przeznaczały na sprowadzanie rodziny. Ci, którzy nie wyjechali, zginęli w Holokauście.

Nigdy tam nie pojadę

.Obiecałem ojcu, że nigdy nie pojadę do Polski – oznajmił 70-letni Brazylijczyk, który zaprosił mnie na kolację do jednej z restauracji w Brasílii. Jego ojciec wyjechał z Polski w latach 30. XX wieku. Handlował złotem. Miłość do złota przekazał synowi. Podobnie jak niechęć do Polski. – Obiecałem mu, że nigdy tam nie pojadę, i dotrzymam słowa – powtarzał kilkakrotnie.

Opowiedziałam mu, że przez tysiąc lat Polacy i Żydzi żyli w Polsce zgodnie. Że Żydzi czuli się tu tak bezpiecznie, iż stworzyli na ziemiach polskich centrum swojego życia w Europie. Przypomniałam o trzech z sześciu milionów Polaków zamordowanych przez Niemców na terenie okupowanej Polski – trzech milionach polskich obywateli pochodzenia żydowskiego. Wspomniałam o muzeum POLIN, innych miejscach upamiętnienia i o powstającym Muzeum Getta Warszawskiego.

Mój rozmówca był zaskoczony.

Opowieść może zmieniać rzeczywistość i sposób postrzegania. Albo opowiadasz swoją historię sam, albo pozwalasz, by robili to inni – według własnych przekonań i potrzeb.

Tak jak izraelski instytut Jad Waszem, gdy ogłosił, że „Polska była pierwszym krajem, gdzie Żydzi zostali zmuszeni do noszenia wyróżniającej ich odznaki w celu odizolowania ich od otaczającej ludności”. – Nigdy nie słyszałem żadnego polityka, historyka czy eksperta izraelskiego, który publicznie wypowiedziałby się pozytywnie o Polsce w jakimkolwiek aspekcie – komentował Marek Magierowski, były ambasador Polski w Izraelu. Jego zdaniem stosunek do współczesnej Polski – ale też do tej z przeszłości – u większości izraelskiego społeczeństwa jest bardzo negatywny. W prywatnych rozmowach mówią o Polsce z sympatią, lecz w debacie publicznej nie, bo grozi to ostracyzmem.

Emigracja Żydów z Europy do obu Ameryk w XIX i XX wieku była masowa. Dziś żyją tam miliony ich potomków. Wielu z nich ma utrwalony obraz Polski jako kraju, w którym groziło ich rodzinom unicestwienie. Nie jest to ani tajemnicą, ani zjawiskiem nowym. Trudno więc zrozumieć, dlaczego żaden polski rząd do dziś nie zdecydował o utworzeniu w Ameryce Południowej instytucji dedykowanej dyplomacji publicznej. Instytuty takie działają na całym świecie – z wyjątkiem ogromnego obszaru Ameryki Południowej. Brazylia, jako największe państwo kontynentu, jest do tego idealnym miejscem.

.Musimy zacząć opowiadać historię własnymi słowami. Przedstawiać naszą narrację. Zastąpić pasywną postawę – narracyjną ofensywą. To żywotny interes Polski. Skończmy skupiać się na pustych gestach. Zacznijmy wreszcie działać inaczej. Tak, jak robimy to w innych miejscach świata. Tak, jak robi to w Brazylii wiele innych państw.

Bogna Janke

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 grudnia 2025