
Przełamanie dekad niemożności
Nie musimy koloryzować historii, które przekazujemy zagranicznym redakcjom. Polska ma fantastyczne opowieści. Wystarczy je przetłumaczyć, oszlifować i zaciekawić nimi świat! – pisze Michał KŁOSOWSKI
Miliard zasięgu (1.014.000.000) publikacji w 38 krajach w 40. rocznicę „Solidarności”. Dziesięć już odsłon projektu „Opowiadamy Polskę światu” i z miesiąca na miesiąc coraz większe zasięgi tekstów publikowanych na całym świecie. W jednej z ostatnich odsłon, w 230. rocznicę Konstytucji 3 Maja, publikacje w najpoważniejszych dziennikach i tygodnikach opinii i w największych portalach internetowych – już w 62 krajach, w 22 językach. I wszystko to bez płatnych reklam, bez płatnych treści, jedynie wytężoną pracą ekipy realizującej, z wsparciem ludzi i instytucji, którym zależy na wizerunku Polski.

Po pierwsze, subtelność
Subtelność, tak obca zazwyczaj marketingowcom czy politykom. Dziś różnie jest nawet z historykami, bywa za to subtelność przypisana dyplomatom i poetom. Projekt „Opowiadamy Polskę światu” jest bliższy poezji niż marketingowi.
Bez subtelności nie wyszlibyśmy poza zakręty kręg niemożności. Produkowalibyśmy mniej lub bardziej toporne teksty, które próbowalibyśmy, zapewne bez powodzenia, umieścić w zagranicznych tytułach prasowych. Zniesmaczeni i zniecierpliwieni doszlibyśmy do wniosku, że bez przejścia przez działy reklamy, bez zapłacenia pokaźnych sum, nie będziemy w stanie opublikować żadnego tekstu o Polsce, taką jaka ona jest, w zagranicznych tytułach prasowych. Porzucilibyśmy projekt na pierwszym zakręcie, machnęlibyśmy ręką. „Nie da się” – z takim przekazem wrócilibyśmy do Polski. Bo już kiedy mówiliśmy o pomyśle na ten projekt słyszeliśmy właśnie to: „nie da się”, „to nie możliwe”. A jednak.
Subtelność to próba zrozumienia, co o naszym kraju wiedzą zagraniczni dziennikarze i czytelnicy. Co wiedzą i czego nie wiedzą. Teraz to oni mówią nam, o czym warto byłoby napisać ich Czytelnikom. To oni, gdy opowiadamy z pasją niesamowitą historię o przyszłym premierze Francji, który uniknął śmierci w niemieckiej komorze gazowej dzięki dokumentom przygotowanym przez polskich dyplomatów w Bernie, chcą dowiedzieć się jeszcze więcej – i o Grupie Ładosia, i o Polakach ratujących Żydów, i o rotmistrzu Witoldzie Pileckim. Gratis dostają więc jeszcze historię o organizacji przez Polaków ruchu oporu, o rozszyfrowaniu Enigmy, o obronie londyńskiego nieba, a jeśli ich to zainteresuje – o roli Jana Pawła II w drodze dowolności, o tym co wydarzyło się w naszej części Europy.
Subtelnie, bez presji. My opowiadamy, wy tę opowieść bierzcie, jeśli uznajecie, że dzięki niej Wasi Czytelnicy dowiedzą się ciekawych historii z drugiej strony kuli ziemskiej. Czasami dopytujecie, gdy jesteście dziennikarzami z krajów bliskich, z bliskiej Europy, o tym, jak radzimy sobie ze szczepieniami, jak pomagamy przedsiębiorcom albo ludziom kultury w czasach pandemii. Z reguły zamawiacie po takim spotkaniu tekst o Polsce i Polakach, aby pokazać Waszym Czytelnikom, w tym waszym politykom, że można, że da się. Że Polacy potrafili, więc dlaczego wy, w waszym kraju, nie możecie?
Subtelność w przekazie, w relacji, w nastroju pracy w tym projekcie. Nikt niczego nie musi, chce. Nikt niczego nie wciska, nie ma presji. Jest radość ze wspólnego „Opowiadania Polski światu”.
Po drugie, synergia
To nieprawdopodobne, jak nieporadni byliśmy jeszcze niedawno, patrząc z perspektywy tych kilku już lat realizacji projektu. Jak nie potrafiliśmy współpracować. Jak licytowaliśmy się „Nasz Pilecki jest lepszy niż Wasz”. Ile razy słyszeliśmy, że tylko jedna instytucja może realizować duże projekty zagraniczne, a inne nie. Albo gdy dowiadywałem się, że jeden poważny państwowy instytut nie wspomoże nas w realizacji projektu (chodziło o weryfikację tłumaczeń językowych w języku, w którym nie mieliśmy jeszcze wówczas kompetencji w naszym zespole), bowiem wspiera nas już inny instytut, także poważny i państwowy, ale taki, z którym ten pierwszy „nie współpracuje”. Dlaczego? „Bo nie”.
