"Twitter jest dla mnie pierwszym źródłem informacji"
Najdziwniej wygląda to w oficjalnym zestawieniu kont na Twitterze ministrów. We wszystkich przypadkach są to fotografie dostojnych, sympatycznych pań i panów, a w moim awatarze jest koń. A dokładniej klacz.
Klacz Eska”, prawie idealna do skoków i ujeżdzenia… Z jednym małym zastrzeżeniem: jest nieco nerwowa. Nawet sobie nie wyobrażacie, jaką panikę w końskim sercu może spowodować liść, wróbel czy kot.
Mieszka sobie w jednej z mazurskich stajni i w kwietniu została mamą Eskady.
Reakcje na zdjęcie konia w awatarze, gdy zostałam ministrem były skrajnie różne, sympatie wobec takiego „portretu” rozłożyły się mniej więcej pół na pół. Jedni pisali, że najwyższy czas zmienić konia na własne zdjęcie, inni: że absolutnie nie, w końcu koń to fajne zwierzę.
Postanowiłam niczego nie zmieniać, w przekonaniu że to dalej przecież jest moje osobiste konto.
Twitter jest dla mnie pierwszym źródłem informacji. Nie przesadzam. Jest też miejscem komunikowania się z innymi. Swoje kontakty w tym serwisie traktuję bardzo wprost. Z niektórymi znajomymi z Twittera miałam okazję już spotkać się w realu. W sieciach społecznościowych śledzę osoby, które budzą moja ciekawość, mogą mieć skrajnie różne poglądy… Lubie też tych, którzy mają poczucie humoru i spory dystans do siebie.
Największa nadzieja wiąże się dla mnie w nowych mediach z możliwością dotarcia w ten sposób wprost do osób, z którymi warto porozmawiać omijając np. kolegia redakcyjne. Ważna jest też dla mnie łatwość otrzymania informacji zwrotnej. Czasem pytam o opinie, bywa że prostuję za jego pośrednictwem jakieś kosmiczne „informacje”.
Zawsze mam przy sobie iPhona z dostępem do Twittera. A awatar mój na koncie Twittera pozostanie – zapewniam – taki sam: klacz „Eska”.
Joanna Kluzik-Rostkowska