Powódź 2024 r. obnażyła wady polskiej administracji
Struktury władzy w Polsce nie są wyposażone w narzędzia, które pomagałyby lepiej przygotować się na potencjalny kataklizm. Pokazała to powódź 2024 r. – pisze Michał STRĄK
.We wrześniu 2024 roku Polskę nawiedziła powódź. Katastrofy naturalne są zjawiskiem występującym niezależnie od woli człowieka, dlatego nie można całkowicie ich unikać. W strukturach państwo może jednak stworzyć podmioty, które z wyprzedzeniem sygnalizują zagrożenia i podpowiadają środki zaradcze. Ostatnie wydarzenia na Dolnym Śląsku prowokują do refleksji i zastanawiania się, czy Polska Anno Domini 2024 posiada takie instytucje, a także czy dysponują odpowiednią siłą sprawczą. Czy Polska była przygotowana na nadejście powodzi?
Na przestrzeni ostatnich lat w województwach opolskim, śląskim i dolnośląskim nie brakowało pomysłów czy inicjatyw, jak zabezpieczyć region przed nadejściem powodzi w przyszłości. Nie wszystkie plany zostały jednak zrealizowane. Na poziomie lokalnym nie zawsze potrafiono dojść do porozumienia w sprawie realizacji określonych inwestycji. Niektórzy sądzili, że budowa infrastruktury przeciwpowodziowej na niektórych obszarach stoi w sprzeczności z interesem społeczności lokalnej czy wręcz poszczególnych gospodarstw. Wiele z tych inicjatyw było blokowanych. Mała skuteczność tego typu inicjatyw dowodzi, że w strukturze władz państwowych nie ma podmiotu, który pełniłby rolę autorytetu wypowiadającego się w podobnych sprawach, mogącego jasno i klarownie określić, czy dana inwestycja jest niezbędna z punktu widzenia bezpieczeństwa regionalnego, czy też nie.
W niedalekiej przeszłości istniało Rządowe Centrum Studiów Strategicznych (RCSS) – jednostka organizacyjna wspierająca premiera oraz rząd w sprawach prognozowania rozwoju gospodarczego i społecznego, programowania strategicznego oraz zagospodarowania przestrzennego kraju. Do jej szczegółowych kompetencji należało także prowadzenie analiz przewidujących rozmaite wydarzenia w układach międzynarodowych oraz analiza funkcjonalności struktur państwa. Niestety, w okresie rządów premiera Kazimierza Marcinkiewicza, a później Jarosława Kaczyńskiego RCSS zostało zlikwidowane, a jego zadania i kompetencje przekazano bezpośrednio do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (2006 r.). Brak takiej instytucji dzisiaj ujemnie wpływa na funkcjonowanie państwa – sprawia, że władze nie są dostatecznie poinformowane, a w związku z tym także przygotowane z wyprzedzeniem na nadejście określonych sytuacji losowych, np. takich, jak powódź.
.W tym kontekście problematyczne są również skutki reformy administracyjnej, która weszła w życie w 1999 r., a była przygotowywana i planowana przez niemal całe lata 90. Do podziału administracyjnego Polski włączyła ona nieistniejące przedtem powiaty. Wcześniejsze 49 mniejszych województw zastąpiła natomiast 16 większymi. Przeciwnikiem takiego rozwiązania było PSL, które wychodziło z założenia, że korzystniejsze będzie utrzymanie większej liczby województw o mniejszych rozmiarach i rezygnacja z powiatów. Obowiązujący obecnie stan rzeczy, szczególnie po wejściu Polski do Unii Europejskiej, skutkuje znacznym wzmocnieniem centrów wojewódzkich, które dysponują znacznym budżetem. Tego samego nie można jednak powiedzieć o powiatach, będących w dużo gorszej sytuacji finansowej. Znajduje to odzwierciedlenie m.in. w walce ze skutkami wrześniowej powodzi, czego dowodzą przykłady województw opolskiego i dolnośląskiego.
Województwo opolskie jest stosunkowo niewielkie. Jego granice przypominają te z lat 1975–1998. Tymczasem województwo dolnośląskie składa się z dawnych województw: jeleniogórskiego, legnickiego, wałbrzyskiego, wrocławskiego oraz części kaliskiego i leszczyńskiego. Które z nich lepiej radzi sobie ze skutkami powodzi? Z województwa opolskiego nie płyną sygnały, by jego problemy trzeba było rozwiązać poprzez zmiany personalne na szczeblu wojewódzkim. Inaczej jest w województwie dolnośląskim, gdzie nastąpiła karna zmiana na stanowisku wojewody w związku z potrzebą usprawnienia działań dotyczących likwidacji skutków powodzi i wsparcia osób nią dotkniętych. W przypadku tego obszaru obciążenie odpowiedzialnością za prowadzenia akcji pomocowych jest bez wątpienia bardziej złożone niż w kontekście województwa opolskiego. Wpływa to na skuteczność prowadzonych tam działań. Gdyby zamiast większego województwa dolnośląskiego podzielonego na powiaty istniało kilka mniejszych województw – lepiej doinwestowanych i bardziej samodzielnych niż jednostki powiatowe – walka ze skutkami powodzi przebiegałaby tam zdecydowanie sprawniej. Można w związku z tym powiedzieć, że ostatnia powódź negatywnie zweryfikowała reformę administracyjną z 1999 r.
.W moim przekonaniu Polska byłaby znacznie lepiej przygotowana do radzenia sobie ze skutkami klęsk naturalnych, gdyby kraj był podzielony na ok. 40 województw. Należałoby również powołać odpowiednie Biura Planowania Regionalnego, czyli ośrodki planistyczne, które obsługiwałyby po 3–4 województwa – łącznie ok. 10 takich podmiotów. Wojewódzkie jednostki samorządu terytorialnego dysponujące takim wsparciem oraz pieniędzmi unijnymi, mające jednocześnie znacznie mniejszy obszar pod swą jurysdykcją, mogłyby lepiej zabezpieczać interesy obywateli niż w obecnych warunkach. Należałoby również przeprowadzić głęboką reformę administracji centralnej – ujednolicić i uprościć strukturę ministerstw oraz wzmocnić pozycję premiera. Taki projekt powstał w latach 2009–2011, w czasach pierwszej kadencji PO-PSL. Na marginesie warto przypomnieć skład zespołu, który przygotował ten projekt. Byli to: prof. Grzegorz Rydlewski, współpracownik kilku premierów, posłowie Rafał Grupiński i Tomasz Siemoniak, były Prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień i niżej podpisany, jak by nie było, były szef Urzędu Rady Ministrów. Rozmowy toczyły się w Bibliotece na Koszykowej. Zakładaliśmy wówczas, że projekt zostanie zrealizowany w drugiej kadencji, o ile koalicja PO-PSL utrzyma się przy władzy. Do tej pory nie wiem, dlaczego projekt jednak nie został zrealizowany. Dlaczego centralny system administracji państwowej nadal potrzebuje przebudowy?
Michał Strąk