Projekt „Opowiadamy Polskę światu” udało się zrealizować być może dlatego, że zamiast spotykać się i debatować, uzyskiwać konsensus i ocenę wszystkich, po prostu zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się do pracy zapraszając punktowo tych, od których potrzebowaliśmy ich artykułów (najwybitniejszych polskich historyków, na czele z kawalerem Orderu Orła Białego, prof. Wojciechem Roszkowskim, konsultantem historycznym projektu), ekspertyzy (kulturoznawcy, dyplomaci, specjaliści neurokognitywistyki czy marketingu narracyjnego), pomocy takiej czy innej (olbrzymia rola Kancelarii Prezydenta RP, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Centrum Informacyjnego Rządu, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Instytutu Pamięci Narodowej, Polskiej Agencji Prasowej). Dostarczyliśmy efekt finalny zapraszając wszystkich tych, którzy potrafią i chcą współpracować, na chwilę choć – nawet testowo – porzucając przekonanie, że tylko to, co oni robią w swoich instytucjach jest warte uwagi.
Gdy każdy się „trochę posunął” osiągnęliśmy synergię działań. Idziemy w jednym kierunku. W rezultacie wszyscy mamy radość z efektów, które bez tej synergii byłyby o wiele, wiele mniejsze.
Lepiej razem, w większej grupie, osiągnąć coś naprawdę wielkiego, o dużych zasięgach, zauważalnych w świecie, niosących mocną ważną opowieść o Polsce, czy pozostać przy mniejszych projektach, ale własnych, pojedynczej instytucji? Dla nas odpowiedź jest oczywista. Ten projekt pokazuje, jaka może być w projekcie siła i moc, gdy pojawia się synergia. Radość, gdy w zdaniu „nie współpracuje” znika słówko „nie”.
Po trzecie, prawda
Wystarczyłoby jedno przekłamanie, jedna fałszywa nuta, jedno zafałszowanie, błędna data, aby zakwestionować całą pracę wielu osób i instytucji. Przekreślić ciężką pracę wielu osób, pracę często całodobowo (z uwagi na różnice czasu). Dlatego tak wielką wagę przywiązujemy w tym projekcie do szczegółów, do wielokrotnej, na wszystkich etapach prac, weryfikacji materiałów, które wychodząc od nas trafiają do redakcji całego świata.
Pracujemy z najlepszymi historykami, autorami i tłumaczami. Wszyscy, którzy sprawdzili się w „Opowiadamy Polskę światu” to „szczególarze”. Osoby wyjątkowo skrupulatne i uważne. Uważność – to cecha charakterystyczna naszego zespołu. Zespołu, który ma także wrażenie chodzenia po polach minowych, szczególnie gdy przedstawiamy światu trudne tematy, choćby relacje polsko-żydowskie.
Mamy świadomość jednego: prawda jest najważniejsza, prawda jest najciekawsza. Nie musimy podkoloryzowywać historii, które przekazujemy do zagranicznych redakcji. Polska ma fantastyczne opowieści. Wystarczy je oszlifować, przetłumaczyć, zaciekawić nimi świat!
Mamy też świadomość olbrzymiej odpowiedzialności w relacjach z naszymi partnerami. Najczęściej są to relacje budowane przez lata. W przypadku jednego z naszych partnerów we Francji, dziennika „L’Opinion”, byliśmy przy powstawaniu tego dziennika, w czasie przed pandemią uczestniczyliśmy też w każdej z rocznic powstania pisma. Podobnie jak w relacjach wypracowywanych przez ostatnie kilka czy kilkanaście lat z innymi tytułami prasowymi rozumiemy, jak wielka jest ich wartość. Innymi słowy: nie możemy nadużyć zaufania naszych partnerów.
Oczywistym jest, że w ramach wymiany tekstów pomiędzy naszymi redakcjami nie będziemy z naszej strony serwować propagandy, nieciekawych materiałów, materiałów z błędami, nieważne jakimi. Nie możemy zawieść zaufania naszych partnerów, zbyt długo było to zaufanie budowane. A prawda, prawda o Polsce, naprawdę jest ciekawa! Zbudowana na wiarygodnej relacji.
Po czwarte, duma z Polski
To wniosek z dziesięciu już odsłon projektu: ten projekt na równi potrzebny jest trzem grupom odbiorców
Po pierwsze, elitom, w które celujemy naszymi materiałami: intelektualistom, dyplomatom, ekonomistom, naukowcom, dziennikarzom, ekspertom komentującym kwestie Europy Środkowej w stacjach telewizyjnych. Wybieramy takie tytuły prasowe i dni emisji (celując w weekendy i sekcje opinii w dziennikach, tygodnikach i na portalach internetowych), aby dotrzeć jak najcelniej do tej grupy. Na to zwracamy uwagę w rozmowach z naszymi partnerami. I cieszymy się, gdy trafiamy w zainteresowania czytelników tytułów naszych partnerów.
