Michał BONI: "Scenariusze bezimiennego reżysera"

"Scenariusze bezimiennego reżysera"

Photo of Michał BONI

Michał BONI

Poseł do Parlamentu Europejskiego. Były minister pracy i polityki socjalnej, sekretarz stanu odpowiedzialny m.in. za politykę rynku pracy, szef zespołu doradców strategicznych Prezesa Rady Ministrów, minister administracji i cyfryzacji.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Choroba pokazała swoje symptomy: napięcia społeczne, niechęć opinii publicznej do polityki, grę podjazdową opozycji o władzę, słabość różnych instytucji państwa, ale i wstrzemiężliwość reakcji Premiera – do czasu pełnego rozpoznania przyczyn. W kolejnych fazach – nastąpi przesilenie: zmęczenie nadmiarem hałasu wokół tej sprawy, rosnąca potrzeba wyjścia z sytuacji, co demonstruje koalicja, z innymi celami – część opozycji, ale także, co widać w rzeczowych wypowiedziach Prezydenta. Po przesileniu – mogą się pojawić różne formy wychodzenia z choroby. Zaleczenie – nie jest dobre, bo wyciszenie sprawy nie usunie problemów, które ujawnił ten chorobowy kryzys.

* * *

Oprócz chwilowej arytmii powodowanej kolejnymi sensacjami, prostych i prostackich komentarzy –  kryzys rządzenia i zaufania w Polsce bywa też interpretowany z troską i próbą pogłębionej analizy.

Rośnie waga stawianego pytania: kto się za tym skrywa, jak napisałem kilka dni wcześniej – kto, albo co jest tym reżyserem bez twarzy, bez imienia, bez tożsamości. I to jest fundamentalne pytanie, bo jeśli w demokracji pojawia się sekretny uczestnik, prowokator wymuszający scenariusze zachowań – to łamana jest podstawowa zasada demokracji, jaką jest przejrzystość uczestnictwa, a państwo narażone na utratę bezpieczeństwa. Nie oznacza to, że można spuścić zasłonę milczenia na problem wolności słowa i prawa do informacji, czy wyrzucić z pamięci tę „gruboskórność” języka polityków, która zachwiała zaufaniem społecznym i podważyła wiarygodność polityki w ogóle. 

Jakie scenariusze wyłaniają się z dotychczasowej gry bezimiennego reżysera ?

Najgorszy to ten, który jest skierowany przeciwko Polsce, jakby to mocno nie brzmiało. Bo jeżeli nagrywanie (co jest przestępstwem) i publikowanie taśm podważa wiarygodność nie tylko osób, ale i instytucji – to jest to podważanie fundamentów bezpieczeństwa i pozycji Polski. I zostawmy na moment ocenę służb specjalnych mających chronić kraj przed takimi incydentami, tak jak – na chwilę –  zostawmy problem beztroski polityków mieszających publiczne z prywatnym podczas tych spotkań, które zostały podsłuchane. Nie wolno pozwolić, by ktokolwiek wymuszał zachowania państwa działając nielegalnie – te które są czy miałyby być konsekwencją podsłuchów: czyli szybki lub kroczący upadek rządu i rozmontowanie pozytywnego obrazu Polski w świecie i Europie. Nie ma usprawiedliwienia dla bezimiennego reżysera za taki scenariusz – nawet jeśli okaże się  ów reżyser grupą frustratów biznesowo-politycznych, czy miałby okazać się cieniem obcego wywiadu. Ale też nie można uciec w bezruch i brak decyzji pod presją zdarzenia, które tak mocno odcisnęło już swoje piętno na polskiej polityce.

Zły scenariusz, to ulubione przez polskich polityków i preferowane przez polską politykę – polskie piekiełko nieustannej wojenki, gdzie nie liczą się fakty, analizy, a słowa służą tylko i wyłącznie wojennej nienawiści. W telewizyjnych sporach z opozycją słyszałem w ostatnich dniach wykrzykiwane na jednej nucie: ostre oceny języka podsłuchiwanych, wmawianie winy podsłuchiwanym, że byli podsłuchiwani, zarzuty, że za wolno buduje się autostrady w Polsce, i że kraj  chyli się ku upadkowi. Sprawa podsłuchów za sprawą bezimiennego uczestnika procesu politycznego stała się kolejnym katalizatorem histerii antyTuskowej. I w tej prostackiej walce liczy się tylko ostrość amunicji słownej, utrwalanie negatywnego obrazu świata po to, by na tle tego, co jest dezawuowane i podczerniane – pokazać biel i czystość opozycji. Przez to można przejść – tak jak dzieje się to kilkanaście razy w roku przy każdej możliwej okazji. Ale to w sposób ciągły obniża jakość polskiej polityki. Czym się różni zło bezsensu nieustannie negatywnego oceniania spraw polskich, jakie serwuje nam PiS, od zła knajackich w sporej części wywodów podsłuchiwanych polityków ? Niczym…I jest to bardzo smutne. Czy można ten zaklęte krąg polskiej wojenki przerwać, i wymusić na polityce większą racjonalność ?

Lepszym scenariuszem jest przekształcenie się całego obecnego doświadczenia w swoisty fenomen choroby.  Bo choroba ma swoje fazy. Ujawniła się – bezimienny  reżyser łamiąc prawo pozyskał nagrania, redaktorzy nie wiadomo w jakich intencjach (i złych, i dobrych – zakładam) je upublicznili. Choroba pokazała swoje symptomy: napięcia społeczne, niechęć opinii publicznej do polityki, grę podjazdową opozycji o władzę, słabość różnych instytucji państwa, ale i wstrzemiężliwość reakcji Premiera – do czasu pełnego rozpoznania przyczyn. W kolejnych fazach – nastąpi przesilenie: zmęczenie nadmiarem hałasu wokół tej sprawy, rosnąca potrzeba wyjścia z sytuacji, co demonstruje koalicja, z innymi celami – część opozycji, ale także, co widać w rzeczowych wypowiedziach Prezydenta. Po przesileniu – mogą się pojawić różne formy wychodzenia z choroby. Zaleczenie – nie jest dobre, bo wyciszenie sprawy nie usunie problemów, które ujawnił ten chorobowy kryzys.

A problemem jest – sama polityka, jej jakość w Polsce, jej słabość i podatność na manipulacje wszelakiej maści, aż do poddania się reżyserowi bez twarzy. Czyli – jedynym ozdrowieńczym wyjściem jest początek swoistej sanacji polityki w Polsce. Pokazanie, że umiemy wyciągnąć lekcję z tego całego podsłuchowego zdarzenia.

Sanacja, a cóż to dzisiaj miałoby znaczyć ?

To jest kluczowe pytanie. Do refleksji. Punktem wyjścia musi być odzyskiwanie  wiarygodności przez świat polityki, wiarygodności i zaufania u obywateli.

Michał Boni

24 czerwca 2014

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 czerwca 2014