Wspólnie z instytucjami partnerskimi działamy, aby teksty rozeszły się jak najszerzej. I tak np. w każdej z emisji teksty w jęz. angielskim trafiają do wszystkich pracowników, urzędników i decydentów Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Są czytane, często też mamy prośbę o dodatkowe informacje bądź kontakt z autorami tekstów. W tym miejscu wielkie podziękowania za ten pomysł i realizację kieruję do prof. Aleksandra Surdeja, polskiego ambasadora przy OECD. To był jego pomysł, świetnie pokazujący, jak projekt może pączkować.
Po drugie, projekt ten potrzebny jest Polonii. Największą radość sprawiają nam Polonusi fotografujący się z największym dziennikiem w Wenezueli, Egipcie, Hiszpanii, Serbii czy Belgii z tekstami o ich kraju, o Polsce. Tekstami prawdziwymi, „Wreszcie normalne artykuły o Polsce, a nie ciągłe pouczanie nas” – jak napisał jeden z Polonusów w mediach społecznościowych, z obowiązkowym zdjęciem tekstów z „Opowiadamy Polskę światu”.
Projekt ten jest użytecznym narzędziem dla Polonii – przekazywania znajomym i przyjaciołom dalej informacji o Polsce, w języku ich zamieszkiwania, w lokalnych tytułach prasowych bądź na lokalnych portalach. „Niesiecie nam ogromną radość, że Polska pamięta o nas” – to inna z opinii.
Po trzecie, nie mniej znacząca grupa ważna dla nas, tworzących ten projekt: Polacy w kraju. Przekonywani przez ostatnie 30 lat, że polskość to nienormalność, że Polak może być co najwyżej hydraulikiem lub zgrabną pielęgniarką do obsługi starszych panów (najgorsza w historii kampania reklamowa Polski za granica, de facto obrażająca Polskę i Polaków). Dowiadujący się od polskich noblistów, że żyją w kraju zarządzanym niczym Białoruś, że do niczego się nie nadają, że nikt się nimi nie interesuje, że nie mają nic ciekawego światu do zaproponowania.
Nie! Pokazujemy „Opowiadamy Polskę światu”, że jeśli mądrze do tego podejdziemy, opowiemy historie, które świat rozkochają. I to historie prawdziwe. Historie budujące dumę z bycia Polakiem. Ten projekt jest ważny na równi dla wszystkich tych grup.
Po piąte, doświadczenie
Każdy projekt to kolejne doświadczenia. To długie rozmowy, które sprawiają, że dowiadujemy się, że nie ma żadnych szans w wejście z publikacjami historyków z Polski na teren Japonii, że żadna z redakcji nie zechce opublikować naszego tekstu. Argumenty? Bo piszemy o drugiej wojnie światowej a to obszar tożsamości szczególnie chroniony w mediach japońskich. To że w naszych tekstach nie piszemy o Japonii nie ma większego znaczenia. Kolejne podejście – i znów, w innej redakcji, podobna informacja. Nie jesteśmy podmiotem zarejestrowanym w Japonii, nie możemy wchodzić w ich obszar formułowania opinii (swoją drogą, bardzo ciekawa sprawa, trochę podobna do tego jak Francja chroni swoją przestrzeń debaty i opinii przed nadawcami i właścicielami mediów np. z Niemiec).
Ostatecznie, udała się emisja w Japonii dzięki pomocy polskiej dyplomacji. To też jedno z doświadczeń synergii działań, łańcuszka ludzi i instytucji dobrej woli, którzy w projekcie znajdują swoje miejsce, służą swoją bezinteresowną pomocą i zaangażowaniem. Dotyczy to szczególnie pracowników polskiej dyplomacji, wśród której poznaliśmy wielu sprawnych, z relacjami lokalnymi, profesjonalistów. „Udało wam się uruchomić synergię instytucji, współpracę, to też jeden z aspektów pozytywnych tego projektu. Skończyliście z niemocą, z „nie da się” – to jedna z miłych korespondencji po kolejnym projekcie.
.Uruchamiamy syndykacje treści, dzielimy się naszymi tekstami z kolejnymi redakcjami. Zbudowaliśmy stałą współpracę z „Echo Moskwy”, najbardziej otwartym, prozachodnim medium w rosyjskiej stolicy. Pracujemy nad podobnymi umowami z mediami na całym świecie – ich teksty mogą Państwo przeczytać na łamach „Wszystko co Najważniejsze” (także na naszym portalu), z kolei nasze teksty – na ich łamach. Zwyczajowo też po każdej emisji podsumowujemy dany projekt. Kuwejt, Iran, Palestyna, Filipiny, Azerbejdżan, Pakistan i Japonia – o media z tych krajów uzupełniliśmy naszą mapkę po emisji tekstów projektu w 230. rocznicę Konstytucji 3 Maja 2021. Kolejne kraje i kolejne tytuły prasowe dochodzą do naszej listy.
Z radością i żelazną konsekwencją, planując kolejne odsłony projektu.
Michał Kłosowski
Tekst ukazał się w nr 31 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].